poniedziałek, 27 listopada 2017

Antoni niewygodny



Macierewicz osłabł. W PiS nie wierzą, że udowodni zamach smoleński. Wojskowi boją się, że jego rządy w MON zupełnie rozłożą polskie wojsko

Paweł Reszka, Michał Krzymowski

Polityk PiS: - Jasne, że najlepiej byłoby go od­wołać. Pytanie tylko, co z nim dalej zrobić?
   Najbardziej zalazł za skórę prezydento­wi. Andrzej Duda daje do zrozumienia, że z ministrem obrony nie ma ochoty współ­pracować. Zaś prezydenccy doradcy po cichu spotykają się z ekspertami ds. wojskowości. Zbierają argumenty potwierdzające tezę, że Macierewicz psuje armię. Wszystko po to, by Dudzie łatwiej było przekonać prezesa Jarosława Kaczyńskiego do pożegnania z szefem MON.

I
Sam Macierewicz zachowuje się, jakby kierował obroną oblężonej twierdzy.
   Polityk PiS: - Nikomu nie ufa. Uważa, że ktoś na niego czyha.
   Nasze źródła w MON mówią, że Macierewicz zarządził przebu­dowę bezpiecznego pomieszczenia - tak zwanego bunkra - w bu­dynku przy ulicy Klonowej, gdzie urzęduje.
Ma być wyposażone w dodatkową aparatu­rę eliminującą możliwość podsłuchu. - Po­mieszczenie było wyposażone dobrze, ale pan minister uważa, że budynek jest zbyt blisko rosyjskiej ambasady i nie jest bez­piecznie. Ma obsesję sprawdzania wszyst­kiego - opowiada nasz rozmówca.
   Szczegółowe i częste są kontrole pi­rotechniczne. Sprawdzane są nawet po­mieszczenia przy Klonowej, do których dostęp ma naprawdę ograniczona liczba osób. A także samochody i samolot trans­portowy Casa, z którego minister z upodo­baniem korzysta. Z ochroną osobistą jest podobnie. Podczas niektórych imprez jest większa niż ta, z której korzysta prezydent.
   Generał w stanie spoczynku: - To za­bawne, ale nawet młody wiceminister Bartosz Kownacki ma dwóch ochroniarzy.
Poprzednio zastępcy ministra mieli za­zwyczaj kierowcę i tyle.
   Osoba związana z jednostką GROM:
- Od razu dało się zauważyć, że pan mini­ster GROM nie ufa. Tak jakby się obawiał, że możemy być narzędziem jakiegoś puczu. To było dziwaczne, ale zauważyliśmy, że chce stworzyć jakąś przeciwwagę dla nas. Zaczął gwałtownie wspierać żandarmerię.
   Najważniejszy jest dla niego Oddział Specjalny Żandarmerii Wojskowej - ten właśnie, który chroni ministra. Jak podawał Onet, żołnierze z tego oddziału mają wynajęty lokal naprzeciwko miesz­kania Macierewicza, by skuteczniej dbać o jego bezpieczeństwo.
   Polityk PiS: - Żeby pokazać im, że lojalność popłaca, żandar­mi dostali takie dodatki, że zarabiali tak jak GROM. Do tego niemal nieograniczony budżet na sprzęt. Mają teraz takie za­bawki, że nawet policji, która na co dzień zajmuje się śledztwami i pracą operacyjną, opadły szczęki.

II
Nieufność i podejrzliwość spowodowały, że Macierewicz zdecydował się na wymianę kadry generalskiej. W ślad za tym ruszyły przyspieszone awanse oficerów, którzy kursy general­skie w Akademii Sztuki Wojennej kończyli w trybie zaocznym. Środowisko zareagowało oburzeniem.
   Polityk Platformy Obywatelskiej: - Wywołało to także zanie­pokojenie wśród sojuszników. Amerykanie pytali, co się stało z polskimi dowódcami. Znali ich, służyli z nimi na misjach; jaki jest powód takiej czystki personalnej? Takie hece na pewno nie wzmacniają naszej pozycji wśród sojuszników.
   Odejście najważniejszych dowódców nie musi oznaczać koń­ca kadrowej karuzeli.
   Osoba znająca sytuację w MON: - Problem polega na tym, że Macierewicz chce wszystkim zarządzać ręcznie. Z szefem szta­bu generałem broni Leszkiem Surawskim umawiał się, że nie będzie go omijał w sprawach kadrowych. I co? Ustala coś z gene­rałem, zgadza się, uśmiecha, a potem robi tak, jak zechce.
   Były oficer Sztabu Generalnego: - To jest dramat. Żołnierze nie rozumieją, że słowo ministra nic nie znaczy. Bo są mło­dzi, którzy akurat spodobali się mini­strowi, a ci, którzy latami czekali na stanowisko i przygotowywali się do jego objęcia, nagle bez powodów lądują na bocznym torze. Ci zaś, którzy dostają przyspieszone awanse, zdają sobie spra­wę, że nie do końca na nie zasłużyli. Ro­zumieją, że ich dalszy los zależy od losu dobroczyńcy.

III
Waldemar Skrzypczak, generał broni w stanie spoczynku, jeden z najlepszych polskich dowódców, tak ocenia działa­nia ministra: - Chaos. Zarządzanie na telefon. Mamy braki kadrowe na wszyst­kich szczeblach, szkolenie kuleje. Ostat­nio było tak na początku lat 90., ale wtedy nie było pieniędzy. Teraz pieniądze są, a wojsko się nie szkoli.
   Antoni Macierewicz postawił na Wojska Obrony Terytorial­nej. Formacja nie cieszy się uznaniem fachowców. Mówią, że takie wojska pomocnicze mogą sobie być, ale w czasie realnej wojny nie odegrają żadnej istotnej roli. Można je tworzyć, ale nie kosztem wojsk operacyjnych - tych, które są rdzeniem armii.
   Jednak minister nie miał szczególnych oporów, by wzmacniać swoje ukochane dziecko wszelkimi sposobami - doprowadził m.in. do tego, że część kadry, skuszona awansami i pieniędzmi, przeszła do nowej formacji. Efekt? Jeden z dowódców: - Sztaby wszyst­kich dywizji są zdekompletowane. Jest w nich 50-60 procent skła­du osobowego. Na dole jest podobnie. W niektórych jednostkach jeden dowódca dowodzi dwoma plutonami jednocześnie.
   - Co to znaczy?
   - Nie mamy zdolności dowodzenia armią. A jest pokój! Co byłoby w wypadku „W”?
Oficerowie zwracają uwagę, że do armii ze zdwojoną siłą wrócił pic, w którym wojskowi są mistrzami świata. Na papierze wszyst­ko się zgadza - brygady Obrony Terytorialnej się rozwijają; wojsko ćwiczy. A w realu?
   Jeden z wyższych rangą dowódców: - Z OT odchodzą ludzie. Paliwo zużywamy głównie na wyjazdy na festyny i pokazy dla ludności cywilnej. Brakuje amunicji, nie strzelamy.

IV
Polityk PiS zajmujący się problematyką wojskową:
   - Kryzys dotknął nawet najbliższe otoczenie ministra.
   Niezachwianą pozycję ma w nim podsekretarz stanu Bartło­miej Grabski: szara eminencja resortu, odpowiedzialny za ka­dry. Mówi się o nim, że to bardziej cywilizowana i skuteczniejsza wersja Bartłomieja Misiewicza. Jak podają nasze źródła w MON, sam Misiewicz też nadal współpracuje z Macierewiczem i jest widywany w ministerstwie.
   Wiceministrowie Michał Dworczyk i Bartosz Kownacki są po­ważnie poróżnieni. Obaj młodzi i ambitni, więc o konflikt nie było trudno. Formalnie spór dotyczył tego, że Wojska Obrony Terytorialnej, za które odpowiada Dworczyk, są zaopatrywa­ne z pominięciem Kownackiego, który odpowiada za kontrakty zbrojeniowe.
   Polityk Prawa i Sprawiedliwości: - Macierewicz jest go­tów zrzucić na Kownackiego wszystkie niepowodzenia w dzie­dzinie kontraktów zbrojeniowych. Po targach zbrojeniowych w Kielcach minister odwiedził jedną z firm, którą od początku urzędowania wycinał przy wszelkich zamówieniach. Przepro­sił i powiedział, że został wprowadzony w błąd. Ciekawe, przez kogo? Sam Kownacki też ma dość. W półprywatnych rozmowach mówi, że nie ma ochoty dłużej świecić oczami za szefa. Dwor­czyk jest teraz w łaskach ministra, ale to też tylko zderzak.
   Wiceminister Tomasz Szatkowski miał obiecany wyjazd na placówkę zagraniczną. Teraz liczy na to, że zostanie szefem Pol­skiej Grupy Zbrojeniowej. W każdym razie nie ma ochoty za­grzewać miejsca w MON. Kto na jego miejsce? Spekuluje się, że mogłaby być to Anna Siarkowska, która też nie ma zbyt bogate­go doświadczenia w armii. Do Sejmu dostała się z list Kukiz’15, ale niedawno przeszła do PiS. Ta 35-latka studiowała politologię w Siedlcach i bezpieczeństwo w Akademii Obrony Narodowej; była działaczką Młodzieży Wszechpolskiej.
   Polityk zbliżony do MON: - W resorcie panuje schyłkowa atmosfera. Wszystko wstrzymane, ludzie czekają, co będzie z ministrem.

V
Wojnom wokół MON z oddali przygląda się Jarosław Kaczyński. Ostatnimi czasy gościom z rządu i z partii lubi zada­wać pytanie: „Jak układa się współpraca z Antonim Macierewi­czem?”. I to chyba nie jest najlepsza wróżba dla ministra obrony.
O jego słabnącej pozycji świadczy fakt, że z Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych odwołano Piotra Wojciechowskiego - od lat zaufanego człowieka Macierewicza. - Mariusz Błaszczak nie ośmieliłby się, gdyby nie zielone światło od prezesa - mówi nasze źródło w PiS.
   Poseł PiS: - Notowania Antoniego po sprawie Misiewicza bardzo osłabły. Rzadko się spotykają, bywa, że na oficjalnych uroczystościach mijają się bez słowa. Kiedyś podczas miesięcz­nic Jarosław intonował okrzyki: „Antoni! Antoni!”, dziś mówi, że do prawdy o Smoleńsku może już nigdy nie dojdziemy.
   Tomasz Siemoniak (PO, były szef MON) wspomina letnie za­mknięte posiedzenie komisji obrony, gdzie posłom pokazywano film z eksperymentu dotyczącego katastrofy smoleńskiej: - Sa­perzy wysadzali jakiś blaszany barak z namalowanymi oknami, niby samolotu. Po każdym wybuchu saper znów podkładał ładu­nek i znów go odpalał. Powtarzało się to kilka razy. Żeby oszczę­dzić czas, fragment z saperem idącym do tego baraku puszczano na przyspieszonych obrotach. Wyglądało to groteskowo. Nawet posłowie PiS byli tym przerażeni.

VI
Po powołała zespół ds. zagrożeń bezpieczeństwa państwa, który zajmuje się punktowaniem wpadek ministra. W ra­porcie „Dwa lata niszczenia polskiej armii” wytknięto mu, że awansowany na genera­ła Grzegorz Hałupka, dowódca 6. Brygady Powietrznodesantowej, nie potrafi ska­kać ze spadochronem, że GROM dowodzi pułkownik, któremu wcześniej podwład­ni odebrali prawo noszenia honorowej odznaki jednostki, i że dowódca garnizo­nu warszawskiego kazał wojakom oglą­dać TVP Info. Są też zarzuty poważniejsze - ślimaczący się zakup śmigłowców czy rozproszenie najsilniejszego związku tak­tycznego, tj. 11. Lubuskiej Dywizji Kawale­rii Pancernej - część czołgów Leopard przeniesiono do Wesołej pod Warszawą, część została w Żaganiu.
   Tomasz Siemoniak: - Czar barona Munchhausena pryska. Macierewicz obiecuje, zapewnia, ale ile razy można się nabrać na ten sam numer, że za chwilę pan minister wyciągnie się za włosy z bagna i wszystko będzie OK.
   Były szef MON dodaje, że sytuacja w armii jest poważna, a jeszcze poważniej wygląda konflikt Macierewicza z prezyden­tem: - Wystarczy poczytać oficjalne wypowiedzi przedstawicieli prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego i podległej ministrowi Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Dwie instytucje państwowe publicznie obrzucają się błotem.
   Napięcie widać gołym okiem. Podczas obchodów Święta Nie­podległości prezydent spytany przez przypadkowego przechod­nia, czy dogada się z Macierewiczem, odparł, że ten stosuje ubeckie metody wobec uczciwych oficerów. Film ze zdarzenia pojawił się w sieci. Polityk PiS: - W partii nie ma wątpliwości, że to było wyreżyserowane przez Dudę i jego ludzi.
   Urzędnik pałacu: - W partii mogą tak myśleć, ale PAD był autentycznie zaskoczony, że jest takie nagranie.
   Inny przykład: Prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodo­wego niedawno zamieściło na swojej stronie taki komunikat: „Za prowokacyjne należy uznać wypowiedzi szefa SKW Pio­tra Bączka, sugerujące, że prezydenccy ministrowie działają
na rzecz opozycji - powiedział zastępca szefa BBN Dariusz Gwizdała”.
   Nie widać końca konfliktu: SKW nie spieszy się z kontrwywia­dowczym sprawdzaniem prezydenckiego generała Jarosława Kraszewskiego, ignorując żądania prezydenta, by sprawę zała­twić jednoznacznie i jak najszybciej. Prezydent w odwecie nie podpisuje nominacji oficerskich funkcjonariuszy Służby Kontr­wywiadu Wojskowego. Odmawia też podpisywania nominacji generalskich.
   Rozmówca z pałacu: - Macierewicz i jego ludzie sami są so­bie winni. To nie jest normalne, że szef SKW przysyła nam pis­mo z informacją, że jak prezydent chce się dowiedzieć czegoś o sprawie gen. Kraszewskiego, to niech przyjedzie do siedziby służby. Przecież to niepoważne. Może następnym razem zaproszą go do delegatury w Szczecinie?

VII
Macierewicz nie zamierza składać broni. Co chwila pojawiają się nowe wia­domości o „sukcesach” ministra i jego ludzi. Kilka tygodni temu wypuścił infor­mację, że znalazł się przełomowy dowód w sprawie Smoleńska. Okazało się też, że SKW przyczyniła się do pojmania przy­wódcy Al-Kaidy. Że kupiliśmy „amunicję krążącą”, czyli drony, które wykorzystuje się do „samobójczych” ataków. Najnowszą informacją jest odkrycie złotego funduszu - czyli przyspieszonej ścieżki awansu dla oficerów w czasach PRL - którego beneficjenci, dziś generało­wie w stanie spoczynku, choć są już poza armią, rzekomo nadal torpedują wszelkie zmiany.
   Rewelacje zostały wyśmiane przez wojskowych. A politycy tłumaczą ofensywę ministra w prosty sposób: - Ten człowiek walczy o życie.

VIII
Polityk PiS: - Cena, jaką płacimy za Macierewicza, jest duża, a korzyści niewspółmiernie małe.
   - Poleci?
   - To już wie tylko prezes, ale on kalkuluje na zimno. Jak wywa­li Antoniego, to będzie miał zawziętego wroga. Najlepiej byłoby wypchnąć go z rządu i coś mu zaproponować. Tylko nie bardzo jest co.
   - A kto za niego?
   - Michał Dworczyk? Mariusz Błaszczak? Joachim Brudziń­ski? Prezes rozważa różne warianty. Dziś wydaje się, że najbliżej schedy po Antonim jest Joachim. Jeśli Jarosław zostanie pre­mierem, trzeba będzie wypchnąć Macierewicza z łódki, bo ona i tak nabierze wody ze względu na samego prezesa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz