środa, 5 października 2016

Start-up w muszce



Janusz Korwin-Mikke w to­warzystwie ludzi z prokremlowskiej partii Zmiana objeżdża Rosję i zachwala Putina. Prowadzi profil po rosyjsku na Facebooku. Właśnie założył kolejny - na rosyjskim portalu społecznościowym WKontaktie. Udziela wywia­dów propagandowej rozgłośni Kremla i występuje w kremlowskiej telewizji.
   A jeszcze tak niedawno JKM - jak na­zywają go zwolennicy - był nadzieją młodych konserwatystów. Filozof, bry­dżysta, szachista, anarcholiberał. Wy­gadany. Jak coś powie, to zaorze lewaka. Szalony kapelusznik. Wcześniej w Sejmie był raz - w 1991 r. Zgłosił słynną ustawę lustracyjną i po rozwiązaniu parlamen­tu już nigdy do niego nie wrócił. Ale dwa lata temu 72-letni przywódca Nowej Pra­wicy wrócił do dużej polityki. Zrobił fu­rorę wśród młodych wyborców (na partię JKM głosował niemal co trzeci z nich) i wszedł do europarlamentu.
   Po co mu błogi po rosyjsku? Korwin-Mikke: - Żeby siać polską propagandę w Rosji. Kiedy prowadzę blog w Polsce, to słyszę: „agent Putina”. Jeśli prowadzę blog w Rosji, to czyim agentem jestem? Kaczyńskiego? - pyta, gdy rozmawia­my przez telefon. - Ja nawet nie jestem rusofilem. Po prostu reaguję, gdy ktoś wygaduje głupoty.
   Dwa lata temu socjologowie kreują go na „nową siłę”, prawica widzi w nim od­nowiciela. A Korwin-Mikke w wywiadzie dla „Do Rzeczy” ogłasza: to agenci Zacho­du strzelali do demonstrantów na Majda­nie, Putin ma prawo do aneksji Krymu, on sam rozsadzi Unię od środka, Wspól­nota zbankrutuje, a w budynku Parla­mentu Europejskiego urządzi się burdel.
   Korwin dziś: - Ludzie boją się Rosji, bo w Polsce jest tradycyjne antyrosyjskie nastawienie, wspierane przez ludzi w ro­dzaju Kaczyńskiego. A nas łączy z Rosją wspólny wróg, Ukraina.

KONFERENCJA W JAŁCIE
Lato 2014. JKM jest już eurodeputowanym, ale jeszcze nie serdecznym przyjacielem Władimira Putina. Co chwila podkreśla, że „od polskich po­lityków odróżnia go to, że nie jest an­tyrosyjski”. Dziennikarze widzą go wśród wchodzących na bankiet w ro­syjskiej ambasadzie. Pod bramą tłumek protestujących. - Putin jest dobrym władcą dla Rosjan - przekonuje ich    Korwin. - Zaraza idzie z Zachodu, nie ze Wschodu.
Kreml zaprasza JKM na konferen­cję w Jałcie, „antyfaszystowski Majdan” z udziałem rebeliantów z samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Temat obrad: „Czy ofensywa terrorystów w Do­niecku i Ługańsku powinna się rozlać na inne rejony Ukrainy?”.
   Ale Korwin nie dociera. - Człowiekiem, który wtedy prze kazał mu zaproszenie na Krym, był Mateusz Piskorski, były poseł Samoobrony - mówi jeden ze współpra­cowników założyciela Kongresu Nowej Prawicy. Pół roku po konferencji w Jałcie, w lutym 2015 r., Piskorski założy partię Zmiana. Będzie głosić, że Polska jest oku­powana przez NATO, a niepodległa Ukra­ina to „banderowski mutant”. Zmiana otwarcie wesprze Putina. Siedzibę znaj­dzie w budynku po warszawskim Towa­rzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.
   Współpracownik JKM zapewnia: - Ludzie związani z Piskorskim zaczę­li krążyć wokół Korwina, gdy został europarlamentarzystą. Wcześniej ich nie widziałem.

PRAWDA SIĘ PRZEBIJA
Grudzień 2014 roku. Flirt Korwina z Piskorskim trwa. Obaj jadą na kon­ferencję w Syrii poświęconą „zwalczaniu terroryzmu i ekstremizmu religijnego”. Ich wspólne zdjęcia z konferencji wypły­ną w Polsce kilka miesięcy później. Pra­wica trzęsie się z oburzenia.
   Kwiecień 2015 roku. Janusz Korwin-Mikke jest kandydatem na prezydenta Polski. W wywiadach deklaruje: - Ja się nie zgadzam na pomiatanie Włodzimie­rzem Putinem jak burą suką!
   Powtarza słowa Putina o rzekomych obcych snajperach, którzy zabijali mani­festantów na kijowskim Majdanie: - To była również nasza operacja. Snajperzy byli szkoleni także w Polsce.
   Rosjanie nie szczędzą mu pochwał. „Prawda przebija się na światło dzienne” - pisze na Twitterze pełnomocnik rosyj­skiego ministerstwa spraw zagranicz­nych Konstantin Dołgow.
   W marcu 2016 roku JKM występu­je w popularnym programie „Wieczór z Władimirem Sołowiowem” w telewizji Rossija 1. Przekonuje, że Związek Sowie­cki odpowiada za większą liczbę mor­derstw Rosjan niż nazistowskie Niemcy. Prowadzący, z kpiącym uśmiechem: - Je­śli Związek Sowiecki zabił Rosję, to kto pokonał Hitlera?
   Korwin: - To wszystko socjaliści. Hit­ler, Stalin, to wszystko socjaliści.
   Współpracownik JKM: - Widać było, że jednak się zdziwili. Że ten odlot Korwi­na jest jednak dla nich za ciężki.
   Korwin dziś: - Występowałem w rosyjskich telewizjach kilka razy, kilka razy odmówiłem. Tam w tej chwili toczy się bardzo interesująca walka o duszę na­rodu. Czy zostaną sowieccy, czy nie; czy wygra Rosja, czy ZSRR. Bardzo cieka­we. Polskich polityków to w ogóle nie obchodzi.
   - Dlaczego pan nazywa Putina „Jego Ekscelencją”?
   - Z uprzejmości. Obamę też nazywam Jego Ekscelencją Barakiem Husajnem Obamą.

W OPARACH ZMIANY
Warszawa, 18 maja 2016 r. W Polsce o partii Zmiana od dawna pisze się jak o „piątej kolumnie Kremla”. Mateusz Pi­skorski za chwilę ma lecieć do Moskwy. Agenci ABW zatrzymuj ą go na ulicy. Tego samego ranka wchodzą do biura partii Zmiana i mieszkań współpracowników Piskorskiego. Szukają skrytek z pieniędz­mi i dokumentów pisanych cyrylicą. Rekwirują komputery i butelkę rosyjskiej wódki. W Krakowie w tej samej sprawie ABW przeszukuje mieszkania dwóch po­lityków związanych z Korwinem.
   Piskorski dostaje zarzut szpiegostwa: miał współpracować z rosyjskim wywia­dem, przyjmować zadania operacyjne, promować rosyjskie interesy i manipu­lować nastrojami społeczeństwa. Do dziś siedzi w areszcie. Kilka tygodni po areszto­waniu Piskorskiego JKM udziela wywia­du rosyjskiej propagandowej rozgłośni Sputnik: - Popieram politykę pana Putina, ale też nie we wszystkich kwestiach.
Na przykład nie popierałem i nie popie­ram wejścia do Donbasu. (...) Ale za to nie można człowieka wsadzać do więzienia, że popiera kogoś, kogo nie lubią prezy­dent i premier. Zresztą podejrzewam, że pana Piskorskiego zamknięto tylko przed szczytem NATO, żeby nie zrobił jakiejś demonstracji, a po szczycie go zwolnią.

TAMCI TO SOWIECI
W sierpniu JKM wyrusza do czecze­nii, rządzonej przez zależnego od Mos­kwy Ramzana Kadyrowa. Razem z nim jadą ludzie ze Zmiany, a także liderzy neomoczarowskiego Zjednoczenia Patriotyczno-Robotniczego „Grunwald”. W Moskwie - obrzędowy wywiad dla Sputnika. JKM błyszczy: Ramzan Kadyrow to „bardzo rozsądny człowiek”, który „w odróżnieniu od PiS nie niszczy swoich wrogów, a zaprasza ich do rządu i wciąga w odbudowę regionu”.
   Gdy pytam o czeczeńską wycieczkę działacza partii Zmiana Jarosława Augu­styniaka, nie kryje zdenerwowania: - Ja­cyś pajace w internecie zrobili po niej ze mnie rosyjskiego szpiega. I jeszcze mia­łem nieprzyjemności, bo rzekomo to moje zdjęcie śpiącego na stole JKM ob­leciało internety. Nie chcę mieć z Korwi­nem nic wspólnego.
   Janusz Korwin-Mikke: - Zmiana? To partia prosowiecka. Oni nawet nie chwa­lą Putina. Oni chcą powrotu ZSRR. A Pi­skorski? Facet od lat łazi po Polsce i stara się robić wrażenie, że jest szpiegiem ro­syjskim, żeby sobie dodać ważności, ale oczywiście tak nie robi żaden szpieg. Pi­skorski nie tyle kocha Rosję, co Związek Radziecki. Ktoś taki miałby być szpie­giem? Wolne żarty.
   Inna Grigorieva, dziennikarka „No­wej Gazety” z Moskwy, zajmuje się ro­syjskim trollingiem: - Po ukraińskim Majdanie rosyjscy trolle wyszli na po­ziom międzynarodowy. Najpierw aktyw­nie uczestniczyli w rozgrywaniu konfliktu ukraińskiego wewnątrz Ukrainy, poprzez kolportowanie kłamstw i oszczerstw, po­tem stali się aktywni na Zachodzie.

MATRIOSZKA Z BRAUNEM W ŚRODKU
Politycy i publicyści z prawej strony mają z Korwinem kłopot. U jego boku za­czynało wielu: Ryszard Czarnecki, Sta­nisław Michalkiewicz, rzecznikiem UPR był Rafał Ziemkiewicz. Tymczasem dziś za Korwinem ciągnie się sława człowieka, który głosi rosyjską propagandę.
   Z wywiadu Jerzego Targalskiego dla „Frondy”: „Jako pierwszy na pomysł promowania Janusza Korwin-Mikkego wpadł przecież nie kto inny, jak Je­rzy Urban. Chodziło o to, by podzielić, a w ten sposób osłabić środowisko Soli­darności. Brano więc człowieka, moim zdaniem, niezrównoważonego, którego proste wytłumaczenia wielu spraw tra­fiały do ludzi. Zwłaszcza do ludzi kieru­jących się w życiu głównie frustracjami i emocjami”.
   Mówi jeden z dawnych działaczy UPR, byłej partii Korwina: - Wielu z nas, którzy lata całe spędziliśmy przy JKM, złagod­niało, choć trwa przy twardych poglądach na rynek. A on odpływa w swoją stro­nę. Jest jak matrioszka. Poszperaj chwilę przy jego poglądach - wyskoczy ci Grze­gorz Braun. A potem Putin. Do tej pory był traktowany jak folklor. Ale romans z Putinem to przegięcie.
   - Czy służby się panem interesują? - pytam europosła.
   - Nic mi o tym nie wiadomo.
   - Nie czuje się pan samotny ze swoimi poglądami na temat Putina?
   - Ludzie myślący zawsze są samotni w gronie idiotów.

SAMOSIEJKA
Jednym z bohaterów łotewskiego dokumentu „Masterplan”, poświęcone­go nieformalnym rosyjskim wpływom, jest Mateusz Piskorski. Autorka scenariu­sza Sanita Jemberga uważa, że był cenny dla Rosjan - ale nie jako szpieg, tylko jako agent wpływu; ktoś, kto zbiera ludzi o antyzachodnich poglądach i scala w grupę.
   Marcin Rey, tłumacz, od półtora roku opisuje rosyjskie wpływy w polskiej poli­tyce. Na Facebooku prowadzi stronę „Ro­syjska V kolumna w Polsce”. Nie uważa Korwina za agenta Moskwy, a raczej za dobrowolnego współpracownika: - War­to przyjrzeć się bliżej tezom, które gło­si Korwin. I jak je głosi. Wymyśla różne rzeczy, które mogą być chwytliwe. Wie, że dziś polityka to nie robienie pikiety w dwadzieścia osób na ulicy, ale internet. Tam jest prawdziwe życie.
   Według Reya Rosjanie na część pro- rosyjskich inicjatyw patrzą jak na rodzaj start-upów. - To często dzieje się bez in­spiracji bezpośredniej. Po prostu ktoś sprzyja polityce Kremla, takie ma poglą­dy. To dla Rosji jest lepsze, bo spontanicz­ne. Takie inicjatywy są jak samosiejki. A ze start-upami jest tak, że w końcu pojawi się duży inwestor i wykupi akcje. Korwin? Według mnie nie bierze pieniędzy z Mos­kwy. Ale to, co robi, to paliwo dla rosyj­skiej propagandy i przed współpracą z rosyjskimi instytucjami się nie cofa, kie­dy uczestniczy w wyjazdach propagando­wych organizowanych na okupowanym Krymie czy w Czeczenii przez kremlowskiego urzędnika Bondarenkę.
   Janusz Korwin-Mikke nie ma czasu na spotkanie, rozdarty między konferen­cją prasową a samolotem: - Zaraz lecę na Maltę, na spotkanie partii.
   - Partii Korwin?!
   - Nie, partii z Parlamentu Europej­skiego. Nasza przewodnicząca jest stam­tąd. I niech pan zanotuje: nie lecę za pieniądze Jego Ekscelencji Włodzimie­rza Putina.
Współpraca Michał Kacewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz