poniedziałek, 18 września 2017

Chłopcy z placu pogardy i Aferzysta w TVP



Chłopcy z placu pogardy

Role zostały rozdane. Wiadomo już kto uknuł spisek, a kto odegrał rolę plutonu egzekucyjnego. Z rąk telewizyjnych dzieci prawicowej rewolucji padła ich matka, szefowa „Wiadomości”

Wojciech Cieśla

Na placu Powstańców Warszawy, gdzie jest siedziba „Wiadomości”, mówią, że pod walec zmian Marzena Paczuska wpadła 6 sierpnia o pierwszej trzydzieści sześć po południu. Wpis, który wrzuciła na Twittera („Jakby co, to od wczoraj jestem na urlopie”), był sygnałem, że w „Wiado­mościach” nadeszła zmiana.
   Od tej chwili wszystko potoczyło się szybko. Tydzień później nie było po niej śladu. Pozostały fakty: „Wiadomości” w dwa lata straciły 860 tys. widzów i zaczęły przegrywać z konku­rencyjnym programem w TVN.
   Kilka dni po wyrzuceniu Paczuskiej okazało się, że TVP przyniosła w ciągu roku 177 mln zł strat. Że idzie na dno w tempie, którego nikt się nie spodziewał.

SPISEK PRZECIWKO KRÓLOWEJ
Walec zmian, który rozjedzie Paczuską w sierp­niu, rusza kilka miesięcy wcześniej, wiosną.
   Wtedy w pokoju Klaudiusza Pobudzina, szefa Te­lewizyjnej Agencji Informacyjnej (TAI), zaczy­na gościć Antoni Macierewicz. - Na kontaktach z nim wisi na placu frakcja ludzi związanych z „Gazetą Polską”. To układ rodzinny, bo Ma­cierewicz jest ojcem chrzestnym dziecka Tomasza Sakiewicza, naczelnego gazety. I bi­znesowy - oni pompują go w twardym elek­toracie, on zapewnia im wpływy i ochronę ze strony PiS - tłumaczy telewizyjną hierar­chię jeden z dziennikarzy. - Plan jest prosty: jeśli Kaczyński umrze albo zacznie wyrzucać Macierewicza z PiS, będą mieć gotową moto­rówkę, na której odpłyną z Titanica. To frak­cja twardogłowych.
   Czołowy publicysta TVP: - Znam tę wer­sję. To teoria spiskowa. Ale potwierdzam: Pobudzin nie lubił się z Paczuską. I vice versa.
   Rozmówcy „Newsweeka” z TVP uważa­ją, że to Pobudzin wyreżyserował dymi­sję Paczuskiej. Mógł sobie na to pozwolić, miał silne wsparcie w PiS. Opowiada jeden z urzędników Kancelarii Prezydenta: - Kie­dy kilka miesięcy temu między prezydentem a Macierewiczem zaczęło się dziać na ostro, ktoś pokazał nam zdjęcie ministra wchodzącego do Pobudzi­na. Trochę nas to zdziwiło. Ale coś zrozumieliśmy, gdy nagry­waliśmy orędzie Dudy po zawetowaniu ustaw o sądownictwie. Wtedy z TVP zaczęły się telefony - kiedy damy im materiał? Emisja była przewidziana na 20, a oni dzwonili od południa kil­ka razy tylko po to, żeby pokazać Szydło, która nagrywała włas­ne orędzie, to, co mówi Duda.
   Dziennikarz zaprzyjaźniony z prawicową ekipą w telewizji: - Paczuskiej wydawało się, że skoro zrobiła tyle dla PiS, skoro nawala partyjną propagandą, to jest bezpieczna. Dostała syn­dromu, który łatwo złapać w TVP: że jest królową życia i śmier­ci. Na zebraniach na Woronicza podobno strzelała fochy, było trzaskanie drzwiami. Czy Kaczyński wiedział, że spiskowcy za­mierzają ją odsunąć? Musiał wiedzieć.
   Czołowy publicysta TVP wzdycha: - „Paczka” [popularne wśród dziennikarz)- przezwisko szefowej „Wiadomości” - red.] jest, jaka jest. Trudna.

ZBYSZEK ZBIERA AUTOGRAFY
O kulisach pracy w TVP jej pracownicy (byli i obecni) mówią dużo i chętnie, ale - jak jeden mąż - anoni­mowo.
- Zrób ze mnie „montażystę z placu Powstań­ców” - prosi jeden z najważniejszych dziennikarzy stacji.
   Z żółtawego budynku przy placu nadawane są takie programy jak „Wiadomości”, „Panora­ma” czy „Teleexpress”. Tu mieści się redakcja TVP Info. Tu zawsze najszybciej odbierano każ­dą zmianę władzy. Szefowie kanałów i progra­mów pojawiają się i znikają w rytm politycznej koniunktury. Trzeba się ustawić, mieć ple­cy, umieć uprawiać sitting (przesiadywać u ważnych kierowników). Wygrywają ci, którzy potrafią się dostroić. Po jakimś czasie przestają zauważać, że to nie jest normalne. Ale tak było zawsze.
   Nowy jest strach przed donosem. Opowia­da dziennikarz TVP Info: - W newsach jest trochę jak w okopach. W dzień strzela się ra­zem, siedzi razem do późna, łazi na piwo, żyje wydarzeniami dnia. Zimą 2016 r. to się zmie­niło. Na placu w różnych redakcjach pojawili się talibowie z „Gazety Polskiej” - były dzia­łacz PiS Michał Rachoń, nazywany „przebie­rańcem”, Samuel Pereira, Dawid Wildstein. A potem okazało się, że ścierają się u nas ja­kieś dwa obozy - ludzi związanych z Toma­szem Sakiewiczem i „Gazetą Polską” oraz ludzi związanych z braćmi Karnowskimi. „Paczkę” uważano za członka tej drugiej frakcji. Nagle okazało się, że ktoś żartuje na korytarzu, mówi coś w newsroomie, a donos z jego słowami lą­duje u szefów redakcji. Na jednego z kolegów zebrali całą teczkę. Jeden z młodych pisowców, nazwijmy go Zbyszko, próbował zabierać kolegom kartki z cytatami, które wynotowali z wystąpienia Macierewicza - że niby wybrali te, które stawiają ministra w złym świetle. Jak Pawka Morozow.
   Inny dziennikarz TVP: - Byliśmy parę razy z nowymi na piwie. Jeden z nich, z długim stażem w TVP Info, w nocy jarał z nami jointy, rano biegł nawilżać PiS-owi. Wkrótce jointy zaczęli palić już tylko sami ze sobą, na korytarzu w firmie. Była o to awantura.
   Marzena Paczuska była szefową „Wiadomości” TVP 580 dni. Na plac Powstańców wkroczyła 12 stycznia 2016 r. - W latach 90. była związana z grupą pampersów, prawicową ekipą w TVP - opowiada znajomy dziennikarki. - Już wtedy zbudowali włas­ny medialny obieg. Rano jakiś temat wrzucało prawicowe „Ży­cie”, wieczorem „Paczka” podgrzewała w „Wiadomościach”, a po niej podtrzymywał pampersowy program „Puls Dnia”. Czytam dziś, że uchodzi za człowieka braci Karnowskich, to bzdura. Dla Karnowskich jest autorytetem, bo jest absolutną propagandystką. Za PO zacisnęła zęby i czekała na bocznym torze. Doczekała się.
   Kilka dni po wejściu Paczuskiej do biura zaczyna się czyst­ka. Część pracowników zwalnia się sama, część zostaje wy­rzucona. Wszyscy przechodzą przez gabinet Mariusza Pilisa, szefa TAI - ale według dziennikarzy kandydatów do odstrza­łu wskazuje Paczuska. W redakcji pojawiają się tłumy młodych ludzi z TV Trwam, TV Republika, „Gazety Polskiej”. Opowia­da X, jeden z dziennikarzy TVP Info: - To było jak zajęcie mia­steczka w czasie wojny. Wkracza armia. Muszą wydrukować propagandowe ulotki, ale drukarze pouciekali, więc drukują je sami tak, jak umieją. To był koszmar. Nie znali sprzętu, po­czątki programów przekładano o całe tygodnie, trzeba ich było przyuczać. Poza tym mieli zatrważająco krótką ławkę, te „Ga­zety Polskie” to redakcje po 20 osób. Kierownikiem w TVP Info w którymś momencie został facet, który nie pracował wcześ­niej w mediach. Strasznie się tego wstydził, bąkał coś, że pra­cował wcześniej w firmie reklamowej.
   Jednym z pistoletów ekipy Paczuskiej zostaje Klaudiusz Pobudzin, nabytek z TV Trwam. „Wiadomości” w ciągu kilku ty­godni zostaną tubą propagandową rządzącego PiS.

MARZENA Z TĘPA SIEKIERĄ
Pobudzin, uważany przez niektórych za człowieka Jo­achima Brudzińskiego, odnosi sukcesy. Już pierwszy materiał dla „Wiadomości” dotyczy sprawy Trybunału Kon­stytucyjnego. Posłanka PiS Krystyna Pawłowicz ogląda i na Facebooku nie ukrywa zadowolenia. „Wreszcie normalnie” - pisze. Reporter od Rydzyka staje się jedną z najbardziej roz­poznawalnych twarzy „dobrej zmiany”. Jest pionierem: to jego materiały jako pierwsze mają sznyt propagandowych materia­łów PRL-owskiego dziennika. Potrafi zmontować newsa bez newsa - choćby o tym. że w czasie weekendu nie było żadnych demonstracji KOD. Dziennikarze kpią: tak jak można skoczyć poczwórnego axla, tak można wykręcić podwójnego pobudzina
   Do „Wiadomości” dołączają Bartłomiej Graczak, Jarosław Olechowski, Ewa Bugała. Tak jak Pobudzin ostrzy i bezkom­promisowi. „Wiadomości” dokręcają śrubę opozycji, chwalą rząd.
   - Od początku było wiadomo, że „Paczka” nie obcyndala się w tańcu - mówi jeden z „montażystów z placu Powstańców”.
- Każdy, kto ją pamiętał, był przekonany, że wejdzie do akcji z ostrym nożem. Marzena weszła jednak z tępą siekierą. Pobu­dzin był tą siekierą, która wykuła kształt nowych „Wiadomości”.
   X, dziennikarz TVP Info: - Na początku mocno nawalali w KOD, Trybunał Konstytucyjny i opozycję. Bez polotu, po ama­torsku, ale z zaangażowaniem. Do nawalania w opozycję doszło robienie klaki władzy. Jak w latach 70.: sukces rządu, plan rządu. Stal się leje, moc truchleje.
   Jest lato 2016 r., pierwsze pół roku „dobrej zmiany” w „Wiado­mościach”. Na zewnątrz redakcja jest monolitem. Ale na kory­tarzach żółtego budynku - jak mówią nasi rozmówcy - właśnie wtedy rodzi się bratobójczy spisek.

KOLESIE Z WARSZAWY I RYDZYKOWCY Z PROWINCJI
Drgania czuć zresztą od samego początku. Sze­fem publicystyki w TAI najpierw jest Michał Rachoń (frakcja „Gazety Polskiej”). Traci stołek w marcu 2016 r. Ale „GP” niedługo jest górą: Rachoń dostaje własny program w głównym paśmie TVP Info.
   X, dziennikarz TVP Info: - Chłopaki z „Gazety Pol­skiej” nie czują subtelności. Gdy szefem ośrodka mediów interaktywnych TVP został Kuba Sufin, były pampers, dostali gorączki. „Niezależ­na” napisała donos, że portal w TVN, którym zarządzał Sufin, pisał nie tak jak trzeba o Smoleńsku.
Inny reporter: - Linie podziałów są cza­sami mało oczywiste. W TVP Info za pub­licystykę odpowiadali Samuel Pereira i Dawid Wildstein. Wylecieli w czerwcu.
Dlaczego? To kolesie z Warszawy, mimo wszystko jedzący nożem i widelcem, znają towarzysko ludzi spoza TVP, mieszkają tu.
W TVP zderzyli się z twardymi rydzykowcami z prowincji. Przegrali. Ale ostatecznie wylądowali miękko - jeden w portalu TVP Info, drugi na Woronicza.
   Latem 2016 r. z „Wiadomości” odchodzi Klaudiusz Pobudzin. - Został sczyszczony przez „Paczkę”, nie mogli się dogadać - opowiada jeden z naszych rozmówców.
- Upokorzyła swoją niegdysiejszą gwiazdę.
   W redakcji szum: „Gazpol” z Karnowski­mi toczą wojnę (Pobudzin, choć nie pra­cował w „Gazecie Polskiej”, jest uważany za członka tej frakcji). Była twarz „Wia­domości” zostaje na kilka miesięcy szefem „Telexprpssu”, potem - szefem TAI, czyli formalnie zwierzchnikiem dawnej szefowej.

WIEDZIAŁEM, ŻE JUŻ PO „PACZCE”
W maju z „Wiadomości" odchodzi inna ważna postać, Ewa Bugała (powszechnie uważa się jej materiały za przykład to­talnej propagandy). Na pocieszenie dostaje własny program. Pokazuje, że nie traci rezonu (to w czasie jej audycji pojawi się słynny pasek „Obrońcy pedofilów i alimenciarzy twarzami oporu przeciw reformie sądownictwa”).
   Powszechnie wiadomo, że Bugałę ciągnie na pierwszą li­nię, do „Wiadomości”. Ale drzwi ma zamknięte. - Podobno „Paczka” zakazała jej wstępu do redakcji - opowiada dzienni­karz. Mówi jeden z naszych informatorów: - „Paczka” straci­ła instynkt. Nie zauważyła, jak wzmacniają się jej wrogowie. 1 sierpnia Pobudzin odstrzelił jej wydawcę, Przemysława Wenerskiego, wyrzucił go. Wcześniej Wenerski gnębił Buga­łę. Marzena zaczęła się ciskać, zadzwoniła do „Kury” [Jacek Kurski, prezes TVP - red.], że wydanie „Wiadomości” jest zagrożone. Czy „Paczka” jest zdolna do wszystkie­go, czy może przekręcić wajchę i nie wypuścić „Wia­domości”? Pewnie nie. Ale po tej akcji zapadł na nią wyrok.
   Do Paczuskiej zgłaszają się telewizyjne kadry. Ma wykorzystać zaległy urlop. 6 sierpnia szefowa „Wia­domości” wrzuca słynnego tweeta: „Jakby co, to od wczoraj jestem na urlopie”.
   Sześć godzin później jej własna redakcja emi­tuje materiał Ewy Bugały o nowych taśmach z Sowy i Przyjaciół (w rzeczywistości taśmy nagrano w innym miejscu). Główny materiał wydania. Mówi dziennikarz X: - Kiedy to zo­baczyłem, wiedziałem, że już po „Paczce”.
   Pobudzin o tym, że Paczuska już nie jest szefową „Wiadomości”, informuje na Twitterze - to egzekucja z dodatkiem sadyzmu. Odpowiada mu sama Paczuska: „Etatowych dziennikarzy, pracowników TVP zwalniają na Twitterze. Super”.
   Dziennikarz TVP: - Jako pierwszy infor­mację o zmianie podał nikomu nieznany blog MediaInside.pl. Tekst był jak akt oskarżenia przeciwko Wenerskiemu i Paczuskiej. Dostali wrzutkę od pobudzinów. Niech pan sprawdzi, co dzieje się dziś z tym blogiem.
   Sprawdzam. Na stronie MediaInside.pl ko­munikat: „W związku z zaistniałym niedopa­trzeniem, jakie zostało popełnione podczas publikacji artykułu, (...) redakcja blogu Me­diaInside.pl chce wyrazić swoje ubolewanie i przeprosić panią Marzenę Paczuską oraz pana Przemysława Wenerskiego za opubliko­wanie tekstu bez wcześniejszego umożliwienia zainteresowanym ustosunkowania się do do­niesień w nim zawartych. Jednocześnie pod­jęliśmy decyzję o definitywnym zakończeniu działalności naszego błoga. Jesteśmy wyłącz­nie hobbystami i dlatego nie chcemy angażo­wać się w dalszą działalność”.

NADCHODZI TELEWIZJA PRZYSZŁOŚCI
Jarosław Olechowski, następca Paczuskiej, to jedna z czołowych twarzy „Wiadomości". Wiosną tego roku emi­tuje materiał o „bulwersujących praktykach koncernu Ringier Axel Springer, który forsuje przekaz niemieckiego rządu”. We­dług niego niemiecki wydawca oczekiwał od swoich polskich dziennikarzy popierania niemieckich władz i krytykowania polskich. Sam Olechowski do niedawna zarabia! w koncernie, który atakuje. Od 2009 r. napisał 123 teksty, głównie w dodat­kach do tygodnika „Newsweek”. Zajmował się drugorzędny­mi tematami, w dziennikarskim slangu „robił ogony". Jeszcze w listopadzie 2015 r., już po „dobrej zmianie”, informował, że .Polska oferta to nie tylko jabłka czy okna. W świat wysyłamy coraz więcej innowacyjnych produktów. Szukamy też nowych rynków zbytu”.
   Opowiada jeden z dziennikarzy: - Jarek długo obijał się od redakcji do redakcji. Trochę się z niego śmialiśmy - w TV Puls ktoś musiał czytać za niego offy, bo seplenił. Ale imprezował z nami, nigdy nie uchodził za pisowca. Gdy został jedną z twa­rzy -Wiadomości", przejechała się po nim „Wyborcza” i może wtedy coś w nim pękło? Spotkałem go kiedyś na korytarzu, py­tam, co mu się stało, że tak smaruje PiS-owi? Wyszczerzył się tylko: „Trzeba walczyć! Trzeba walczyć!".
   W ciągu półtora roku Olechowski napisze 139 tweetów zwią­zanych z „Gazetą Wyborczą” lub jej wydawcą.
   Kiedy zapada decyzja o zmianie kierownika „Wiadomości”, jest na urlopie. Wraca tylko po to, żeby stawić się na kolegium - wrócić z powrotem na wakacje.
   Poprosiłem Olechowskiego i Paczuską o komentarz do zmian w ,Wiadomościach". Olechowski nie odpowiedział. Pa­czuska odpisała: „Panie Wojciechu. Nie będę niczego komento­wać. Pozdrawiam”.

OSTATNIA MISJA
Mówi jeden z reporterów TVP: - Twardy elektorat kochał Marzenę. PiS-owcy są zawiedzeni. Co będzie dalej? Kurski niby coś jej obiecał, ale przecież niejedno jej już obiecywał. A ona nawet nie miała gdzie się poskarżyć, bo naczelnik pań­stwa gdzieś w Polsce rybki łowi. Zastanawialiśmy się nieraz, po co tak bezwzględna, tępa propaganda. Może po to, aby naczel­nik mógł się komunikować z elektoratem w terenie? Jak nie wiedzą, co mają robić, to popatrzą na „Wiadomości" i już wie­dzą, jak iść dalej. Olechowski? Nie wiem, jak długo pociągnie. Na razie może być spokojny, nikt przy zdrowych zmysłach nie pójdzie świecić gębą jako szef „Wiadomości”.
   Pracownik TVP z Woronicza: - TVP ma straty? „Wiadomo­ści” nikt już nie ogląda? Dobre sobie. TVP dostała 800 milio­nów kredytu, w teorii ma paliwo na następnych kilka lat. Ale jesienią zacznie nabierać wody. Nowa ramówka to paleta su­charów, kolejny sezon „Psa Aleksa”, „Ojca Mateusza”, od­grzewane „Koło Fortuny” i serial „Drogi wolności”. To będą jeszcze większe straty i kolejny odpływ widzów. Agencja Pro­dukcji nie robi nic, kręcą na niegotowych scenariuszach „Korony królów”, a Kurski opowiada, że to polska odpowiedź na „Grę o tron”.
   O Paczuskiej zaraz wszyscy zapomną, za to Jacek będzie miał swoje pięć minut. To jego ostatnia misja. Jeśli poślizgnie się w TVP, może wracać już tylko do swojej leśniczówki.


Aferzysta w TVP

TVP zatrudnia wspólniczkę bohatera afery podsłuchowej Marka Falenty, choć jej spółka dłużna jest telewizji niemal dwa miliony. Z kolei firma jej ojca zwolnionego rok temu z więzienia, ale wciąż podejrzanego o kierowanie gangiem dostała w TVP program

Michał Krzymowski, Wojciech Cieśla

Czerwiec 2014 roku. Agenci CBS wyprowa­dzają w kajdankach dy­rektora generalnego Składów Węgla Marci­na Waszczeniuka. Jest podejrzany o poważne przekręty w spółce. Waszczeniuk - podobnie jak jego partner biznesowy, nieprawomocnie skazany w tzw. aferze taśmowej Marek Falenta ma manię podsłuchiwania. Do czasu swego aresztowania nagrywa w Skła­dach wszystko i wszystkich: pracow­ników, kontrahentów, gości.
   Kilkanaście dni po zatrzymaniu Waszczeniuka wybucha afera podsłu­chowa, która zdemoluje rząd Platfor­my Obywatelskiej.

DONOS SPOD CELI
Choć Waszczeniuk jest już po trzech wyrokach skazujących i po­bycie w więzieniu, to cały czas ciąży na nim 18 prokuratorskich zarzutów. Śledczy podejrzewają, że kierował gru­pą przestępczą, która wyłudzała VAT wyprała ok. 85 mln zł. Grapa działa­ła w Składach Węgla, w których Ma­rek Falenta miał 40 proc. udziałów. Jak wynika z zeznań Waszczeniuka, obaj wspólnicy dzielą się wiedzą z pod­słuchów i wzajemnie wspierają. Kie­dy Falenta chce nagrać kontrahentów z Podlasia, Waszezeniuk wysyła do niego zaufanego współpracownika, który podkłada podsłuch. A gdy żona Waszczeniuka dostaje zarzuty za działal­ność w Składach, Falenta wpłaca za nią kilkaset tysięcy złotych poręczenia majątkowego.
   Waszezeniuk trafia do więzienia w li­stopadzie 2014 roku, pięć miesięcy po zatrzymaniu przez CBŚ. Gdy dosta­je zarzuty za Składy Węgla, sąd odwie­sza mu wyrok w zawieszeniu z 2009 r. za wielomilionowe oszustwa, wypro­wadzenie pieniędzy i ukrywanie ma­jątku przed wierzycielami i wysyła go do Aresztu Śledczego w Bydgoszczy.
   Mówi nasz informator: - Marcin chwali się, że w więzieniu doznał prze­miany. Że pomógł prokuraturze roz­wiązać jedną z głośnych kryminalnych spraw, zamordowania w 1994 roku Joanny S.
W areszcie Waszezeniuk trafił do jednej celi z podejrzanym w tej spra­wie. Potem przekazał prokuraturze wszystko, co usłyszał od mordercy. Sam wyszedł na wolność 30 maja 2016 r. - Utrzymywał, że teraz jest tak dogadany z prokuraturą, że nic mu nie zrobi również w śledztwie w sprawie Składów Węgla. W Bydgoszczy każdy wie, kim jest Waszezeniuk. Lista ludzi, którzy przez niego poszli z torbami, jest długa. Ma opinię aferzysty - opo­wiada miejscowy przedsiębiorca.
   Mimo to Waszezeniuk z miejsca zabie­ra się do nowego biznesu. Na początku lipca w Bydgoszczy rejestruje się spółka o nazwie Ecometras. Jej właścicielką zo­staje jego kuzynka Anna Mączka, a pre­zesem - Damian Metryka. Ten ostatni zapewnia, że Waszezeniuk nie ma pie­niędzy i nie jest cichym inwestorem w spółce. Faktem jest jednak,: że Waszczeniuk korzysta z firmowego adresu e-mailowego.
   Gdy na ten adres wysyłamy pytanie - to, jakie stanowisko zajmuje w Ecometrasię, odpowiada SMS-em: „Nie mam zakazu prowadzenia działalności, (...) jak również nie mam zakazu pracy i ży­cia w Polsce".
   Nasz informator: - W Składach Wę­gla też nie był formalnym właścicielem. Udziałowcami MM Group, z której po­wstały Składy, byli: najpierw jego: ojciec, a później dwójka małoletnich dzieci.

TATA W GAŁĘ, CÓRKA W REKLAMĘ
W 2016 roku, już kilka miesięcy po wyjściu z więzienia, Waszezeniuk za­czyna się pojawiać w gmachu TVP na Woronicza. Prowadzi negocjacje w spra­wie produkowanego przez Ecometras programu „E- Sport Planet” o grach kom­puterowych i nowych technologiach. W styczniu 2017 r. TVP kupuje prawa do: 24 odcinków cyklu, program pojawia się w TVP3 i TVP Sport.
   Według naszych rozmówców w telewi­zji Waszezeniuk kontaktował się z dyrektorem ośrodków regionalnych Tomaszem Skłodowskim i szefem biura reklamy Maciejem Radkiewiczem. Biuro prasowe zapytane przez „Newsweek” potwierdza: Waszezeniuk gościł w TVP kilkukrotnie, bywał u dyrektora Skłodowskiego - w biurze reklamy.
   Skłodowski od lat balansuje między mediami a polityką. Przed laty praco­wał w TVP jako reporter. Zasłynął wów­czas materiałem o powiązaniach byłego premiera Józefa Oleksego z mafią pali­wową. Materiał kończył się pogróżką: „Jest jeszcze wiele niewygodnych py­tań, na które politycy nie chcą odpo­wiadać dziennikarzom. Być może będą musieli odpowiadać na pytania pro­kuratora”. Był rzecznikiem prasowym
szefa MSWiA Ludwika Dorna w pierw­szym rządzie PiS, rzecznikiem ministra Środowiska Jana Szyszki, współpraco­wał z ministrem kultury Kazimierzem Ujazdowskim.
   Maciej Radkiewicz kieruje w TVP biu­rem reklamy. Według naszych informa­torów kilka lat temu - gdy Składy Węgla pompowały grube miliony w reklamy telewizyjne - to właśnie Radkiewicz kontaktował się z Waszczeniukiem.
   - Był szefem zespołu do spraw spon­soringu sportowego oraz zastępcą szefa biura reklamy do spraw współpracy z od­działami terenowymi TVP - opowiada nasz rozmówca.
TVP podpisała w sumie 53 umowy na emisję reklam Składów, jednak w 2014 r. Waszezeniuk przestał za nie płacić. Nasz informator: - Spółka MM Group, z któ­rej powstały Składy Węgla, jest winna TVP za niezapłacone reklamy Z odsetka­mi około dwóch milionów złotych.
   W międzyczasie TVP zdobyła sądo­wy nakaz egzekucji należności, ale MM Group nie ma pieniędzy i dług nadal jest niespłacony.

MACIAS IDZIE DO KURSKIEGO
W ślad za wizytami Waszczeniuka na Woronicza trafia jego córka Maja, 20-letnia studentka zaocznej psycholo­gii na urlopie dziekańskim. Dostaje etat w biurze reklamy. Maja jest większościo­wym udziałowcem MM Group. Formal­nie była wspólniczką Falenty.
   Bydgoski biznesmen: - Gdy Waszczeniuk z żoną jeździli do Warszawy, zatrzy­mywali się u Radkiewicza. Gdy załatwili córce pracę w TVP, młoda na początku też mieszkała u Radkiewicza. Marcin zaangażował się w tę relację. Potrafił jeździć specjalnie do Warszawy, bo na Agrykoli szef biura reklamy z redakcją sportową TVP haratali w gałę. Podobno haratał z nimi. O Radkiewiczu mówi per „Macias”, jego córka nazywa ...Maciasa" wujkiem.
   Nasz informator: - Marcin się bar­dzo przejmował, bo w TVP blokował etat ktoś na zwolnieniu lekarskim czy urlo­pie macierzyńskim. Kolega pytał Wasz­czeniuka, czy się nie boi, że jego; córka idzie na eksponowane stanowisko do TVP. Ze ktoś ją skojarzy z długami jej spółki wobec TVP i z ojcem. „Macias był u Kurskiego, wszystko jest dogada­ne” - twierdził. Gdy dziewczyna zaczęła pracę, poszedł donos do władz TVP z opisem całej sytuacji. Zero reakcji. Wciąż siedzi w7 biurze reklamy, zarabia pięć tysięcy.
   Biuro prasowe Telewizji podaje, że Maja Waszezeniuk dostała etat pod ko­niec września zeszłego roku. Jej umowa wygasa na dniach.
   Co do programu „E-Sport Planet”, to prezes spółki Ecometras Damian Me­tryka przekonuje, że produkcja była dla TVP żyłą złota. Koszty zrobienia cyklu pokrywała bowiem jego spółka, Tele­wizja płaciła jedynie za kupno licencji. Symbolicznie - złotówkę za odcinek. Dopytujemy, jak to możliwe, że firma ist­niejąca kilka miesięcy, bez telewizyjnego doświadczenia, zdołała sprzedać Telewi­zji swoją produkcję. Metryka zapewnia, że zaważył dobry, innowacyjny pomysł. Nie wyjaśnia jednak, na czym właściwie zarabiała jego spółka.
   Człowiek z TVP: - To oczywiste, że Ecometras nie pracował charytatywnie. Zarobek pochodził z reklamowych banerów firm ukazujących się przed progra­mem i z lokowania produktów. Program był poświęcony grom komputerowym, więc chętnych do promowania produk­tów nie brakowało.
   Umowę na zakup praw do emisji „E-Sport Planet” podpisał dyrektor ośrodków regionalnych Tomasz Skło­dowski, choć znał kryminalną prze­szłość Waszczeniuka. Biuro: prasowe TVP przyznaje: „Wiedza o zarzutach prokuratorskich z 2014 r. dla przedsta­wicieli spółki MM Group była wiedzą powszechną. Dyrektor Skłodowski zo­stał poinformowany o wcześniejszych kłopotach prawnych pana Waszczeniu­ka w momencie jego poznania”.

GOOGLE, CZYLI SPOSÓB NA MEGAOSZUSTWO
Zeznając w jednym z procesów sądowych Falenty w Bielsku Podla­skim, Waszczeniuk tak wspominał czasy współpracy z bohaterem afery podsłu­chowej: „Cała firma Składy Węgla była monitorowana w pełni (...). Nie wszyst­kie urządzenia były widoczne (...). Peł­ny monitoring oznacza, że nagrywane były obraz i głos we wszystkich działach administracyjnych, we wszystkich od­działach spółki W firmie była sala konferencyjna, w której byli przyjmo­wani kontrahenci. W niej również był monitoring. Jeżeli ktoś wychodzi do toa­lety. to hipotetycznie mogło dojść do sy­tuacji, że kontrahent zostawał sam w tej sali konferencyjnej. Z reguły moi kontra­henci byli ubrani i na monitoringu nie było żadnych żenujących sytuacji”.
   W Składach Węgla miano m.in. nagrać zespół audytorów przysłanych przez znanego inwestora Michała Sołowowa.
   Z przesłuchania Waszczeniuka w byd­goskim CBŚ: „Byłem zafascynowany Falentą. Był elokwentny, a przede wszystkim wymyślił sposób na megaoszustwo po­legający na tym, że googlując go w in­ternecie, pojawiają się same pozytywne informacje, dotyczące jego majątku i jego firmy. Bardzo mi to zaimponowało. Ma­rek Falenta korzysta z pomocy psychologa behawioralnego, tworzy sobie pozytywny wizerunek w mediach. Umiejętnie wyko­rzystuje znajomości z dziennikarzami. Kreuje siebie na jednego z najbogatszych ludzi w Polsce. Od ręki miał dziennikarza z »Pulsu Biznesu«, »opętany« - proszę o zapisanie tego słowa w cudzysłowie - na temat służb, konspiracji, podsłuchów, na­grań (...). Odmawiam odpowiedzi na py­tanie, czy Marek Falenta dawał mi do odsłuchania nagrania, które miały być rejestrowane przez niego wcześniej”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz