wtorek, 12 kwietnia 2016

Kino jednego widza


Zamiast premiery - niesnaski. Reżyser z producentem drą koty o film, który miał już wchodzić do kin, a wciąż jest w proszku. Prawica ma dylemat: komu kibicować? I komu w kłótni o „Smoleńsk” sprzyja najważniejszy widz, czyli Jarosław Kaczyński?

Wojciech Cieśla, Michał Krzymowski

Grudzień 2015 roku, Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fa­bularnych w Warszawie, kolaudacja filmu „Smo­leńsk”. Po projekcji, gdy zapalają się światła, słychać oklaski. Niemrawe.
   - Pokaz filmu o katastrofie był kata­strofą - mówi jeden z uczestników ko- laudacji. - Montaż był katastrofą.
   Kolaudacja to początek wojny między Antonim Krauzem, reżyserem, a Macie­jem Pawlickim, producentem. Ten drugi przekonuje reżysera, że powinni się spot­kać w gronie przyjaciół, którzy pomogą w poprawieniu montażu. - Mówił, że ma poczucie winy, bo nie dał Krauzemu wy­starczająco dobrego montażysty. Okazało się, że pierwszą wersję zmontował debiu­tant - mówi jedna z osób znających kulisy kłótni. - Wśród „naprawiaczy” miała być Ewa Stankiewicz.
   Pawlicki z Krauzem przechodzą na ko­respondencję e-mailową. Ton jest oschły. Tak pozostaje do dziś. W marcu w War­szawie pojawiają się plakaty zapowiada­jące film na 15 kwietnia. Kilka dni później Pawlicki odwołuje premierę „z uwagi na trudności przy realizacji i stopień techno­logicznego skomplikowania”. W polskim kinie to sytuacja bez precedensu. - Spek­takularna wtopa - ocenia członek ekipy
- Pierwszy raz coś takiego widzę.
   Na film o katastrofie widzowie czekają czwarty rok; najbardziej ci, którzy szu­kają „ukrywanej prawdy o Smoleńsku”, Twórcy scenariusza, producent i reżyser o filmie piszą dużą literą: Sprawa.
   Budżet „Smoleńska” to niecałe 10 min zł, ale dotacji odmówił PISF, publiczne zbiórki datków idą jak po grudzie. Kil­ku aktorów odrzuciło propozycję zagra­nia w filmie.
   Kolaudacji, a raczej niepublicznych po­kazów „Smoleńska”, od grudnia 2015 r.
jest kilka. Ostatni w poniedziałek 4 kwietnia dla ludzi spoza branży. Na żadnym nie ma Jarosława Kaczyńskiego. Na jednym jest Marta Kaczyńska, córka Lecha. Film widzieli też dziennikarze TV Republika i „Uważam Rze”. Entuzjazmu nie było.
   Producent filmowy: - Wszyscy się boją tego projektu. Nie wypalił. Nawet ludziom z PiS ten film nie bardzo się podoba.
    Od kilku tygodni surowy „Smoleńsk” krąży na płytkach wśród ludzi prawicy. Mówi jeden z naszych rozmówców: - Ofi­cjalnie film z ramienia prezesa obejrzał Piotr Gliński. Nie był poruszony.
   Inny dodaje: - Krauze i Pawlicki chcieli za wszelką cenę zdążyć z filmem na rocz­nicę katastrofy. Płyta z ponad dwugodzinnym materiałem trafiła do siedziby PiS na Nowogrodzką. Surowizna, miejsce efek­tów specjalnych zajmują zielone plansze, na których te efekty dopiero się pojawią. Ale tak naprawdę problem leży gdzie in­dziej : „Smoleńsk” to gniot. Niedobry film.
   Jeden z warszawskich dziennikarzy: - Jerzy Zelnik, który go widział, bąkał coś o tym, że naród czeka teraz wstrząs moral­ny. Między wierszami dało się wyczytać, że „Smoleńsk” to artystyczna słabizna.
   „Smoleńsk” zostaje przemontowany na początku roku. Teraz czas na dogra­nie efektów specjalnych.
   Na tym tle dochodzi do kolejnej woj­ny. Dziś Antoni Krauze niemal w każdym wywiadzie mówi, że właśnie zbyt późne wgrywanie efektów specjalnych opóźni­ło premierę. Kto za to odpowiada? Paw­licki. W TV Republika reżyser pomstuje na ludzi od efektów specjalnych: - Od wielu miesięcy domagałem się, żeby zo­baczyć jakieś efekty ich pracy, nieste­ty, zostali objęci przez producenta jakąś specjalną ochroną.
   Krauze zdradza, że efekty przygotowu­je nowa firma: -1 nie może zrobić wszyst­kiego w tak krótkim terminie, jak chce producent, który popełnił falstart, zapo­wiadając film na 15 kwietnia. To jest spra­wa wykraczająca poza efekty specjalne w filmie. To niekompetencja ludzka.
   Do niedawna jako specjalista od efek­tów specjalnych w materiałach praso­wych „Smoleńska” występował Piotr Pawłowski, wykładowca Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputero­wych. Wcześniej pracował przy „Czarnym Czwartku” i „Układzie zamkniętym”. Pro­simy o kontakt przez rzeczniczkę uczelni. Pawłowski milczy.
Informacja o tym, że przełożeniu „Smoleńska” winny jest Pawlicki, pojawia się na Twitterze Józefa Orła, prawicowe­go publicysty: „Film Smoleńsk nie będzie miał premiery 15.04, bo Maciej Pawlicki nie dopilnował efektów specjalnych”.

NIEZADOWOLENIE PREZESA
Jacek Bromski, reżyser, prezes Sto­warzyszenia Filmowców Polskich, jest zdziwiony tym, co dzieje się wokół filmu: - Nie spotkałem się z podobną sy­tuacją. Film powinien zostać skończo­ny, przejść kolaudację. W tym przypadku zbyt wczesna data premiery została chy­ba wymuszona przez rocznicę. Dlaczego tak się stało? W środowisku krążą te same pogłoski, o których pisały media, czyli że film się komuś nie spodobał. Mówiąc żar­tem, gdyby mojego brata grał Lech Łotocki, też byłbym niezadowolony.
   Pół Warszawy huczy o rzekomej kolaudacji „Smoleńska”, w której jakoby brał udział Jarosław Kaczyński. Niezadowo­lenie prezesa miało przesądzić o opóźnie­niu premiery.
   Mówi jeden z warszawskich polityków;, kiedyś w PiS: - To kłamstwo. Smutne, że wojenka Krauzego i Pawlickiego trafia rykoszetem w Bogu ducha winnego pre­zesa. Ale temat Smoleńska to faktycznie bomba z opóźnionym zapłonem. Od tego trzeba uciekać jak najdalej. Wiem, że eki­pa musiała sprawdzać, czy Łotocki, któ­ry odgrywa Lecha, nie był kiedyś w PZPR, czy nie zagrał gdzieś pijaczka, czy w filmie nie ma czegoś, co ośmieszy brata prezesa. Kilka lat temu Jacek Kurski na zlecenie Kaczyńskiego robił film o III RP. Stawał na uszach, żeby się podobało prezeso­wi. W filmie, gdzie tylko pojawili się bra­cia Kaczyńscy, kłaniały im się łany zbóż, deszcz przestawał padać, a krowy zaczy­nały dawać lepsze mleko. Wazelina. Ale Jarosławowi film był nie w smak. Miał inną wizję. Wydziwiał: jak można krę­cić poważny dokument i nie wiedzieć, że tamten zarząd koła PC z Piły to byli zdrajcy?! Film powędrował na półkę. Twórcy „Smoleńska” też wiedzą, kto będzie ich najważniejszym widzem.

KUZYN NA HORYZONCIE
Maciej Pawlicki to dziennikarz, producent, reżyser, współpracow­nik tygodnika „wSieci”. Człowiek o wie­lu talentach. Kandydował do Sejmu z list PiS, produkował programy Jana Pospie­szalskiego, nakręcił kilka dokumentów. Udziela się w zrzeszającym właścicieli kredytów frankowych Ruchu Stop Ban­kowemu Bezprawiu.
   W 2012 r. razem z ni.in. Bronisła­wem Wildsteinem, Antonim Krauzem i Michałem Lorencem zakłada Fundację Smoleńsk 2010. To ona ma się zająć zbie­raniem funduszy na film. Po roku zbiórki na koncie jest 208 tys. zł. Po dwóch latach - 860 tys. zł. Budżet filmu trzeba okroić z 11 do 9,5 min złotych. Producentem zo­staje Pawlicki. Zdjęcia ruszają na począt­ku 2015 r., kończą się po kilku miesiącach.
   Jesienią 2015 r. portal Dziennik.pl ujawnia umowę Pawlickiego z Krauzem. Według niej z chwilą wypłaty ostatniej raty wynagrodzenia reżyser przenosi na Pawlickiego całość praw autorskich. Krauze dostaje w zamian 226 tys. zło­tych płatne w czterech ratach; 30 tys. zł po rozpoczęciu, 45 tys, zł po zakończeniu zdjęć, 75 tys. zł po kolaudacji i reszta po przyjęciu kopii wzorcowej filmu. Gdyby „Smoleńsk” był hitem, Pawlicki zarobił­by dużo pieniędzy.
   Działacz PiS z Nowogrodzkiej: - Dziś trwa szukanie winnego. Krauze twierdzi, że wszystko przez Pawlickiego. A Paw­licki, że przez Krauzego. We wszystko wmieszał się jeszcze kuzyn prezesa, Jan Maria Tomaszewski, który kręci się przy „Smoleńsku”. Czy wprowadza zmiany? Nie. I dzięki Bogu.
   Poseł PiS: - Kuzyn Kaczyńskiego od niedawna kolęduje po prezesach pań­stwowych spółek i prosi o pieniądze na jakiś historyczny serial do TVP. Ma trzy scenariusze. Na pewno był u Wojciecha Jasińskiego w Orlenie, nie wykluczam, że przy okazji rozmawiał o dofinansowaniu „Smoleńska”.
   Człowiek związany z TVP: - Janek jest postacią rozrywkową. Nikt nie traktuje go poważnie. Kaczyński też ma do niego dy­stans. Mówi wszystkim, żeby być uprzej­mym, bo to w końcu rodzina, ale by go nie słuchać.
Znajomy Krauzego: - Antek to poważ­ny człowiek, artysta z dorobkiem. Trzyma się od kuzyna z daleka, nie ma z nim kon­taktu. Co innego Pawlicki. Liczył, że dzię­ki „Smoleńskowi” awansuje do wyższej ligi, znajdzie nowe zlecenia. Z Jankiem szybko znalazł wspólny język.

SKOK WIĘCEJ NIE DA
Działacz PiS: - Kuzyn wspiera Pawli­ckiego w staraniach o wejście do telewi­zji. Pawlicki dostał90-minutowy program w TVP Info „Studio Polska”. To strasznie droga produkcja. Z e-maila TVP do re­dakcji „Newsweeka”: „Studio Polska jest w fazie projektu, a zatem końcowy format, a tym bardziej decyzja o emisji nie są prze­sądzone. Jeśli TVP zdecyduje się na reali­zację, poinformuje o szczegółach”.
   Działacz PiS z Nowogrodzkiej: - Paw­licki w kwestiach finansowych ma nóż na gardle. Wziął kredyt we frankach, ma trudną sytuację. Liczy na sukces filmu. Krauze już miesiąc temu mówił, że gdy­by miał dodatkowe 2-3 min zł, to przeło­żyłby premierę i jeszcze popracował nad „Smoleńskiem”.
   Rozmówca „Newsweeka” związany ze SKOK-ami: - Na nas Krauze już nie może liczyć. Dołożyliśmy się do filmu na po­czątku i więcej dać nie możemy.
Jeden z filmowców: - Antoni to miły, kulturalny pan, ale gdy pojawia się temat Smoleńska, strasznie się napina. Uważa, że to był zamach, nie znosi w tej sprawie sprzeciwu. Maciek chciał zrobić film, któ­ry się sprzeda. Nie zależało mu tak bardzo na propagandzie.
   Na stronie Fundacji Smoleńsk 2010 można znaleźć informację o wpłatach na produkcję. Do 12 stycznia zbiórka wy­niosła 2,4 min zł. Fundacja podaje, że do ukończenia filmu wciąż brakuje jej 1,3 min zł. Jednak jeśli budżet produk­cji to 9,5 min zł, to z rachunku wynika, że ok, 5,7 min zł Fundacja dostała z innych środków niż zbiórka publiczna. Kiedy? Od kogo?
   Pytamy o to Fundację. Nie odpowiada. Pytamy Pawlickiego - też nie.
Mówi jeden z warszawskich filmow­ców: - Teraz przełożą premierę na jesień. To okres żniw w kinach. Szkoda, bo choć film celuje w target, który raczej nie cho­dzi do kina, to ma szansę na frekwencję jak „Popiełuszko” czy „Układ zamknię­ty”, na które chodzili ludzie stroniący od wielkiego ekranu.
   Reżyser Jacek Bromski: - Od trzech lat organizujemy w kinie Kultura poka­zy przedpremierowe dla ambasadorów. Jest koktajl, przychodzą aktorzy, poja­wia się nuncjusz, można porozmawiać. „Smoleńsk” też mieliśmy pokazywać, dy­plomaci byli zainteresowani. Trzeba było odwołać. Może uda się to zrobić w maju?
   Na „Smoleńsk” wciąż można wpłacać dobrowolne datki.
   Antoni Krauze publicznie zapowiada, że filmem o katastrofie pożegna się z za­wodem i zakończy karierę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz