środa, 11 października 2017

To jest wojna prawdy z fałszem


Chamów i prostaków nie brakuje nigdzie, ale w Polsce nagle zajęli miejsce na świeczniku i nadają ton mówi aktor Wojciech Pszoniak

Rozmawia Aleksandra Pawlicka

NEWSWEEK: Dwa lata dobrej zmiany za nami.
WOJCIECH PSZONIAK: Proszę nie kpić.
Coś pana w Polsce mierzi?
- Byłbym nienormalny albo nieczuły gdybym powiedział, że nie, choć „mier­zi” to złe słowo. Niestety, mnie to dotyka osobiście.
Co najbardziej?
- Chamstwo i prostactwo. A zwłaszcza skala, jaką osiągnęły w Polsce. Nie spo­tykam się z takim poziomem chamstwa i prostactwa na Zachodzie, gdzie rów­nież żyję. Oczywiście chamów i prosta­ków nie brakuje nigdzie, ale w Polsce nagle zajęli miejsce na świeczniku i na­dają ton.
Mówi pan o rządzących?
- Gdy żyli Geremek, Mazowiecki, Meller czy Bartoszewski, gdy ich głos był obec­ny w debacie, to miałem wrażenie, że wszystko jest u nas tak, jak gdzie indziej w cywilizowanym świecie. A dziś? Mier­noty i karierowicze zmuszają nas do tego, żebyśmy byli tacy jak oni, bo tylko zniża­jąc się do ich poziomu, można próbować prowadzić dialog. Dla ludzi kultury to nie do przyjęcia.
Już Lepper ostrzegał, że „Wersalu w Sejmie już nie będzie!”.
- Tylko że Lepper to był chłop, który z traktora przeskoczył do parlamentu. A posłanka Pawłowicz jest profesorem. Czy ten tytuł do niczego już nie zobo­wiązuje? To jest chamstwo i prostactwo z tytułem profesora. Kiedyś język parla­mentarny to była nobilitacja, a dziś? Ryn­sztok, który wchodzi do polskich domów. Słyszała pani ten rechot w Sejmie? Prze­cież to jest wyraz pogardy!
Uważa pan, że władza daje przyzwolenie na chamstwo?
- Oczywiście. Ryba psuje się od gło­wy. Pani Pawłowicz, przepraszam, że do niej wracam, ale to przypadek klinicz­ny, mówi, że flaga europejska to szmata. I jak ja mam się do tego odnieść? A jak na jej słowa zareagowali pani premier Szyd­ło czy prezydent Duda? Nie mówiąc już o ministrze spraw zagranicznych panu Waszczykowskim, którego nazywam perszeronem polskiej dyplomacji.
Budzi to w panu złość czy bezradność?
- Jedno i drugie. Problem w tym, że czło­wiek nie może być od godziny 10 do 14 chamem, a potem kulturalnym człowie­kiem, nie ma takiej możliwości. Ja nie pluję wyzwiskami, nie nazywam ludzi mających inne niż ja poglądy złodzie­jami i zdrajcami, nie palę kukły Żyda. Gdy Chruszczów zdjął but w ONZ i wal­nął nim o trybunę, to się mówiło: sowie­ckie chamstwo. A teraz mamy polskie chamstwo.
Byłem kiedyś w kościele. Kazanie gło­sił ksiądz, który mógłby być oficerem UB. Z ambony ziało nienawiścią. Zepsuł mi całą mszę.
Wzywał do nienawiści?
- Wystarczy, że mówił o wyższości „praw­dziwych” Polaków nad innymi bliźnimi. Moja rodzina pochodzi ze Lwowa, ojca po­zbawili majątku, ale nigdy nie pielęgnował w sobie ani nie rozbudzał we mnie resentymentów. Filozofia grubej kreski była filo­zofią, która przez dziesięciolecia uchroniła Polskę od wieszania na latarniach.
A tu nagle się okazuje, że jest wśród nas wielu, którzy mieliby na to ochotę. To się czuje w powietrzu. Jakby mogli, toby wieszali. Te krzyże na Krakow­skim Przedmieściu nie mają przecież nic wspólnego z wiarą. Te miesięcznice i dziesiętnice, które buzują nienawiś­cią. Jeśli mnie pani pyta, co w tym kra­ju mnie uwiera, to obok panoszącego się chamstwa właśnie to - nienawiść.
Kogo nienawidzimy?
- Inaczej czujących, inaczej myślących, inaczej widzących świat. Potrzebujemy wroga. Nie umiemy bez niego żyć. Chamstwo, prostactwo, nienawiść i szukanie wroga.
Niezbyt to pozytywny obraz Polaka.
Bo pyta pani o to, co mnie mierzi, co uwiera, a nie co w Polakach zachwyca.
Rozmawiamy o takim momencie histo­rii naszego kraju, w którym dzień w dzień budzę się z poczuciem smutku, bo przez ostatnie dekady naiwnie żyłem w przeko­naniu, że w Polsce i w Polakach nastąpi­ła wreszcie zmiana, która pchnie nas na nowe tory, jeśli chodzi o aspiracje, poczu­cie wartości, rozumienie historii.
A nie nastąpiła?
- Dla części społeczeństwa tak. Polska zachwyciła świat swoją transformacją, ale za bardzo uwierzyliśmy - jak się dziś okazuje - że wyjście z komunizmu było jednoznaczne z tym, że już nigdy więcej nie pozwolimy władzy traktować siebie jak stado baranów. Za bardzo uwierzyli­śmy, że władza musi liczyć się z nami i nie może nami pogardzać.
PiS pogardza?
- A nie?
Może tylko tymi gorszego sortu?
- Proszę pani, podziały są wszędzie. We Francji, Anglii czy w Niemczech. To nor­malne, rzecz w tym, że sposób wyrażania tych różnic stał się u nas nie do przyjęcia. Ta władza wmawia nam, że wszystkiemu winne są elity i trzeba je wymienić. Tyle że elit nie wymienia się na zamówienie dekretem partii. Owszem, można je zli­kwidować, tak jak to robili Stalin i Hitler.
Odbudowa elit to praca na pokolenia. Ciągłość naszych elit została wiele razy przerwana na przestrzeni ostatniego stulecia - nazizm, stalinizm, rok 1968... Tworzenia elit nie da się przyśpieszyć, tak jak nie można szybciej spać. Chciał­bym wiedzieć, co o elitach wie pan Ka­czyński? Kim jest?
Inteligentem z Żoliborza?
- Inteligent, który chce zniszczyć to, co do tej pory osiągnęliśmy? Jest zaburzonym człowiekiem, nie trzeba być psychoana­litykiem ani psychiatrą, żeby to widzieć. Jestem aktorem i widzę to w jego oczach, w sposobie zachowania, w mowie ciała.
Kaczyński zionie nienawiścią i chę­cią zemsty. Zwłaszcza do tych, których historia uznała za ojców wolnej Pol­ski, którzy poświęcili coś ze swego ży­cia, aby wyrwać ten kraj z komunizmu. Czy Kaczyński siedział za wolną Polskę w więzieniu? Czy miał przetrącone że­bra i wybite zęby? Był prześladowany przez ubecję? Dlaczego więc wytacza zmasowaną kampanię poniżenia prze­ciwko Wałęsie, Michnikowi czy Frasyniukowi? Bo chce napisać na nowo historię. Polsce potrzeba dziś młodych Michników, Lityńskich, Modzelew­skich i Kuroniów, a nie Kaczyńskich.
Kaczyński chce cofnąć Polską w czasie?
- Ten człowiek wyrósł w PRL i do PRL wraca. Zamienił słowo lud pracujący - jak powiedział prof. Kuźniar - na suwerena i posługuje się retoryką PRL. Nie ma dziś dziedziny, która nie byłaby niszczona: kultura, rozrywka, informacja, edukacja, ekologia, można długo wyliczać. Wszę­dzie PiS stosuje kłamstwa i propagandę żywcem z PRL. Ja to pamiętam.  
Degradacja będzie postępować?
- Ja nie wierzę w prognozy. Historia zwy­kle robi nam niespodzianki. Czy ktoś przewidział upadek komunizmu?
Potrzebny jest jakiś punkt krytyczny, zwrotny?
- Życia się nie wyreżyseruje. Historię zwykle zmienia nieznany nikomu Ja­nek Wiśniewski albo suwnicowa, którą wyrzucają z pracy. Kto wie, gdzie byli­byśmy dziś, gdyby nie przypadek pani Walentynowicz.
Inaczej się nie da?
- Z Wajdą nigdy nie mówiliśmy: Pol­ska, Polak, Polacy, polskość, a przecież powstawały wspaniałe filmy o Polsce, Polakach i o naszej historii. Narodowo-patriotyczna wizja PiS, pełna wielkich słów, prowadzi tylko do tego, że nie ma dnia bez doniesienia, że kogoś pobito, po­niżono, zwyzywano, bo mówi innym języ­kiem czy ma inny kolor skóry. Często się zastanawiam, co ja mam wspólnego z Ka­czyńskim czy Kukizem?
Język, tradycję...
- ... i kawałek ziemi na mapie świata zwa­ny Polską, ale z tym, co robią, nie chcę mieć nic wspólnego. Na szczęście są lu­dzie, w których odnajduję Polskę, która jest mi bliska, którą rozumiem. Prawdzi­wa wspólnota to wspólnota wartości. „My, ludzie skromni, ludzie prości, żadni nadludzie ni olbrzymy, Boga o inną moc prosimy, o inną drogę do wielkości”.
To „Modlitwa” Tuwima.
- Otóż to. Cytując dalej: „Lecz nade wszystko - słowom naszym, zmienio­nym chytrze przez krętaczy, jedyność przywróć i prawdziwość: niech prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość - sprawiedliwość”. Wojna, którą przy­szło nam dziś prowadzić, to nie jest żad­na wojna polsko-polska. To wojna prawdy z fałszem.
Jak ocenia pan szanse na wygraną?
- Niestety, w starciu z barbarzyńcą szanse są małe. Historia nieraz dowiodła, że bar­barzyńca jest zawsze silniejszy.
To znaczy, że na półmetku walki czuje się pan przegrany?
- W konfrontacji z chamstwem, pro­stactwem, nienawiścią, tandetą i kłam­stwem trudno nie czuć się przegranym. Coraz częściej mam poczucie, że przy­szło mi żyć w kraju króla Ubu. Nie chciał­bym, żeby Polska stała się bękartem Europy.
Pozostaje więc pytanie: co robić?
- „Róbmy swoje”, jak mówił Wojciech Młynarski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz