piątek, 14 sierpnia 2015

Ślubu z Platformą nie wziąłem

Na mszy za prezydenta Komorowskiego nie sprawdzano legitymacji partyjnych.
To cudowny przykład na to, że Kościół jest różnorodny.


BŁAŻEJ STRZELCZYK: Jesteś jeszcze księdzem?
KS. KAZIMIERZ SOWA: No jasne, że jestem. A nie politykiem?
W ogóle nie traktuję siebie w kategoriach politycznych. Rozumianych jako działanie w jakiejś strukturze i po którejś ze stron.

Ksiądz powinien się angażować w kam­panie prezydenckie?
Choćbyś nie wiem jak skrupulatnie kon­trolował to, co robię i mówię, nie znajdziesz ani jednego momentu, w którym stojąc przy ołtarzu, zrobiłbym choć aluzję do tego, na kogo należy głosować i jaki wybór politycz­ny jest lepszy, a jaki gorszy.

Księdzem jesteś 24 godziny na dobę.
Jest różnica między słowami z ambony i wpisami na Facebooku.

Ależ Ty jesteś subtelny.
Życie składa się z subtelności.

Subtelnie podczas kampanii publikowa­łeś zdjęcia z prezydentem.
No, OK. Nie ukrywałem tego, że wspie­ram Komorowskiego.

Pisałeś, że to najlepszy kandydat.
Byłem jego sympatykiem. Sekundowa­łem mu.

To może wystąpisz w reklamie PO?
Nie! Odmówiłem już kiedyś pojawienia się w komitecie.

Boli Cię, gdy księża wspierają PiS. Nie boli Cię, gdy sam wspierasz PO.
Boh, jeśli ci księża robią to z ambony. Uży­wają ołtarza. Wykorzystują do politycznej manifestacji cytatów biblijnych.

Ty robisz to samo.
Nie. To jest różnica. Zasadnicza. Jeśli uwa­żasz, że Andrzej Duda został prezydentem, bo wybory były w dzień Zesłania Ducha Świętego, albo że z faktu obecności w Pi­śmie Świętym fragmentu „Pan miłuje pra­wo i sprawiedliwość” wynika, że Andrzej Duda jest Mesjaszem, to jest jakaś parodia.

I ołtarza do wyrażenia poglądów poli­tycznych nie wykorzystujesz?
Nie.

W takim razie co robiliście w dniu inau­guracji prezydentury Dudy w kościele Wizytek, razem z ks. Seniukiem, ks. Lutrem i ks. Opielą?
Intencja zawierała się w tym, co ks. Seniuk powiedział na początku: „dziękujemy za to, co dobrego stało się podczas tej prezy­dentury, i z prośbą o błogosławieństwo dla rodziny państwa Komorowskich”. Odpra­wiliśmy mszę w ich intencji.

A co dobrego wydarzyło się podczas tej prezydentury?
Wiele rzeczy. Myślę, że to w ogóle był do­bry czas dla Polski. Spokoju i wyciszenia emocji, które pięć lat temu zaprowadziły nas na skraj. Temperatura została obniżona.

Andrzej Duda też mówi, że wyciszy emocje. A wydarzyło się coś złego przez ostatnie pięć lat?
Generalnie uważam, że to była dobra pre­zydentura.

Podpisanie ustawy o in vitro to sukces?
To zła ustawa. Uchwalona w złym czasie i w nie najlepszy sposób.

Nie powinna zrewidować Twoich poglą­dów na temat Komorowskiego?
Rzeczywiście sprawa jest delikatna, doty­czy fundamentów. Ochrony życia. Uważani, że ta ustawa jest zbyt szeroka, bardzo liberal­na, na dodatek niekoherentna z Konstytucją. Ale jednocześnie coś zmienia. Coś, co do­tychczas było pozbawione ram prawnych.

Jej podpisanie nie rewiduje Twoich po­glądów?
Oczywiście prezydent mógł jej nie pod­pisać albo - co byłoby pewnie najszczęśliw­szym rozwiązaniem - skierować ją do Try­bunału Konstytucyjnego. Ale zastanawiam się, czy ci, którzy krytykują prezydenta, zro­bili wszystko, żeby prawo było lepsze. Ko­ściół musi uderzyć się w piersi i powiedzieć, że gdy złożono propozycję Gowina, stawiać wszystko na jedną kartę i bał się kompro­misu.
Ja nie chcę apoteozować Komorowskiego, bo uważam, że poniósł też jakiś rodzaj po­rażki. Nie umiał się zdystansować od tego, co się działo w polityce państwowej. Od po­lityki obozu rządzącego.

Kto zorganizował mszę u wizytek?
Środowisko warszawskiej inteligencji ka­tolickiej. Jeśli chcemy patrzeć przez okulary partyjne, to zażartowałbym, że ta msza była organizowana przez weteranów Unii Demo­kratycznej. To byli ludzie, którzy poprosili księdza Seniuka o taką mszę.

Nie zaprosili biskupa.
Sądzę, że nie chcieli czynić z mszy mani­festacji.

Biskup na mszy to manifestacja?
Jego obecność podnosi rangę wydarzenia.

Chcieliście przeprosić Komorowskiego.
Wylane na niego pomyje są przerażające.

Gdyby był tam biskup, wasze intencje byłby wiarygodniejsze.
Dotykasz ważnego momentu, który zo­stał w tej modlitwie zafałszowany. Ks. Seniuk powiedział: „nie jesteśmy episkop ot \ ludzie zaczęli bić brawo. Ale ks. Seniuk od razu dodał: Jesteśmy presbiteroi. Obawiam się, że wszyscy mnie źle zrozumieliście”. Chciał zaznaczyć, że jego przeprosiny są osobiste, ale nie są stanowiskiem Kościoła. Gdyby był biskup, mielibyśmy dystansowa­nie się od opinii, które płyną z ust innych hierarchów. To by zostało zinterpretowane: „Kościół Komorowskiego i Kościół Dudy”.

Właśnie tak to jest komentowane.
Mam nadzieję, że paru biskupów, któ­rzy często mówili, iż cenią Komorowskiego i utrzymują z nim kontakty, kiedy usłyszało różne brednie i widziało kubły pomyj wyle­wane na prezydenta, to sięgnęło za telefon i powiedziało: „Jest mi przynajmniej głupio, że ktoś coś takiego mówi”.

Byłeś na mszy po zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy?
Nie byłem. Nie byłem też 5 i 10 lat temu na mszach inauguracyjnych prezydenturę. Te liturgie są elementem ceremoniału pań­stwowego. I, żeby sprawa była jasna, mają swoje uzasadnienie i kontekst.

Andrzej Duda jest Twoim prezydentem?
Tak, bo jest prezydentem mojego kraju.

Jesteś z tego zadowolony?
Nie.

Dlaczego?
Uważam, że był lepszy kandydat.

Przegrałeś, bo przegrał Komorowski?
Jako wyborca, sympatyk, tak. Odebrałem ten wynik ze smutkiem.

I co teraz? Czekasz na zmianę w fotelu prezydenckim?
Absolutnie nie. „Przeczekiwanie” jest ab­surdem. Państwo nie może tak funkcjono­wać. Gdy nie wygrywa mój kandydat, nie mogę się obrażać i jak mały Dyzio odwra­cać na pięcie.

Godzinę przed Waszą mszą w inten­cji prezydenta Komorowskiego w tym samym kościele odbyta się msza w in­tencji Andrzeja Dudy. Byłeś na niej?
Byłem już wtedy w kościele.

Ale na mszy Cię nie było.
Nie byłem w koncelebrze.

Modlisz się w ogóle za Andrzeja Dudę?
Modliłem się w dniu, gdy przyjmował urząd prezydencki, rano.

Nie na oficjalnej mszy.
No nie.

Dość selektywnie podchodzisz do tej modlitwy za ojczyznę i prezydentów. Wiesz, co myślę? Dwóch prezydentów. Dwa Kościoły. Dwa obozy, które stoją z dala od siebie. I próbujesz mnie prze­konać, że nie wykorzystujesz ołtarza do manifestacji politycznych poglądów.
Kościół podczas mszy w intencji pre­zydenta Komorowskiego był otwarty dla wszystkich. Nikt z nas nie sprawdzał legi­tymacji partyjnych. Myślę, że to cudowny przykład na to, że Kościół jest różnorodny. Czasem, gdy widzę dwóch księży przy ołta­rzu i wiem, że mają różne poglądy politycz­ne, to myślę, że jest to też odzwierciedle­nie tego, jak rysują się różnice w społeczeń­stwie. Jeśli jeden i drugi nie wykorzystu­je ołtarza do tego, żeby przeciągnąć wier­nych na swoją stronę, to nie widzę w tym nic złego.

To społeczeństwo nie jest „po­różnione”, to społeczeństwo jest „dramatycznie podzielone”.
Zadaniem Kościoła jest oczywiście budo­wanie jedności. Ale na pierwszym poziomie jedności jest to, co się odnosi do sfery ducho­wej i religijnej. Nie sądzę, żeby Kościół mu­siał wymagać jedności poglądów politycz­nych, ekonomicznych.

Gdybyście, stojąc przy tym ołtarzu, różnili się doświadczeniem ducho­wym, wrażliwością religijną, nie byłoby problemów. A Wy w nosie macie doświadczenie wiary. Wolicie się napa­rzać na gruncie polityki.
Czy można zmusić kogoś, żeby stanął przy drugim, jeśli nie chce stać w tym sa­mym szeregu?

Czyli tak już będzie zawsze? Oni swoje, my swoje, a jedność to tylko bon mot?
Zarzucasz nam, że celebrowaliśmy par­tyjną mszę. Nie zgadzam się z tym, choć, owszem, do kościoła przyszli ludzie mo­tywowani sympatią do Bronisława Komo­rowskiego. Sam miałem podczas tej mszy moment krytyczny, uważam, że liturgia nie jest miejscem na oklaski. Zapewniam jednocześnie, że ta msza była jak najbar­dziej katolicka. Nie miała na celu kry­tykowania kogokolwiek. Niewątpliwie obecność prezydenta ogniskowała na nim uwagę. Nie było jednak sytuacji, by ktoś komuś złorzeczył. Poza tym mam wraże­nie, że skazujesz sferę polityczną na niebyt. Traktujesz politykę jako coś, co nie powin­no nas dotykać. Co jest skażone.

Bo ja nie potrzebuję wiedzieć, na kogo głosujesz. Jesteś księdzem. Potrzebu­ję przyjść do Ciebie po rozgrzeszenie, komunię, ewentualnie poradę duchową.
Zaraz, zaraz. Uważasz, że przez to, że wiesz, na kogo głosuję, to cię nie rozgrzeszę?

Zrobisz to. I to jest Twoje zadanie. A nie to, żeby bawić się w polityka.
Nie widzę nic niestosownego w tym, co robię. Nie musisz się spowiadać z poglądów politycznych. Oczywiście to, że przed moim nazwiskiem jest „ks.”, powoduje skrajne emocje. Jedni myślą: „dobrze, że można być księdzem i głosować na Platformę”. Inni od­sądzają mnie od czci i wiary.
Gdybyś przyszedł dziś rano na mszę, któ­rą odprawiałem, miałbyś inne wrażenie. Nie chcę, żeby to brzmiało jak tanie uspra­wiedliwienie, ale naprawdę o relacjach między człowiekiem wierzącym a Bogiem decyduje doświadczenie, jakie ma w para­fii, a nie ksiądz występujący w telewizji. Uważam, że granicy partyjnego zaangażo­wania nie przekraczam. Być może jestem na jej obrzeżu, może nawet po niej chodzę. Ale wszystko po to, żeby powiedzieć: przy­kro mi, PiS nie ma monopolu na reprezen­towanie Kościoła.

Poglądy możesz mieć, ale potrzebu­jesz do ich wyrazu partii politycznych? Widzisz, że to wprowadza podziały.
Oczywiście mój kręgosłup ideowy jest poza obiegiem życia partyjnego. Ślubu z PO nie wziąłem. Nie ślubowałem dozgonne­go przywiązania. Jeszcze raz powtarzam: w moim przekonaniu jest to najlepsza pro­pozycja polityczna. I zgadzam się, że za po­litykę powinni być odpowiedzialni świeccy. Ale ja też mogę mieć własne zdanie.

I to jest standard kapłaństwa?
Chcę, żeby określenie, kto jest mi bliższy, a kto dalszy światopoglądowo, w ogóle nie miało znaczenia. Nie było powodem do roz­mowy, skądinąd miłej, takiej jak ta.
Jeśli ksiądz głosi coś z urzędu, przemawia z ambony, ustawiając się w szeregu partyj­nym, to to jest złe. Jeśli mniej lub bardziej otwarcie przyznaje, na kogo głosuje - nie ma w tym nic złego. Choć być może masz rację, że wiąże się z dużym ryzykiem.

 Rozmawiał BŁAŻEJ STRZELCZYK



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz