poniedziałek, 19 lutego 2018

Żona polityczna

W małżeństwie Ziobrów to ona jest dyrektorem - słyszę od polityka prawicy. To Patrycja Kotecka, żona ministra wymyśliła, że Ziobro powinien złagodnieć i nie odgrywać już szeryfa. Ma mu to pomóc w walce o schedę po Kaczyńskim

Renata Grochal

Tuż przed rekonstrukcją rządu w siedzibie PiS przy ulicy Nowogrodzkiej trwają go­rączkowe narady, kto straci stanowisko, a kto zostaje. Zbigniew Ziobro o wszystkim dowiaduje się ostatni. Próbuje bronić Bea­ty Szydło przed dymisją, bo w rządzie two­rzyli tandem.
   Jednak Patrycja Kotecka przekonuje męża, że gra nie jest warta świeczki. Skoro decyzja o dymisji Szydło zapadła, to trze­ba się dogadywać z Mateuszem Morawieckim. I bronić włas­nej pozycji.
   A Ziobro ma wiele do stracenia. W ciągu dwóch lat stał się jed­nym z najpotężniejszych ministrów. Ma pod sobą nie tylko sądy i prokuraturę, obsadził też swoimi ludźmi kluczowe państwowe spółki - PZU i Pekao SA.
   - Zbyszek wpadł w panikę, że prezes poświęci go na ołtarzu dobrych relacji z prezydentem. On groził prze­cież Dudzie po wetach do ustaw sądowych, że PiS nie wystawi go w wyborach prezydenckich w 2020 r. - opowiada mi ważny polityk Zjed­noczonej Prawicy. Dodaje, że Kotecka chcia­ła, żeby Ziobro jak najszybciej porozumiał się z Morawieckim i zakopał topór wojenny, bo wcześniej rywalizowali o wpływy w spół­kach. Nie podobało jej się, że podczas jednej z narad z Jarosławem Kaczyńskim i Morawie­ckim Ziobro targował się o to, by jego zaufana,
Beata Kempa, pozostała w Kancelarii Premie­ra. Kaczyński z Morawieckim chcieli ją wysłać na placówkę do Watykanu. Ale Ziobro posta­wił na swoim i specjalnie dla niej utworzo­no w kancelarii stanowisko pełnomocnika do spraw uchodźców.
   - Patrycja nie rozumiała, że on musi pokazać, że wciąż ma silną pozycję i dba o swoich ludzi - tłumaczy mój rozmówca. Jego zdaniem polityka jest jednym z głównych tematów w domu Ziobrów, a żona jest głównym do­radcą ministra sprawiedliwości.
   - Ona nie jest tradycyjną żoną konserwatywnego polityka, która siedzi w domu i zajmuje się dziećmi. W małżeństwie Zio­brów to ona jest dyrektorem. Zbyszek jest mamałygą i wszystko z nią konsultuje - opowiada mój rozmówca.
   Ostatnio Kotecka namawia Ziobrę, żeby pogodził się z prezy­dentem Andrzejem Dudą.
   - Patrycja jest bardzo pragmatyczna. Wie, że na dłuższą metę sojusz z Dudą mógłby pomóc Zbyszkowi. On by się nawet z An­drzejem pogodził, ale nie będzie przed nim klękać. Pamięta, że go zdradził, nie przechodząc do Solidarnej Polski, kiedy powstała, a przecież to Zbyszek wciągnął go do polityki - przypomi­na bliski współpracownik Ziobry.

FUCHA DLA ŻONY MINISTRA
Kotecka jest atrakcyjną blondynką, która - jak mówi poseł Tadeusz Cymański z Solidarnej Polski - podoba się facetom.
   - Zawsze jest taka kobieca, ciepła i uśmiechnięta - zachwy­ca się Cymański. Była dziennikarką m.in. „Super Expressu” i „Życia Warszawy”. Krótko po wygranych przez Zjednoczo­ną Prawicę wyborach parlamentarnych w 2015 r. wylądowała na stanowisku dyrektora marketingu w firmie ubezpieczenio­wej Link4. To spółka córka państwowego giganta PZU. Pre­zesem PZU był wówczas Michał Krupiński, przyjaciel brata Ziobry - Witolda. Na dyrektorską funkcję nie było konkur­su, a Kotecka nie pracowała wcześniej w ubezpieczeniach. Przez ostatnie pięć lat kierowała PR w Apelli, która jest głów­nym udziałowcem spółki Fratria, wydawcy m.in. prawicowego tygodnika „Sieci”.
   Według informacji „Newsweeka” żona ministra początko­wo miała być dyrektorem marketingu w PZU z pensją ponad 30 tys. zł miesięcznie. Krupiński zabiegał o to u członka za­rządu, któremu podlegał pion marketingu. Ale ten miał na to stanowisko swojego kandydata i Kotecka się wycofała. Musiała zadowolić się stanowi­skiem w mniejszej spółce i mniejszymi pie­niędzmi. Według nieoficjalnych informacji jej pensja wynosi kilkanaście tysięcy złotych.
   Żona Ziobry nie godzi się na spotkanie z „Newsweekiem”. W e-mailu zapewnia, że nie dostała stanowiska dzięki mężowi. „Nazwisko męża niczego mi nie ułatwia - przeciwnie. Mu­siałam rzucić dziennikarstwo, które tak uwiel­biam, i przekwalifikować się” - przekonuje. Zapewnia, że ma świetne kwalifikacje. Oprócz dziennikarstwa na UW ukończyła studia MBA w Instytucie Nauk Ekonomicznych PAN i pub­lic relations w SGH. Dodaje, że po jej przyjściu do Link4 spółka poprawiła wyniki.
   Znajomi Koteckiej śmieją się, że chociaż for­malnie przeszła do biznesu, to drugi etat ma jako PR-owiec własnego męża.

PAMPERSY DLA ZBYSZKA
Trwa kampania do Parlamentu Europejskiego w 2014 r. Dla wyrzuconego z PiS Ziobry i jego Solidarnej Polski ma to być szansa powrotu na polityczne salony. Jacek Kurski, wówczas je­den z najbliższych ludzi Ziobry, chce, by partia mocno odróż­niała się od PiS, odcinając się od teorii zamachowych w sprawie katastrofy smoleńskiej. Kotecka, chociaż do Solidarnej Polski nie należy, bierze udział we wszystkich strategicznych naradach. Torpeduje pomysły Kurskiego i proponuje, by kampanię oprzeć na Ziobrze i jego walce z przestępczością.
   - Gdy realizowaliśmy pomysły Kurskiego, mieliśmy jeden-dwa procent w sondażach. A kiedy zmieniliśmy strategię na po­mysły Patrycji, skoczyliśmy do 4 proc. Ona czuje politykę i zna się na PR - zachwala bliski współpracownik Ziobry. Jednak Soli­darna Polska nie przekracza progu wyborczego i nie wchodzi do europarlamentu.
   Kurski zaczyna otwarcie podważać przywództwo Ziobry, za co zostaje wyrzucony z Solidarnej Polski. Publicznie mówi, że „Ziobro okazał się leszczykiem, któremu trzeba zmieniać pam­persy”. Wobec Koteckiej czuje respekt. Jeden z ziobrystów opo­wiadał kiedyś „Newsweekowi”, że Kurski potrafił podejść do niej i z uznaniem powiedzieć, że jest babą z kutasem.
   Po klęsce w eurowyborach Ziobro jest załamany. Zainwesto­wał w kampanię sporo pieniędzy. Solidarna Polska się sypie. Ziobrę opuszczają kolejni współpracownicy. W jego najbliż­szym otoczeniu zostają tylko żona, brat Witold i Patryk Jaki, dziś wiceminister sprawiedliwości. Kotecka pracuje jeszcze wtedy jako dziennikarka. Prowadzi rozmowy w jednej z rozgłoś­ni radiowych. Po którymś z wywiadów jedzie autem z dwoma politykami.
   - Martwiła się, że Ziobro leży na deskach i tylko syn Jaś trzy­ma go przy życiu. Byłem nawet zdziwiony jej wylewnością - re­lacjonuje uczestnik rozmowy.
Patryk Jaki był pod wrażeniem, jak żona wspierała Ziobrę po porażce w eurowyborach. - Mówiła, że na pewno damy radę, bo zabrakło nam niewiele. Pokazała, że jest lojalną i silną kobietą, wierzyła w męża - podkreśla.
   Część moich rozmówców uważa, że to ona bardziej niż Ziobro ma w sobie gen przywódcy.
   - To ma swoje dobre i złe strony. Patrycja jest tak zdetermino­wana, że potrafi pokonać przeszkody, które innym wydają się nie do pokonania. Ale narzuca ludziom swoje zdanie, co wywołuje konflikty - mówi współpracownik Ziobry. W kampanii do euro- parlamentu Kotecka kłóciła się z Jakim, na co wydać pieniądze. On uważał, że wszystko trzeba wpakować w spoty telewizyjne, które mają największą siłę rażenia. Kotecka chciała podzielić środki między telewizję, radio i jeden z tabloidów. I postawiła na swoim.
   - Mimo rozwoju mediów społecznościowych Patrycja wciąż wierzy w siłę tabloidów. Dlatego Zbyszek tak często w nich wy­stępuje - mówi mi polityk Solidarnej Polski.
   Kotecka pytana o zaangażowanie w kampanię do europarlamentu odpowiada w e-mailu, że „jest żoną swojego męża i matką jego dzieci, a nie doradcą politycznym”.

KOMISARZ W TVP
Z Ziobrą poznaje się tuż po wybuchu afery Rywina. On jest wschodzącą gwiazdą komisji śledczej badającej aferę, ona pisze o tej sprawie. Sama wyjawia „Newsweekowi”, że przyniosła Zio- brze billingi rozmów telefonicznych Włodzimierza Czarzastego, które zdobyła jako dziennikarka.
   Swój związek długo utrzymują w tajemnicy. Gdy w 2005 r. PiS wygrywa wybory, a Ziobro zostaje ministrem sprawiedliwo­ści, Kotecka obejmuje stanowisko wiceszefa Agencji Informacji w TVP. Podlegają jej „Wiadomości”.
   - Była komisarzem politycznym. Ściągnęła do „Wiadomości” zaufanych ludzi i pilnowała, żeby Ziobro i ówczesny prezydent Lech Kaczyński byli w nich dobrze pokazywani. Była jedynym dy­rektorem, który w weekendy przychodził do pracy i szczegółowo sprawdzał wszystkie materiały. Potrafiła usiąść w newsroomie i poprawiać teksty dziennikarzy - opowiada ówczesny pracow­nik TVP.
   Gdy Kotecka została wiceszefową TAI, w internecie spadła na nią fala krytyki. Internauci pisali: „bierna, mierna, ale wier­na”. Broniła jej ówczesna rzeczniczka Ziobry. Pewnego dnia razem z dwójką pracowników resortu w ciągu dwóch godzin wyprodukowała ponad 100 pochlebnych komentarzy na jej temat w rodzaju: „najlepszy człowiek na to stanowisko”, „profesjonalnadziennikarka niezależna od komuszego układu”. Gdy branżowy miesięcznik „Press” wykrył autorów, tłumaczyli, że co prawda wpisy robili, używając służbowych komputerów, ale poza godzi­nami pracy i że były one „wyrazem ich osobistego poglądu”.
   Dziennikarz, który pracował z Kotecką w TVP, mówi, że nie ła­mała ludziom kręgosłupów i nie zmuszała ich, by robili propagan­dę PiS. Raczej się z nimi zaprzyjaźniała.
   - Pomagała samotnym matkom z dziećmi, jednej dziewczynie załatwiła etat, innej dała więcej dyżurów. Tym zjednywała sobie ludzi. I to jej zostało do dziś - opowiada.
   Piotr Krysiak, który z Kotecką pracował w „Życiu Warszawy”, wspomina, że kiedyś miał w sądzie sprawę o zniesławienie i nie odbierał wezwań na rozprawy. Zatrzymała go policja, żeby dopro­wadzić go do sądu. Jednak musiał spędzić noc na dołku, bo roz­prawa była następnego dnia.
   - Nagle słyszę, jak jeden z policjantów w komisariacie odbiera telefon i pyta kolegę: „Macie tam jakiegoś Krysiaka, bo Hytrkowa dzwoni z MSWiA” [ów­czesna rzeczniczka resortu]. Okazało się, że Patrycja postawiła na nogi całe miasto, żeby mnie odnaleźć, bo nikt nie wiedział, co się ze mną dzieje. Dzięki niej dostałem cukier do herbaty i coś normalnego do jedzenia, bo tam strasznie karmili. Zrobiła dla mnie coś, czego nawet moi przyjaciele nie zrobili, chociaż wca­le się dobrze nie znaliśmy - opowiada Krysiak.
   Andrzej Jaworski, były członek zarządu PZU, uważa, że Kotecka wyróżnia się na tle in­nych pracowników.
   - Ona ma taką zasadę, że problemy trzeba rozwiązywać, a nie udawać, że nas nie ma. Gdy otwieraliśmy nową placówkę PZU Zdrowie w Katowicach, poprosiłem ją o radę, jak zro­bić wizualizację, jakie dobrać kolory. Od razu się tego podjęła, chociaż nie pracuje w PZU, tylko w spółce zależ­nej - mówi Jaworski.

SCHEDA PO KACZYŃSKIM
W szczycie popularności Ziobry, w czasach pierwszych rzą­dów PiS, Kotecka - jak twierdzą moi rozmówcy - marzyła, by jej mąż został kiedyś prezydentem, a ona pierwszą damą. Ziobro jako minister sprawiedliwości zbudował sobie wtedy wizerunek szery­fa, który miał go wynieść do prezydentury, tak jak niegdyś Lecha Kaczyńskiego. Na konferencjach prasowych ogłaszał spektaku­larne sukcesy śledcze. Po zatrzymaniu znanego kardiochirurga, doktora G., grzmiał, że „już nikt nigdy przez tego pana życia po­zbawiony nie będzie”. Później były sprawy śmierci Barbary Blidy i przecieku w aferze gruntowej.
   - Jak PiS przegrało wybory, to Ziobro przez kilka lat musiał jeź­dzić po sądach i prokuraturach i się tłumaczyć. To była nauczka dla niego i Patrycji, że z wizerunkiem szeryfa przegrzali - mówi dobry znajomy Ziobrów. Dodaje, że Kotecka pożegnała się już z marzeniami o prezydenturze męża. Głównie dlatego, że PiS naj­prawdopodobniej poprze na drugą kadencję Andrzeja Dudę. Plan Ziobry jest taki, żeby walczyć o schedę po Kaczyńskim, który do­biega siedemdziesiątki.
   W PiS krąży nawet teoria, że resort Ziobry ruszył z noweli­zacją ustawy o IPN, żeby pogrążyć nowego premiera Mateusza Morawieckiego, który może się liczyć w walce o przywództwo na prawicy. Morawiecki miał być umiarkowaną twarzą rządu, która przesunie PiS do centrum i zapewni mu kolejne zwycięstwa wyborcze. Jednak po międzynarodowej awanturze i zarzutach o flirt PiS z antysemityzmem trudno mu będzie łowić centro­wych wyborców.
   - W ten sposób Ziobro próbuje utrącić poważnego konkurenta do przywództwa na prawicy. Wyścig się właśnie rozpoczął - mówi polityk PiS. Żeby zwiększyć swoje szanse w walce o schedę po Ka­czyńskim, Ziobro złagodniał i się wyciszył.
   - Zbyszek buduje wizerunek dojrzałego i odpowiedzialnego po­lityka. Patrycja uważa, że to pomoże mu odzyskać wiarygodność w centrowym elektoracie - opowiada polityk Zjednoczonej Prawicy.
   Od ostrych występów w mediach mini­ster sprawiedliwości ma w resorcie Patryka Jakiego, który gładko wszedł w rolę partyj­nego zagończyka. Sam rzadko występuje na konferencjach prasowych i bardzo się kon­troluje. Dobry znajomy Koteckiej mówi, że testem będzie dopiero kampania parlamen­tarna w 2019 r. - Wtedy się przekonamy, czy mały Zbysiu, który dostał wszystkie zabaw­ki, wydoroślał. Ale Patrycja na pewno przypil­nuje, żeby nie zmarnował politycznej kariery - dodaje.
   Część rozmówców uważa, że małżeństwo Ziobrów to układ czysto polityczny. Jednak ich dobrzy znajomi mówią, że łączy ich praw­dziwe uczucie. Chodzą razem na spacery, trzymając się za ręce. Mają dwóch synów w wieku sześciu i dwóch lat. Starszy - Jaś - od drugiego roku życia uczy się języka angiel­skiego oraz matematyki, bo żona Ziobry uważa, że algorytmy będą podstawą funkcjonowania we współczesnym świecie.
   Kotecka pytana, czy widzi swojego męża za 10 lat w fotelu pre­miera lub prezydenta, odpowiada e-mailem: „Gdziekolwiek by nie był, to będę przy nim, bo to mój mąż i ojciec moich dzieci”.
   Jednak ważny polityk PiS śmieje się, że bardziej od wizerun­ku idealnej żony konserwatywnego polityka do Koteckiej pasuje dowcip o Clintonach. Na balu po zaprzysiężeniu Bill Clinton tań­czy z Hillary i mówi do żony - wskazując tańczącego obok miliar­dera, jej byłego chłopaka: - Patrz, gdzie byś była dziś, gdybyś z nim została.
   - Gdybym z nim została, to on byłby prezydentem - odpowia­da mu Hillary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz