wtorek, 21 marca 2017

Prokuratorzy czasów Ziobry



Polska prokuratura ledwie po roku od połączenia stanowisk ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego stała się posłusznym narzędziem do ścigania demonstrantów, homoseksualistów, ateistów, a wkrótce pewnie również opozycji politycznej.

Po nagłośnionym propagandowo audycie, jaki mi­nistrowie PiS przeprowadzili w swoich resortach zaraz po objęciu władzy, do prokuratur wpłynęło kilkadziesiąt zawiadomień o popełnieniu prze­stępstw. O wynikach na razie nie słychać. Prokura­tura Krajowa nie udziela informacji, ile postępowań w jakich sprawach wszczęto.
- Spór polityczny między obecną a poprzednią władzą ma rozstrzygnąć prokurator, którego przełożonym jest polityk PiS - mówi Krzysztof Parchimowicz, były szef Prokura­tury Apelacyjnej, przez lata zajmujący się przestęp­czością zorganizowaną w Prokuraturze Generalnej, teraz pracujący w tzw. rejonie. Zapewne najpierw PiS zamierza podporządkować władzy wykonaw­czej również sądownictwo, ostatecznie likwidując w ten sposób trójpodział władzy.
   Stowarzyszenie Prokuratorów Lex Super Omnia (z łac. prawo przede wszystkim) przestrzega dziś swych kolegów przed skutkami instrumentalnego podejmowania śledztw, przed pokusą wywierania wpływu na przebieg postępowań sądowych i orzeczenia sądów. Skupia ono niepokornych pro­kuratorów. Po dwukrotnej odmowie udało się je wreszcie za­rejestrować (prokurator okręgowy w Warszawie zażądał listy jego założycieli, podobne zainteresowanie prokuratury miało jego założycieli, podobne zainteresowanie prokuratury miał o miejsce wcześniej przy okazji rejestracji neofaszystowskiej grupy). Niedługo niepokorni będą mogli policzyć się na zjeździe. Ale prezes, którym jest właśnie prok. Krzysztof Parchi­mowicz, nie ma złudzeń: - Część z 6 tys. prokuratorów nie wykazuje się charakterem i jest podporządkowana władzy, a reszta, przybita obowiązkami, walczy jedynie o przetrwanie.
   W jaki sposób zaledwie w ciągu roku udało się prze­kształcić prokuraturę w posłuszny instrument polityczny? Właściwie banalnie: strasząc i degradując niepokornych, a posłusznym obiecując apanaże, awanse i władzę.

   Kijem...
   Najpierw były zmiany systemowe: przy okazji połączenia funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwo­ści otrzymał on nieograniczoną władzę. Może ingerować w każde śledztwo, informować „inne osoby” o przebiegu postę­powań, ma zagwarantowaną bezkarność wypowiedzi. Podobnie prokurator krajowy. Mogą (i robią to) obrażać ludzi w publicz­nych wypowiedziach, a jeżeli pomówiony w procesie cywilnym uzyska satysfakcję, zapłaci Skarb Państwa (państwo może po­tem domagać się zwrotu, ale tylko do wysokości trzech pensji).
   Likwidacja Prokuratury Generalnej i apelacyjnych, powstanie Prokuratury Krajowej i regionalnych były pretekstem do kadro­wych roszad. W wyniku czystek, degradacji (dotknęły 114 proku­ratorów, z czego ok. 50 złożyło skargi do Europejskiego Trybu­nału Praw Człowieka w Strasburgu) i przejść w stan spoczynku nadal brakuje około 500 śledczych. Wakaty można obsadzać bez konkursu, na wniosek prokuratora krajowego (art. 80 ustawy o prokuraturze). Tak powołano np. na stanowisko prokuratora Barbarę Piotrowicz, córkę posła PiS i peerelowskiego prokura­tora Stanisława Piotrowicza.
   Tymczasem prokuratorskie sławy, jak cytowany prok. Par­chimowicz czy Artur Wrona, były szef małopolskiej prokura­tury, która umorzyła śledztwo w sprawie śmierci ojca Ziobry, nazywany czwartym, nieformalnym zastępcą Seremeta, teraz pracują w tzw. rejonie na najniższym szczeblu.
   W Prokuraturze Krajowej powstał specjalny wydział wyspe­cjalizowany w ściganiu przestępstw w środowisku sędziow­skim i prokuratorskim. - To taki straszak: pilnujcie się, idziemy po was - mówi prok. Parchimowicz.
Prokuratorzy odpowiadają przed przełożonym, który może skierować wniosek o postępowanie dyscyplinarne, jeżeli po­dejrzewa „istotne uchybienia w pracy czy oczywistą obrazę prawa”. Rozstrzyga rzecznik dyscyplinarny. Rzecznicy zaś podlegają bezpośrednio prokuratorowi generalnemu. Zatem od decyzji o degradacji nie można się odwołać do sądu. Ten zapis zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego (kiedy jeszcze działał) rzecznik praw obywatelskich dr Adam Bodnar.
   Ale nie trzeba dyscyplinarki, żeby ukarać prokuratora. Świet­nie sprawdza się instytucja delegowania prokuratora bez jego zgody. Na dwa miesiące może go zesłać daleko od domu proku­rator okręgowy, na 12 miesięcy - prokurator generalny i krajo­wy. Taki los spotkał w zeszłym roku 160 prokuratorów. Proku­rator Waldemar Osowiecki, były szef Prokuratury Okręgowej w Płocku, który przed kilku laty nadzorował śledztwo prze­ciwko Zbigniewowi Ziobrze, ojciec małych dzieci, „ratował” swoją pracą prokuraturę w Częstochowie. Prokurator Marek Wełna, przeniesiony do prokuratury nowohuckiej, po złożeniu skargi do Strasburga został delegowany jeszcze dalej od domu: do Chrzanowa. Mimo że jego przełożony to były podwładny Wełny, który dobrze wie, że ten ma sporo dzieci i żonę tuż przed rozwiązaniem.

   ...i marchewką
   Delegacja do Prokuratury Krajowej to nagroda, bo ozna­cza dodatkowe pieniądze. W zeszłym roku „delegację w górę” otrzymało 1 tys. prokuratorów. Prokuratorki z Poznania Mag­dalena Fajst i Hanna Grzeszczyk, które wcześniej delegowano do PK, ale nie okazały się posłuszne i wnioskowały o warun­kowe umorzenie postępowania wobec prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, zostały natychmiast cofnięte z delegacji.
I delegowane w dół na podstawie przepisu o delegowaniu na 12 miesięcy w ciągu roku.
   W Prokuraturze Krajowej są dodatki specjalne. Dla szerego­wych 5 proc. uposażenia, dla funkcyjnych 10 proc. I - dla wy­branych - nagrody: od 8 do 10 tys. zł. Prokuratorowi w zasadzie nie wolno dorabiać na boku. Może zająć się pracą naukową lub dydaktyczną, o czym ma obowiązek poinformować przełożo­nego. A szef może się nie zgodzić.
   - Brak sprzeciwu, oczywiście, zarezerwowany jest tylko dla swoich - mówi prok. Parchimowicz. Dodatkowe pieniądze dla prokuratorów są także w komisjach egzaminujących narybek adwokacki i radcowski. Kadencja prokuratora w takiej komisji trwa dwa lata. Minister jednak wydał rozporządzenie - nie­zgodne z ustawą o adwokaturze - i wymienił prokuratorów w komisjach w trakcie trwania kadencji. Znów weszli swoi.
Prokuratorzy dostali poza dodatkowymi apanażami także poczucie władzy. I bezkarności. Dała ją śledczym noweliza­cja ustawy o prokuraturze: „nie stanowi przewinienia dys­cyplinarnego działanie lub zaniechanie prokuratora podjęte wyłącznie w interesie społecznym”. Co to jest interes społecz­ny? Ustawa nie podaje wykładni. Minister Ziobro wyjaśnia to w wielu publicznych wypowiedziach: chodzi o interes więk­szości. Tej, która głosowała na PiS.
   - To bardzo niebezpieczny, populistyczny argument - przekonu­je mec. Mikołaj Pietrzak. - Demokracja ma chronić mniejszości, ich prawa i wolności. Dbać, by nie wykonywano woli większości kosztem mniejszości.
   Zmiany wprowadzone przez ekipę min. Ziobry w Kodeksie postępowania karnego wzmocniły pozycję prokuratora w star­ciu z obrońcą i sędzią. Prokurator może wykorzystać nielegal­nie zdobyte dowody. - To zwiększenie możliwości działania organów ścigania kosztem legalizmu i bezpieczeństwa prawne­go obywateli - mówi mec. Pietrzak. Ponadto prokurator może sprzeciwić się wyłączeniu jawności procesu i sędzia nie ma nic do gadania. Może także zażądać zwrotu sprawy do prokuratu­ry - żeby umorzyć dochodzenie. Bo zbierać dodatkowe dowo­dy może także w trakcie trwania postępowania przed sądem. Wszystko po to, by władzy było łatwiej działać.

   Na tropie: homoseksualistów, wyrodnych matek, ateistów
   Tak wyposażeni prokuratorzy ruszyli do ataku na wyzna­czone cele. Zastępca prokuratora generalnego Robert Hernand nakazał podwładnym, by przystępowali z urzędu do wszyst­kich postępowań cywilnych dotyczących transkrypcji, czyli wpisania do ksiąg stanu cywilnego aktów zawarcia homosek­sualnego związku małżeńskiego poza granicami kraju. Mają się domagać odmowy transkrypcji. W piśmie rozesłanym do wszystkich szefów prokuratur rejonowych Hernand przypomina, że małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety, więc niedopuszczalne jest przyjęcie przez kierownika USC oświad­czenia o zawarciu małżeństwa przez dwie osoby tej samej płci.
   - Prokuratorzy na ogół do spraw cywilnych nie przystępują - mówi mecenas Pietrzak. - A w tym przypadku mają obowią­zek. W dodatku to nie tylko wkraczanie w ocenę legalności wy­darzenia, które miało miejsce poza granicami kraju, ale przede wszystkim próba egzekwowania przez władzę określonego światopoglądu obywateli.
   Prokuratorzy mają zbierać informacje o toczących się po­stępowaniach. Prok. Parchimowicz zwraca uwagę, że jest to zbieranie wrażliwych danych osobowych, w sytuacji gdy nie stwierdzono żadnego naruszenia prawa: - Może gene­ralny inspektor ochrony danych osobowych powinien się tym zainteresować?
   Prokuratura wrocławska zainterweniowała z urzędu w spra­wę nauczycielki z Krapkowic, która zdjęła krzyż ze ściany w po­koju nauczycielskim. Spotkała się z szykanami, więc oskarżyła dyrekcję szkoły o dyskryminację. Sąd przyznał jej 5 tys. zł od­szkodowania i przeprosiny w lokalnych mediach. Od wyroku odwołała się dyrekcja szkoły, a do postępowania włączyła pro­kuratura, nie zgadzając się ze stwierdzeniem sądu, że doszło do dyskryminacji na tle światopoglądowym. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu przyznał rację matematyczce z Krapkowic.
   Policja na polecenie prokuratury wytropiła 17-letnią dziew­czynę, która zostawiła swoje dziecko w oknie życia w Ostro­wie Wielkopolskim. Teraz prokuratura sprawdza, czy doszło do przestępstwa porzucenia dziecka bez zapewnienia mu opieki. Za co grozi do trzech lat więzienia. Postępowanie trwa, a w Ostrowie wszyscy wiedzą, kto jest wyrodną matką, choć przecież „okna życia” zostały stworzone właśnie po to, by zo­stawiać tam dzieci anonimowo i bez konsekwencji.
   Prokuratura warszawska sama wszczęła właśnie postępo­wanie w sprawie spektaklu „Klątwa”: publiczne nawoływanie do popełniania zbrodni zabójstwa.

   Pod ochroną: Misiewicz, antykomuniści, narodowcy
   Znamienne są dziś i gorliwość prokuratury, i jej zaniechania. Nie postawiła ona żadnych zarzutów Bartłomiejowi Misiewi­czowi za to, że miał proponować radnym PO w Bełchatowie zatrudnienie w państwowej spółce w zamian za przystąpienie do koalicji z PiS. Śledztwo przeniesiono do Piotrkowa Trybunal­skiego (gdzie szefową prokuratury jest Magdalena Witko, żona byłego posła PiS) i umorzono. Dochodzenia w sprawie powoła­nia Misiewicza do rad nadzorczych Polskiej Grupy Zbrojeniowej i Energa Ciepło Ostrołęka w ogóle nie było. Wszczęcia odmówiła Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Ta sama, która nie chciała badać „nocnego wejścia” przedstawicieli MON, dowodzonych przez Misiewicza, do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO. Dopiero Sąd Okręgowy w Warszawie zlecił sprawdzenie legalności działań Misiewicza i jego kolegów z MON.
   Zygmunt Miernik, który rzucił tortem w sędziego, bo tak go oburzył wyrok w zawieszeniu dla gen. Czesława Kiszczaka, został skazany na 10 miesięcy pozbawienia wolności, ale Pro­kuratura Krajowa w grudniu 2016 r. poinformowała, że zło­żony zostanie wniosek o warunkowe zwolnienie Miernika. Prokurator generalny zlecił też prokuratorowi regionalnemu w Katowicach podjęcie wszelkich możliwych kroków w celu poprawy sytuacji penitencjarnej skazanego. A śledczy, który w instancji odwoławczej oskarżał Miernika (początkowo sąd skazał go tylko na dwa miesiące więzienia), został niedawno zdegradowany ze stanowiska wiceszefa rejonu.
   Marcin F., skazany na pół roku bezwzględnego więzienia za pobicie policjanta podczas antyrządowej manifestacji Ru­chu Narodowego w 2014 r., w ogóle nie trafi za kratki. Wstrzy­manie wykonania wyroku zarządził prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Bez podania przyczyny.
   W sprawie Piotra Rybaka, skazanego nieprawomocnie na 10 miesięcy pozbawienia wolności za spalenie kukły Żyda, interweniowała Prokuratura Rejonowa Wrocław Stare Miasto. Śledczy uważają, że kara jest niewspółmiernie wysoka do winy.
   Proces szefowej dolnośląskiego ONR został odroczony, bo prokuratura już nie jest pewna, czy Justyna H., mówiąc m.in. o „islamskim ścierwie”, popełniła przestępstwo.
   Warszawska prokuratura odstąpiła też od oskarżenia posła, lidera Ruchu Narodowego Roberta Winnickiego o znieważenie w 2014 r. ówczesnego szefa policji Marka Działoszyńskiego.
   Gdy profesor UW został pobity w tramwaju za to, że mówił po niemiecku, prokuratura stwierdziła, że zachowanie napast­nika było „wybrykiem chuligańskim”.

   Prawo a „wola narodu"
   - Są dwa kryteria, które pozwalają określić, kiedy prokuratu­ra jest partyjna, a nie państwowa - mówi prok. Parchimowicz.
- Głębokie zmiany kadrowe po objęciu władzy oraz wszczyna­nie spraw o kontekście politycznym. Oba kryteria zostały w Pol­sce spełnione.
   Łatwość, z jaką PiS osiągnął posłuszeństwo prokuratorów, Parchimowicz tłumaczy historią tej instytucji. W PRL przez 40 lat była całkowicie podporządkowana władzy. Odwilż po 1989 r. nie trwała długo: - Już w połowie lat 90. w mniejszym lub większym stopniu prokuratura zaczęła być wykorzystywana do celów politycznych. Władza zrozumiała, że przez wszczynanie procesów może okryć infamią przeciwników politycznych bez względu na to, jak śledztwa się skończą. Prokuratura była psuta od wielu lat, nie tylko w latach 2005-07. Nigdy jednak nie działo się to na taką skalę. I, co najistotniejsze, nie było pomysłów na ograniczenie niezawisłości sądów.
   Prokuratorom w obecnej rozprawie z sądownictwem wyzna­czono zresztą specjalną rolę. Wszczynają postępowania prze­ciwko sędziom, omijając procedurę uchylenia sędziowskiego immunitetu. - To fakt, że błędna decyzja sędziego może stać się powodem odpowiedzialności dyscyplinarnej - mówi Mikołaj Pie­trzak, dziekan warszawskiej Rady Adwokackiej. - Ale sytuacja, w której orzeczenie jest nieprawomocne, a prokuratura już pięt­nuje sędziego sądu rejonowego jako przestępcę, jest niedopusz­czalna. To musi być odebrane jako próba nacisku i tworzenia atmosfery zagrożenia dla sędziów, tak by obawiali się odrzucać wnioski prokuratorów.
   Przypomnijmy dwie głośne sprawy z ostatnich tygodni. Sędzia, która nie przychyliła się do wniosku prokuratury o tymczasowy areszt dla „Hossa”. Oraz wcześniej: sędzia, która uniewinniła le­karzy ojca Zbigniewa Ziobry od zarzutu błędu lekarskiego. Proku­ratura w obu przypadkach wszczyna postępowania „w sprawie”, w rzeczywistości prowadzi je przeciwko konkretnym sędziom, ujawniając ich nazwiska i przesądzając o ich winie. W dodatku przedmiotem śledztwa są czynności procesowe w toku sprawy - przed jej prawomocnym zakończeniem. Krajowa Rada Sądow­nicza uznała, że taka działalność prokuratury to zagrożenie nie­zawisłości sędziowskiej.
   Minister Ziobro zabrał się do podporządkowania sobie sądow­nictwa z determinacją (pisaliśmy o tym, POLITYKA 6) i wszystko wskazuje, że ustawa o KRS, której projekt został właśnie przyjęty przez rząd, wkrótce zostanie uchwalona. W sądownictwie, jak w prokuraturze, jest dziś kilkaset wakatów. Nominacje wstrzy­mano w oczekiwaniu na zmianę ustawy, która ma przywrócić stanowiska asesorów. Tych mianować będzie szef resortu i pro­kurator generalny.
   - Minister Ziobro twierdzi, że niedopuszczalne jest, by sędzio­wie nie mieli nad sobą żadnej kontroli - mówi mecenas Pietrzak.
- To prawda. Nie stoją ponad prawem. Ale muszą być niezależni od władzy wykonawczej. A w systemie sprawiedliwości, jaki two­rzy minister, tej gwarancji nie ma.
   Nie jest potrzebna. Przedstawiciele władzy otwarcie przyzna­ją, że prawo nie jest najważniejsze, tylko wola większości albo wola narodu. - Państwo, które interes większości, narodu, społe­czeństwa stawia ponad prawem, jest niebezpieczne - przestrzega mecenas Pietrzak. Dodajmy: jest groźne nie tylko dla osób wcho­dzących w kolizję z prawem. Nie tylko dla mniejszości seksual­nych, etnicznych czy wyznaniowych. Nie tylko dla oponentów politycznych. Jest niebezpieczne dla wszystkich obywateli.
Agnieszka Sowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz