sobota, 17 grudnia 2016

Jak zostałem wrogiem publicznym



W Polsce nastał czas polowań z nagonką na osoby niepoprawne politycznie - uważa Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli, członek zarządu partii Nowoczesna

Rozmawia Aleksandra Pawlicka

Newsweek: Boi się pan skoku PiS na samorządy?
Wadim Tyszkiewicz: Tak. Z jakiegoś powodu poseł Kaczyński ubezwłasno­wolnił Trybunał Konstytucyjny. Konsty­tucja chroniła przed dyktaturą. Teraz już nie chroni. Gdy zastanawiam się, czym Kaczyński różni się od Trumpa, docho­dzę do wniosku, że Trump ma wszystko i nic do stracenia, a Kaczyński nie ma nic i też nic do stracenia.
Co to oznacza?
- Że nic go nie powstrzyma w drodze do osiągnięcia celu, jakim jest władza abso­lutna. Ma już Sejm, Senat, prezydenta, rząd, armię, zdemolowany Trybunał i do pełni szczęścia brakuje mu tylko samo­rządów, które są niezwykle łakomym ką­skiem.
Dlaczego łakomym?
- Bo to stanowiska do rozdania i pie­niądze do przejęcia. W Polsce jest bli­sko 2,5 tys. gmin. Nawet w najmniejszej z nich oprócz wójta jest sekretarz, są kie­rownicy wydziałów, sekretarki... Tysią­ce miejsc do obsadzenia swoimi ludźmi. Gdy są to członkowie partii, to ta partia potwornie rośnie w siłę. Dziś zdecydo­wana większość wójtów, burmistrzów i prezydentów to osoby bezpartyjne, ale wystarczy wprowadzić kadencyjność, która zadziała wstecz, i wszyscy dobrzy gospodarze, ludzie z dorobkiem, zo­staną w kolejnych wyborach wyelimi­nowani, robiąc miejsce dla partyjnych nominatów.
PiS wyczyści samorządy?
- Dla swoich ludzi, i je upartyjni. To ma­rzenie o nowej PZPR. Kaczyński, cokol­wiek by o nim powiedzieć, to przebiegły i niegłupi strateg. Wie, że samorząd da mu władzę nad ludźmi w terenie.           
I pieniądze?
- I pieniądze. Tu największą poku­są są sejmiki, bo tam dzieli się fundu­sze unijne, a w sejmikach PiS poniosło w ostatnich wyborach sromotną poraż­kę. Dlatego na razie PiS poprzez swoich wojewodów próbuje pozbawiać samo­rządy wpływu w regionie. To już się dzie­je, na naszych oczach, chociaż po cichu.
W jaki sposób?
- Wojewoda jest z nadania politycz­nego, podlega ministrowi spraw we­wnętrznych i kawałek po kawałku zwiększa się jego kompetencje kosztem urzędów marszałkowskich. Właśnie do wojewody przeszły ośrodki doradztwa rolniczego i melioracje, którymi zawsze zajmowały się urzędy marszałkowskie. Teraz słyszymy, że lada moment będą przejęte Regionalne Izby Obrachunko­we, czyli organy kontrolujące działal­ność władz lokalnych, i Samorządowe Kolegia Odwoławcze, rozstrzygające sprawy między mieszkańcami a władza­mi samorządowymi. Jeśli to się stanie, organ polityczny dostanie narzędzie do podejmowania decyzji przeciwko nie swoim wójtom, burmistrzom i pre­zydentom. Oskarżenie ze strony nie­zadowolonego mieszkańca zawsze się przecież znajdzie.
Ma pan już u siebie CBA?
- Jeszcze nie. Od kiedy zostałem pre­zydentem Nowej Soli, czyli od 14 lat, nigdy nie było u mnie służb, ale teraz wszystko jest możliwe. Wiele moich ko­leżanek i kolegów prezydentów już wy­dzieliło w swoich urzędach specjalne pokoje dla panów z CBA. Ja ostatnio na­rozrabiałem, więc chyba powinienem się spodziewać wizyty smutnych panów o szóstej rano.
Jak pan narozrabiał?
- Chodzi o mój wpis na prywatnym pro­filu facebookowym, w którym zakwestio­nowałem skuteczność Programu 500+, uznając, że ta forma pomocy przyniesie więcej szkody niż korzyści. Wpis w cią­gu paru dni miał blisko milion odsłon. Pytanie Jaki klucz władza zastosuje wo­bec mnie w związku z moimi poglądami: przekroczenie uprawnień? Niedopełnie­nie obowiązków? To są bardzo pojemne paragrafy. Znajomi już radzą szykować szczoteczkę do zębów i worek cebuli.
Nie przesadza pan?
- Skoro służby śledzą moje prywatne konto i uznają zamieszczane tam poglą­dy za zamach na władzę?
Jest pan osobą publiczną.
- Oczywiście, co nie znaczy, że jestem obywatelem drugiej kategorii. Po moim wpisie reakcja była natychmiastowa.
Czyli?
- Pani minister pracy Elżbieta Rafalska, którą znam osobiście, którą lubię i sza­nuję za wierność poglądom, poświęciła na atakowanie mnie całą audycję w radiu, a wojewoda zorganizował konferencję prasową i zarządził kontrolę, przypomi­nając mało istotne zarzuty po kontroli sprzed dwóch lat. Mamy więc przecze­sywanie wszystkich decyzji w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Nowej Soli. Ten ośrodek wydaje ok. 2 tys. decyzji miesięcznie. Znalezienie jednej z „istot­nym uchybieniem”, np. wysłaniem pis­ma do zainteresowanego dwa dni po terminie, jest prawdopodobne. Ciekawe, czy takie „istotne uchybienia” tropio­ne są również w urzędzie wojewódzkim? W Polsce nastał czas polowań z nagonką na osoby niepoprawne politycznie. Żuk w Lublinie, Adamowicz w Gdańsku, Zda­nowska w Łodzi. Kto następny?
Czuje się pan zaszczuty?
- Mnie nie jest łatwo zaszczuć, ale cza­sami się zastanawiam, po co mi to było? Szanowany przez wszystkich prezy­dent, najlepszy samorządowiec w Polsce w 2013 r., drugi w rankingu najlepszych prezydentów w kraju w tym roku i nagle zacząłem mówić to, co myślę.
Po co więc panu to było?
- Gdy zostałem prezydentem Nowej Soli w 2002 r., miasto było na skraju bankructwa. Bezrobocie wynosiło 42 proc. Ludzie nie mieli co jeść. Dziś re­alne bezrobocie jest bliskie zera. Nie pracuje tylko ten, kto nie chce praco­wać. Zbudowaliśmy dwie potężne stre­fy przemysłowe, w mieście powstało kilkanaście nowych fabryk, pięć na­stępnych się buduje i zaraz ruszy. To kolejne kilkaset miejsc pracy. I nag­le słyszę, że jestem wrogiem publicz­nym, bo krytykuję władzę. Nawet gdy jako prezes gmin województwa lubu­skiego przedstawiam wspólne stanowi­sko wszystkich wójtów i burmistrzów w sprawie reformy oświaty, okazuje się, że to ja jestem szkodnikiem, bo to wspólne stanowisko jest krytyczne wo­bec obecnej władzy. Ta władza uznaje, że można na mnie napluć i wmawiać mi, że deszcz pada. I jeszcze każe mi w to wierzyć.
PiS każe wierzyć w kłamstwo?
- To jest metoda PiS na Polskę, zgodna zresztą z maksymą pana pierwszego pre­zesa, że białe jest czarne, a czarne jest białe.
Co rząd PiS wmawia Polakom?
- Że wszystko im się należy. Że powinni zarabiać tyle co w Niemczech, mieć taki socjal i kwotę wolną od podatków jak za­chodni sąsiedzi, bo Polacy nie są przecież gorsi. Z tym ostatnim mogę się zgodzić, nie jesteśmy gorsi. Tylko szkoda, że nikt nie mówi, iż do tego trzeba mieć jeszcze taką gospodarkę jak niemiecka, która ma choćby Mercedesa, Audi, BMW, Boscha, Siemensa.... Do dobrobytu brakuje nam bardzo silnej gospodarki, która dopie­ro się rozkręca. PiS ma to niesamowite szczęście, zarówno w 2005, jak i w 2015 roku, że dochodzi do władzy w momen­cie, kiedy gospodarka jest rozpędzona. Tyle że mądry biznesmen w takiej sytu­acji zarabia pieniądze, inwestuje, żeby było do czego sięgać, gdy gospodarka wy­hamuje. A głupi przejada tę górkę, kupu­je nowy samochód, nie martwiąc się, że to prosta droga do bankructwa, jeśli doj­dzie do kryzysu.
Jesteśmy na drodze do bankructwa?
- Tego nie wiem. To zależy od wielu czynników wewnętrznych i zewnętrz­nych. Ale wiem, że Jarosław Kaczyń­ski, który steruje Polską, kompletnie nie rozumie gospodarki. Dlatego wziął so­bie Morawieckiego, tyle że Morawiecki to bankier, finansista, a nie ekonomista. Z tego, co słyszałem, nigdy nie prowadził własnej firmy. Może i potrafi zarządzać przelewami pieniędzy i udzielać kre­dytów, ale żeby prowadzić największą firmę w kraju, jaką jest narodowa gospo­darka, dobrze byłoby mieć doświadcze­nie w prowadzeniu jakiejś firmy, żeby znać realia.
Wicepremier Morawiecki zachowuje się nieodpowiedzialnie?
- Wicepremier Morawiecki to wielki polityk, a ja jestem zwykłym rzemieśl­nikiem, ale Nowa Sól to taka Polska w pi­gułce. Kiedyś inwestor pytał o uzbrojoną działkę, o zwolnienia podatkowe, a dziś pyta: czy są ludzie do pracy? Na razie ratują nas Ukraińcy, ale jeśli UE znie­sie dla nich wizy, to pojadą pracować do Niemiec. 150 tysięcy kobiet ubyło z ryn­ku pracy z powodu 500+. Dziś każdy od­powiedzialny przedsiębiorca i polityk wie, że problemem hamującym rozwój jest brak rąk do pracy i jeśli minister go­spodarki w takiej sytuacji opowiada się za obniżeniem wieku emerytalnego, to śmiem twierdzić, że jest oderwany od rzeczywistości. Ba, pytam, czy działanie wicepremiera Morawieckiego to hipo­kryzja, czy brak profesjonalizmu?
I jaka jest odpowiedź?
- Niech każdy odpowie sobie sam. Kie­dy słyszę o wyższej kwocie wolnej od podatku tylko dla tych, którzy zarabiają po kilkaset złotych miesięcznie, czyli za bardzo się nie napracują, albo o podwyż­szaniu podatków dla dobrze zarabiają­cych, czyli o karaniu ludzi pracowitych, zaradnych i ambitnych, to muszę się uszczypnąć, bo nie wiem, czy śnię? Czy to się dzieje naprawdę? Ktoś próbuje nas przenieść w czasy kułaków i burżujów, których należało zniszczyć jak pasoży­ty w imię równania w dół zamiast w górę.
Proszę nie zapominać, że lekceważenie problemów najbiedniejszych zaowoco­wało buntem przeciwko elitom i przy­czyniło się do wygranej PiS.
- To prawda, najbiedniejszym należy po­magać, ale bez silnej klasy średniej, która na to zarobi, pomoc nie będzie możliwa. I zawsze pozostaje pytanie: jak poma­gać? My w Nowej Soli pomagamy. Mamy system robót publicznych, dzięki nie­mu powstał park rekreacji, z którego ko­rzystają wszyscy. Najbiedniejsi dostają drewno na opał pochodzące z drzew po­łamanych wichurami, ale nie dostają go za darmo, lecz za symboliczną pracę. Pomoc poprzez pracę, a nie rozdawni­ctwo. Tymczasem obecna władza w imię fałszywie pojętej równości społecznej hołduje postawie „wszystko mi się na­leży”. Ambicją PiS jest zastąpienie kla­sy średniej klasą socjalną wyciągającą po wszystko rękę.
To pana denerwuje?
- To jest najgorsza ze złych zmian PiS. Będziemy ją odrabiać przez pokolenia. Bo dzieci tych, którzy zwolnili się z pra­cy z powodu 500+, raczej etosu pracy z domu nie wyniosą. Duża część społe­czeństwa już przeszła na jałowy, a na­wet na wsteczny bieg. Ludzie szybko się przyzwyczajają do tego, że coś dostają za nic, i władza chcąc ich zadowolić, będzie musiała dawać wciąż więcej i więcej.
To oznacza „dziurę Morawieckiego”?
- Oczywiście. Na początku nawet wie­rzyłem w Morawieckiego, ale kolejne de­cyzje tylko potwierdziły, że wykonuje on każdy rozkaz prezesa, nawet najbar­dziej niedorzeczny ekonomicznie. Już zaczęła się zrzutka na 500+, a co z kolej­nymi politycznymi fajerwerkami? Weź­my pierwsze z brzegu - płacę minimalną 13 zł za godzinę. No fajnie, ludzie się cie­szą, ale skąd te pieniądze wziąć? Prosty przykład: w moim małym mieście usługę opieki nad ludźmi starszymi i niepełno­sprawnymi (zakupy, pomoc w prowadze­niu domu) świadczy PCK. Robi to od lat
za najniższą krajową, tyle że po zmianie stawki muszę dołożyć miesięcznie 300 tys. zł z budżetu miasta. Żeby mieć na to środki, trzeba podnieść podatki, a ludzie podnoszenia podatków już nie chcą.
Kiedy Polacy się zorientują, że za reali­zację obietnic PiS trzeba słono płacić?
- Mam nadzieję, że szybko. Ta nadmu­chiwana mydlana bańka musi pęknąć. Przykład: jeden z najlepszych, najefek­tywniejszych programów, jeśli chodzi o samorządy, to schetynówki, czyli pro­gram budowy dróg lokalnych. Na ich budowę (poza autostradami i główny­mi drogami krajowymi) rząd wydaje z budżetu średnio pół miliarda złotych rocznie (netto). Pół miliarda zł na drogi kontra 23 mld zł na 500+ - jak to się ma do rozwoju kraju? I na tym nie koniec, bo w przyszłym roku ze schetynówek zabie­rają samorządom 200 min zł.
Spodziewa się pan krachu?
- Krach to za dużo powiedziane, bo gospo­darka jest jak pociąg, zanim wyhamuje, trochę czasu minie, jednak to wyhamowa­nie przy pustej kasie będzie bardzo boles­ne. Stąd moje zaangażowanie w politykę i akces do Nowoczesnej. Nigdy wcześniej nie należałem do żadnej partii. W czasie ostatniej kampanii deklarowałem, że wię­cej nie będę już kandydował na prezyden­ta mojego miasta, bo cztery kadencje to wystarczająco dużo, ale patrząc na to, co dzieje się w kraju, czuję zagrożenie i na ostatnim spotkaniu z mieszkańcami wy­konałem krok w tył. Powiedziałem: „Ni­gdy nie mówi się nigdy”.
Przejdzie pan do krajowej polityki?
- Gdybym chciał być posłem, byłbym nim już dawno. Przepraszam za butę, ale w kolejnych wyborach zdobywam rekor­dową liczbę głosów. Nie wiem, co będę robił w przyszłości, ale wiem, że sytuacja w kraju jest groźna i tak nieprzewidy­walna, że każdy odpowiedzialny obywatel powinien ratować to, co ciężką pracą zbu­dowaliśmy przez ostatnie ćwierćwiecze. Trzeba być po prostu odpowiedzialnym. Dam przykład z mojego podwórka. W Nowej Soli dopiero w przyszłym roku za­czniemy budowę basenu, choć większość miast ma baseny od dawna. Nie budowa­liśmy go, bo uważaliśmy, że nas na to nie stać. Najpierw muszą powstać fabryki, żeby ludzie mieli pracę, a miasto podat­ki. Basen trzeba nie tylko wybudować, ale
go utrzymać. PiS robi wszystko dokład­nie w odwrotnej kolejności. Buduje nam basen, w którym wylądujemy na betonie, bo nie starczy na wodę, którą wypompuje nam komornik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz