środa, 3 czerwca 2015

Dajmy Dudzie dorosnąć



Meller: Trzeba dać Dudzie kredyt zaufania. Morozowski: To jest człowiek bez właściwości. I za chwilę się okaże, że jego mózgiem jest tak naprawdę Jarosław Kaczyński.

MARCIN MELLER: Zaraz po wyborach napisałem na fejsie: „Jest nowa popularna gra towarzyska w internetach: kto emigruje, komu do drzwi załomocą o świcie, komu słów wolności śpiewać nie pozwolą itp. Po pierwsze proponuję coś na uspokojenie. Po drugie nic takiego się nie zdarzyło, po prostu arogancka i zdemoralizowana władza dostała kopa w wyborach. (...) Nowemu prezy­dentowi gratuluję zwycięstwa po imponującym wysiłku, życzę, by dotrzymał koncyliacyjnych obietnic z mowy po zwycięstwie, a wszystkim zestrachanym wizją pisowskich szwadronów śmierci zwracam uwagę, że Duda jest pierwszym politykiem PiS, którego Jarek nie może odwo­łać”. Ten post rozpełzł się po internecie jak ogień po ścier­nisku, ale wiem, że ty, mój drogi przyjacielu, uważasz, że grzeszę naiwnością. No, to ładuj we mnie...     
ANDRZEJ MOROZOWSKI (DZIENNIKARZ TVN24): Nawoływanie do spokoju jest jak najbardziej OK, ale z drugiej strony, nie ma co sobie mydlić oczu, że nic się nie sta­ło. Stało się. Pani Szydło i pan Wojciechow­ski, najbliżsi współpracownicy prezydenta elekta, już mówią: dwie ustawy wysyłamy do Sejmu w dniu zaprzysiężenia przed Zgromadzeniem Narodowym - obniżenie wieku emerytalnego do 60 i 65 lat i pod­wyższenie kwoty wolnej od podatku z 3 do 8 tysięcy. Co to oznacza? Jak twierdzą eko­nomiści, 71 mld będzie kosztować powrót do wieku emerytalnego, a 23 mld podnie­sienie kwoty wolnej od podatku. Razem prawie 100 mld złotych. Skąd na to wziąć?
MELLER: Ja się na ekonomii nie znam, ale wiem, że druga strona się zarzekała, że re­forma emerytalna jest nie do ruszenia, po czym kiedy poczuła nóż wyborczy na gar­dle, w trybie błyskawicznym powstał pro­jekt dotyczący 40-letniego stażu pracy, czyli zmiana systemu emerytalnego.
MOROZOWSKI: Zgadzam się, mimo to każda z ich propozycji była dokładnie wyliczona. Wiadomo, że propozycja wieku emerytal­nego po 40 latach pracy, ale składkowych latach, oznacza 30 mld w plecy.
MELLER: Nie będę z tym dyskutował...

MOROZOWSKI: ... ale to nie koniec wyli­czeń, bo Andrzej Duda naobiecywał za ja­kieś 300 miliardów, których nie ma skąd wziąć. Choćby przewalutowanie kredytów frankowych. Sam jestem frankowiczem, ale nie chcę pieniędzy z budżetu. Już jest efekt zapowiedzi Andrzeja Dudy, że on zrobi po­rządek z bankami. Wiesz, po ile jest frank dzisiaj ? Po 4 zł. A wiesz po ile płaciłem ratę miesiąc temu? 3,81 zł. Czyli o 20 gr skoczył frank po tych zapowiedziach.
MELLER: Też jestem frankowiczem, też nie chcę, aby nasze kłopoty były finansowane z budżetu państwa. Ale uważam, że ban­ki powinny ponieść konsekwencje tego, jak zachowywały się osiem lat temu, gdy świadomie zaganiały ludzi na śliską ścież­kę nad urwiskiem.
MOROZOWSKI: Tu się zgadzam.
MELLER: Jak zaczniemy dłubać w każdej deklaracji z kampanii, to się ugotujemy i zejdzie z pierwszego planu to, co uwa­żam za najważniejsze: nie ma co histeryzo­wać, dajmy Dudzie trochę kredytu i czasu, trzymajmy go za słowo, że chce zasypywać polsko-polskie rowy.
MOROZOWSKI: To ja ci odpowiadam, że je­steś jak stary karp, który nawołuje mło­de karpie: idzie czas pokoju i radości, czyli Boże Narodzenie. Więcej ci powiem: kie­dy Lech Kaczyński został prezydentem, to ja uspokajałem młodszych redakcyjnych kolegów mówiących: „Jezu, co to tutaj bę­dzie”. Ale się okazało, że to oni mieli rację.
MELLER: Czyli ja teraz jestem naiwnym Morozowskim z 2005 roku?
MOROZOWSKI: Dokładnie. Jeden głupi przykład. Były tak zwane taśmy Begerowej, które ujawniliśmy z Sekielskim. Potem roz­pętał się PiS-owski hejt na nas i rozeszła się plotka, że są teczki na Morozowskiego. Nie znaleźli w mojej teczce nic. To co zrobili? Znaleźli teczkę tatusia. Gdyby nie znaleźli, to co by zrobili? Znaleźliby teczkę dziadka...
MELLER: Nie musisz mi, Andrzej, przypo­minać, ja metody PiS-owskich propagandy- stów znam doskonale. Też na mnie szukali. Nic nie znaleźli, więc wzięli się za tatę. I zno­wu nic. Wreszcie dziadek. Bogu dzięki był komunistą, więc mieli pożywkę.
MOROZOWSKI: Mówisz spokojnie? To wszystko wróci, Marcin! Ta metoda wróci!
MELLER: Co do metod i tego, co potrafią zrobić PiS-owscy propagandyści, nie mam złudzeń żadnych. Czy to Kania, czy to bracia Karnowscy. Tu nie ma dwóch zdań. Ale Andrzej Duda to nie bracia Karnow­scy ani nawet Jarosław Kaczyński. Dudy Kaczyński nie odwoła jak Marcinkiewicza.
 MOROZOWSKI: Ale będzie trzymał go na dłuższej smyczy, bo jest reelekcja. Każdy prezydent o tym myśli.
MELLER: Pięć lat to jest wieczność. Właśnie zaczęły się procesy, których skutków nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Duda ma 43 lata, Kaczyński prawie 70. Na kogo za­czną się orientować działacze PiS młodsze­go pokolenia? A sądzę, że i sam Duda wie, że właśnie zaczął grać na swoje miejsce w hi­storii. Pewnie nigdy na niego nie zagłosuję, ale nie płakałbym, gdyby prawica w moim
kraju miała twarz prezydenta Dudy. Dla­tego też uważam, że trzeba mu dać kredyt zaufania. Zresztą nie widzę alternatywy.
 MOROZOWSKI: Ale pewne rzeczy przyszły prezydent mówi niezwykle poważnie. Za­kaz wykonywania jakichkolwiek zabiegów in vitro - to będzie forsował.
MELLER: Wcześniej był za tym, żeby skazywać za to na dwa lata więzienia, a w kampanii już to złagodził. MOROZOWSKI: W ustawie PiS-owskiej był zapis całkowitego zakazu pozaustrojowych zapłodnień. Całkowitego. Dopiero w kam­panii ten projekt wycofano. W każdej chwili mogą wrócić do poprzedniej wersji.
MELLER: Widziałem w trakcie kampanii dwie rozmowy Dudy z kobietami na ulicy.
MOROZOWSKI: Ale proszę cię! Proszę cię...
Z kobietami? Na ulicach? To nic nie znaczy.
MELLER: No, ale to było publicznie.
MOROZOWSKI: Ty słyszysz to, co chcesz usłyszeć, a ja usłyszałem w tych rozmo­wach, jak mówił: „Pani się nie martwi, będzie dobrze”. Rozumiesz?
MELLER: Jeżeli prezydent Duda podpisze ustawę zakazującą in vitro, przyznam ci rację i postaram się działalnością publiczną odpokutować mój nadmiar dobrej wiary w prezydenta elekta.
MOROZOWSKI: Bardzo niepokojący jest sposób użycia Jedwabnego w kampanii. Duda jest przekonany, że należy pomi­jać fakty, fałszować historię, by przekonać wszystkich, że Polacy są najcudowniejsi i bez skazy. Kiedyś był taki dowcip: Zwią­zek Radziecki będzie miał stanik w godle, dlaczego? Bo są pier(w)si na świecie. I on też może do naszego herbu dołożyć sta­nik, bo Polacy to są pierwsi na świecie; i nie mogą mieć żadnego związku z Jedwabnem.  
MELLER: Zgadzam się, że to była najgorsza rzecz, jaką zrobił w kampanii wyborczej. To, że użył Jedwabnego w ten sposób. I nie chcę tego tłumaczyć tym, że mu Kurski czy ktoś równie amoralny podszepnął demo­niczną radę, żeby w ten sposób zaskarbić sobie antysemicki elektorat.
MOROZOWSKI: Ale to był jeden procent. Je­den procent: Kowalski i Braun. I Duda połasił się na ten jeden procent.
MELLER: Nie będę tego bronił. Natomiast, cokolwiek by złego powiedzieć o PiS, to faktem jest, że czołowi politycy PiS nigdy nie grali kartą antysemicką. Nie mówiąc już o tym, że Lech Kaczyński w ogóle był filosemitą, zresztą atakowanym przez Rydzyka
skrajną prawicę.
MOROZOWSKI: Tak. Bo zapalał chanukowe świece i tak dalej. Zgadzam się z tym. Ale posłuchaj, coś ci przeczytam. Fragment wiersza. „Żołnierze, milicjanci, kieleccy ro­dzice świętości nie mieli, bezbronne dzieci zatłukli! Zabiwszy, ulicami powlekli, bić Żydów krzyczeli, Polacy, kielczanie jako psy kłamacze (...) Bóg Polaków zamknięty w obozie, w baraku drży, gdy dzielni chłop­cy z orzełkami na czapkach dobijają dziew­czynki żydowskie, rurkami, na odlew”. To jest „Wiersz o zabiciu doktora Kahane” Ju­liana Kornhausera. Jest do tego dedykacja „dla Agatki”. To dla kogo to jest?
MELLER: Dla pierwszej damy.
MOROZOWSKI: Myślisz, że prezydent elekt nie znał tego wiersza?
MELLER: Myślę, że znał.
MOROZOWSKI: Musiały się w jego domu toczyć dyskusje.
MELLER: Może nie wchodźmy do jego domu.
MOROZOWSKI: Nie o to mi chodzi. Czy on nie jest hipokrytą przypadkiem? Bo to, co on zrobił, to zamachał ręką do kiboli: będę dla was wyrozumiałym prezyden­tem. Gdzie on jest prawdziwy? Wtedy, gdy czytają taki wiersz z żoną, czy wtedy, kiedy macha do tych kiboli?
MELLER: Po pierwsze, bardzo liczę na pierwszą damę, na panią Agatę Kornhauser-Dudę. Bardzo liczę na podstawie tego wszystkiego, co o niej słyszałem. Ale po drugie... Przywoływałem Aleksandra Kwaś­niewskiego w powyborczych refleksjach, ponieważ to pojednawcze przemówienie Dudy skojarzyło mi się z pierwszymi reakcjami Kwaśniewskiego po wyborach w 1995 r. - jego wygrana, a przegrana Wałęsy też była rodzajem szoku. I użyłem porównania, że Duda będzie - mam nadzieję - tym dla prawicy, kim dla postkomunistów stał się Kwaśniewski. Jednak czy światły i ceniony Aleksander Kwaśniewski nie puszczał oka do ubeków, kiedy przychodziły wybory?
MOROZOWSKI: Puszczał. Ale jednocześnie wszystko, co robił, ciągnęło nas do NATO. To on nas tam wprowadził i do Unii Euro­pejskiej . A politycy PiS zupełnie odwrotnie. Oni mówią: my jesteśmy eurosceptyka­mi, my się od tej Unii wreszcie uwolnimy - idźmy drogą brytyjską! A my nie jesteśmy krajem, który może sobie na to pozwolić. Wróćmy jednak na polskie podwórko, czy­li cytaty z prezydenta elekta. Nie z kampanii, tylko wcześniejsze, na temat katastrofy smo­leńskiej. „Jestem przekonany, że wybuch był”. „Nikt nie udowodnił, że prezydent zgi­nął przypadkowo”. I jeszcze jego zachwyt nad tekstem o trotylu. Co to oznacza? Oni dzisiaj ukryli Macierewicza i sprawę, że dla nich niezwykle ważne jest znalezienie 'winnych tej katastrofy. Nie wiem, co się tu rozpęta. Dzisiaj to są żarty pana Kurskie- go, który mówi, że kogoś tam wyciągnie z transportu do Berezy Kartuskiej, ale czy nie powstanie jakiś obóz dla podejrzanych...
MELLER: Nie, no, błagam cię, Andrzej.
MOROZOWSKI: Nie? Jesteś pewien?
MELLER: To się spotkamy w jednym baraku i będę ci buty czyścił w ramach pokuty.
 MOROZOWSKI: To ja ci przypomnę najście na dom Blidy, dzisiaj wiadomo już, jak to wszystko było zrobione. Byli szantażowani ludzie, którzy składali przeciwko niej zezna­nia; typowa obrzydliwa policyjna robota, która doprowadza do tego, że ludzie na in­nych ludzi donoszą. I kończy się to takim wejściem i dramatem, jakim się skończyło. I cała sprawa transplantologii polskiej, któ­ra została wstrzymana na lata, a w końcu ze wszystkich tych straszliwych rzeczy ten kardiochirurg uwolniony, pamiętasz?
MELLER: Tik, pamiętam.
MOROZOWSKI: I miażdżąca ocena pra­cy policyjnej nad świadkami. Starzy lu­dzie z przeszczepionym sercem, ściągani w nocy, żeby zeznawać, że on zrobił im krzywdę. To sobie teraz wyobraź, co będzie w sprawie smoleńskiej!
MELLER: A powiedz mi. Co było gorsze: dwa lata rządów PiS czy stan wojenny?
MOROZOWSKI: Oczywiście, że stan wojenny.
MELLER: OK. A ludzie, którzy byli we wła­dzach w czasie szeroko rozumianego stanu wojennego mogli rządzić w niepodle­głej Rzeczypospolitej, od Leszka Millera po Aleksandra Kwaśniewskiego, o wielu pomniejszych nie wspominając. Im da­liśmy kredyt zaufania. Dlaczego więc nie można dać kredytu zaufania Andrzejowi Dudzie i jego otoczeniu?
MOROZOWSKI: Zgadzam się. Czyli sugeru­jesz, że tak samo w PiS jest nowe pokolenie.„
MELLER: Tak, boja nie mówię o Jarosławie Kaczyńskim. Ja się skupiam na Dudzie. To on wygiął wybory prezydenckie.
MOROZOWSKI: A kto do mnie dzwonił po pierwszej debacie i mówił o Dudzie: „Je­zus Maria! Andrzej, nie wiedziałem, że to taki plastik!”
MELLER: No ja.
MOROZOWSKI: I co się okazało? Że to jest człowiek bez właściwości. I się za chwilę okaże, że jego mózgiem jest tak naprawdę Jarosław Kaczyński.
MELLER: Mówimy o pierwszej debacie, w której Komorowski rozjechał Dudę po prostu w sposób okrutny. Miałem wrażenie, że był wyposzczony po pięciu latach bez po­lowania i potraktował Dudę jak sarnę. Tak - po pierwszej debacie wydawało mi się, że to człowiek bez właściwości. Ale okazał się bardzo sprawny i skuteczny, co polityko­wi krzywdy nie robi. Wszyscy dorastamy do sytuacji, jakie przed nami stawia życie.
MOROZOWSKI: Każdy w jakiś sposób do­rasta do urzędu, jaki sprawuje.
MELLER: I to jest dla mnie sedno tej spra­wy. Bo stało się coś, czego się nikt praktycz­nie nie spodziewał, z Kaczyńskim na czele.
MOROZOWSKI: Wygląda na zszokowane­go. Na kogoś, kto dopiero teraz opracowu­je strategię na to, co się stało. Na sytuację z Dudą prezydentem.
MELLER: O Kwaśniewskim też mówiono, że jest plastikowy.
MOROZOWSKI: To prawda. Ale mam wra­żenie, że ty zachowujesz się trochę jak mechanik samochodowy, który idzie na giełdę samochodową i nagle ni stąd, ni zowąd zamiast się przyglądać silnikowi, zawieszeniu, kołom...
MELLER: Ogląda karoserię?
MOROZOWSKI: Nie, gorzej! Mówi: „O, jaka fajna tapicerka, o radio stereofoniczne!”. Ty tym samochodem przecież już jecha­łeś i wiesz o wszystkich jego wadach i za­letach! On się nie zmienił! Jego silnikiem jest Kaczyński, jedno koło to Macierewicz, drugie kolo zresztą bardzo ważne, to pan Szczerski, który chce dyktatury ewangelii.
MELLER: A Roman Giertych? Radek Sikor­ski? Gdzie był Giertych 10 lat temu? Gdzie Sikorski 20 lat temu? Ja uważam, że wybór Dudy może wywołać łańcuch zdarzeń, którego my do końca nie jesteśmy w stanie dzisiaj przewidzieć.
MOROZOWSKI: Zgadzam się, ale kierunek zmian będzie niefajny.
MELLER: A mnie się wydaje, że paradoksal­nie on może przyczynić się do uspokojenia tej polsko-polskiej naparzania. Poza tym odpowiedz mi, Andrzej: ile jeszcze razy, pogrążając się w coraz większej degrengo­ladzie, PO miałaby wygrać wybory tylko dlatego, że postraszyła PiS-em?
MOROZOWSKI:Masz rację. Jeśli przejdzie­my do Platformy, to choćby skandaliczny sposób wyborów nowych władz telewizji publicznej... Czy brak zgody na to, by kan­dydatury na rzecznika praw obywatelskich mogły zgłaszać organizacje pozarządowe... Oni nawet na to się nie godzą. Więc ja się zgadzam, że oni są wsobni. Przywiązani do władzy. Że...
MELLER:... że kara musiała nastąpić. Wi­dzę jakąś sprawiedliwość w tym, co się sta­ło. W tym sensie, że Platforma była dotąd kompletnie bezkarna, bo zawsze się po­straszy PiS-em. W tym sensie Andrzej Duda jest mieczem Bożej Sprawiedliwo­ści, że użyję porównania, które być może spodobałoby się posłowi Szczerskiemu.
MOROZOWSKI: Aleja się go boję. Ja się go boję, dlatego że on nie jest nikim nowym. Może mniej się boję, choć też się boję nie­odpowiedzialności Kukiza, bo go nie znam. Dudy się boję, bo z jakiegoś powodu się zdecydował na to, a nie inne ugrupowanie.
MELLER: A ja zawsze się zastanawiałem, kiedy Kwaśniewski był już prezydentem, jak taki sensowny człowiek, taki inteligentny, taki ciekawy... Jak on mógł swoją karierę związać z PZPR i to jeszcze w tym paskud­nym okresie. Do dzisiaj tego nie wiem.
MOROZOWSKI: Ale to jest proste. Jak dzia­łała PZPR? Wewnątrz był system promo­wania ludzi najzdolniejszych. On był tym zdolnym, którego PZPR postanowiła pro­mować. Ale w zamian trzeba było być po­słusznym i grzecznym.
MELLER: Czyli Kwaśniewski cynicznie, -jak zwał, tak zwał - wybrał ścieżkę kariery.
MOROZOWSKI: Tak.
MELLER: Tb czemu nie zakładasz, że Duda cynicznie, pragmatycznie szedł sobie w tym prawicowym układzie politycznym, a teraz jest jego rok 1995?
MOROZOWSKI: Oby słowo ciałem się stało.
MELLER: Ale możemy tak założyć?
MOROZOWSKI: Oby, oby, Ale jesteśmy już w sile wieku. Czy kiedyś twoja wiara w coś przyniosła rzeczywiście owoce?
MELLER: Liczyłem na cud, że dożyję końca komuny. Dożyłem? Dożyłem! Wierzyłem, choć nie było specjalnych przesłanek ku temu, że w 2007 r. odsuną PiS od władzy. Udało się!
MOROZOWSKI: Ha, ha. OK.
MELLER: W 1995 roku wierzyłem, że Le­gia awansuje do Ligi Mistrzów. Udało się? Udało.
MOROZOWSKI: OK. Przekonałeś mnie. Zaczynam wierzyć w cuda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz