czwartek, 26 listopada 2015

Twórca zwycięzców



PiS nie wykonuje żadnego ruchu bez badań przeprowadzonych przez swojego PR-owca.
To jedna z najbardziej tajemniczych postaci w rządzącej partii.

JOANNA MIZIOŁEK

Piotr Agatowski, szara eminencja dwóch pałaców - tak o niefor­malnym PR-owcu Andrzeja Dudy i Beaty Szydło mówi się w PiS. A raczej szepcze. Bo politycy PiS starają się ukryć fakt, że Aga­towski pracuje nad wizerunkiem prezydenta i premiera. Dziś to właśnie on ma wpływ na kluczowe ustalenia w obu kancelariach.
   - Opracowywał strategię obu kampanii, prezydenckiej i parlamentarnej. Teraz doradza zarówno Dudzie, jak i Szydło. Jest łącznikiem między dwoma ośrod­kami - twierdzi nasz rozmówca z Pałacu Prezydenckiego.
   Agatowski z wykształcenia jest socjo­logiem. Wcześniej opracowywał badania opinii dla firm komercyjnych. Do tej pory mało łączyło go z polityką. - Nigdy nie myślałem, że zaangażuję się w projekt polityczny, ale poprosił mnie o to Andrzej. Potem zacząłem współpracować z Beatą. I siłą rozpędu, chcąc nie chcąc, zostałem doradcą politycznym - mówi „Wprost” Piotr Agatowski.

WYŚMIANY PRZEZ HOFMANA?
Po raz pierwszy politycy Prawa i Sprawie­dliwości zobaczyli go na spotkaniu sztabu, ale jeszcze w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Przyprowadził go Andrzej Duda, ówczesny szef sztabu. Agatowski miał zaprezentować strategię kampanii i przekonywał, że partia powinna używać łagodnego języka. Ta nie znalazła zrozu­mienia u sztabowców PiS. Szczególnie u Adama Hofmana, który miał wyśmiać pomysły Agatowskiego, bo jego zdaniem były sprzeczne z przyjętą strategią partii.
   Agatowski wówczas znika z Nowo­grodzkiej. Pojawia się już w kampanii pre­zydenckiej Andrzeja Dudy. Jego rady są nie tylko akceptowane, ale wręcz traktowane z namaszczeniem. Szczególnie że Agatowski swoje opinie opiera na przeprowadzonych przez własną firmę badaniach. - Każda dys­kusja z nim kończyła się słowami: „A badania mówią.. ” Andrzej miał do niego i jego badań pełne zaufanie - opowiada nasz informator.
   Piotr Agatowski miał również wpływ na przygotowanie Dudy do drugiej debaty. - Jego najczęstsze sformułowanie podczas spo­tkań sztabowych brzmiało: „Andrzej by tak nie powiedział” - mówi nasz rozmówca. Agatowski miał wymyślić zagrywkę, która już na początku drugiej debaty rozbiła Ko­morowskiego. Chodziło o proporczyk z logo Platformy Obywatelskiej, który Duda położył na pulpicie Bronisława Komorowskiego, a prezydent, zbity z pantałyku, nie wiedział, co z nim zrobić, i oddał go dziennikarce Monice Olejnik.

WIZERUNEK BEATY SZYDŁO OPARTY NA POZYTYWACH
Zaraz po tym, jak Andrzej Duda wygrał wybory, Piotr Agatowski trafia do sztabu Beaty Szydło. - Na początku powiedział jej, że trzeba poruszać ludzkie tematy, które dotyczą przeciętnego Polaka. I tak na przy­kład radził jej, by zamiast skupiania się na wadach Unii Europejskiej, w czasie wystą­pień mówiła o tym, co Unia może każdemu z nas dać. Opowiadał się za prowadzeniem kampanii opartej na pozytywach - opo­wiada nasz rozmówca, który twierdzi, że Agatowski jest PR-owcem, który podczas posiedzeń sztabu nie zgłaszał własnych pomysłów, a jedynie udzielał rad.
   - Gdybym miał go dziś do kogoś porów­nywać, to razem z Mastalerkiem tworzył tandem jak Bielan z Kamińskim. Mastalerek zgłaszał pomysły. Agatowski przynosił badania, mówił, co wpłynie korzystnie, a co nie, na wizerunek Szydło - opisuje nasz informator.
   - Zwycięstwo to wynik pracy zespołowej i zaangażowania wielu wartościowych ludzi - podsumowuje Agatowski.
Inny rozmówca dodaje, że PR-owiec miał radzić prezydentowi Dudzie, by do
wyborów parlamentarnych nie spotykał się z byłą już obecnie premier. - Z jego badań wyszło, że prezydentowi nie wolno zapraszać Ewy Kopacz do pałacu, bo to obniży w czasie kampanii rangę Beaty Szydło, która nie jest nawet szefem partii. I umocni pozycję Kopacz, bo Andrzej Duda pokaże, że uznaje ją za premiera - mówi polityk PiS. Sam Agatowski zaprzecza. Ruch z niezapraszaniem Ewy Kopacz do prezydenta w czasie kampanii okazał się dobry. - Przez to Kopacz w oczach wyborców Platformy dużo straciła. To odejmowało jej urzędowi powagi - mówi nasz rozmówca z PiS.

RELACJE KACZYŃSKI - AGATOWSKI
Z biegiem czasu zaufania do Agatowskiego nabrał też Jarosław Kaczyński. - Przypo­minam sobie sytuację, w której tak długo nie wracał od Kaczyńskiego, że spóźnił się na sztabową naradę. Rozmawiali kilka godzin - mówi rozmówca z Pałacu Prezy­denckiego. Ale nie wszyscy w ten sposób postrzegają relacje prezesa z PR-owcem. - Kaczyński po wyborach zapytał Agatow­skiego, czy to dobrze, że zaangażował się w końcówce kampanii. Odpowiedział, że z perspektywy wyniku to dobrze. I to była zła odpowiedź - mówi nasz informator. Twierdzi, że po tych słowach Jarosław Kaczyński na nowo nabrał nieufności do Agatowskiego. Zrozumiał, że PR-owiec za pewnie się poczuł.
   - W PiS zaczęło dochodzić do sytuacji, w której bez badań Agatowskiego nie można było podjąć żadnej decyzji. Stał się kingmakerem - opisuje nasz rozmówca. Piotr Agatowski miał się pojawiać nawet na spotkaniach komitetu politycznego PiS.
   Na jednym z nich zdaniem naszego rozmówcy prof. Barbara Fedyszak-Ra­dziejowska i prof. Andrzej Zybertowicz chcieli poznać metodologię badań, które przedstawia Agatowski. Bo te były owiane tajemnicą. Pytany o Piotra Agatowskiego Andrzej Zybertowicz odmawia komentarza. Podobnie jak większość polityków PiS. Mi­mo że podobnie jak Agatowski uczestniczyli w sztabach kampanijnych, to twierdzą, że go nie znają. - To tylko pokazuje, jak duże znaczenie ma obecnie Agatowski - mówi jeden z rozmówców. - Boją się ujawniania, kto doradza prezydentowi i premier - prze­konuje osoba z pałacu.
   Szczególnie że expose pani premier miało być konsultowane z Agatowskim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz