środa, 6 kwietnia 2016

Gra w kości umarłych



Marszu Miliona nie będzie, ale PiS nadal liczy, że obchody szóstej rocznicy katastrofy smoleńskiej będą wielką manifestacją poparcia dla rządu. 10 kwietnia ma się narodzić państwowy kult Lecha Kaczyńskiego.

Renata Kim

Pani się z księżyca urwa­ła, czy z gazety koszer­nej? - w głosie szefowej Klubu Gazety Polskiej w Białymstoku słychać nie­dowierzanie i potępienie. - Jak może być odwołana szósta rocznica mordu w Smo­leńsku? - Janina Bożena Korzińska cięż­ko wzdycha, dając do zrozumienia, jak niedorzeczne było pytanie.
   Zapewnia, że wyjazd do Warszawy zo­stanie zorganizowany. Jest podejrzliwa, chce wiedzieć, po co potrzebujemy ta­kich informacji. Uspokaja się dopiero, gdy słyszy, że to dla babci, która bardzo chciałaby wziąć udział w uroczystoś­ciach. - Proszę mi dać telefon, zadzwo­nię do babuni, wszystko jej wytłumaczę - dodaje już łagodniejszym tonem.
W parafii Miłosierdzia Bożego w Lub­linie, gdzie proboszcz w Niedzielę Wiel­kanocną ogłosił z ambony wyjazd na manifestację patriotyczną, babcia zosta­je wpisana na listę rezerwowych. - Mamy komplet, przed chwilą zapisałem ostatnie pięć osób, trzeba poczekać, czy się jakieś miejsce zwolni - mówi ksiądz, który od­biera telefon. - Koszt 10 złotych tylko, bo nam facet ufundował - mówi tajemniczo. Nie, nie powie, jaki facet. Za to zaczyna się martwić, czy babcia podoła trudom cało­dziennego wyjazdu. Bo wyruszyć trzeba w południe, a powrót grubo po północy. A na miejscu w Warszawie trzeba spo­ro stać, to forsujące będzie. - Specjalnie bym babci nie namawiał. Ale jak czuje się na siłach, to niech jedzie. Szczęść Boże, pozdrawiam! - rozłącza się.

ZOBACZYMY, KOGO JEST WIĘCEJ
To miał być pokaz siły. „zmobilizujcie ludzi, pomóżcie im przybyć na tę ważną dla nas wszystkich uroczystość” - apelowała na początku marca „Gazeta Polska” do swoich klubów rozsianych po całym kraju.
   W podobnym tonie zachęcała na Facebooku posłanka PiS Krystyna Pa­włowicz: „Przybądźcie 10 kwietnia, w niedzielę, z najdalszych zakątków Pol­ski, by pokazać targowicy i zagranicy, że Polska ma swoich obrońców (...). Zoba­czymy, kogo jest więcej - Polaków czy na kodowskich pikietach zdrajców”.
   Atmosferę podgrzał dziennikarz śled­czy prawicowego tygodnika „Do Rzeczy” Cezary Gmyz, który oznajmił na Twitterze, że PiS szykuje największą mani­festację w dziejach Warszawy. To on po raz pierwszy użył hasła „Marsz Miliona”, ale szybko przebił go redaktor naczel­ny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz: „Marsz Miliona to dobra nazwa, ale nie powinniśmy się ograniczać” - zaćwierkał na Twitterze.
   - I wtedy zaczęło się zamieszanie, któ­re trudno już było opanować - opowiada w rozmowie z „Newsweekiem” poseł PiS. Kluby Gazety Polskiej i biura posłów PiS rozpoczęły zbieranie chętnych na wyjazd do Warszawy, inni skrzykiwali się na marsz w sieci. Pełna mobilizacja.
   A potem nagle stało się coś nieoczeki­wanego: poseł PiS Jarosław Krajewski oświadczył w TVN, że jego partia nigdy nie nawoływała zwolenników do uczest­nictwa w marszu. I w ogóle nie ma z nim nic wspólnego. Dopytywany o szczegóły wyjaśnił, że PiS organizuje obchody rocz­nicy katastrofy smoleńskiej, a o inne ini­cjatywy trzeba pytać ich organizatorów.
   A wśród organizatorów dezorientacja. Mariusz Rychlik, autor wydarzenia na Facebooku „Wielki Wyjazd do Warsza­wy” zaproponował, by nie używać nazwy „Marsz Miliona”, ale jednak nie rezyg­nować z inicjatywy. „Chcąc nie chcąc, obchody 6. rocznicy katastrofy muszą być połączone z Naszym Wiecem po­parcia dla Rządu. (...) MUSIMY TAM PO PROSTU BYĆ” - wezwał.
   - Marsz będzie, tylko bez tej nazwy - słyszymy w biurze senatora Prze­mysława Błaszczyka (PiS) w Łęczycy. Uprzejma pani nie wie, skąd ta zmiana.
- Może się wystraszyli, że nie będzie mi­liona ludzi? Żeby potem nie było zarzu­tów, że się nie udało? I że te partyjne struktury nie są tak silne, jak się wszyst­kim wydawało? - zastanawia się głośno. Trudno jej powiedzieć. W każdym ra­zie Łęczyca jedzie na obchody. Koszt to 10 złotych od osoby, część pokryje pan senator, resztę uczestnicy.
   - A może na Nowogrodzkiej się prze­straszyli tych ostatnich napadów terrorystycznych? - spekuluje szef rze­szowskiego Klubu Gazety Polskiej Zbi­gniew Sycz. Osobiście uważa, że warto w Warszawie być, a czy to będzie milion czy 10 tysięcy, to już nie ma znaczenia.
- Ale skoro w 10-milionowych Węgrzech w marszu poparcia dla Orbana wzięło udział pół miliona ludzi, to w 40-milio- nowej Polsce spokojnie można by uzbie­rać milion patriotów - wyraża nadzieję.
Leży akurat z grypą w łóżku, ale wy­dzwania do znajomych, wysyła SMS-y, żeby ich zdopingować. - Szczerze mó­wiąc, tłumów na razie nie ma, zresztą ni­gdy nie było - Sycz dziwi się, że ludziom żal jest wydać 40 złotych na wyjazd pa­triotyczny. Ale zdaje sobie sprawę, że niektórzy liczą każdy grosz. Dla nich się poniża i prosi o wsparcie. - Ostatnio, jak jechaliśmy 13 grudnia do Warsza­wy, wsparli nas trzej posłowie PiS. Może i tym razem się uda, bądźmy dobrej myśli.
   Poseł PiS: - Za chwilę z Nowogrodz­kiej pójdzie instrukcja, że każdy poseł ma opłacić jeden autokar. W klubie jest 300 parlamentarzystów, więc to daje 15 tysięcy ludzi. A to przecież tylko część tych, którzy przyjadą do Warszawy. U mnie w okręgu wyborczym zawsze do­magano się opłacenia dwóch autobusów, tym razem już sześciu.

NAJWAŻNIEJSZA DATA W HISTORII
- Mobilizacja jest - mówi specjali­sta ds. wizerunku Mirosław Oczkoś ze Szkoły Głównej Handlowej. Obser­wuje od początku zamieszanie wokół Marszu Miliona i - rzeczywiście - po stronie PiS widzi próbę przebicia Ko­mitetu Obrony Demokracji. Na zasa­dzie: skoro KOD udaje się zgromadzić od 50 do 70 tysięcy ludzi, to nam się uda znacznie więcej.
   - Pewnie myśleli tak: gdyby 10 kwiet­nia przyjechał do Warszawy wielki tłum, można by to pokazać jako triumf partii rządzącej. Powiedzieć: popatrz­cie, jaka po naszej stronie jest mobiliza­cja. A później pewnie przyszła refleksja: tego jednak nie da się tak szybko zorga­nizować - tłumaczy Oczkoś.
   Zaraz jednak dodaje, że ostatecznie marsz 10 kwietnia może się dla PiS oka­zać sukcesem: wystarczy, że do stoli­cy przyjedzie więcej ludzi niż zgłoszone w ratuszu 50 tysięcy. - Jeśli media pań­stwowe pokażą, że to był wielki oddolny ruch, spora część Polaków w to uwierzy. Zwłaszcza że przez cały dzień na zmia­nę z relacjami z pochodów będą oglądać filmy o życiu Lecha Kaczyńskiego, wiel­kiego męża stanu. Stopniowanie napię­cia jest starannie przemyślane, a opinia publiczna będzie urabiana, przyzwy­czajana do tego, że 10 kwietnia to jedna z najważniejszych dat w historii Polski.
I o to chodzi - mówi Oczkoś.
   Wygląda na to, że ta diagnoza jest traf­na. - Ryszard Terlecki na posiedzeniu klubu PiS powiedział, że to najważniej­sza data w roku - potwierdza poseł PiS. I dodaje, że nad przygotowaniami do ob­chodów czuwa osobiście wicemarszałek sejmu Joachim Brudziński, a pomaga mu Krzysztof Sobolewski, kierownik struktur partii.
   Obchody będą w tym roku wyjątko­wo uroczyste. Rano msza w intencji ofiar katastrofy, o 8.41 przed Pałacem Prezydenckim odczytanie ich nazwisk. W południe modlitwa Anioł Pański, później Koronka do Miłosierdzia Boże­go, a między nimi filmy o tematyce pa­triotycznej i przemówienie prezydenta Dudy. I jeszcze odsłonięcie dwóch tab­lic poświęconych prezydentowi Lecho­wi Kaczyńskiemu: pierwsza zawiśnie na Pałacu Prezydenckim, a druga - praw­dopodobnie z informacją, że prezydent „poległ w służbie Ojczyzny” - na stołecz­nym ratuszu.
   A do tego ofensywa medialna: telewi­zyjna Jedynka wczesnym popołudniem, w najlepszym czasie antenowym, pokaże hagiograficzny film o Lechu Kaczyńskim „Niosła Go Polska”, a w Dwójce nadany zostanie reportaż o Marii Kaczyńskiej „Muszka, Marylka, Maria”.

TO BĘDZIE ŚWIĘTO
- W Szczecinie wojewoda zachod­niopomorski z PiS wysłał pismo do samorządowców, że w rocznicę kata­strofy mają włączyć syreny. Flagi zosta­ną opuszczone, nastrój będzie żałobny - mówi Dorota Sanecka, działaczka par­tii Razem, która prowadzi na Facebooku fanpage „Nie dla Pomnika Lecha Kaczyńskiego w Szczecinie”. Dodaje, że PiS-owscy notable wręcz prześcigają się w pomysłach, jak przypodobać się preze­sowi partii.
   - To wszystko są prywatne uroczy­stości prezesa Kaczyńskiego, Smoleńsk to jego osobista krucjata - nie ma wąt­pliwości Mirosław Oczkoś. - Jarosław Kaczyński próbuje zbudować wokół swo­jego brata kult. I nie używa już do tego wyłącznie partii, on rocznicę katastro­fy smoleńskiej postanowił upaństwowić. Kolejnym krokiem będzie ustanowienie w przyszłym roku dnia Lecha Kaczyń­skiego, na przykład Pielgrzyma Wolno­ści. Wszystko zmierza ku temu, by zrobić z 10 kwietnia państwowe święto.
   - Po raz pierwszy obchody roczni­cy katastrofy smoleńskiej są organi­zowane w sytuacji, gdy cała władza spoczywa w rękach PiS. Po raz pierw­szy są też na to pieniądze państwo­we - dodaje politolog Marek Migalski, były europarlamentarzysta z ramie­nia PiS, wykluczony z partii za kryty­kę prezesa Kaczyńskiego. Mówi, że jeśli państwo wydaje pieniądze na przeko­nanie obywateli do jakiegoś projektu, to w większości przypadków przynosi to oczekiwany efekt. - O jaki efekt chodzi PiS? O przekonanie większości obywa­teli do tezy, że w Smoleńsku doszło do zamachu; a jeśli nawet nie było spisku, to tragedia wydarzyła się na skutek ka­rygodnych zaniedbań ekipy Platformy Obywatelskiej. Gdyby ten zamiar się po­wiódł, to poparcie dla partii by wzrosło. Bo jeśli w tak fundamentalnej kwestii jak Smoleńsk spora część obywateli bę­dzie popierać wersję PiS, to także w in­nych udzieli partii poparcia.
   Politolog zwraca uwagę, że efekt już widać w sondażach: jeszcze kilka lat temu w zamach wierzyło 10 procent Po­laków, a dziś już prawie 30 procent.
   - Będą się zmieniały ulice, place, będą się pojawiać popiersia, pomniki, tabli­ce ku czci Lecha Kaczyńskiego. To jest polityczna gra w kości umarłych, wy­korzystywanie tragedii do zbijania po­litycznego kapitału - dodaje ekspert ds. marketingu politycznego i wizerun­ku Wiesław Gałązka. Jest przekonany, że ta - jak ją nazywa - „nekropolityka”, będzie powodować kolejne konflikty.
   - Przecież Jarosław Kaczyński i jego lu­dzie stawiają sprawę jasno: kto nie po­piera władzy, ten jest wrogiem. Komu nie podobają się tablice ku czci czy po­mniki, jest zdrajcą.

KOŁO DOMU JARKA
O tym , że na temat budowy pomników nie ma dyskusji, Dorota Sanecka przekonała się, gdy była pełnomocniczką uchwały obywatelskiej, która mia­ła zablokować budowę pomnika Lecha Kaczyńskiego w Szczecinie. - Spotka­ło mnie kompletne lekceważenie dru­giej strony. I pogarda. Pomysł budowy pomnika przegłosowano w radzie mia­sta z zakazem dyskusji. Nie było mowy, by ktoś mógł myśleć inaczej. Ma być po­mnik i koniec - opowiada.
   - Wojna smoleńsko-polska, trotyl, komisje śledcze i parówki jako dowody w śledztwie. To nas czeka w kolejnych miesiącach - przepowiada Roksana Sobczak ze Wschowy, która też prowa­dzi na Facebooku stronę „Nie dla Po­mnika Lecha Kaczyńskiego”. Kiedy wrzuciła na fejsie sondę z pytaniem: „Czy chciałbyś, aby pomnik Lecha Ka­czyńskiego powstał przed Pałacem Prezydenckim?”, większość odpowie­działa: „Nie, ani w żadnym innym miej­scu w Polsce. Nieliczni kliknęli: „Tak, ale koło domu Jarka”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz