czwartek, 30 listopada 2017

Tasowanie przed rozdaniem



Rekonstrukcja jakoś nie może się dokonać. Opóźnił ją jeszcze wniosek PO o wotum nieufności. PiS najpierw rząd obroni, a potem - jeszcze w grudniu - przystąpi do jego przebudowy. Prawdopodobny kierunek: premier Jarosław Kaczyński. Ale wciąż niepewny.

Teoretycznie lepiej być nie może. Propaganda działa wzorowo, codziennie o 19.30 słychać, że Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej dzięki wspaniałemu rządowi i pod troskliwym okiem Jarosława Kaczyńskiego. I to po­mimo knucia totalnej, a zarazem nieudolnej opozycji.
   Polacy to najwyraźniej lubią. Po dwóch latach u wła­dzy PiS i rząd mają notowania lepsze niż na początku kadencji. Głosowania na ostatnim posiedzeniu Sejmu pokazały zaś korzystną dla prezesa zmianę układu sił w parlamencie. PiS po kilku niedawnych transferach zdobył tak pokaźną większość, że nie przeszkadzają mu już nie tylko nieobecności ministrów, ale nawet harce tzw. koalicjantów. Ani Jarosław Gowin, ani Zbigniew Ziobro nie mają tylu posłów, by storpedować jakąkolwiek ustawę. Gowinowcy nie poparli ude­rzającego w firmy i najlepiej zarabiających pracowników projektu znoszącego górny limit składek na ZUS, ale ustawa i tak przeszła bezpieczną większością głosów. Klub PiS liczy 235 posłów, regu­larnie wspiera go pięcioosobowe koło Wolni i Solidarni, a czasem pomagają niezrzeszeni bądź kukizowcy.
   Opozycja zajęta jest sobą. Nowoczesna przechodzi właśnie trudny okres sukcesji po klęsce Ryszarda Petru, a wypowiedzi nowej przewodniczącej Katarzyny Lubnauer zwiastują niełatwe negocja­cje jej ugrupowania z Platformą przed kampanią samorządową. A mimo to wygląda na to, że PiS zakopał się jak samochód w piasku. Silnik pracuje, ale koła buksują. Partia Kaczyńskiego ugrzęzła w sporze z prezydentem i w grach rekonstrukcyjnych. Wicepremierzy niemal otwarcie dążą do dymisji premier Szydło. Andrzej Duda oskarża wiceszefa PiS Antoniego Macierewicza o stosowanie „ubeckich metod” wobec współpracownika głowy państwa i ostro krytykuje szefową rządu. „Tu bez wątpienia był problem na linii prezydent-rząd, a linia ta to w pierwszej kolejno­ści linia prezydent-premier” - powiedział Duda w TVN24, pytany o weto do ustaw sądowniczych. Dodał, że byłoby „czymś natural­nym”, gdyby Kaczyński stanął na czele rządu. To jasna wskazówka, że Pałac Prezydencki przyjąłby dymisję Szydło z radością.
   Co więcej, nieciekawe dla PiS wieści przyniosły listopadowe sondaże. Przygnębiona posłanka PiS: - Nie będzie drugiej kadencji. Z atmosfery 2015 r. nic nie zostało. Konflikt z prezydentem już mamy, a teraz zaczyna się wojna domowa w rządzie i partii. Spróbujmy zatem wyliczyć problemy PiS, tak jak widzą je politycy tej partii.

Sondaże: korekta czy zapowiedź tąpnięcia?
PiS rósł w sondażach od wiosny 2017 r. aż do października. W górę szły notowania partyjne, ale także rozmaite zmienne towarzyszące: zaufanie do polityków obozu władzy, ocena pracy rządu, prezy­denta; coraz lepsze były nastroje społeczne. Rządzący wyraźnie skorzystali nawet na awanturze o sądy. Podwójne weto Dudy ode­brało opozycji przestrzeń życiową i pokazało - tym, którzy chcieli w to uwierzyć - że rządzący są zdolni do debaty i naprawy błędów.
   Listopad przyniósł jednak spektakularne załamanie korzystnego dla PiS trendu. Badania zarówno rządowego CBOS, jak i innych ośrodków zgodnie pokazały spadki. W ciągu miesiąca poparcie dla PiS zmalało o 2-3 pkt proc. (Kantar Public, IBRIS, CBOS). Po­gorszyły się oceny pracy prezydenta (o 6 pkt), ubyło zwolenników rządu (z 44 do 40 proc.). Polacy gorzej oceniają politykę gospodar­czą rządu oraz fakt, że na jego czele stoi Szydło. Podobne paropunktowe spadki widać także w listopadowym sondażu zaufania do polityków, w którym stracili Duda, Szydło i Kaczyński. Istotnie pogorszyły się także nastroje społeczne - Polacy krytyczniej oce­niają zarówno ogólną, jak i polityczną sytuację w kraju.
   Są to oczywiście problemy, o których marzy każda partia opozycyj­na. Jednak PiS mimo spadków ma średnie poparcie ok. 45 proc. (bez uwzględnienia niezdecydowanych), druga PO minimalnie przekra­cza zaś 20 proc. W sondażu zaufania Duda wciąż prowadzi, Szydło jest druga, a Kaczyński wypada lepiej niż Schetyna i Lubnauer.
   Z dalej idącymi wnioskami należy się wstrzymać do sondaży grudniowych, bo obecne spadki mogą być tylko korektą bardzo wy­sokich notowań z ostatnich miesięcy. Trudno jednak nie dostrzec, że badania listopadowe dowodzą spadku formy drużyny prezesa. To nie jest tak, że jednemu politykowi czy nawet całemu ugrupo­waniu siadły notowania; to raczej nagle wszystko, co rządowe czy pisowskie, podoba się trochę mniej niż przed miesiącem. Może to być pierwszy objaw zmęczenia władzą. Badania były przepro­wadzone już po pierwszych zapowiedziach rekonstrukcji i po spo­tkaniach Dudy z Kaczyńskim, a więc w momencie, gdy z punktu widzenia wielu wyborców obóz władzy zajął się wewnętrznymi przepychankami. Jeśli w grudniu PiS nie odrobi strat, później bę­dzie to jeszcze trudniejsze, bo początek roku tradycyjnie nie sprzy­ja rządzącym. Obrońcy Szydło podkreślają zresztą, że ze względów sondażowych przełom roku to najgorszy termin na rekonstrukcję.
   Wiele wody upłynęło od stanowczej deklaracji Szydło z 24 paź­dziernika, gdy w TVN24 zapewniła, że omówiła już kwestię rekon­strukcji z Kaczyńskim i że o decyzjach poinformuje „za kilkanaście dni”. Sporo czasu minęło też od równie kategorycznych słów szefa klubu PiS Ryszarda Terleckiego z początku listopada, że premier utrzyma stanowisko, a do zmian ministerialnych dojdzie w poło­wie tego miesiąca.

Rekonstrukcja wielokrotnie przekładana
Tysiąc i jeden spekulacji później z polityków PiS jakby uszło powietrze. Nawet po okładce „Newsweeka” ze zdjęciem Kaczyń­skiego i podpisem: „Jest decyzja. Będzie premierem”, nikt nie rwał się do obrony Szydło. - Zamieszania z rekonstrukcją nie da się zrozumieć, jak się nie jest w partii. Zmienia się nastrój posłów, pozycja Beaty Szydło słabnie, mało kto jej broni. PiS jako zbioro­wość zaczyna chcieć zmiany premiera i to po prostu czuć - mówi POLITYCE polityk PiS.
   Widać to nawet w mailach, w które klub zbroi codziennie po­słów, by wiedzieli, co myśleć w kluczowych sprawach. W przeka­zach dnia długo obowiązywała formułka: „o rekonstrukcji się nie mówi, rekonstrukcję się przeprowadza”, ale np. w środę 22 listo­pada o zmianach w rządzie nie było ani słowa.
Rekonstrukcyjnym kontredansem zmęczyli się już nawet polity­cy PiS. I to zarówno ci, którzy bronią Szydło, jak i zwolennicy jej dy­misji. „Możemy uderzyć się w piersi, bo o rekonstrukcji mówiliśmy, że będzie w listopadzie, teraz słyszę głosy polityków Zjednoczonej Prawicy, spekulacje... Oni wkręcają się w spekulacje medialne” - na­rzekał marszałek Senatu Stanisław Karczewski w Radiu Warszawa.
    „Trwa to już za długo. Rozumiem racje, które stoją za dłuższą dyskusją co do struktury i obsady rządu, ale ta dyskusja zbytnio się przeciąga - wielu ministrów nie wie, na czym stoi, wiele spraw jest postawionych pod znakiem zapytania. Trzeba to przeciąć możliwie szybko” - to już Zdzisław Krasnodębski w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
   Europoseł PiS opowiedział się w tym wywiadzie za wymianą Szydło na Kaczyńskiego: „W obecnej sytuacji zarówno w Polsce, jak i Europie silny przywódca całego obozu powinien wziąć, choćby przejściowo, cugle w swoje ręce. Sądzę, że to usprawniłoby pracę rządu i pozwoliłoby przeprowadzić głębszą reformę strukturalną instytucji państwa. Nie do końca formalna pozycja pana preze­sa Kaczyńskiego jako przywódcy jest pewnym utrudnieniem, nie pozwala działać sprawnie na arenie międzynarodowej i spowalnia decyzję, jeśli chodzi o sprawy wewnętrzne”.
   Rozmówcy POLITYKI nie potrafią lub nie chcą wytłumaczyć, skąd się bierze opóźnienie rekonstrukcyjne. Przeszkadzać ma po­dobno posiedzenie Zgromadzenia Narodowego 5 grudnia, na któ­rym Duda wygłosi orędzie do posłów i senatorów. Drugi powód jest taki, że Platforma złożyła wniosek o wotum nieufności dla rządu, który ma być rozpatrzony na pierwszym grudniowym posiedzeniu Sejmu; Zjednoczona Prawica najpierw rząd obroni, a dopiero po­tem - w połowie grudnia - zrekonstruuje.
   Nie tłumaczy to jednak, dlaczego nie było rekonstrukcji w poło­wie listopada, bo Schetyna złożył swój wniosek dopiero 24 listo­pada. Część mediów spekulowała o badaniach lekarskich, które przechodził Kaczyński, by sprawdzić, czy podoła obowiązkom szefa rządu. Trudno to zweryfikować. - Może, jak już się wszystko wydarzy, będę mógł zdradzić trochę szczegółów, ale teraz nic nie powiem - rzucił polityk z otoczenia Kaczyńskiego.
   Być może kluczem do tej zagadki są psujące się relacje wewnątrz obozu władzy; przecież w tym samym czasie, gdy miała być rekon­strukcja, trwały rozmowy Kaczyńskiego z Dudą. Nikt nie wierzy, że dotyczyły wyłącznie poprawek PiS do prezydenckich projektów ustaw o SN i KRS.

Wicepremierzy podgryzają panią premier
Na zapleczu rządu buzuje od dawna, nowość polega na tym, że konflikty wyszły na powierzchnię, informują o nich nawet media sprzyjające PiS. Przeciw Beacie Szydło wystąpili Jarosław Gowin, Piotr Gliński i Mateusz Morawiecki, którzy chcą, by pre­mierem został Kaczyński (a tygodnik „Sieci Prawdy” dopowia­da, że każdy z nich chętnie podjąłby się tej roli, gdyby prezes nie chciał).
   Ambitne plany mają zwłaszcza Gowin i Morawiecki. Na poczy­nania tego pierwszego PiS spogląda z rosnącym zniecierpliwie­niem. - Nasz koalicjant jeździ po kraju i co chwila mówi o jakimś swoim kandydacie na prezydenta miasta, jak nie w Krakowie, to w Białymstoku. Podbiera nam ludzi w samorządach, przyjmuje też do swojej partii samorządowców z nami skonfliktowanych. Wy­soko licytuje przed rekonstrukcją i kampanią samorządową - re­cenzuje Gowina i jego nową partię Porozumienie polityk rządowy.
   Morawiecki też budzi niepokój części PiS. - Koło Wolni i Soli­darni ma już pięciu posłów, kieruje nim Kornel Morawiecki, oj­ciec wicepremiera, który publicznie wskazuje go jako kandydata na szefa rządu - mówi poseł PiS. Zdaniem naszego rozmówcy wi­cepremierom udało się przekonać także niektórych polityków PiS, jak wspomnianego Krasnodębskiego, którzy wprost namawiają prezesa do zastąpienia Szydło.
   Trójka wicepremierów ma dobre relacje i wspólne interesy z Dudą, który nie bez racji uważa, że eliminacja Szydło by go wzmocniła. Po dymisji rządu inicjatywa jest, przynajmniej teo­retycznie, w rękach prezydenta, bo to on powołuje premiera i ministrów. Stworzyłoby to okazję do kolejnych rozmów i targów z Kaczyńskim. Pałac kolportuje plotkę, że Duda nie zgodziłby się np. na powtórną nominację Macierewicza. Relacje prezydenta z PiS mimo wielu rozmów na szczycie pozostają chłodne. Poseł PiS, szczebel rządowy: - Na zjazdach powiatowych ludzie z nie­pokojem pytają, co się dzieje na linii partia-prezydent.
   Jeden z rozmówców POLITYKI wskazał na jeszcze innego zwo­lennika dymisji Szydło - zmarginalizowanego dziś w Kancelarii Pre­miera Adama Lipińskiego, który pozostaje przecież wiceprezesem PiS i uczestniczy w naradach ścisłych władz partii.    
Tarciom na szczytach obozu władzy towarzyszy ożywiona de­bata w prawicowych mediach. W obronę Szydło zaangażowało się przede wszystkim środowisko braci Jacka i Michała Karnowskich (tygodnik „Sieci Prawdy”, portal wPolityce.pl), sympatyzujących z obecną premier i Zbigniewem Ziobrą. Autorzy ci stanęli przed niełatwym zadaniem: jak, chwaląc Kaczyńskiego, powiedzieć zara­zem, że nie nadaje się do rządu. „Jarosław Kaczyński zamiast Beaty Szydło na stanowisku premiera? Właśnie o tym marzy opozycja. Ma wszystkie kody dostępu do prezesa PiS. Wie, jak uderzać, by tra­fiać. Wie, jak eskalować napięcia i jak strumieniować społeczne emocje. Zmiana na stanowisku premiera to prosta droga do odsu­nięcia PiS od władzy” - przestrzegała naczelna wPolityce.pl Ma­rzena Nykiel. Podobnie pisali bracia Karnowscy: niech Kaczyński pozostanie tam, gdzie jest, bo popularna Szydło pozostaje gwaran­cją wysokich sondaży PiS, a prezes to duże ryzyko, gwarancja ich spadku. To skądinąd dość racjonalne podejście przy Kaczyńskim, który potrafi „bez żadnego trybu” z mównicy sejmowej oskarżyć posłów PO o morderstwo brata.
    „Gazeta Polska” przyjęła taktykę odmienną. Dała na okładce zdjęcie prezesa PiS z podpisem „Rewolucja Jarosława Kaczyńskie­go”, a w środku wielką laurkę dowodzącą, że to Kaczyńskiemu za­wdzięczamy wszystko, co najlepsze. Dzieło ocieplenia wizerunku prezesa podjęły także „Wiadomości”. „Jego diagnozy okazały się w 100 proc. trafne” - ekscytowała się Ewa Bugała, a prowadząca wywiad z Kaczyńskim Danuta Dunin-Holecka zadawała pytania: „Jakie były główne osiągnięcia tych dwóch lat?”, „A jakie inne plusy by pan wymienił?”, „Czy to prawda, że to pan wymyślił 500 plus?”. Kluczowego - czy Kaczyński chce zostać premierem - Dunin-Holecka nie zadała.

Co przyniesie grudzień
- Decyzja jest podjęta, zostanie ogłoszona w połowie grudnia - zapewnia nasz rozmówca z otoczenia Kaczyńskiego. Ale nie chce powiedzieć, jaka to decyzja. Zresztą, ilu rozmówców, tyle opinii, a nawet opinii jest więcej, bo pewien poseł już dwukrot­nie zmieniał zdanie co do przyszłości Szydło. - Oba scenariusze są przygotowane do realizacji, w tym sensie, że gotowe są wszystkie decyzje z nimi związane. Mam na myśli zarówno zmiany w rządzie Szydło, jak i skład ewentualnego gabinetu Kaczyńskiego - twierdzi polityk PiS. Współistnienie różnych koncepcji sprawia, że w mediach pojawiają się niezliczone przecieki. Są też opinie, że pozostawienie - po całym rekonstrukcyjnym serialu - Beaty Szydło na stanowisku oznaczałoby, że jej premierostwo będzie jeszcze słabsze, a ona po­turbowana tyloma spekulacjami o swoim odejściu nie będzie miała autorytetu nawet do pełnienia tej politycznej roli, jak dotychczas.
   Nikt się już właściwie nie spiera o dymisje kilku ministrów - An­drzeja Adamczyka, Witolda Waszczykowskiego, Anny Streżyńskiej i Jana Szyszki. Ale ewentualne wejście Kaczyńskiego otwiera drzwi do dalej idących spekulacji, bo szef PiS budowałby rząd od początku. Stąd wieści o nominacji dla Joachima Brudzińskie­go w resorcie obrony (mało prawdopodobne, bo kto przypilno­wałby partię przed wyborami samorządowymi?) bądź przejściu Mariusza Błaszczaka do Kancelarii Premiera. Pracę miałby stra­cić Macierewicz. Zmiany nie ominęłyby też Kancelarii Premiera, w której kluczowe funkcję pełnią politycy bliscy Szydło: Henryk Kowalczyk kieruje Komitetem Stałym, a Elżbieta Witek szefuje gabinetowi premiera. Premier Kaczyński musiałby znaleźć kogoś na ich miejsce.
   Widać w rządzącej formacji pewne zamieszanie, szyki już nie są tak zwarte, a przekaz nie jest tak jednoznaczny, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Następuje przegrupowanie sił, a politycy obozu władzy, czując nadchodzące nowe rozdanie kart, szukają lepszych pozycji i patronów przed wyborczym maratonem. Jest to jakaś szansa dla opozycji. Pytanie, czy uda się jej to wykorzystać?
Wojciech Szacki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz