sobota, 21 listopada 2015

Gabinet osobliwości



Szczególną w tym gro­nie postacią jest Anto­ni Macierewicz, który dostanie tekę ministra obrony narodowej. Był zaledwie 11-letnim Antosiem, gdy został oddany na wielomiesięcz­ną „kurację” w Ośrodku Wycho­wawczym Salezjanów w Rumi koło Gdyni. Ten okres odcisnął nieza­tarty ślad w jego psychice... Ry­walizując w 2002 roku z Lechem Kaczyńskim o posadę prezyden­ta Warszawy, zapowiedział, że je­śli wygra, wzmocni stołeczną poli­cję „patrolami św. Michała”, czyli krzyżówką niegdysiejszego ORMO ze strażnikami rewolucji islamskiej. „Patrole św. Michała (...) będą się składać z ochotników, np. sąsiadów, kolegów. Będą zwracali uwagę, czy w pobliżu ich miejsca zamieszkania nie kręcą się podejrzane elementy ludzkie - obiecywał Macierewicz. Cierpiał, gdy bracia Kaczyńscy nie traktowali jego zasług poważnie. „ On często zbyt ostro widzi rzeczy­wistość: tam gdzie jest różowo, to on mówi, że jest czerwono ” - diag­nozował zaburzenia Macierewicza Lech. Jarosław był wręcz brutalny: „ Trzeba jasno powiedzieć, że obraz, jaki chwilami tworzy, twierdząc, że niemal wychowywał się w podziemiu kościołów, jest oczywistą niepraw­dą”. Prezes jawnie kpił, że w sta­nie wojennym przyszły szef MON szalał ze strachu: „Przychodzę do niego, ale nie pali się tam światło. Zona Macierewicza, Hanka, wpro­wadza mnie do łazienki. Antek sie­dzi w zamkniętej łazience na sedesie. Podekscytowany krzyczy: niech mnie rozstrzela ją!” (w wywiadzie rzece „O dwóch takich...” z 2006 r.). De­molowanie wojskowych służb spe­cjalnych, nielegalne kopiowanie tajnych dokumentów, chowanie się za immunitetem, żeby uniknąć od­powiedzialności karnej, wyroki na­kazujące odszczekiwanie kłamstw, paranoje „smoleńskie”, absorbo­wanie prokuratury setkami za­wiadomień o wyimaginowanych przestępstwach... Czy warto to przy­pominać? Macierewicz sam to nam wkrótce odświeży.
    
   Zbigniew Ziobro będzie mi­nistrem sprawiedliwości. Podczas studiów przez kilka miesięcy miesz­kał w Krakowie wspólnie z Jaro­sławem G., kolegą z liceum, któ­rego wspomina: „Nie bardzo mi odpowiadał jego styl bycia, zwłasz­cza towarzystwo, w jakim się obra­cał, no i to, że był na moim wikcie. Zacząłem go grzecznie wypraszać. Bez skutku. Musiałem więc to zro­bić bardziej stanowczo. Mój gość zniknął, ale ja zacząłem dostawać anonimy, telefoniczne pogróżki, a wreszcie żądania pieniędzy pod groźbą śmierci. Dość szybko ziden­tyfikowałem autorów anonimów. Postawiłem komuś dobrą wódkę, dowiedziałem się, kto i co” - to były pierwsze testy „wydobywczych” me­tod śledztwa Z.Z. Ziobro dodaje: „Zaprosiłem autorów anonimów na piwo, ukryłem w kurtce dyktafon i zacząłem szantażystów nagrywać. Zadawałem mimochodem różne pytania, które miały wyjaśnić, kim oni są, co robią. Nagranie pokazy­wało, że w sposób oczywisty kręci­li”. Pobiegł z zebranym dossier na policję, która niezwłocznie zapuszkowała Marka K., wspólnego kole­gę Zbyszka i Jarka. „Jestem w pełni przekonany, że Marek K. wraz z Ja­rosławem G. są sprawcami anoni­mów żądających złożenia okupu kierowanych pod moim adresem” - zeznał Ziobro podczas konfron­tacji. „Uważam, że pokrzywdzo­ny Ziobro Zbigniew ma zmia­ny w mózgu” - odparł podejrzany Marek K. Gdy sprawa znalazła swój finał w sądzie, okazało się, że w pro­cederze tajnego nagrywania roz­mówców Ziobro próbował - wobec serdecznie go traktujących kumpli - najpodlejszych zagrywek. Włącz­nie z prowokacjami polegającymi na nieudanych próbach kupienia od nich narkotyków... „Chciałem się przeciwstawić w sposób aktywny działaniom sprawców” - tłumaczył sądowi. Po wieloletnim procesie (sprawa dotarła aż do Sądu Naj­wyższego) rzekomy autor pogróżek został uniewinniony. Ziobrze skrzy­wienie zostało. Ilekroć zapewniał publicznie - jako minister i proku­rator generalny w rządzie Kaczyń­skiego - „mamy twarde, niezbite dowody”, można było stawiać do­lary przeciwko guzikom, że kłamie.

   Mariusz Kamiński otrzyma stanowisko koordynatora do spraw służb specjalnych. Nie wiadomo, na jak długo, bo ma na koncie niepra­womocny jeszcze wyrok trzech lat więzienia z 10-letnim zakazem zaj­mowania stanowisk publicznych. Za to, że będąc szefem CBA, prze­kraczał uprawnienia, m.in. pod­żegał do popełnienia przestępstw w tzw. aferze gruntowej. „[Kamiń­ski] twierdził, że motywacją jego działania była walka z korupcją, któ­rej obiektywnie w... (tu nazwy dwóch instytucji - red.) nie było (...), więc zdecydowano się na wykreowanie przestępstwa” - czytamy w uzasad­nieniu orzeczenia. Sąd podkreślił, że skazany „zachowywał się, jak oso­ba stojąca ponad prawem, bo zlecał czynności, co do których już w po­czątkowym okresie funkcjonowania CBA był informowany, że przeprowa­dzić ich nie może”. Wyroki nie robią na Kamińskim wrażenia. Miał 16 lat, gdy dostał pierwszy: rok poprawcza­ka (w zawieszeniu) za dewastację pomnika żołnierzy radzieckich w So­chaczewie. Angażował się później we wszystko, co - jego zdaniem - mo­gło dokuczyć komunie. M.in. pikie­tował sklep monopolowy, dzierżąc w dłoni transparent z napisem „Nie pij!”. W1995 roku ukończył w trybie zaocznym studia. Jako temat pracy magisterskiej wybrał „sztyletników” - dywersyjną organizację, która wy­konywała wyroki śmierci na szpie­gach i zdrajcach powstania stycz­niowego. „Nie czuję do komunistów nienawiści. Jeżeli można mówić o ja­kichś emocjach, to jest to pogarda” - uspokajał zaniepokojonych współ­obywateli, gdy w 1997 roku ubiegał się o mandat poselski. Kaczyński nie wskazał jeszcze kapelana Rady Mi­nistrów. Ktokolwiek nim będzie, cze­ka go dużo pracy nad Kamińskim, bo jest on zatwardziałym ateistą.

   Podnóżek biskupów Jarosław Gowin obejmie funkcje wicepre­miera oraz ministra nauki i szkol­nictwa wyższego. Zgadzał się na każde stanowisko, byleby tylko coś dostać. Mógłby nawet być mini­strem rolnictwa. „Zdarzało mi się doić krowy, pracować w polu. Lubię też uczestniczyć w dożynkach. Czu­ję się tam jak ryba w wodzie. Ce­nię ochotniczą straż pożarną, koła gospodyń wiejskich” (wywiad dla „Wprost”, listopad 2009). Gowin uczepił się nogawki Kaczyńskiego świadom ogromnego ryzyka. „PiS uprawia zimną wojnę domową (...) i brnie w ślepą uliczkę. Jarosław Ka­czyński sam eliminuje się z polity­ki, obrażając najważniejsze osoby w Polsce” (portal Onet.pl, wrze­sień 2010). Gowin okazał się kom­pletnym ignorantem, gdy z mówni­cy dowodził, że prawo do zawarcia związku partnerskiego jest sprzecz­ne z konstytucją. Kłam jego teo­riom zadała prof. Ewa Łętowska: „To argumenty absurdalne. Rzeko­mo z konstytucji, rzekomo z ustaw, rzekomo z nauki prawa”. Gowin już w 2008 roku zapowiadał, że znajdzie bat na ludzi nauki, bo „korporacja akademicka jest jedną z najbardziej egoistycznych w Polsce”.

   Ministrem zdrowia zostanie Konstanty Radziwiłł - lekarz, zwolennik prywatyzacji służby zdrowia, co kłóci się totalnie ze stanowiskiem PiS. W latach 2001- 2010 był prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej. Przed nominacją spra­wował mandat senatora z ramienia PiS jako kandydat Gowinowej Pol­ski Razem. W ubiegłym roku zago­rzale bronił prof. Chazana. Twier­dzi, że lekarze powinni postępować w zgodzie z własnym, katolickim sumieniem. Jest totalnym przeciw­nikiem aborcji. O in vitro mówi, że to „odroczony wyrok śmierci (...) manipulacja na człowieku w bar­dzo wczesnym okresie jego życia ”. Sprzeciwia się finansowaniu tej procedury z budżetu państwa. Pra­wo kobiet do decydowania o włas­nym zdrowiu to dla Radziwiłła żad­ne prawo.

   Tekę wicepremiera i ministra rozwoju obejmie Mateusz Morawiecki. Człowiek banków, prezes BZ WBK - drugiego co do wiel­kości prywatnego banku w Polsce - i przewodniczący rady nadzorczej Konfederacji Lewiatan - organiza­cji postulującej ograniczenie praw pracowniczych na rzecz poszerze­nia przywilejów przedsiębiorców. W 2009 roku w czasie kryzysu go­spodarczego w geście pozornej so­lidarności z masowo zwalnianymi z pracy ludźmi Morawiecki obni­żył swoją pensję. Zamiast dotych­czasowego 1,8 min zł rocznie, na jego konto zaczęło wpływać tylko... 1,5 min zł. Z naszych ustaleń wyni­ka, że jest on jednym z bohaterów „afery taśmowej”. Miał spotkać się w restauracji „Sowa i Przyjaciele” ze Zbigniewem Jagiełłą, preze­sem PKO BP, Tomaszem Misia­kiem, byłym senatorem PO, oraz Krzysztofem Kilianem, przyjacie­lem Donalda Tuska i byłym preze­sem PGE. Tematem rozmowy mia­ła być chęć przejęcia przez PKO BP Banku Pocztowego.

   Za finanse będzie odpowiadał Paweł Szałamacha - związany z Opus Dei skrajny liberał gospo­darczy. Były ekspert Centrum im. Adama Smitha i założyciel Instytutu Sobieskiego - pisowskiej fundacji. Sierota po UPR Janusza Korwin-Mikkego. Pisywał do „Gazety Pol­skiej” i Korwinowego „Najwyższego Czasu”. Zwolennik prywatyzacji. Uczestniczył w posiedzeniach ze­społu Macierewicza ds. Smoleńska, bo uważa, że ta sprawa to „kwestia życia i śmierci”. We wczesnych la­tach jego umizgów do PiS, nawet Jarosław Kaczyński uznawał, że po­glądy Szałamachy są gospodarczo zbyt liberalne i nie pasują do socjal­nych planów partii...

   Dyplomacja wpadnie w ręce Wi­tolda Waszczykowskiego. Pełnił on już funkcję wiceministra Spraw Zagranicznych. Od 2008 do 2010 r. był szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Był także dyplomatą dwa razy odwoływanym z placówek. Pierwszy raz z Brukseli, gdzie miał bruździć ambasadorowi przy NATO Andrzejowi Towpikowi, a dru­gi raz - z Teheranu. O wywaleniu go z pracy ówczesny premier Wło­dzimierz Cimoszewicz mówi tak: Witold Waszczykowski był jednym z nielicznych ambasadorów, których odwołałem przed upływem kadencji. Zapewniam, że miałem bardzo istot­ne powody z punktu widzenia bez­pieczeństwa państwa ”. Swego czasu Waszczykowski oskarżył rząd PO, że jest... antyamerykański. Od po­czątku popierał sankcje, jakimi UE obciążyła Rosję i wzywał do ich roz­szerzenia. Do Sejmu w 2011 r. kan­dydował z Łodzi. Swoją kampanię oparł na tragicznej śmierci Marka Rosiaka w biurze poselskim PiS. Kwilił i błagał, chyba sam nie wie­dząc kogo: „Nie zabijajcie nas!”. Za­powiada, że jego priorytetem będzie walka o wrak tupolewa.

   Ministerstwo Środowiska przy­padło przyjacielowi Rydzyka - Janowi Szyszce - kompletnemu dyletantowi i żywemu zaprzecze­niu idei tego resortu. To on jest odpowiedzialny za wprowadzenie skrajnie restrykcyjnych przepisów dotyczących ograniczania hałasu, przez które w Polsce powstały set­ki kilometrów często kompletnie niepotrzebnych ekranów akustycz­nych. Wydał zezwolenie na budo­wę obwodnicy przez chronioną dolinę rzeki Rospudy. Jest zapalo­nym myśliwym i sam mówi: „ Trady­cje łowieckie wyssałem z mlekiem matki”. Apelował o zniesienie za­kazu polowania na niektóre gatun­ki zwierząt i nawoływał do wycina­nia drzew w Puszczy Białowieskiej. Globalne ocieplenie to według niego „decyzja polityczna”. Zała­twił ks. Rydzykowi 27 min zł dota­cji na geotermalny biznes. Jednym z jego znaków firmowych była de­komunizacja Lasów Państwowych. Skuteczna do spodu, czyli do dna. Pod jego ręką jedna z najbogat­szych firm państwowych pierwszy raz w historii - w latach 1999-2001 - przynosiła straty idące w setki milionów. W 2007 roku na konfe­rencji nt. GMO korzystał z wiedzy pseudoeksperta Jeffreya Smitha - człowieka, który zasłynął stwier­dzeniem, że połączenie umysłów 7 tysięcy joginów ograniczy w USA falę przestępczości.
ANNA TARCZYŃSKA, ARIEL KOWALCZYK
ŹRÓDŁO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz