środa, 11 marca 2015

SKOK bez przeszkód



Senator PiS i twórca SKOK-ów Grzegorz Bierecki wyprowadził kilkadziesiąt milionów złotych do spółki, której jest dziś właścicielem i prezesem.

ANNA GIELEWSKA

Takie wnioski płyną z pisma, które przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak wysłał do najważniejszych osób w państwie. Dokument, do którego udało nam się dotrzeć, dotyczy przekształceń własnościowych na zapleczu SKOK-ów. Jego głównym bohaterem jest Grzegorz Bierecki, dziś senator PiS. Twórca imperium SKOK, który wspiera prawicowe media, jeszcze kilka miesięcy temu pojawiał się w gronie potencjalnych kandydatów PiS na prezydenta.
Z materiału zgromadzonego przez urzędników KNF wyłania się ponury obraz. Szczególne wątpliwości budzą losy zlikwi­dowanej w 2010 r. Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych, która kontrolowała Kasę Krajową SKOK.

KNF alarmuje: „majątek likwidowanej Fundacji, która miała wspierać rozwój SKOK w Polsce, przekazany został do podmóotu stanowiącego wyłączną własność osób fizycznych, a nie in­stytucji w sektorze SKOK, np. wprost do Kasy Krajowej i tym samym do Funduszu Stabilizacyjnego”. Wszystkich operacji finansowych dokonywały te same osoby, na czele z Grzegorzem Biereckim.
Jak to wyglądało?
Fundacja powstała w lipcu 1990 r. z pieniędzy Światowej Rady Związków Kredytowych. Zaczynała swoją działalność z kwotą ok. 70,7 tys. dolarów. Miała wspierać organizację spółdzielczych kas, zapewniając „wszechstronną pomoc finansową dla związ­ków kredytowych w Polsce’! Prezesem został Grzegorz Bierecki, do zarządu weszli też Adam Jedliński i Jarosław Bierecki (brat Grzegorza). „Fundacja posiadała większościowy udział w kapitałach Krajowej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej i będąc jej głównym udziałowcem, praktycznie od początku działania Kasy Krajowej kontrolowała działalność tej instytucji” - czytamy w dokumencie. Pod koniec 2010 r. udziały fundacji w Kasie Krajowej wynosiły 3,5 min zł (tj. ponad 75 proc. funduszu udziałowego), co dawało pełną kontrolę nad Kasą Krajową, umożliwiało też zmianę jej statutu.

To był czas przepychanek wokół wejścia w życie ustawy o SKOK-ach i objęcia ich nadzorem KNF. Wtedy właśnie, pod koniec 2010 r., władze fundacji postanowiły prze­nieść jej majątek. Z materiału zgromadzonego przez KNF wyłania się następująca sekwencja wydarzeń: 4 grudnia 2010 r. kilkanaście osób, w tym m.in. Grzegorz i Jarosław Biereccy, Marzena Bierecka, Alicja Bierecka, Martyna Jedlińska, Adam Jedliński powołują do życia Spółdzielczy Instytut Naukowy Spółdzielnia Pracy. Szefem rady nadzorczej zostaje Adam Jedliński, a jej członkami - bracia Biereccy.
Niespełna dwa tygodnie później do Biereckiego - tym razem jako członka zarządu Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredy­towych - przychodzi pismo od Pete’a Creara, ówczesnego prezesa Światowej Organizacji Związków Kredytowych (czyli fundatora). W piśmie tym Crear informuje, że po konsul­tacji z zarządem fundacji podejmuje decyzję o jej likwidacji. A likwidatorem ustanawia właśnie zarząd. Zarząd zaś - pisze Crear - ma przekazać majątek fundacji... Spółdzielczemu Instytutowi Naukowemu.

Co to oznacza? KNF podkreśla: „benefi­cjentem majątku po likwidacji Fundacji został podmiot powstały zaledwie dziesięć dni wcześniej, a więc podmiot de facto bez jakiejkolwiek historii, - kształtującym się dopiero statusie. W przypadku instytucji określającej standardy prawidłowego działania podmiotów finansowych decyzja taka budzi zdziwienie”.
Jak się okazuje, to dopiero początek przekształceń.
Fundacja, po niemal 20 latach działalności na zapleczu SKOK-ów, w 2010 r. dysponuje już majątkiem ponad 77 min zł. To pienią­dze samej fundacji oraz majątek należącej do niej spółki, która sama jest właścicielem nieruchomości w Gdańsku i Sopocie wartych ponad 32 min zł. Cały ten majątek trafia do Spółdzielczego Instytutu Naukowego.
Kilka miesięcy później, 17 sierpnia 2011 r., założyciele SIN przekształcają dopiero co powołaną spółdzielnię w spółkę z ograni­czoną odpowiedzialnością. Jej głównym udziałowcem zostaje Grzegorz Bierecki, udziały obejmują też jego brat Jarosław
- Adam Jedliński (a także pozostali członkowie spółdzielni). Na koniec grudnia 2011 r. SIN wykazuje ponad 79 min zł aktywów i ponad 17 min zł zysku (z czego znaczna część zostaje przeznaczona na dywidendę dla wspólników).
Wtedy SIN ponownie się przekształca, tym razem w spółkę jawną. Decyzję taką uzasadnia „optymalizacją podatkową” Fir­ma odtąd nazywa się Spółdzielczy Instytut Naukowy G. Bierecki Spółka Jawna. Dawnym wspólnikom na odchodne wypłaca prawie 8 min zł. Na koniec 2012 r. właścicielami nowe - go SIN są: Grzegorz Bierecki, Jarosław Bierec­ki i Adam Jedliński. Spółka posiada aktywa o wartości ponad 71 min zł i wypracowuje zysk netto 11 min zł. Właściciele wypłacają sobie zaliczki na poczet dywidendy.
Rok później aktywy stopniały o 10 min zł, a zysk wyniósł 2,4 min zł.
Majątek zlikwidowanej fundacji, w ciągu kilku lat przeszedł więc drogę od spółdzielni, przez spółkę z.o.o. do SIN G. Bierecki Spółka Jawna. Komisja Nadzoru podkreśla: „prze­kształcenia dokonały osoby zasiadające we władzach Fundacji i będące jednocześnie współwłaścicielami Spółdzielczego Instytutu Naukowego. Uwagę zwraca tu fakt, że część osób będących udziałowcami spółdzielni, do której trafił majątek Fundacji, powiązana była więzami rodzinnymi”

Zamiast więc „zasilać i wspoma­gać polskie kasy, majątek tern stał się własnością nielicznej grupy osób fizycznych i wykorzystanie jego zasobów oraz pożytków na rzecz rozwoju i pomocy dla kas stało się niemożliwe”.
Według komisji pieniądze fundacji, zamiast w ręce prywatne, powinny trafić do funduszu stabilizacyjnego w Kasie Krajowej. To pozwoliłoby na „znaczące zwiększenie środków pomocowych będących w dyspo­zycji Kasy Krajowej, zwłaszcza w kontekście konieczności przeprowadzenia głębokiej restrukturyzacji sektora, na którą wykorzy­stane zostaną środki publiczne w istotnej wysokości”.
Obecnie firma Biereckiego wynajmuje swoje nieruchomości m.in. Kasie Krajowej, TF SKOK SA i jest udziałowcem w SKOK Holding czy TUW SKOK.
To nie byle jakie nieruchomości: czte­ropiętrowy biurowiec w willowej dzielnicy Sopotu (tam mieści się m.in. Krajowa SKOK, towarzystwa ubezpieczeniowe TUW SKOK i TU SKOK Życie). Spółka jest też właści­cielem przedwojennej willi przy ul. Łokietka w Sopocie (siedzibę ma tam jeden z oddzia­łów Towarzystwa Finansowego SKOK). Co ciekawe, w tym samym budynku powstała też kancelaria prawna, której wspólnikami są Jedliński i Dominik Bierecki. Trzecia nieruchomość to budynek przy ul. Pilotów w Gdańsku (gdzie mieści się TFI SKOK). KNF podkreśla: „W wyniku przekształce­nia, korzyści - wynikające z faktu najmu nieruchomości na rzecz podmiotów szeroko rozumianego sektora SKOK - czerpią obecnie wyłącznie osoby fizyczne (udziałowcy spółki jawnej)”
Grzegorz Bierecki nie odpowiedział na moją prośbę o rozmowę. Ze strony interne­towej Spółdzielczego Instytutu Naukowego można się dowiedzieć, że instytut kontynuuje „w wielu dziedzinach prace działającej w latach 1990-2010 Fundacji na rzecz Pol­skich Związków Kredytowych z funkcjonu­jącym w jej ramach Instytutem Stefczyka”. Prowadzi też działalność wydawniczą i prace badawcze nad rozwojem spółdzielczości. Wydaje kwartalniki naukowe.
Ta sprawa to kolejny przykład ogromnych niejasności wokół imperium SKOK- ów. Kilka miesięcy temu KNF opublikowała raport ukazujący powiązania kapitałowe i osobowe w systemie spółdzielczych kas. Wynikało z niego, że z systemu SKOK wyciekają dziesiątki milionów złotych rocznie - do spółki w Luksemburgu, kontrolowanej przez Kasę Krajową. Prezesa PiS Jarosława Kaczyń­skiego pytałam wówczas, czy wiedział, że Bierecki zasiada w zarządach pięciu spółek oplatających SKOK-i i w kilkunastu radach nadzorczych. A pieniądze płyną do Luksem­burga. - Ta sprawa musiałaby być dokładnie przeanalizowana. Nie wiem, jaki ma majątek Grzegorz Bierecki, którego znam od bardzo dawna. Ale wiem jedno, że w Polsce jest wielu miliarderów, którzy nie wiadomo, dlaczego są miliarderami, choć niczego nie zdziałali. On na pewno nie jest miliarderem, a stworzył jednak potężną instytucję, nie przejmował przy tym żadnych państwowych majątków, tak jak inni. Wiem tylko, że jest atakowany za SKOK Wołomin. A z tym akurat nie miał nic wspólnego - mówił prezes. Nie miał jednak czasu na przeanalizowanie sprawy ze względu na wybory samorządowe.

STANDARDY ŚWIATOWEJ RADY ZWIĄZKÓW KREDYTOWYCH:
W dokumencie „Code of Conduct/Conflict of Interest” zamieszczone są następujące wytyczne (tłum. za KNF):
- Akceptując stanowisko członka władz lub pracownika SKOK, osoba powinna dostrzegać, że interes SKOK i jej członków ma priorytet ponad jakimkolwiek intere­sem osobistym, który dana osoba może mieć. Stanowisko nie może być użyte w celu osiągnięcia osobistego zysku lub korzyści.
- Kodeks postępowania powinien być
ustanowiony w celu wskazania członkom zarządu oraz pracownikom, jak uniknąć konfliktu interesu. Nacisk tej zasady poło­żony jest na ochronę wizerunku i integral­ności SKOK oraz surowo zabrania działań, z których członkowie zarządu lub pracow­nicy mogliby czerpać osobiste korzyści podczas wypełniania swoich obowiązków.
Oczekuje się od członków zarządu oraz pracowników SKOK, aby chronili własność SKOK, włącząjąc w to informację, produk­ty, usługi i majątek.

SYSTEM SKOK
Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredy­towe (SKOK) to instytucje finansowe o cha­rakterze spółdzielczym. Świadczą usługi depozytowe, udzielają kredytów i pożyczek, ale tylko dla swoich członków i to je odróż­nia od banków. W Polsce system SKOK jest dzieckiem Grzegorza Biereckiego. Pierwsze SKOK-i powstawały w latach 90., z czasem coraz większe uprawnienia zdobywała Kasa Krąjowa, która przejmowała kontrolę nad SKOK-ami. Rosła też potęga Grzegorza Biereckiego, który stał na jej czele. Szefowie Kasy Krajowej SKOK od lat nie ukrywają pra­wicowych sympatii politycznych. Duża część pieniędzy przeznaczonych na marketing
reklamę trafia do instytucji związanych z PiS. Dopiero w 2009 r. PO przyjęła ustawę wprowadzającą kasy w system bankowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz