sobota, 5 listopada 2016

Słabość do Antoniego



W PiS nie ma drugiego polityka, któremu tyle uchodziłoby na sucho. To się nie zmieni, bo Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz wzajemnie trzymają się w szachu

Michał Krzymowski

Współpracownik pre­zesa PiS: - To nie jest prosta rela­cja podległości. Jarosław często po­wtarza, że Antoni uznaje jego przewod­nictwo w partii, ale wciąż patrzy na niego jak na młodszego kolegę z podziemia, który biegał po mieście z bibułą.
   Znajomy Macierewicza: - Antoni kie­dyś mi powiedział, że na dziś jego pomysł na prawicę przegrał, a Jarosława wygrał. Na dziś.

PREZES SIĘ MITYGUJE
Sala sejmowa, chwilę po głosowaniach. Antoni Macierewicz schodzi do ławy zajmowanej przez prezesa PiS. Kaczyński przerywa rozmowę z innym posłem, ale nie podaje ministrowi ręki. Zamiast tego udziela mu reprymendy. - Siedziałem za prezesem i widziałem, jak z twarzy Macierewicza w jednej chwi­li znika uśmiech. Nawet się nie odezwał, tylko stał i słuchał. Sądzę, że Jarosław go zrugał za sprawę Misiewicza - mówi jeden z posłów.
   Bartłomiej Misiewicz od kilkuna­stu tygodni pojawia się w mediach jako symbol kolesiostwa i arogancji rządów PiS. 26-latekbez skończonych studiów, którego jedynym pozapolitycznym do­świadczeniem zawodowym była pra­ca w podwarszawskiej aptece Aronia, zrobił przy Antonim Macierewiczu oszałamiającą karierę.
   W ciągu 10 miesięcy został rzeczni­kiem prasowym MON, objął kierowniczą posadę w gabinecie politycznym mini­stra i otrzymał Złoty Medal za Zasługi dla Obronności Kraju. Od Żandarmerii Wojskowej dostał oficera ochrony oraz czarne bmw do podróży po Polsce. A na początku września objął posadę w ra­dzie nadzorczej Polskiej Grupy Zbroje­niowej. Żeby tam trafić, spółka musiała zmienić statut, usuwając z niego wymóg wyższego wykształcenia.
   - Prezes był na to wściekły. Polecił pani premier zdyscyplinowanie Macie­rewicza, ale minister nic sobie z tego nie robił. Wreszcie po tekście „Newsweeka” sam wezwał Antoniego i nakazał mu za­kończenie tego żenującego spektaklu opowiada człowiek z Nowogrodzkiej.
   Chodzi o tekst, w którym opisaliśmy, jak współpracownik ministra namawiał bełchatowskich radnych Platformy do zmiany barw i zawarcia koalicji z PiS. Sugerował, że w zamian zapewni im za­trudnienie w państwowej spółce. Po pub­likacji artykułu Misiewicz sam wystąpił o zawieszenie go w funkcjach pełnionych w MON i zrezygnował z członkostwa we władzach PGZ.
   Nie minęło jednak kilka tygodni ponownie objawił się w ministerstwie: tym razem jako specjalista do spraw „dezinformacji medialnych wymie­rzonych w bezpieczeństwo państwa”, prowadzący odprawy dla oficerów. Przy­wrócono go kilka dni po tym, jak Kaczyń­ski w wywiadzie dla Onetu stwierdził, że kariera „nieszczęsnego Misiewicza” „nie powinna była się zdarzyć”.
   Co działo się tymczasem z byłym rzecz­nikiem MON? Jak rozumieć to, że był za­wieszony? Czy cały czas miał umowę o pracę? Pobierał wynagrodzenie czynie?
   Biuro prasowe ministerstwa, do któ­rego wysłaliśmy w tej sprawie pytania, milczy. - Z tego, co wiem, to Bartek zro­bił sobie nieplanowane wakacje. Wyko­rzystał zamieszanie i wyjechał odpocząć.
Czy zabiegał o powrót do pracy? Nie są­dzę. Dla wszystkich było jasne, że po urlopie będzie mógł wrócić do minister­stwa - twierdzi znajomy Misiewicza.
   Człowiek z Nowogrodzkiej: - Przywró­cenie Misiewicza po wywiadzie Kaczyń­skiego wyglądało jak rzucenie rękawicy prezesowi. Ale Macierewicz musiał ja­koś załagodzić sytuację, bo gdy kilka dni później spotkałem się z Jarosławem, nie widziałem u niego złości. Wręcz prze­ciwnie, chwalił Antoniego.
   Nowa atmosfera wokół Misiewi­cza niemal natychmiast udzieliła się bywalcom partyjnej siedziby PiS. W jego obronie niespodziewanie wystą­pił w „Rzeczpospolitej” wicemarszałek Senatu Adam Bielan, apelując, by „nie zaszczuwać tego młodego człowieka”, który przecież „zna się na świecie me­diów” i „jest przygotowany do swoich obowiązków”. Po kilku dniach publicz­nie zmitygował się też sam Kaczyński.
Biedny młody człowiek. Stał się sym­bolem czegoś, czego nie powinien być symbolem - stwierdził prezes PiS w wy­wiadzie dla TVP Olsztyn.

POZIOM PIASKOWNICY
W całym rządzie Beaty Szydło nie ma drugiego polityka, który przyspa­rzałby Prawu i Sprawiedliwości tyle problemów co Antoni Macierewicz. Ale nie ma też drugiego polityka, które­mu wszystko uchodziłoby na sucho.
   Pięć miesięcy temu szef MON rozsy­ła do jednostek polecenie odczytywania tak zwanego apelu smoleńskiego pod­czas wszystkich uroczystości z udziałem asysty wojskowej. Pomysłowi sprzeciwią się między innymi powstańcy warszaw­scy i kombatanci z pomorskiego oddzia­łu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Skrytykuje go też Marta Ka­czyńska - córka nieżyjącego prezydenta.
- Jarosław odbył w tej sprawie rozmowę z Macierewiczem, który przekonał go, że apele przynoszą więcej korzyści niż strat Że jest z nimi tak jak z pogrzebem na Wawelu: pokrzyczą, pokrzyczą, ale apel zostanie ludziom w głowach na lata - argumentuje jeden z posłów.
   Inny przykład: Antoni Macierewicz mówi z trybuny sejmowej, że Egipt pota­jemnie, za jednego dolara, sprzedał Ro­sji francuskie okręty typu Mistral - te same, których dostarczenia Moskwie Pa­ryż wcześniej odmówił, m.in. po polskich naciskach. Dopytywany na korytarzu przez dziennikarzy rzuca, że informacje pochodzą z „bardzo dobrego źródła”. Ja­kiego? - Zapewne z tego samego, z które­go ja je miałem, z portalu niezalezna.pl! Czytaliśmy ten sam artykuł - śmieje się jeden z posłów.
   Rewelacje ministra dementują Mos­kwa i Kair, tekst niebawem znika też ze strony polskiego portalu. Mimo to w PiS próżno szukać polityków, którzy skry­tykowaliby szefa MON. W jego obronie najdalej posuwa się minister spraw we­wnętrznych Mariusz Błaszczak, który twierdzi, że właśnie swoim wystąpieniem Macierewicz powstrzymał groźną transakcję. - Kto zna Mariusza, wie, że on ni­gdy nie wypowiada się własnym głosem. Mówi tylko wtedy, gdy zna stanowisko prezesa. Kiedy nie ma pewności, po pro­stu nie rozmawia z dziennikarzami. Nie ma takiej możliwości, żeby sam wymyślił g teorię dotyczącą Mistrali. Musiał ją usłyszeć na Nowogrodzkiej - mówi poseł PiS.
   Od wpadki odcina się jedynie Bea­ta Szydło, ale jej reakcja paradoksalnie świadczy o sile Macierewicza, Szefo­wa rządu, która kilka tygodni wcześniej wezwała na dywanik ministra Witol­da Waszczykowskiego za niefortunną wypowiedź o uczestniczkach czarnego protestu, nie dyscyplinuje szefa MON. Jedyne, na co ją stać, to odesłanie dzien­nikarzy do Ministerstwa Obrony.
   Polityk PiS: - Beata nie jest dla Macie­rewicza żadnym partnerem. Zresztą po­dobnie jak prezydent. Dla Antoniego to poziom piaskownicy. Jedyną osobą, z któ­rą Macierewicz się liczy, jest Kaczyński.

KLUB DLA WTAJEMNICZONYCH
Prezes PiS i minister obrony narodo­wej znają się prawie 40 lat. Gdy w 1977 roku Jarosław Kaczyński po raz pierwszy spotyka Antoniego Macierewicza na ze­braniu Komitetu Obrony Robotników, ten ma już za sobą jedną odsiadkę i nie­mal 10 lat działalności w opozycji. Jesz­cze przed sierpniem 1980 roku Jarosław zbliża się do prawicowego środowiska „Głosu”, któremu przewodzi Maciere­wicz. Podczas jednej z narad z żalem od­krywa, że drugoobiegowy miesięcznik ma swoją radę, o istnieniu której wcześniej nie wiedział. Macierewicz przyznaje mu status stałego współpracownika, dopisu­je go do stopki redakcyjnej, ale Kaczyń­ski widzi, że to hermetyczny krąg, raczej niedostępny dla takich jak on - bez prze­szłości w harcerstwie, bez własnych kon­taktów. W „Alfabecie braci Kaczyńskich” z goryczą nazwie pismo „klubem dla wta­jemniczonych przyjaciół z młodości”, a do Macierewicza będzie mieć żal, że tak późno się do niego odezwał po ucieczce z internowania.
   W III RP role zaczynają się odwracać. Jarosław Kaczyński szybko wyrasta na jednego z liderów prawicy, a Antoni Ma­cierewicz przechodzi przez kolejne par­tie: ZChN, ROP, LPR. O współpracy nie ma jednak mowy. - Prezes często wspo­mina proces inwigilacji prawicy, pod­czas którego zaczęły wychodzić na jaw analizy Urzędu Ochrony Państwa. Jaro­sław był w nich przedstawiany jako typ o zdolnościach przywódczych, a Antoni jako, powiedzmy, „niestabilny”. Kaczyń­ski zawsze się śmiał, że Macierewicz był o tę charakterystykę zazdrosny i cały czas chciał z nim rywalizować - opowia­da współpracownik Kaczyńskiego. Pre­zes PiS jeszcze w 2006 roku w swoim „Alfabecie” przedstawia Macierewicza jako polityka kłótliwego, zbytnio skon­centrowanego na własnych ambicjach.
   Ich relacje na dobre zmieni dopie­ro Smoleńsk. Macierewicz jako główny badacz śmierci prezydenta Lecha Ka­czyńskiego zyskuje bezpośredni dostęp do jego brata. Bodaj jako jedyny polityk PiS ma równie dobre notowania w śro­dowisku Radia Maryja i „Gazety Pol­skiej” (jest ojcem chrzestnym dziecka szefa „GP” Tomasza Sakiewicza). Jego pozycja szybko rośnie w elektoracie na partyjnym dworze.

BOŻE BŁOGOSŁAWIEŃSTWO
- Kaczyński wie, że Macierewicz jest niesterowalny, umie schować go na czas kampanii, ale generalnie ma do niego słabość. Więcej mu wybacza, częściej mu ulega, łatwiej daje się rozma­sować po wpadkach. Dlaczego? Na pewno kluczem są tu zasługi w sprawie Smoleń­ska, ale ważny jest też respekt wyniesiony z podziemia - twierdzi rozmówca z PiS.
   Zresztą od czasu Smoleńska Maciere­wicz właściwie nie daje Kaczyńskiemu powodów do nieufności. Nawet w spra­wach ideologicznych nie zbacza z kursu wytyczonego przez prezesa. Chce płynąć w głównym nurcie, nawet jeśli ceną ma być rezygnacja z pryncypiów.
   Poranne posiedzenie klubu parla­mentarnego PiS przed niedawnym głosowaniem w sprawie projektu anty­aborcyjnego autorstwa Ordo Iuris. Jaro­sław Kaczyński domaga się odrzucenia dokumentu, zalecając posłom dyscypli­nę moralną. Czyli nie ma przymusu, ale kto się sprzeciwi, może się spodziewać kłopotów. Prezes tłumaczy, że za projek­tem stoją osoby wrogo nastawione do PiS. Poza tym - ciągnie - zaostrzenie prawa ostatecznie może doprowadzić do jego liberalizacji, w myśl zasady wahadła.
   Podczas dyskusji głos zabiera posłan­ka Anna Sobecka, była spikerka Radia Maryja. Nie podoba jej się zarządze­nie naczelnika. - Takie głosowanie bo­żego błogosławieństwa mieć nie będzie - przestrzega.
   W sprawach ideologicznych Antoni Macierewicz do tej pory mówił z Sobecką jednym głosem, ale tym razem twardo staje po stronie prezesa. Apeluje, by po­słowie nie dali się podzielić, bo nieprzy­jaciele tylko na to czekają. A w Telewizji Trwam podczas cyklicznego felietonu „Głos Polski” argumentuje: - Cała wie­dza polityczna mówiła nam, że podnie­sienie ręki za tą ustawą jest działaniem przeciwko życiu. Bo jest działaniem, któ­re rozpęta takie emocje, jakich zatrzy­mać nie będzie można. A ludzie wplątani w tę emocję, zwłaszcza kobiety - nie będą zdolne się przez długie lata wyplątać z po­siewu nienawiści, jakim zostały zatrute.
   Poseł PiS: - W sprawie projektu Ordo Iuris była narada na Nowogrodzkiej. Ja­rosław kazał wszystkim współpracowni­kom iść do swoich środowisk i tłumaczyć stanowisko partii. Macierewicz wykonał zadanie.
   Inny dodaje: - Oni wzajemnie trzy­mają się w szachu. Antoni jest za ważny dla elektoratu, by można było go wyrzu­cić. Z kolei przywództwo Jarosława nie­rozerwalnie wiąże się ze Smoleńskiem, czyli z punktu widzenia Macierewicza jest nie do podważenia.

1 komentarz:

  1. Other than the benefits of Muscle XTX jumping on the trampoline to your cardiovascular machine, it could enhance coordination, balance as well as muscle tone. alternatively, in comparison to strolling or on foot, jumping on a trampoline burns fewer energy. strolling for half of an hour burns round 238 energy.For more ==== >>>>>> http://purenitrateadvice.com/muscle-xtx/

    OdpowiedzUsuń