czwartek, 3 listopada 2016

Gang tapirów




Tracą wpływy i mogą pociągnąć na dno premier Beatę Szydło. O trzech najbliższych współpracownicach pani premier w partii mówią „gang tapirów”

Aleksandra Pawlicka

Elżbieta Witek, Anna Za­lewska i Beata Kem­pa przestały pociągać za sznurki i teraz to im wskazano miejsce w sze­regu - mówi polityk PiS. Przyznaje, że określenie „gang tapirów” używane jest w partii powszechnie, także w centrali PiS na Nowogrodzkiej.



KTO NIE MA MIEDZI
Trzy panie minister z Dolnego Śląska związane są blisko z premier Szydło. Beata Kempa jest szefową kan­celarii premiera, Elżbieta Witek - sze­fową gabinetu politycznego Szydło, zaś Anna Zalewska - minister edukacji, a prywatnie najlepszą koleżanką Wi­tek. W politycznych rozgrywkach w re­gionie postawiły na Dawida Jackiewicza - europosła z Dolnego Śląska, a potem ministra skarbu w rządzie PiS.
   - Trzymały się z Jackiewiczem w kon­trze do Adama Lipińskiego. Bo Lipiń­ski to stara gwardia, dba tylko o swoich, a Jackiewicz dawał szansę na włączenie się w powyborczy podział łupów - mówi lokalny działacz PiS.
   Adam Lipiński, wiceprezes PiS i je­den z najbliższych ludzi Jarosława Ka­czyńskiego, reprezentuje w partii tzw. zakon, czyli grupę działaczy, którzy byli w pierwszej partii prezesa - Porozu­mieniu Centrum. Jackiewicz pojawił się dopiero w PiS, a zaczynał w Ruchu Odbu­dowy Polski Jana Olszewskiego i współ­pracował z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem.
   Panie z „gangu tapirów” też nie prze­szły przez PC. Anna Zalewska karierę polityczną zaczynała w Unii Wolności, Elżbieta Witek - w Ruchu Obywatelskim Akcja Demokratyczna, który powstał w kontrze do PC. Beata Kempa z kolei zaliczyła w karierze polityczną zdradę - odeszła z PiS do Solidarnej Polski.
   Obecna rozgrywka jest więc kolejną próbą sił między starymi i nowymi dzia­łaczami na Dolnym Śląsku. Lipiński wy­grał już dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy przeforsował swojego człowieka na wo­jewodę dolnośląskiego, Pawła Hreniaka w kontrze do lansowanego przez Witek Zalewską wicestarosty jaworskiego Ar­kadiusza Baranowskiego.
Drugi raz, gdy obsadzano stanowisko prezesa najcenniejszej polskiej spół­ki skarbu państwa - KGHM. Wygrał wskazany przez Lipińskiego Krzysztof Skóra, ale Jackiewicz zdołał ulokować swoich ludzi na ważnych stanowiskach w spółce. Między innymi swojego peł­nomocnika prawnego Dominika Hunka w radzie nadzorczej KGHM, skąd został on oddelegowany do zarządu na wiceprezesa.
   W ostatni piątek nastąpiły zmiany w zarządzie KGHM. Odszedł Hunek, a odwołanego Skórę zastąpił człowiek wicepremiera Mateusza Morawieckie- go - Radosław Domagalski. Na pierwszy rzut oka może to wyglądać na osłabienie pozycji Lipińskiego, tyle że on działa dziś w nieformalnym duecie z Morawieckim. Odwołanie Skóry jest ceną za ostateczne oczyszczenie Dolnego Ślą­ska z wpływów byłego ministra Jackie­wicza, zdymisjonowanego we wrześniu za obsadzanie swoimi ludźmi spółek skarbu państwa.
   Zmiany w KGHM to nie jest dobra wiadomość dla „tapirów” z Dolnego Ślą­ska. Bo to oznacza, że jeszcze bardziej słabną wpływy Jackiewicza, a umacnia się pozycja Morawieckiego.

UDZIELNE KSIĘŻNE
- Witek rozdawanie posad zaczęła zaraz po wyborach, niczym udzielna księżna - opowiada działacz pochodzą­cy z tego samego miasta co pani mini­ster, czyli Jawora. I podaje przykłady. Franciszek Materniak, znajomy Witek, po kursach w trybie eksternistycznym został dyrektorem Specjalnego Ośrod­ka Szkolno-Wychowawczego w Jawo­rze. Bernadetta Brożyna z pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecz­nej w gminie Wądroże awansowała na wojewódzkiego komendanta Ochotni­czego Hufca Pracy we Wrocławiu. Sio­stra pani minister, Dorota Pietrzak, absolwentka technikum rolniczego, z salowej w domu dziecka stała się in­spektorem w dolnośląskiej Agencji Re­strukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
- Utworzono dla niej samodzielną funk­cję z bardzo wąskim zakresem obowiąz­ków - mówi nasz rozmówca i dodaje: - W Jaworze mówi się, że Witek stwo­rzyła tu rodzinne PiS. Mąż, porządny gość, nauczyciel, został członkiem za­rządu powiatu, a córka, lektorka języka angielskiego, jest szykowana na dyrek­tora szkoły w gminie Męcinka, czyli tam, gdzie Mercedes postanowił zain­westować 800 min zł w nową fabrykę silników.
W Jaworze wszyscy pamiętają Wi­tek jej słynną wycieczkę do Warszawy w 2012 r., gdy jako poseł jechała z domu do Sejmu taksówką, bo - jak potem tłu­maczyła w mediach - w pociągu nie było miejsc siedzących - 460 km na koszt podatnika.
   Anna Zalewska też jest dziś krytyko­wana w regionie. Głównie z powodu pla­nowanej reformy edukacji. W Liceum Ogólnokształcącym w Świebodzicach, w którym była wicedyrektorką, nauczy­ciele nie kryją rozgoryczenia. Mówi je­den z nich: - Ona wie, że my pamiętamy, co mówiła o poprzednich ministrach
ich reformach, że to psucie edukacji. A sama co robi? Chaos po to tylko, żeby udowodnić, że poprzednicy zostawili Polskę w ruinie. Przecież ona pluje nam wszystkim do talerza.
   14 października w dzień nauczycie­la minister Zalewska nie pojawiła się w Świebodzicach. - Nie miała odwa­gi - twierdzi mój rozmówca. Tydzień wcześniej została wybuczana na forum samorządowym we Wrocławiu.
   W Świebodzicach wypominają jej, że po wyborach zajęła się głównie ob­sadzeniem swoimi ludźmi stanowisk w Wałbrzyskiej Specjalnej Strefie Eko­nomicznej (WSSE). Szefem spółki cór­ki WSSE - Invest Park Development został jej dobry znajomy Łukasz Kwa­drans, przewodniczący Rady Miejskiej Świebodzic. Z kolei burmistrz tego mia­sta, Bogdan Kożuchowicz, dostał stano­wisko szefa rady nadzorczej Invest Park Development.
   Nikt otwarcie nie chce wchodzić w konflikt z Zalewską, ale jej stosunki z lokalnymi działaczami są napięte. Po tym jak w wyborach samorządowych Zalewska, bez zgody lokalnych struktur partii, umieściła na pierwszym miej­scu listy do Rady Powiatu w Świebodzi­cach swojego męża, działacze zażądali od centrali, by w wyborach parlamen­tarnych to nie ona była na pierwszym miejscu listy wyborczej. Grozili na­wet okupacją siedziby partii w War­szawie. Nowogrodzka postanowiła, że listę będzie otwierał spadochroniarz z Warszawy Michał Dworczyk. Zalew­ska obraziła się na wielu działaczy ze swojego regionu.

BECIA TUPECIARA
Do czasu objęcia rządowych po­sad duet Witek - Zalewska nie był w zażyłych relacjach z Beatą Kempą. Gdy jednak panie zaczęły pracę w jed­nym rządzie, nastąpiło zbliżenie. Po­mogły związki z Kościołem. Minister Zalewska jest w zażyłych relacjach bi­skupem świdnickim Ignacym Decem, jednym z najbardziej radiomaryjnych w polskim episkopacie. Minister Kem­pa szczyci się przyjaźnią z Tadeuszem Rydzykiem. Jej życzenia dla szefa to­ruńskiej rozgłośni z okazji urodzin Ra­dia Maryja, które składała w imieniu rządu, od miesięcy są hitem internetu. Kempa nazwała radio „kręgosłupem biało-czerwonej drużyny”.
   Ostatnio Tadeusz Rydzyk udzielił ślu­bu córce Beaty Kempy, a wśród gości był prezydent Andrzej Duda z małżonką. Było to największe od lat wydarzenie w rodzinnym mieście minister Kempy - Sycowie.
   - Ten ślub, a wcześniej żądanie Kempy, by przyznać jej ochronę BOR, to straszna buta i pycha władzy. Sodowa uderzyła jej do głowy - mówi lokalny działacz. Kempa zażyczyła sobie ochro­ny, bo miała dostawać pogróżki, że utną jej głowę.
   - Becia zawsze była tupeciarą. Tak samo zachowała się w sprawie szpita­la w Sycowie - dodaje mój rozmówca. Beata Kempa w czasie kampanii wybor­czej zarzekała się, że szpital w Sycowie nie będzie zamknięty. Cztery miesią­ce później starosta z PiS zamknął pla­cówkę, bo miała 15 min zł długów. Gdy lokalni działacze wypomnieli szefowej kancelarii premiera niedotrzymanie obietnicy, ta w lokalnych mediach za­mieściła oświadczenie wzywające wła­dze samorządowe do opamiętania się wycofania z brutalnej decyzji.

ODWET LIPY
Kiedy trzy posłanki z Dolnego Śląska dostały rządowe posady, poczuły wiatr w żaglach. - Wydawa­ło im się, że rozwalą stary układ Lipy [Adama Lipińskiego - przyp. red.], ale przeceniły swoje siły. W efekcie są dziś dla Szydło obciążeniem - mówi oso­ba zbliżona do centrali partii na Nowo­grodzkiej i dodaje: - Żadna nie została poproszona o reprezentowanie rządu, choćby w swoim regionie, w przypa­dającą w ubiegłym tygodniu pierwszą rocznicę wygranej PiS w wyborach.
   Minister Kempa wystąpiła tylko w publicznej TVP Info, gdzie z rozbraja­jącą szczerością przyznała, że nieważny jest stan demokracji, gdy rząd hojnie łoży na programy socjalne, takie jak 500+.
   Premier Szydło zdaje sobie sprawę, że wojna z Lipińskim może ją dużo koszto­wać. Dzięki sojuszowi z Morawieckim umocnił on swoją pozycję w partii. A nie jest tajemnicą, że Morawiecki to od daw­na główny rywal Szydło i jej ewentualny następca, gdyby prezes Kaczyński zde­cydował się na przetasowania w rządzie.
   Dla „gangu tapirów” dymisja Szydło oznaczałaby zapewne koniec rządowej kariery.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz