piątek, 22 kwietnia 2016

Czas pogardy,Wiesław! Wiesław! i Zapach prochu



Czas pogardy

Najważniejszą cechą epoki rządów PiS jest zainfe­kowanie Polski pogardą. I dlatego największym wyzwaniem dla Polski, gdy ta epoka dobiegnie końca, będzie właśnie uwolnienie kraju od pogardy.
   Cech charakterystycznych tej władzy jest wiele. Arogan­cja, buta, ostentacja, bezceremonialność. Ale przebija je wszystkie pogarda. Pogarda dla prawa. Pogarda dla wszel­kich oponentów, ale także - co manifestuje lider PiS - dla formalnie najważniejszych osób w państwie. Pogarda dla prawdy, dla faktów, dla logiki, dla przyzwoitości i dla este­tyki. W najnowszej historii Polski chwil aż takiej erupcji pogardy było tylko kilka. Lata 1946-1947, gdy władza ludo­wa zaprowadzała nowe porządki. Rok 1968 r., gdy władza zorganizowała antysemicką nagonkę i antyinteligencką kampanię. I czas po wprowadzeniu stanu wojennego, gdy pognębiono Solidarność. Teraz, tak jak wtedy, słychać re­chot triumfatorów, przekonanych, że po ich stronie jest hi­storia. Że jest i będzie. Perwersyjność tej sytuacji polega na tym, że czas pogardy nastał w państwie demokratycznym, z „woli suwerena”.
    Katalog ekscesów obecnej władzy, jej występków przeciw prawu, moralności i zwykłej przyzwoitości jest długi i za­wstydzający, ale także różnorodny. Wszystkie one mają jed­nak rys wspólny - pogardę. Trudno byłoby w tym katalogu ustanowić jakąś hierarchię. Czy większy eksces to zdepta­nie konstytucji, czy personalne czystki? Czy poważniejszym występkiem jest doprowadzenie do izolacji Polski, czy też do dramatycznego pogorszenia jej reputacji? Czy inteli­gencję bardziej obraża uczynienie szefem publicznej tele­wizji naczelnego propagandysty, czy uczynienie ze spółek skarbu państwa eldorado dla członków „grupy madryckiej”? Czy bardziej dojmującą manifestacją pogardy dla prawa, przyzwoitości i ludzi jest skandowanie „demokracja”, gdy właśnie uchwaliło się ustawę paraliżującą Trybunał Kon­stytucyjny, czy skandowanie „wolność słowa”, gdy właśnie ustawowo demoluje się publiczne media? A może jednak wywrzaskiwanie słowa „targowica” pod adresem tych, któ­rzy chcą bronić demokracji i rządów prawa.
   Demonstrowanie przez rządzących pogardy nie jest jed­nak wyłącznie dawaniem upustu złym emocjom i małostko­wym okazywaniem wyższości pokonanym. To dużo więcej - narzędzie do mobilizowania własnego elektoratu, depra­wowania własnych kadr i miażdżenia oponentów oraz ich prestiżu.
   Gdy lider PiS z lekceważeniem traktuje nawet najważniej­szych funkcjonariuszy tego państwa, prezydentowi podając rękę z niejakim obrzydzeniem, a panią premier nazywa­jąc w rozmowach z towarzyszami partyjnymi powiatową, nie jest to tylko manifestacja pogardy, lecz także domina­cji i swoiste ostrzeżenie: każdy akt niezależności i wierności prawu, a nie prezesowi, spotka się z karą.
    Gdy z pogardą dla kompetencji i profesjonalizmu toleruje się inwazję miernot na najważniejsze i mniej ważne stano­wiska, nie jest to tylko dzieleniem łupów wśród zwycięzców. Jest to tworzenie armii ludzi, którzy są skazani na łaskę i nie­łaskę wodza i zawsze będą partyjnymi żołnierzami, wierność partii i wodzowi jest bowiem ich raison d’etre. Gdy maltretu­jąc odruchy przyzwoitości, wrzuca się Sejmowi kolejne po­mysły i kandydatury obrażające rozsądek, nie jest to tylko manifestacja wszechmocy. Jest to fundowanie publiczno­ści pokazu niemocy opozycji. Gdy wszelkich oponentów od­sądza się od czci i wiary, wyzywając ich od najgorszych, nie jest to tylko deptanie godności ludzi. To wskazywanie swym zwolennikom wrogów, z którymi nie można rozmawiać, trzeba ich zdominować, a najlepiej zniszczyć.
   Odbudowa „Polski w minie” po latach rządów tej partii będzie trudnym zadaniem. Odbudowa instytucji metodycz­nie demolowanych przez PiS potrwa długo, bo budowa za­wsze jest trudniejsza niż demolka. Odbudowa etosu wśród urzędników, prokuratorów i pracowników publicznych me­diów traktowanych jak śmieci - jak nie nasi, to won - potrwa jeszcze dłużej. Odbudowa wizerunku Polski będzie jeszcze bardziej skomplikowana. Przez dziesięciolecia nasi sojusz­nicy będą się zastanawiać, czy naród nad Wisłą znowu nie zafunduje sobie autorytaryzmu. Ale najtrudniejsze będzie poradzenie sobie z dziedzictwem czasu pogardy, która roz­lała się po Polsce. Pogardy dla prawa, odmienności, toleran­cji, dialogu, kompromisu.
   Walka z tym dziedzictwem będzie w istocie walką o du­szę narodu. O to, by już nigdy nie triumfowała w Polsce gra na najniższych emocjach i najgorszych instynktach, by nigdy nie było już skuteczne odwoływanie się do tego, co w nas małe i niegodziwe. I by naprawdę, w codziennej praktyce, odwo­łać się do chrześcijańskiego dziedzictwa Polski, o którym tyle w ostatnich dniach, w słowach pełnych patosu, mówili funk­cjonariusze władzy, w praktyce swego funkcjonowania odwo­łującej się do zupełnie innego dziedzictwa.
Tomasz Lis

Wiesław! Wiesław!

Bidule moje! Tak harują w tej Kancelarii Pre­miera, by nam się Ojczyzna z kolan pod­niosła, że aż z datą chrztu Polski walnęli się o 30 lat. Ale dziwicie się państwo? Jakbyście tak walco­wali ten cały Ubekistan non stop Dobrą Zmianą, dzień czy noc, ze wskazaniem na noce, to pewnie nie pamię­talibyście nawet, czy zabory już się skończyły. Pokażcie mi drugich takich tytanów walki i pracy, którzy raptem w kilka miesięcy dzięki wierze, pasji i nadludzkiemu wy­siłkowi potrafili szarpnąć kondominium za cugle i spra­wić, że z nudnego europejskiego prymuska zamieniło się w gorący towar i temat międzynarodowych dysku­sji, tak obok Białorusi, Iranu, Nigerii i Kuwejtu. Słabo?
   Ale jako czułemu sympatykowi Dobrej Zmiany serce mi krwawi, gdy widzę, jak ci wielcy ludzie, którzy wzię­li los Ojczyzny na swe genetycznie patriotyczne barki, chwieją się niekiedy pod ciężarem wrogiego, antypol­skiego świata. Więc zastanawiając się, jakbym mógł pomóc najlepszym córkom i synom tej ziemi, pomyśla­łem, że skoro rzeźbię w słowie, to może tak po tej linii podsunę tekst przemówienia, które można by wygłosić w dowolnym momencie. Sięgnąłem po najlepsze wzo­ry, a konkretnie po mowę I sekretarza KC PZPR Wła­dysława Gomułki na spotkaniu z aktywem partyjnym w czasie wydarzeń marcowych 1968 roku. Towarzysz Wiesław, choć słusznie i narodowo, to gadał niemiło­siernie długo, więc tutaj tylko esencja przystosowana do czasów Dobrej Zmiany.
   „Rodacy! W ciągu ostatnich tygodni zaszły w kraju ważne wydarzenia. Niemała część mieszkańców miast została oszukana i sprowadzona przez wrogie Dobrej Zmianie siły na fałszywą drogę. Siły te zasiały ziarna awanturniczej anarchii, łamania prawa. Posługując się metodą prowokacji, wzburzyły umysły części obywate­li, parły do wywołania starć ulicznych.
   Wszystko to wzburzyło do głębi społeczeństwo. Szczególnie ostro przeciwko mącicielom porządku społecznego, przeciwko inspiratorom i organizatorom marszów KOD wystąpili zwyczajni Polacy. Donośnym głosem rozlega się żądanie pokazania społeczeństwu faktycznych sprawców zaistniałego stanu rzeczy i suro­wego ukarania winowajców.
   Linia podziału przebiega między Dobrą Zmianą a gorszym sortem wszelkiej maści, między polityką za­pewniającą wszechstronny rozwój a usiłowaniem ze­pchnięcia Polski na drogę zguby. Przeciwko Dobrej
Zmianie występują artyści ziejący jadem nienawiści do naszej partii i do organów władzy państwowej. To tkwią­cy w zgniliźnie rynsztoka ludzie o moralności alfonsów.
   Głównym zadaniem naszej partii w chwili obecnej jest uświadomienie całemu narodowi, o co toczy się walka, w imię jakich celów politycznych zakłócono spo­kojną pracę i normalne życie naszych miast. Dla odpo­wiedzi na to pytanie nie wystarczy analiza haseł, w imię których wzywano ludzi na wiece. Dla każdego, kto ro­zumie prawa walki politycznej, jest już oczywiste, że problem Trybunału Konstytucyjnego stanowi jedynie dymną zasłonę, za którą inspiratorzy ostatnich zajść usiłują ukryć swoje rzeczywiste cele. Liczą oni na to, że czad tych pozornie niewinnych haseł oszołomi mło­dzież, zdezorientuje kadrę naukową i wprowadzi zamęt do świadomości części społeczeństwa.
    Partia nasza, aktyw narodowy, organy władzy pań­stwowej powinny działać stanowczo, lecz spokojnie i jednocześnie utrzymywać wzmożoną czujność. Wróg nie śpi, zarówno ten, który działa bezpośrednio w na­szym kraju, jak zwłaszcza ten, który usiłuje szkodzić Polsce od zewnątrz, z zagranicznych ośrodków propa­gandy i dywersji.
   Łatwo sobie wyobrazić, jaki byłby los narodu pol­skiego, jeśliby zamiast „ciemniaków”, jak nas nazywa­ją ludzie drugiej kategorii, doszli ponownie do władzy jaśnie oświeceni. Byłaby to Polska na kolanach bied­na i zacofana, zależna od Niemiec, od mocarstw impe­rialistycznych, byłaby pionkiem w ich grze. Zdają sobie z tego sprawę również dyrygenci międzynarodowego chóru antypolskiego.
   Każdy, kto podejmuje walkę przeciw naszej partii i Dobrej Zmianie - obiektywnie, czy zdaje sobie z tego sprawę, czy też nie - podrywa fundamenty bytu naro­dowego Polski. Ci, którzy dziś wzywają do walki z naszą partią, nie są jedynie wrogami Prawa i Sprawiedliwo­ści. Są oni wrogami Polski jako takiej. Gdyby zdołali osiągnąć swe cele, staliby się grabarzami niepodległo­ści narodu, zgotowaliby mu ten sam los, co magnateria w 1794 roku”.
Marcin Meller

Zapach prochu

Coraz głośniej nad tą trum­ną. To jest cały program polityczny naszych tyta­nów i nasza przyszłość, niestety. Jeszcze trochę, a „Marsz żałobny” Chopina stanie się hymnem narodo­wym. Oto posłanka PiS rozsyła na Twitterze zaproszenie na miłą uroczystość 6. rocznicy pogrzebu Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu. W programie oczywiście oko­licznościowy monolog prezesa PiS i msza święta. Tak się Polska będzie w tym kadzidlanym dymie wędzić, aż się cała uwędzi na amen.
   Jakby tego było mało, zastępca Zbigniewa Ziobry zapo­wiada ekshumacje wszystkich ofiar katastrofy smoleń­skiej, gdyż „w obecnej sytuacji nie ma innej możliwości”. Moim zdaniem panowie z Prokuratury Generalnej z ich szefem na czele bardzo się mylą. Jest inna możliwość. Nie robić ekshumacji, bo z góry wiadomo, że one niczego nie rozstrzygną. Nie pojawiły się przecież konkretne do­wody, które skłaniają śledczych Antoniego Macierewicza do takiej operacji. Potwierdza to idiotyczna, delikatnie mówiąc, wypowiedź wiceprokuratora Pasionka: „Ukazały się liczne nieprawidłowości, a jeżeli takie są w kilkuna­stu przypadkach, nie możemy pozostać obojętni wobec wszystkich pozostałych". A okrucieństwo tego pomysłu wobec rodzin jest, rzekłbym, bolszewickie. Zwłaszcza że dowiedziały się o tym z gazet i telewizji.
    Nekrolog dla wolności, odpowiedzialności i rozumu zawisł nad kawałkiem Podlasia. W Białymstoku 16 kwiet­nia Obóz Narodowo-Radykalny obchodził swoje 82-lecie. Jubilatów ugościła katedra - z pewnością za zgodą władz kościelnych - oraz ks. Jacek Międlar, który podczas mszy przemawiał do swoich owieczek: Zero tolerancji dla ogarniętej nowotworem złośliwym Polski i Polaków. Ten nowotwór wymaga chemioterapii, a jest nią „bezkompromisowy narodowo-katolicki radykalizm”. Marsz ONR za­haczył też o Teatr Dramatyczny, gdzie oprotestował pre­mierę spektaklu „Biała siła, czarna pamięć”, ostrą diatrybę przeciwko rasizmowi na Podlasiu.
   Na wszelki wypadek władze Poli­techniki Białostockiej „zarekomen­dowały” swoim zagranicznym studentom, by podczas ogólnopolskiego święta ONR nie ruszali się z akademi­ków. A przecież ci młodzi ludzie są wolni. Myśleli, że przy­jeżdżają kształcić się w wolnym europejskim kraju, a tu zaleciało brunatnym kolorem. I nikt na to nie zareagował - ani Kościół, ani Ministerstwo Spraw Wewnętrznych do­wodzone (?) przez Mariusza Błaszczaka.
   Właśnie trwa w internecie pierwsza zbiórka pieniędzy na ostrą broń dla brygad obrony terytorialnej na Pomo­rzu. Mają nawet magazyn i kłódkę do niego. Te oddziały to oczko w głowie ministra Macierewicza. Oby nie okazały się czyrakiem gdzie indziej. Wszak już Antoni Czechow powiedział, że jeśli w pierwszym akcie sztuki teatralnej broń wisi na ścianie, to w ostatnim musi wystrzelić. I na­wet kogoś zabić. Macierewicz co prawda też Antoni, ale takich obaw nie ma. Po to są karabiny, żeby z nich walić. Tylko na wschodniej flance umieści trzy brygady takich chojraków. Putin nie śpi już od miesiąca.

Aby nie było wątpliwości, że się wszyscy wzajemnie wystrzelamy w ciągu dwóch lat i nie dokończymy wyrębu Puszczy Białowieskiej, inicjatywę „Karabin w każ­dym domu” wsparł poseł Paweł Kukiz. Ostra broń palna mogłaby być „pewnego rodzaju nagrodą” za uczestnictwo w jednostkach obrony terytorialnej - powiedział. Brawo! Proponuję też specjalne nagrody dla rodzin wielodziet­nych, na przykład pojazd opancerzony lub czołg w lea­singu na bardzo korzystnych warunkach. A dla Kościoła wyrzutnie rakiet średniego zasięgu w każdej plebanii, jako wzmocnienie chemioterapii zaordynowanej w Białym­stoku przez katolickiego duszpasterza.
Stanisław Tym

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz