wtorek, 3 stycznia 2017

Jak Jacek Kurski zdemolował TVP





Sylwestrowa noc. Telewizyjna Dwójka bawi widzów relacją z koncertu w Zakopanem. Pod scenę usta­wioną na Równi Krupowej ściąga kilkadziesiąt ty­sięcy osób, przed telewizorami zasiada kolejne 3,5 min. Gdy na scenę wchodzi weteran disco polo Zenon Martyniuk, widownia dobija do 5 min. W prestiżowym pojedynku z Polsatem na sylwe­strową widownię TVP wygrywa o 700 tys. widzów. Pomiarem wi­downi zajmuje się firma Nielsen Audience Measurement. Ta sama, której prezes TVP zarzucał nierzetelne metody badawcze, gdy wy­kazała spadek oglądalności państwowej telewizji. W „Wiadomoś­ciach” pojawiły się wtedy paszkwile atakujące szefową firmy. Teraz jednak prezes TVP o pretensjach zapomniał. W Nowy Rok trium­fował: - To najlepszy wynik oglądalności koncertu sylwestrowe­go od siedmiu lat - ogłosił. W telewizji można usłyszeć anegdotę o tym, jak Jacek Kurski angażował się w organizację „Sylwestra z Dwójką”. - Ktoś od prezesa dopytywał, czy mamy techniczne możliwości podświetlenia Giewontu - mówi jeden z pracowników technicznych TVP. – Na wszelki wypadek wytłumaczyliśmy, że tak, ale że telewizja nie ma takich pieniędzy. Dali się zniechęcić.
   Dobry wynik w badaniach Nielsena miał jednak swoją cenę. Według Juliusza Brauna, członka Rady Mediów Narodowych i by­łego prezesa TVP, organizacja ostatniego noworocznego koncertu kosztowała ponad 6 min zł. (TVP temu zaprzecza). - To dwa razy więcej niż za moich czasów - podkreśla. Zanim ekipa TVP trafiła do Zakopanego, badała możliwości organizacji koncertu w Toru­niu, potem we Wrocławiu. - Jeszcze zanim zapadła ostateczna de­cyzja, w każdym z miast TYP musiała płacić za sprawy techniczne,
rezerwacje, logistykę. W takim stylu to się odbywało - mówi pra­cownik techniczny TVP.
   TVP potraktowała sylwestra ambicjonalnie, bo firma potrze­buje wymiernego sukcesu. Jesienią szef Rady Mediów Narodo­wych Krzysztof Czabański, zazdrosny o notowania Kurskiego u Jarosława Kaczyńskiego, zapowiadał, że szef TVP zostanie roz­liczony po roku urzędowania. Ten okres próbny właśnie minął. Z dokumentów, jakie TVP udostępniła Radzie, wynika, że jeszcze w styczniu 2016 r. na kontach spółki leżało ponad 110 min zł go­tówki. W czerwcu, po pięciu miesiącach rządów Jacka Kurskiego, było 40 min zł - ale na minusie. A jesienią prognozowany na ko­niec roku niedobór miał wynieść ponad 160 min zł! Z tych samych dokumentów wynika, że od stycznia do sierpnia przychody spad­ły o ok. 8 proc., a koszty wzrosły o ok. 7 proc. Kilkanaście dni temu prezes Telewizji Polskiej przyznał, że zadłużył firmę na 155 min zł i zaapelował do polityków o poważne wsparcie finansowe. - Nie ma co ukrywać, doszliśmy do ściany - mówił.

PREZES Z TECZKI UTKNĄŁ W WINDZIE
Równo rok temu do Janusza Daszczyńskiego, poprzednie­go prezesa TVP, zadzwonił ówczesny minister skarbu Dawid Jackiewicz. Przekazał, że wiezie na Woronicza jego następcę, Ja­cka Kurskiego, i prosił o przygotowanie się. Chwilę później do Daszczyńskiego zadzwonił sam Kurski, pytając, gdzie zaparko­wać limuzyny. Ale kierowcy pobłądzili, więc Kurskiego i Jackiewi­cza trzeba było szukać na rozległych parkingach przy Woronicza. Gdy w końcu weszli do budynku, posłuszeństwa odmówiła winda.
- Przeciążenie intelektualne - ironizuje świadek zdarzenia.
   Od ustępującego prezesa Kurs ki dostał na „do widzenia” listę spraw do załatwienia. W notatce było wyraźne ostrzeżenie, że wielomilionowe rezerwy finansowe na kontach TVP są już w du­żej mierze zagospodarowane. Nowe przepisy podatkowe, uchwa­lone jeszcze za czasów PO, odebrały mediom publicznym prawo do zwrotu VAT od nabywanych towarów, co dla TVP oznacza uszczerbek ponad 60 min zł rocznie. Janusz Daszczyński pró­bował te przepisy podważać w sądzie. Kurski z kolei robił umizgi do ówczesnego szefa resortu finansów Pawła Szałamachy, ale ten pozostał nieugięty. - On też musiał się wykazać. Udowadniał, że potrafi podkręcić dochody z VAT - mówi były menedżer TVP.
   Wkrótce potem się okazało, że TVP dostanie mniej pieniędzy z abonamentu. W 2015 r. wpływy z tego tytułu wyniosły pokaź­ne 404 min zł, ale po objęciu władzy przez PiS ściągalność daniny znów spadła. - Mło­dzi ludzie nie płacą abonamentu z zasady.
Można też założyć, że po wyborach parla­mentarnych część starszej widowni, któ­ra nie podziela poglądów lansowanych na antenach TVP, poszła wyrejestrować od­biorniki - mówi Tomasz Bruss, szef agen­cji Mediafarm, zajmującej się reklamą internetową, znawca rynku mediów.
   Jak podaje Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, przychody abonamentowe TVP w 2016 roku wyniosły 350 min zł, czyli spadły rok do roku o 54 min zł. - Kurski od dawna chodzi i płacze, że bez przykręcenia śruby z abonamentem telewizja nie będzie mogła realizować misji, że trzeba ją będzie wygaszać - mówi pracownik stacji.
   Wygląda na to, że prośby Kurskiego zo­stały wysłuchane. W zeszłym tygodniu Ja­rosław Kaczyński ogłosił, że sprawa będzie załatwiona w trybie pilnym. Stawka abona­mentu ma spaść o połowę (dziś za posiadanie odbiornika TV trze­ba zapłacić 23 zł), a opornych będą ścigać urzędy skarbowe. Sęk w tym, że abonament to mniej więcej jedna czwarta przychodów TVP. Dużo więcej telewizja państwowa ma ze sprzedaży czasu re­klamowego. - A walutą, którą telewizje rozliczają się z reklamo- dawcami, są wyniki badań telemetrycznych - mówi Piotr Bieńko, prezes domu mediowego Codemedia. Chodzi o oglądalność.
   Po przejęciu władzy przez PiS domy mediowe i reklamodawcy bali się, że nowa władza wdroży pomysł PO i zastąpi abonament RTV opłatą audiowizualną. Media publiczne zyskałyby dostęp do stałego, gwarantowanego przez państwo strumienia pieniędzy w zamian za rezygnację z reklam. Jednak szybko się okazało, że nic takiego nie grozi, wprowadzenie opłaty audiowizualnej wymaga­łoby notyfikacji w UE, na co potrzeba przynajmniej półtora roku.
   Zamiast tego TVP zwiększyła czas przeznaczony na reklamę w tzw. prime time, wyrzucając z ramówki część filmów pełno­metrażowych na rzecz produkcji krótszych niż godzina. - Kur­ski uspokajał podczas spotkania z branżą, że w biurze reklamy nie będzie ani rewolucji kadrowej, ani handlowej - mówi szef jedne­go z domów mediowych. - Ale na kilkukrotne pytania z sali, czy dotrzyma tych obietnic, nie udzielił klarownej odpowiedzi.
   Parę dni po tym spotkaniu z TVP odszedł szef biura reklamy. Jego następca wytrzymał na stanowisku cztery miesiące. Szefowie sprzedaży też za prezesury Kurskiego zmieniali się już kilka razy.

PROGRAMY DLA INŻYNIERA MAMONIA
Kurski od początku zapowiadał, że ukróci zlecanie produk­cji firmom zewnętrznym. I faktycznie, zdecydowaną większość nowych audycji telewizja przygotowuje własnymi siłami. Ale ani „Magazyn śledczy Anity Gargas”, ani quasi-satyryczny program „W tyle wizj i” czy publicystyczny „Południk Wildsteina” serc tele­widzów nie podbiły. „W tyle Wizji” TVP Info wyraźnie przegrywa z nadawanym o podobnej porze „Szkłem kontaktowym” TVN24. Nieliczne progra­my, które zlecono firmom zewnętrznym, też nie pompują oglądalności. W produkcję ostatniego koncertu sylwestrowego TVP po raz pierwszy od lat zaangażowała firmę z zewnątrz, Festival Group Marcina Perzy­ny. Perzyna to twórca cenionego polsatowskiego festiwalu Top Trendy, na Woronicza przeniósł się w ubiegłym roku. Pracownik TVP: - Ściągnęła go Joanna Klimek, part­nerka Kurskiego, która w ubiegłym roku kierowała biurem programowym TVP. Ona też wcześniej pracowała w Polsacie.
   Perzyna został zaangażowany do pro­dukcji dwóch innych programów. Ale na­dawany w środowe wieczory w Jedynce talent show dla dzieci „Hit, hit hurra” oglą­dało jesienią średnio milion widzów, mniej niż konkurencyjne stacje. Wątpliwe, by wrócił wiosną na antenę w prime time. Także nadawany od grudnia w piątkowe wieczory „Mów mi mistrzu” rozczarowuje: widownia oscyluje wo­kół pół miliona. - Wyniki TVP ciągną nadawane od lat programy: „M jak miłość”, tureckie seriale i sport, choćby skoki narciarskie - mówi Tomasz Bruss z Mediafarm. Poseł PiS: - Telewizja stoi starymi produkcjami. Nowe nie wypaliły.
   Zgodnie z zasadą inżyniera Mamonia, który najbardziej lubił te piosenki, które już kiedyś słyszał, ekipa Kurskiego wskrzesiła au­dycje znane z czasów Radiokomitetu, takie jak „Sonda” czy „Teleranek”. Jednak z racji słabych wyników część z nich szybko spadła z anteny. Mało tego - stacja sama pozbyła się atrakcyjnych pozycji. Rok temu kontrakty z TVP stracili (albo sami z nich zrezygnowali) kabareciarze, jeden z filarów ramówki TVP2. - Kabarety przygar­nął Polsat i dobrze na tym wyszedł - zauważa Piotr Bieńko, prezes domu mediowego Codemedia. Sukces ma też Kabaret Moralnego Niepokoju, który publikuje w serwisie YouTube obśmiewający PiS serial „Ucho prezesa”. Każdy odcinek ma po 5-6 min wyświetleń.
   Jednak najbardziej efektownym strzałem w stopę była rezygnacja TVP ze współpracy z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Tu telewizję publiczną doskonale zastąpił TVN
   Efekty programowych manewrów widać w badaniach Nielse­na. Kanały TVP, które w ubiegłym roku nie przeszły rewolucji kadrowo-programowych, jak TVP Seriale czy kierowany do dzieci TVP ABC, pozostają liderami w swych kategoriach. Spada oglą­dalność głównych anten telewizji publicznej. W grudniu udział Dwójki w rynku telewizyjnym był o 4 proc. niższy niż rok wcześ­niej, Jedynka straciła aż 13,7 proc. (dla porównania udziały Polsa­tu w rynku wzrosły o 3,6 proc., a TVN24 o 18 proc.). To siłą rzeczy odbija się na przychodach z reklam i wynikach finansowych.
   Kurskiemu udało się w ubiegłym roku zbić koszty o ok. 30 min zł. Ale z drugiej strony nie żałował pieniędzy na sylwestra czy prawa telewizyjne do wydarzeń sporto­wych. Euro 2016 we Francji pokazywał Pol­sat, najważniejsze spotkania także w kanale otwartym, mimo to TVP wydała 40 min zł na zakup licencji i pokazywała je równole­gle z Polsatem. - Założenie było takie, że na reklamach zarobimy 20 min zł. Z tego, co wiem, tego celu nie udało się zrealizować - mówi były menedżer TVP. Koszty puchły też z powodu czystek. Z widzami pożegnały się m.in. najbardziej rozpoznawalne twarze programów informacyjnych - Piotr Kraś- ko, Beata Tadla czy Maciej Orłoś. Zrezyg­nowała Grażyna Torbicka. - Wyrzucanym pracownikom trzeba wypłacić odprawy.
Przy tej skali zwolnień koszty musiały być niemałe - mówi Janusz Daszczyński.
   Wakaty szybko zresztą zapełniono. Zwalnianych ławą dzienni­karzy zastąpił nowy zaciąg, głównie z prawicowej TV Republika, w mniejszej mierze z TV Trwam ojca Tadeusza Rydzyka. Pod rzą­dami nowego prezesa w programach informacyjnych TVP nastąpił radykalny zwrot. Poseł PiS: - Jacek dzielnie stanął na polu propa­gandy. Za to, co zrobił w „Wiadomościach” i TVP Info, pełen szacun. Podobno od czasu do czasu sam pisze redakcyjne teksty. Poza tym, niestety, nie jest najlepiej.
   W PiS już wiedzą, że przychody stacji nie są wyższe niż za PO.

MNIEJ Z ABONAMENTU, MNIEJ Z REKLAM
- Po ośmiu miesiącach 2016 roku liczona rok do roku liczba eta­tów wzrosła o 80 - mówi Juliusz Braun. - Za moich czasów dyrek­tor biura zarządu miał jednego zastępcę, teraz jest ich kilku.
   Jednak TVP podaje, że na koniec roku zatrudnienie zmniej­szyło się o 6,4 proc.
   Kontrola kosztów, także inwestycyjnych, która jeszcze przed erą Kurskiego budziła wątpliwości, nadal wydaje się iluzoryczna. Pracownik działu technicznego TVP: - Jednym z priorytetów jest przejście na produkcję i emisję w Full HD. Telewizja „dobrej zmia­ny” musi być uzbrojona po zęby we wszystko co najdroższe i naj­lepsze. Na nowe technologie idą grube miliony.
   Inna sprawa, że zawsze szły. W 2015 r. roku na Woronicza zawi­tała ekipa z CBS. Agenci zabezpieczyli dokumenty Biura Techno­logii i Inwestycji, dotyczące m.in. spółki X, która wygrała w TVP przetargi na ponad 50 min zł, bijąc na głowę konkurencję. Proku­ratura podejrzewała, że w TVP dochodzi do zmowy przetargowej.
   Pracownik działu technicznego TVP: - Za „dobrej zmiany” fir­ma X dalej jest głównym dostawcą technologicznym. Dostarczyła sprzętu za ok. 20 min zł. Za 14 min wydzierżawiła TVP transpon­der satelitarny, czyli połączenie wozów technologicznych z satelitą krążącym wokół Ziemi. Taką usługę świadczą tylko wyspecjalizo­wane spółki, które mają własne satelity w kosmosie. W Polsce nie ma takich, więc X musiała wystąpić w roli pośrednika. Teoretycz­nie mogła to zrobić dowolna firma w kra­ju, ale zrobiła X.
   Dyrektorem handlowym w firmie X jest były wiceszef biura zakupów TVP. Spyta­liśmy Prokuraturę Regionalną w Warsza­wie, co stało się ze śledztwem w sprawie domniemanej zmowy przetargowej. Nie dostaliśmy odpowiedzi.
   W lipcu ub. roku, po alarmujących wy­nikach oglądalności, Kurski wymienił sze­fów TVP1 i TVP2. Miesiąc później Rada Mediów Narodowych odwołała jego sa­mego. Wniosek złożyła posłanka PiS zwią­zana ze środowiskiem „Gazety Polskiej”, Joanna Lichocka. Prezes TVP formalnie stracił stanowisko, ale zaraz potem wygrał rozpisany naprędce konkurs i wrócił. Wy­niki konkursu były znane jeszcze przed jego rozpisaniem, bo za Kurskim wstawił się Jarosław Kaczyński (ta partyjna roz­grywka została sparodiowana w drugim odcinku wspomnianego „Ucha prezesa”).
   Poseł PiS: - Na pewno zasługą Kurskiego jest dobry sport, ale sport nie gwarantuje mu spokoju w partii. Lichocka, którą pre­zes upokorzył latem w czasie wojenki o TVP, szuka okazji do ze­msty. Na szczęście Jacek przez te pół roku okrzepł, pojednał się ze Zbyszkiem Ziobrą, który znów ma mocną pozycję u prezesa.
   Jeszcze latem 2014 r. Kurski nie szczędził Ziobrze złośliwości, nazywając go pozbawionym wizji „leszczem (...), wyposażonym w charyzmę trzęsącej się galarety”, któremu „co chwilę trzeba zmieniać pieluchę”. Poseł PiS: - Teraz Ziobro z Kurskim zawarli rozejm. Częstym gościem w TVP jest od niedawna Witold Ziobro, brat Zbigniewa i przyjaciel szefa PZU Michała Krupińskiego. Sam minister sprawiedliwości pojawia się w willi prezesa na Żoliborzu. Ten alians wzmacnia pozycję szefa telewizji.

* * *

Na grudniowym walnym zgromadzeniu TVP SA przedstawicie­le skarbu państwa przegłosowali zmianę limitów wynagrodze­nia zarządu. Górny pułap pensji szefa TVP wzrósł z ok. 26 tys. zł do ok. 52 tys. zł. Ofiarna praca wymaga adekwatnego uposażenia. Jacek Kurski nie znalazł czasu na rozmowę z „Newsweekiem”.
Współpraca Wojciech Cieśla

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz