sobota, 10 października 2015

Lista przebojów Antoniego Macierewicza



Agnieszka Kublik, Wojciech Czuchnowski

Wiceprezes PiS w mowie i czynie

Kilka dni temu w Chicago: "Rozgrabianie Polski musi mieć konsekwencje. To są ludzie, którzy zeszli na poziom Bieruta, Bermana, na poziom okupantów Polski z okresu komunistycznego. Główny problem polega na tym, by przestali rządzić ludzie, dla których polskość to nienormalność, żeby zaczęli rządzić polscy patrioci. Wyzwolić ją mogą rządy PiS. Poczekajmy jeszcze te trzy tygodnie".

W Toronto: "Trzeba zmienić zdemoralizowany, przeniknięty korupcją, antypolskością aparat władzy. Niech odejdą z aparatu. Bo niszczą, marnotrawią Polskę".

"Tu jest takie miłe pytanie, czy jest prawdą, że Tusk był agentem Stasi. To ja zostawiam, żeby państwo sami sobie po jego czynach na to odpowiedzieli".

Zamorska kampania wyborcza wiceprezesa PiS wywołuje w Polsce burzę. Platforma ma nadzieję, że Macierewicz skutecznie zmobilizuje do głosowania jej elektorat. PiS drży, że wystraszy jego umiarkowanych wyborców, co może zamknąć drogę Jarosławowi Kaczyńskiemu do władzy.

Słowa i czyny Antoniego Macierewicza w najnowszej historii Polski już parę razy doprowadziły życie polityczne na skraj przepaści.


Zwierzę polityczne

W nocy z 10 na 11 listopada 1949 r. Zdzisław Macierewicz zostaje znaleziony martwy w swoim gabinecie.

- Szła do niego ubecja i on wtedy popełnił samobójstwo - mówi Andrzej Celiński, przyjaciel Antoniego z młodości.

Przez wiele lat ta śmierć była w domu tabu. - Nikt nie powiedział mi o związkach ojca z podziemiem antykomunistycznym. Dotarłem do tego sam, jako dorosły człowiek - wspomina Antoni Macierewicz w jednym z wywiadów.

Urodził się w Warszawie w 1948 r. Prapradziadek walczył z Rosjanami w 1792 r., dziadek Adam był współpracownikiem Romana Dmowskiego, ojciec Zdzisław działaczem Stronnictwa Narodowego, żołnierzem AK, po wojnie skarbnikiem chadeckiego Stronnictwa Pracy i docentem chemii na Uniwersytecie Warszawskim.

Celiński tłumaczy, dlaczego opowiada o samobójstwie jego ojca: "Dla normalnego człowieka dzieciństwo jest bardzo istotne. Dla człowieka, którego ojciec zabił się ze względu na działalność służb komunistycznych, tym bardziej. Nie rozumiem, dlaczego mamy o tym nie mówić".

Antek wyleciał z warszawskiego Liceum im. Frycza Modrzewskiego. Nie chciał podpisać apelu potępiającego list biskupów polskich do biskupów niemieckich ze słynnymi słowami "wybaczamy i prosimy o wybaczenie".

Wiąże się z Czarną Jedynką - 1. Warszawską Drużyną Harcerską im. Romualda Traugutta. Współzakłada krąg instruktorski i zarazem klub dyskusyjny Gromada Włóczęgów.

Na początku 1968 r., po zdjęciu przez Gomułkę "Dziadów", Macierewicz, student historii, z przyjaciółmi z harcerstwa rozkleja na murach Krakowskiego Przedmieścia klepsydry Adama Mickiewicza. I strajkuje w obronie wyrzuconego z uniwersytetu Adama Michnika.

Cztery miesiące w więzieniu. Zimą 1971 r. milicja rozbija Gromadę po akcji oddawania krwi dla ofiar Grudnia '70. Znowu się spotykają. Do grupy należą m.in. Janusz Kijowski, Piotr Naimski, Wojciech Onyszkiewicz, Ludwik Dorn.

W 1975 roku przyłączają się do akcji zbierania podpisów pod listem przeciw poprawkom do konstytucji, które mówią o "kierowniczej roli PZPR" i wiecznej przyjaźni z ZSRR. Znajomi z tamtych czasów opowiadają, jak wspaniałym był kompanem, człowiekiem ogromnej odwagi i determinacji, który gotów był poświęcić życie w walce z dyktaturą. I podkreślają, że bardzo daleko było mu wtedy do endeckiej tradycji.

W emigracyjnym "Aneksie" z 1976 roku krytykuje opozycję za szukanie oparcia w Kościele: "Te trzy zjawiska: sojusz z Kościołem, oparcie działań na naukowym przewidywaniu rozwoju sytuacji (miast na wartościach) i filozofia oświeconego umiarkowania negliżująca wszelką bezpośrednią walkę, dają obraz pełnej dezintegracji myślenia opozycyjnego".

Coś dziwnego w oczach

W czerwcu 1976 roku angażuje się z harcerzami z Czarnej Jedynki w pomoc prześladowanym robotnikom Ursusa, Radomia i Płocka.
Początek sierpnia '76. Absolwent pierwszego roku studiów słyszy od Macierewicza o konieczności powołania jakiegoś komitetu w kręgach rodzącej się opozycji. Antoni dodaje: - Przeczytaj dziennik Che Guevary i zwróć uwagę zwłaszcza na to, co pisze o organizacji partyzantki miejskiej.

Adam Michnik w wywiadzie dla "Polityki Polskiej" z 1990 roku wspomina: "Był entuzjastą MIR-u, skrajnie lewackiej organizacji chilijskiej, która atakowała Salvadora Allende z lewa. Pamiętam również jego zachwyty nad akcją terrorystyczną Czarnego Września podczas olimpiady w Monachium w 1972 roku. I akcję zbierania podpisów przeciwko wizycie Nixona w Polsce - dlatego że to łajdak, który napada na Wietnam".

Jacek Kuroń w książce "Gwiezdny czas" przypisuje Macierewiczowi wielkie zasługi z tamtego czasu, ale ubolewa nad jego charakterem: "Nie szło się z Antkiem dogadać, bo podejrzenia przesłaniały mu jasność widzenia. Wszędzie dostrzegał frakcje i spiskujące koterie. Oczywiście przeciw niemu. A przecież był to facet, który odegrał niewątpliwie wielką rolę przy tworzeniu KOR-u. Wcześniej od innych mówił, że Komitet trzeba powołać, dlatego wydawało mu się, że kiedy jednym tchem wymienia się mnie obok KOR-u, to odbiera mu się jego zasługi. Prawdą jest, że krzywdzono go w ten sposób, i czułem się tym niekiedy zażenowany".

Znajomy: - Jest rok 1978, a może nawet 79, jakaś opozycyjna balanga w Warszawie. Rozmowa o Kościele. Antoni do młodego opozycjonisty, członka Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie: - Uważaj na Kościół, to totalitarna struktura. - Nie totalitarna, tylko hierarchiczna, a poza tym dobrowolna.

Antek nie dał się przekonać.

Jesienią 1981 r. prof. Edward Lipiński ogłasza podczas zjazdu "Solidarności" samorozwiązanie KSS KOR. Tego samego dnia Macierewicz ogłasza własną interpretację historii. "Nie znaleźliśmy w tym pierwszym okresie poparcia wśród tzw. lewicy warszawskiej, jak nazywano wówczas opozycyjne środowiska postrewizjonistyczne związane z Kuroniem i Michnikiem. (...) Musieliśmy zastosować swoisty szantaż - zagroziliśmy mianowicie, że Komitet powołamy sami. Nie było bowiem łatwo przełamać wieloletniego dogmatu politycznego tego środowiska, zgodnie z którym podstawowym punktem odniesienia dla działań politycznych jest PZPR. Z trudem tylko wyobrażali sobie oni możliwość działania opartego wyłącznie na wewnętrznych siłach społeczeństwa i niezwiązanego z żadną grą między poszczególnymi frakcjami w elicie władzy. Było to powodem zarówno ówczesnych, jak i późniejszych zasadniczych sporów, które doprowadziły do wyodrębnienia się w KOR nurtu lewicy laickiej skupionego wokół pisma Krytyka i nurtu niepodległościowo-demokratycznego skupionego wokół pisma Głos ".

Podczas zjazdu "S" Macierewicz dołącza do grona tych, którzy nie chcieli poprzeć uchwały z podziękowaniem dla KOR. Mirosław Chojecki pyta: "Dlaczego na koniec obrzygałeś wszystko, co razem robiliśmy?".

W Regionie Mazowsze związany z grupą "prawdziwych Polaków" zwanych "prawdziwkami", która tropi w KOR-ze Żydów i lewicowców.

Jarosław Kaczyński w połowie lat 90. mówił Teresie Torańskiej: "Jest to człowiek niewątpliwie zręczny, wykształcony, sprawny intelektualnie, inteligentny i generalnie rzecz biorąc, wyrobiony politycznie, u którego w pewnym momencie kariery życiowej coś się zacięło, nastąpił jakiś odjazd. On w 1981 roku zaczął żeglować w tę stronę, gdzie w końcu wylądował. Być może doprowadziła do tego jego wojna ze środowiskiem lewicowym, odbierana przez niego bardziej emocjonalnie niż racjonalnie.

Gdy założyłem Porozumienie Centrum, mówił mi: słuchaj, ty żeś wymyślił partię nowoczesną, w stylu zachodnioeuropejskim, odciętą od wszystkich bagaży polskiej tradycji, z antysemityzmem i nacjonalizmem na czele, i ja się z tobą zgadzam, ale ty nie widzisz tego społeczeństwa. To społeczeństwo - tłumaczył mi - żyło 50 lat w stanie zamrożonym i jest jak gdyby z Sienkiewicza, a nie z końca XX w., i jeżeli ma ono w ogóle być jakoś uporządkowane, zmobilizowane i ma się nie rozlecieć w tym kompletnym zamieszaniu ideowym, to jemu trzeba dać coś, co przystaje do jego świadomości" (z książki "My").

"Dawni przyjaciele twierdzą, że właśnie na początku lat 80. w jego oczach pojawiło się coś dziwnego. Długowłosy, brodaty chłopiec o dobrotliwym spojrzeniu został tylko na fotografiach" - pisał Mikołaj Lizut w tekście o Macierewiczu w 2006 r.

"Szaleństwo narasta"

W stanie wojennym internowany w czterech obozach; z Łupkowa ucieka w karawanie. Do amnestii w lecie '84 ukrywa się.

W wydawanym przez niego "Głosie" zostaje sformułowana idea trójprzymierza. W 1983 r. w tekście "Program bieżący": "Państwo polskie można będzie zbudować jedynie poprzez porozumienie narodowe. Gwarantem niepodległości, instytucją najwyższej narodowej konieczności może być tylko wojsko służące narodowi i broniące go. Rzeczywiste porozumienie dotyczyć może jedynie realnych, zakorzenionych w życiu narodowym i niezbędnych Polsce instytucji: Kościoła katolickiego, S i wojska".

W przyszłej Polsce wojsko miało mieć "wysoce uprzywilejowaną rolę" w rządzie i administracji. Macierewicz próbuje przekonać do swojego pomysłu Bogdana Borusewicza. Ten stuka się w głowę.

Macierewicz jest jednym z najbardziej zawziętych wrogów Okrągłego Stołu. Już w 1989 roku opowiada "o zdradzie w Magdalence".

W 1992 r. zostaje szefem MSW w rządzie Jana Olszewskiego. W tajemnicy przygotowuje lustrację najważniejszych osób w państwie na podstawie akt komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. 4 czerwca 1992 r. przekazanie Sejmowi "wykazu zasobów archiwalnych SB", nazwanego szybko "listą agentów", kończy się upadkiem rządu.

"Szedłem razem z Antonim Macierewiczem i z pasją, ale po przyjacielsku tłumaczyłem mu, że rozumiem przesłanki i że lustracja może mieć pewien sens, ale to, co zrobił, jest szaleństwem - wspomina Andrzej Wielowieyski w książce, która ukaże się niebawem nakładem Agory. - Oskarżanie prezydenta, marszałka Chrzanowskiego, Leszka Moczulskiego, którego kontakty z SB dobrze znałem i na pewno nie były agenturalne, czy Grażyny Staniszewskiej, dzielnej szefowej S z Bielska-Białej, było bez sensu. - Od razu miałeś przeciw sobie pół Sejmu - mówiłem. Antek słuchał uważnie i odpowiedział: - Andrzej! To nieistotne, ten naród cierpi! Ludzie cierpią, i to jak długo! Należy im się zadośćuczynienie. Nie mogłem tego nie zrobić.

To, że Antek był szalony, co najmniej do pewnego stopnia, to widziałem wtedy, patrząc mu w oczy. Kiedy spotkałem go następnym razem w czasie kolejnej kampanii wyborczej w kinie na Żoliborzu, był już szalony inaczej: nazywał mnie zdrajcą i rzucał się na mnie z pięściami. Szaleństwo narastało. A jednak jego postępowanie wtedy, w czerwcu 1992 r., jest dla mnie wciąż niezrozumiałe".

Wyrzucają go ze Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego - partii, którą zakładał, a której prezesa Wiesława Chrzanowskiego (marszałka Sejmu, w latach 50. więźnia stalinowskiego) umieścił na swojej liście.
Opinia Macierewicza: "Ci, którzy oddali władzę w 1989 roku i dotąd rządzili spoza różnych atrap, znów bezczelnie sięgają po władzę, a moi koledzy z ZChN-u służą jako listek figowy porozumienia czerwonych z różowymi".

"Dziękuję za zainteresowanie moją osobą"

Do Sejmu wraca w 1997 r. Zostaje posłem AWS z list Ruchu Odbudowy Polski, który postuluje "oczyszczenie Polski z masonerii i broni Radia Maryja". W trakcie kadencji odchodzi z klubu i jest posłem niezrzeszonym (jak Jarosław Kaczyński). Pod koniec kadencji zostaje prezesem Ruchu Katolicko-Narodowego.

Pisze w miesięczniku "Głos": "Przekształcenie Unii Europejskiej w jednolite superpaństwo podporządkowujące sobie także Europę Środkową jest częścią długofalowej strategii komunistycznej, która legła u źródeł koncepcji pierestrojki. Chodzi o wyeliminowanie USA z Europy, narzucenie narodom europejskim ateistycznego i liberalno-socjalistycznego porządku społecznego i militarne podporządkowanie mocarstwu rosyjskiemu".

Mówi w Sejmie: "Pan Balcerowicz tworzy taki dziwny kapitalizm, w którym własności będzie pozbawiona absolutnie większa część Polaków. Taki kapitalizm, w którym kapitał będą mieli tylko towarzysze z PZPR. Program uwłaszczenia powszechnego, reprywatyzacji, próba kontroli złodziejskiej prywatyzacji poprzez Prokuratorię Generalną - te filary własnościowego programu prawicy oddalają się w siną dal".

W wywiadzie dla "Dziennika Zachodniego": "Natychmiast należy wypowiedzieć układ stowarzyszeniowy, który jednostronnie podporządkowuje Polskę Unii Europejskiej i jest jedną z głównych przyczyn bezrobocia oraz załamania polskiej gospodarki. Ten ideologiczny pęd środowisk liberalnych i komunistycznych zakładający, że do Unii należy dążyć za wszelką cenę, skończy się dla Polski katastrofą".

W "Głosie" o "Gazecie Wyborczej": "To z ich środowiska wywodzili się stalinowscy mordercy".

W Radiu Maryja o "Protokołach mędrców Syjonu": "Doświadczenie wskazuje, że są w środowiskach żydowskich takie grupy, które myślą bardzo przebiegle i ze świadomym dążeniem do działania na niekorzyść, np. Polski".

2001-05. Wchodzi do Sejmu z listy Ligi Polskich Rodzin, odchodzi z LPR, zakłada Ruch Katolicko-Narodowy. W komisji śledczej ds. Orlenu ściśle współpracuje z PiS i LPR.

Jeszcze w 2005 r. nie chce startować do Sejmu z list PiS. Uważa, że partia Kaczyńskiego nie chce walczyć z układem i dogadała się w tej sprawie z Platformą.

Z partii o nazwie Ruch Patriotyczny nie wchodzi do Sejmu, ale Kaczyński mianuje go wiceszefem MON i wyznacza do likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. W lipcu 2006 r. 24-osobowa komisja pod jego przewodnictwem przesiewa funkcjonariuszy WSI.

Prezydent Lech Kaczyński o nominacji: "To decyzja, która jest obciążona pewnym ryzykiem, wziąwszy pod uwagę temperament Macierewicza. Ale też trzeba pamiętać, że to jest człowiek o olbrzymich zasługach. I wtedy, kiedy kierował MSW, to jednak pewne rzeczy ujawnił. I te rzeczy, chociaż były tam pojedyncze błędy, po czasie okazały się prawdziwe".

Kilka osób, które Macierewicz umieścił na listach, wygrało procesy sądowe i oczyściło się z zarzutu współpracy z bezpieką.

W 2006 r. w telewizji Tadeusza Rydzyka: "Większość spośród byłych ministrów spraw zagranicznych w przeszłości była agentami sowieckich służb specjalnych. Nie wszyscy, ale kilku".

Nie przeprasza, oskarżeń nie cofa, tłumaczy tylko, że użył "niewłaściwego skrótu myślowego": - Dziękuję mediom za zainteresowanie moją osobą (uśmiechając się szeroko). Uważam sprawę za zakończoną.

Listopad 2006, dla "Naszego Dziennika": "Nie znam przypadku redakcji gazety, radia czy telewizji w Polsce, którymi WSI się nie interesowały. Wszystkie media w Polsce przeżyły atak WSI i wszystkie media zostały skutecznie na pewnym odcinku spenetrowane".

Za raport z weryfikacji nie odpowie, choć zdaniem prokuratury skrzywdził 26 osób oraz złamał "wieczystą ochronę" danych pracowników polskiego wywiadu. Nie można wyciągnąć konsekwencji, bo nie był funkcjonariuszem publicznym, za swoją pracę nie pobierał pensji, a sam raport nie był dokumentem "w rozumieniu kodeksu karnego", ale materiałem analitycznym.

Czy naród zdoła się podnieść

Gdy rankiem 10 kwietnia 2010 r. prezydencki tupolew rozbija się pod Smoleńskiem, Macierewicz jest na cmentarzu w Katyniu. - Pierwszą myślą Macierewicza była ta, że to zamach na niego - opowiadają znajomi. Zjada obiad, wsiada do pociągu i wraca do Warszawy.

Do dziś Macierewicz nie był w Smoleńsku i nie widział na własne oczy wraku tupolewa.
Ale 20 lipca 2010 r., po przegranych przez Jarosława Kaczyńskiego wyborach prezydenckich, zostaje szefem parlamentarnego zespołu PiS ds. katastrofy smoleńskiej.

Bryluje w mediach: snuje spiskowe hipotezy, insynuuje, oskarża.

Wrzesień 2010 r., Kalifornia, Chicago, Waszyngton.

"Wyjaśnienie wszystkich okoliczności katastrofy jest najważniejszą sprawą państwa i narodu polskiego, ważniejszą nawet niż bieda, korupcja, wyprzedawanie majątku polskiego i brak praworządności".

"Mogło być tak, że mamy do czynienia z mordowaniem tych, którzy przeżyli, ale równie dobrze mogło być tak, że to są strzały policji i wojska odpędzające rabusiów. To, co tam słychać, pozwala na obie hipotezy, na obie wersje".

Styczeń 2011 r., Sejm: "Nie było w dziejach państwa polskiego takiego zaprzaństwa, fałszu, współdziałania przeciwko własnemu narodowi".

Czerwiec 2011 r., "biała księga" w sprawie katastrofy smoleńskiej: "Samolot został obezwładniony 15 m nad ziemią. W dodatku po katastrofie rząd zawarł tajne porozumienie ze stroną rosyjską w sprawie tego, kto ma prowadzić śledztwo, i nie zwrócił się do NATO i USA o pomoc w zbadaniu sprawy".

Lipiec 2011 r.: "Podobnie jak prawda o mordzie katyńskim nie mogła - dopóki istniał PRL - stać się publiczna w Polsce, tak będzie z kłamstwem smoleńskim. Jedyną możliwością ujawnienia tej prawdy jest odsunięcie od władzy premiera Donalda Tuska i PO".

Styczeń 2012 r.: "Samolot nie uderzył w brzozę, a jego skrzydło oderwało się na wysokości 26 m. Ostatecznie upada kłamstwo smoleńskie".

Marzec 2012 r.: "Do katastrofy doszło w powietrzu na skutek świadomego działania osób trzecich".

Sierpień 2012 r. - zespół Macierewicza publikuje 93-stronicową broszurę "28 miesięcy po Smoleńsku": "Wszystkich, którzy uczestniczyli w tych wydarzeniach, łączy straszliwy węzeł ukrywanej tajemnicy. Nie przesądzając, kto personalnie jest odpowiedzialny za doprowadzenie do tej tragedii, nie ma już wątpliwości, że nie była ona wypadkiem, lecz skutkiem dwóch eksplozji, do których doszło w powietrzu. Nie wiemy jeszcze, kto je spowodował".

Październik 2012 r. "Rzeczpospolita" pisze o śladach trotylu na wraku tupolewa. Macierewicz: "Ujawniono dziś fakty dowodzące eksplozji w powietrzu. Wykazaliśmy to już dawno". Zaproszone na konferencję prasową rodziny ofiar nazywa "rodzinami ofiar tej zbrodni".

Jeździ po Polsce ze "słowem smoleńskim".

Pytany w Niepołomicach, kiedy zostaną zidentyfikowani winni tragedii, odpowiada: "Nasze hipotezy są tak dalece zaawansowane, a podpisy - tak, podpisy - na tyle wyraźne, że zajmie to najwyżej kilka lat".

Grudzień 2012 r.: "Jeżeli okaże się, że człowiek na tym stanowisku może kłamać [w sprawie trotylu na wraku] na usługi polityczne rządu, bo o to tutaj chodziło - o podtrzymanie tezy rządu Donalda Tuska, to stan prawny Rzeczypospolitej jest w ruinie".

9 kwietnia 2013 r.: "Po blisko trzech latach badań mogę powiedzieć z olbrzymią dozą pewności, że relacje o tym, że trzy osoby przeżyły, są wiarygodne. Mamy te informacje z trzech różnych, niezależnych źródeł, a dwie z nich pochodzą od ludzi, którzy zawodowo zajmują się weryfikacją informacji i nie podają wiadomości niesprawdzonych".

10 kwietnia 2013 r.: "Nigdy nie zdarzyło się, by rząd skoncentrował cały swój wysiłek na tym, by nie dotrzeć do prawdy. Trzeci rok patrzymy, jak rząd Donalda Tuska robi wszystko, by nie wykryć sprawców. Zespół dotarł do absolutnie wiarygodnych dokumentów, które powstały już trzy godziny po tragedii. Dokumenty są opatrzone nazwiskami świadków. Nasi eksperci udowodnili, że samolot nigdy nie zszedł na wysokość, która groziłaby zaczepieniem o jakąkolwiek przeszkodzę. Począwszy od zamachu gruzińskiego, wszyscy w Polsce, a przede wszystkim organy państwa musiały rozumieć, że Lechowi Kaczyńskiemu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo".

Listopad 2013 r., USA i Kanada: "Tusk kłamie, bo boi się odpowiedzialności. Musi kłamać, oddał całe śledztwo Rosji. Tak kłamie, bo się czegoś panicznie boi. Naród polski, jeśli nie dokona ujawnienia sprawców tej tragedii, nie zdoła się podnieść. To jest naszym obowiązkiem. Zostanie to dokończone, gdy powstanie rząd Jarosława Kaczyńskiego".

Marzec 2015 r., Bruksela: "Gdyby od początku było międzynarodowe śledztwo w sprawie katastrofy w Smoleńsku, nie doszłoby do aneksji Krymu, wojny w Donbasie, zestrzelenia tam malezyjskiego samolotu i śmierci Niemcowa. Zbrodnia nieukarana jest powtarzana. Gdyby Polska wymogła na Kremlu śledztwo międzynarodowe w sprawie Smoleńska, to udowodniłoby ono winę Putinowi i w efekcie powstrzymało go od kolejnych zbrodni".

Piąta rocznica katastrofy, Krakowskie Przedmieście, 10 kwietnia 2015 r.: "Tragedia smoleńska była pierwszą salwą wymierzoną w pokój w Europie. Usunięto tych, którzy bronili Polski i Europy i byli rzeczywistym przedmurzem cywilizacji zachodniej". Tłum skanduje: "Antoni, Antoni!".
W czwartek, po powrocie Macierewicza zza oceanu, rzeczniczka PiS odcina się od niego, mówiąc, że to jego "osobiste, prywatne poglądy".

Macierewicz: "To oczywiste, że to są moje poglądy. Powiem więcej - od 50 lat formułuję publicznie wyłącznie własne poglądy".

1 komentarz:

  1. Szanowni Państwo,
    dawno nie czytałem tak obrzydliwego tekstu. Macierewicza nie trawię i trzeba na niego uważać w różnych względach, ale gdy widzę pomyje (takie jak powyższe) wylewane na niego w pseudointeligenckim stylu, to, za przeproszeniem, rzygać mi się chce. Skutek jest odwrotny do zamierzonego i zamiast mnie do niego zniechęcić, to zachęcacie Państwo tylko do szukania obiektywnych informacji o nim.
    Pozdrawiam, z umiarkowanymi wyrazami szacunku.

    OdpowiedzUsuń