poniedziałek, 22 lutego 2016

VATman w odstawce



Formalnie Witold Modzelewski nie para się polityką, ale od lat wśród polityków się kręci. Ostatnio twórca polskiego systemu podatkowego postawił na PiS, lecz po wyborach zwycięska partia schowała jego reformatorskie pomysły do szuflady.

RADOSŁAW OMACHEL

Plany uszczelnienia VAT i akcyzy zostały stor­pedowane, a program podatkowy PiS ośmie­szony w oczach wyborców.
To opinia... eksperta podatkowego PiS, prof. Witolda Modzelewskiego. Ma preten­sje do polityków partii Kaczyńskiego, którzy zapowiadali podatkową rewolucję: szybkie uchwalenie nowej i kluczowej ustawy o VAT, gruntowne zmia­ny w podatku dochodowym od firm oraz akcyzie. Wszystko po to, by uszczelnić dziurawy jak sito system poboru danin publicz­nych i znaleźć dziesiątki miliardów niezbędne na sfinansowanie hojnych przedwyborczych obietnic.
   Na razie na rewolucję się nie zanosi. Projekt nowej ustawy o VAT, zamówiony trzy lata temu przez partię Jarosława Kaczyń­skiego za ciężkie pieniądze u jej czołowego doradcy w sprawach podatkowych, prof. Witolda Modzelewskiego, leży w szufladzie, choć wymachiwano nim w kampanii wyborczej. A szefowie re­sortu finansów - wzorem poprzedników - zapowiadają jedynie kosmetyczne próby łatania systemu.
INSTYTUT W PAŁACU
Na tle nieprzesadnie zadbanej warszawskiej Pragi elegan­cka kamienica o nazwie Pałac Konstancji prezentuje się jak oaza luksusu. Tu ma siedzibę Instytut Studiów Podatkowych i grupa firm założonych przez Witolda Modzelewskiego. Gabinet preze­sa ISP jest pod sufit zasypany papierami: dzienników ustaw, in­terpretacji i podręczników. Z boku kominek, nad nim - a jakże! - szabla. Zapalając papierosa, Witold Modzelewski zaczyna wy­wód na temat ustawowej inercji resortu finansów. - Czas analiz i przemyśleń mamy za sobą. Projekty ustaw, w tym nowej usta­wy o VAT, zostały przedstawione dawno temu, każdy mógł się z nimi zapoznać w internecie. A teraz przyszedł moment zawa­hania, którego nie rozumiem - mówi.
   Zdaniem Modzelewskiego wdrożenie nowej ustawy o VAT da­łoby budżetowi dodatkowe 19 mld zł rocznie. - Czas jest bardzo cenny. Każdy dzień opóźnienia kosztuje nas 100 min zł - wylicza.
   Jednym ze sztandarowych pomysłów Modzelewskiego była likwidacja tak zwanego odwróconego VAT. To podatek, który płaci ostateczny nabywca towaru. Firmy, które uczestniczą na różnym etapie w produkcji jakiegoś towaru - na przykład czę­ści samochodowych - kupują półprodukt, dodają do niego coś od siebie i sprzedają dalej. I za każdym razem po sprzedaży towa­ru odprowadzają VAT do urzędu skarbowego, a potem z tego sa­mego urzędu dostają zwrot. Ta zasada wpłacania i odzyskiwania VAT umożliwia wyłudzanie zwrotów podatku, który faktycznie nie został zapłacony.
   Jednym ze sposobów zwalczania tego procederu miał być od­wrócony VAT - czyli taki mechanizm, w którym podatek od war­tości dodanej, VAT, płaci nie sprzedawca, lecz nabywca. Według Witolda Modzelewskiego to rozwiązanie się nie sprawdziło i od­wrócony VAT jak najszybciej powinien zostać zniesiony.
   Tak się jednak nie stanie. Resort finansów zapowiada wręcz roz­szerzenie listy branż, które będą objęte mechanizmem odwróco­nego VAT. Dla prof. Modzelewskiego byłaby to prestiżowa porażka.
   - W PiS niektórzy politycy mieli mu za złe, że po wyborach lan­sował się w mediach jako ekspert podatkowy partii, a jego opinie brano za wykładnię polityki rządu - mówi dobrze zorientowana w sytuacji osoba zatrudniona w resorcie finansów. Konsternację w partii wzbudził prezentowany m.in. na łamach „Newsweeka” pogląd profesora, że zapowiadana w kampanii wyborczej obniżka stawki VAT z 23 do 22 proc. przyniosłaby więcej szkody niż pożyt­ku. Ale to nie owo wychodzenie przed szereg doprowadziło do od­stawienia koncepcji Modzelewskiego na półkę.
   - W resorcie od dawna rządzi zasada, że od zmian rewolucyj­nych lepsza jest metoda małych kroków, ulepszanie ustaw podat­kowych przez drobne zmiany. Urzędnicy zdają sobie sprawę, że uchwalenie nowej ustawy to ryzyko, w początkowym okresie mo­głoby doprowadzić do zamieszania, być może do spadku wpływów z podatku - dodaje nasz rozmówca. A ministerstwo nie ma czasu na eksperymenty, gdy sejmowa maszynka do głosowania produ­kuje kolejne kosztowne dla budżetu projekty. Choć pozycja Mo­dzelewskiego w PiS nadal jest dość silna, to wygląda na to, że jego rewolucyjne zapędy rozjechały się z powyborczą rzeczywistością.

EKSPERT 0001
Modzelewski pochodzi z rodziny artystów plastyków, sam chodził do szkoły plastycznej. Miał zostać historykiem, przymie­rzał się nawet do pracy doktorskiej, ale na studiach prawniczych zrobił doktorat z prawa finansowego i został specjalistą od podat­ków. W kwietniu 1992 r. został wiceministrem finansów od spraw podatkowych w rządzie Jana Olszewskiego. I do dziś wspominany jest jako najbardziej aktywny wiceminister finansów. Za jego cza­sów wprowadzono akcyzę, banderole na papierosy i alkohol, oraz kluczową ustawę podatkową wprowadzającą VAT.
   Na początku lat 90. budżet centralny był w poważnych opałach. Brakowało pieniędzy, a firmy płaciły niewielki podatek obrotowy. Wśród polityków zerkano na przyjęty już wcześniej na Zachodzie i bardziej efektywny model - podatek od wartości dodanej, czyli VAT. Pierwsze podejście naszego resortu finansów do VAT zakoń­czyło się klapą, ustawa z 1991 r. była tak kiepska, że nawet obóz rzą­dzący nie chciał jej poprzeć.
   Ustawa przygotowana pod okiem Modzelewskiego weszła w ży­cie w połowie 1993 r. - już za rządu Hanny Suchockiej - i szybko
okazała się sukcesem. O ile w pierwszym półroczu 1993 r. wpły­wy fiskusa z podatku obrotowego wyniosły ok. 10 mld zł (w przeli­czeniu na złote po denominacji), to w drugim półroczu na podatku VAT, który zajął jego miejsce, państwo zarobiło aż o 70 proc. wię­cej. Nic dziwnego, że do Modzelewskiego przylgnęła łatka Vatmana - najlepszego speca od VAT w Polsce. Po upadku rządu Suchockiej pozostał w resorcie, a na stanowisku wiceministra od podatków utrzymał się aż do 1996 r. - Mógłby zostać znacznie dłużej, gdy­by nie konflikty z ministrem Grzegorzem Kołodką. Na koryta­rzach żartowano, że dwie osoby o tak rozdętym ego nie mieszczą się w jednym budynku - opowiada były urzędnik resortu finansów.
   Po odejściu z resortu w 1996 r. Modzelewski zajął z góry upatrzo­ną pozycję. Jak pisze Grzegorz Sieczkowski w książce „Siła pienię­dzy, bezsilność prawa”, jeszcze jako wiceminister finansów Witold Modzelewski prowadził komercyjne wykłady z prawa podatkowe­go. Spółka, która te wykłady organizowała, należała... do jego żony, ale on sam nie brał za wykłady pieniędzy. Za to dzięki nim zrobił sobie znakomitą markę.
Przepisy o VAT pełne były niejasności. - Ustawa była wzorowa­na na rozwiązaniach z krajów EWG, poprzedniczki Unii Europej­skiej. W tak rozbudowanym i skomplikowanym akcie prawnym niedociągnięcia były nie do uniknięcia - uważa radca prawny Ma­riusz Kawczyński, partner w kancelarii Kawczyński Korytkowska Partyka. Siłą rzeczy przedsiębiorcy zaczęli się rozglądać za ekspertami zorientowanymi w vatowskich przepisach. A przecież trudno o lepszego eksperta od VAT niż autor ustawy o VAT.
   Modzelewski konsekwentnie deklaruje, że ta ekspercka rola najbardziej przypadła mu do gustu. - Polityka to mało wartościo­we miraże, w sumie strata czasu. Jeden ze znanych parlamenta­rzystów, który w ostatnich wyborach nie zdobył mandatu, zwierzył mi się, że został z niczym: jest w wieku przedemerytalny, nie ma własnego dorobku ani nawet zawodu, który mógłby wykonywać - mówi Witold Modzelewski. Tymczasem on ma niewątpliwie i dorobek, i zawód poświadczony legitymacją doradcy podatkowe­go z numerem 0001.

FIRMA I DWÓR
W Pałacu Konstancji urzędują dziś liczne firmy Modzelewskie­go. Nie tylko zajmujący się doradztwem ISP, ale także spółka au­dytorska, szkoleniowa, wydawnictwo. W kilku dużych miastach firmy profesora mają swoje oddziały. W sumie grupa biznesowa Modzelewskiego zatrudnia 150 osób i generuje ponad 25 min zł przychodów rocznie. To daje mu szóste miejsce na liście najwięk­szych firm doradztwa podatkowego w Polsce. Pracownicy uważa­ją, że jest niezłym zarządcą. - Owszem, słabo znosi krytykę i jest wymagający Ale potrafi docenić kompetencje. Nie tworzy sztucz­nych konfliktów, ludzie pracują u niego po kilkanaście lat - mówi jeden z pracowników zatrudnionych w Pałacu Konstancji.
    Za pieniądze zarobione na podatkach Modzelewski wyżywa się twórczo. Właśnie wydaje trzeci tom swoich esejów historycznych o stosunkach polsko-rosyjskich - nie ukrywa swojego sentymen­tu do Rosji. Prywatnych gości podejmuje w dworku pod Warszawą położonym we wsi Krubki-Górki. Zniszczony w czasie wojny dwór Modzelewski kupił i odbudował kilkanaście lat temu.
   W posiadłości w Krubkach-Górkach, należącej swego czasu do syna króla Stanisława Augusta, pod koniec września 1939 r. prze­bywał major Henryk Dobrzański „Hubal”. To tu stworzył swój par­tyzancki oddział, który walczył z Niemcami aż do kwietnia 1940 r.
Witold Modzelewski co roku organizuje w Krubkach-Górkach uroczystości upamiętniające to wydarzenie - z obowiązkowym udziałem lokalnych władz samorządowych.
   Od kilku lat doradza partii Kaczyńskiego, był też ekspertem Ru­chu Palikota - a niektórzy przypisują mu też autorstwo projektu ustawy o VAT zgłaszane­go przez Samoobronę. Raz, że na doradzaniu partiom można przyzwoicie zarobić (wyso­kiej klasy ekspert z branży podatkowej za projekt dużej ustawy i doradztwo może poli­czyć nawet kilkaset tysięcy złotych rocznie).
Dwa, że obracanie się wśród czołowych poli­tyków wzmacnia wizerunek osoby wpływo­wej, która może mieć przełożenie na zmiany w przepisach.
    Kilka lat temu firma Modzelewskiego or­ganizowała konferencję prasową na temat zmian w przepisach finansowych. Choć ISP ma własne biuro prasowe, zatrudnił do tego zadania agencję PR. - To było dobrze płatne zlecenie. Modzelewskiemu bardzo zależało, żeby na konferencji były wszystkie stacje te­lewizyjne - mówi menedżer, który organizo­wał tamtą konferencję. - Nie chodziło tylko o to, żeby pokazać się przed kamerami i za­prezentować swoje pomysły. Także o to, żeby przekonać potencjalnych klientów ISP, że Modzelewski jest aktywny i ma wpływ na to, co się dzieje z przepisami.

KRUCJATA
Kiedy rok temu kurs franka szwajcarskiego wystrze­lił, a rozbrajanie bomby kredytowej stało się jednym z tema­tów kampanii wyborczej, prof. Modzelewski przygotował - ze współpracownikami - własny projekt ustawy rozwiązującej problem kredytów walutowych. - Udzielanie tak zwanych kre­dytów frankowych, które w rzeczywistości były kredytami zlo­towymi, było prawnym i moralnym nadużyciem banków wobec ich klientów. Fałsz tej operacji polegał na tym, że ludziom za­oferowano produkt finansowy, który przekreślił ich życie, rów­nież w sensie dosłownym - tłumaczy swoje zaangażowanie w sprawę kredytów Modzelewski i podkreśla, że sam kredytu we frankach nie ma. Wzruszeniem ramion zbywa przypomnie­nie, że w 2006 r. PiS walczyło z Komisją Nadzoru Finansowego, gdy ta próbowała ukrócić proceder sprzedaży walutowych kre­dytów hipotecznych.
   Projekt ustawy, który w ubiegłym roku przedstawił ISP, za­kładał rozłożenie kosztów przewalutowania kredytów między banki i kredytobiorców. Jako rozwiązanie za mało radykalne został przez frankowiczów odrzucony.
   Teraz osią publicystycznej działalności prof. Modzelewskie­go jest krucjata przeciwko lobbystom, którzy na zlecenie wiel­kiego biznesu - jak twierdzi - piszą polskie ustawy podatkowe. I przeciwko psuciu prawa przez masowe wydawanie indywidual­nych interpretacji podatkowych przez izby skarbowe. - Do obec­nej ustawy o VAT minister finansów wydał już grubo ponad 150 tysięcy różnych, często sprzecznych ze sobą interpretacji, które faktycznie zastąpiły stosowanie przepisów prawa podatkowego.
Polska to jedyna nowoczesna gospodarka, w której prawo podatkowe zostało zastąpio­ne przez poglądy urzędników. Polska pod rządami liberałów stała się krajem, w którym sprywatyzowane przepisy podatkowe są do­datkowo gmatwane przez urzędnicze gadul­stwo- podkreśla Modzelewski.
   No i znowu warto chyba przypomnieć, że masowe wydawanie indywidualnych inter­pretacji podatkowych ruszyło w lipcu 2007 roku - a więc za rządów PiS. A i samemu pro­fesorowi Modzelewskiemu zarzucano dzia­łania lobbingowe. Na początku poprzedniej dekady jego kancelaria podrzucała posłom pracującym nad ustawą o nieuczciwej kon­kurencji poprawki korzystne dla firmy, któ­ra była w tamtym czasie klientem Instytutu Studiów Podatkowych. Chodziło o to, żeby bonów zakupowych - takich, jakie na przy­kład wydawane są pracownikom przez za­kłady pracy - nie mogły wystawiać sieci handlowe (wówczas bon np. z Biedronki można wykorzystać tylko w tej sieci), a je­dynie niezależne firmy (wówczas bon moż­na zrealizować prawie wszędzie). Dziś prof. Modzelewski tłumaczy, że bronił interesu konsumentów.
   W środowisku ekspertów podatkowych ma opinię zasłużo­nego dla branży eksperta, ale jego pomysły oceniane są różnie. Część doradców podatkowych uważa, że proponowane przez Mo­dzelewskiego zaostrzenie kursu fiskusa wobec firm ma sens, inni twierdzą, że architekt niezbyt efektywnego polskiego systemu podatkowego nie ma legitymacji, żeby go teraz tworzyć od nowa. Zgoda panuje tylko co do jednego - że obecny system podatkowy trzeszczy w szwach.
- W ostatnich latach ustawy podatkowe były niezbyt udolnie naprawiane. Ani konstrukcja ustaw podatkowych, ani syste­my informatyczne, którymi dysponuje skarbówka, nie przystają do dzisiejszych czasów - uważa Dariusz Adamski, profesor prawa z Uniwersytetu Wrocławskiego, ekspert Forum Obywatelskiego Rozwoju. Szkopuł w tym, że skonstruowanie nowego, przyjazne­go i jednocześnie skutecznego systemu podatkowego to olbrzymie wyzwanie organizacyjne. - Żadna partia nie dysponuje odpowied­nim zapleczem eksperckim - uważa Adamski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz