wtorek, 10 marca 2015

Eurościema posła Dudy



Najlepszy europoseł - zachwalają Andrzeja Dudę partyjni koledzy. Deputowani z konkurencyjnych partii nie kryją oburzenia: „W Strasburgu łatwiej spotkać go w palarni niż na sali obrad”.

ALEKSANDRA PAWLICKA

Chciałbym wiedzieć, jak on to robi. Ja przy bardzo dużym zaanga­żowaniu jestem sprawozdawcą w trzech raportach. I mam o pięć lat dłuż­szy staż w byciu eurodeputowanym niż Duda - mówi Jarosław Wałęsa (PO).
Andrzej Duda chwali się, że tytuł najlep­szego europosła zawdzięcza 12 raportom, których prace nadzorował jako sprawozdaw­ca. Dzięki temu PiS okrzyknęło go „najbar­dziej pracowitym polskim europosłem”.

12:0
Liczba europarlamentamych sprawozdań Dudy jest imponująca. Wśród 751 europosłów z 28 krajów tylko jeden ma lepszy wy­nik niż on - 13. A sprawozdania to obok projektów rezolucji i wystąpień na sesjach plenarnych główny miernik aktywności europosłów. - Odnotowany na papierze, bo kto jest aktywnym i cenionym deputowa­nym, to wszyscy w Brukseli i Strasburgu wiedzą - mówi europoseł pełniący obo­wiązki trzecią kadencję. - Niektórzy, nie tylko deputowani z Polski, doskonale opa­nowali mechanizmy tej eurościemy, w któ­rej liczy się ilość, a nie jakość. Mistrzami w polskiej delegacji są posłowie PiS.
Sztandarowym eurościemniaczem był dotychczas Ryszard Czarnecki. W po­przedniej kadencji na każdej sesji poświę­conej łamaniu praw człowieka wygłaszał tę samą formułę po kilka razy, zmieniając tylko nazwy krajów, i tym samym zaliczał w statystykach kilka wypowiedzi. Potem chwalił się na plakatach wyborczych: na­jaktywniejszy polski eurodeputowany.

W Brukseli mówią, że Czarnecki jest ojcem chrzestnym Dudy.
Gdy Duda dostał się w ubiegłym roku do europarlamentu, w grupie konserwaty­stów, do której należą deputowani PiS, do­szło do ostrej sprzeczki. - Nie wiem, jak Polacy to zrobili, ale wyrwali Brytyjczykom funkcję koordynatora sprawozdań w komi­sji prawnej. Pozwala ona jak żadna inna iść na rekord - przyznaje jeden z konserwa­tywnych posłów. W przeszłości zdarzało się, że deputowany pełniący tę funkcję zali­czał w ciągu półrocza dwadzieścia sprawo­zdań. - Sajjad Karim, Brytyjczyk, któremu Duda sprzątnął tę funkcję sprzed nosa, był przez dwa miesiące obrażony i unikał Pola­ków - przyznaje nasz rozmówca.
Dzięki funkcji koordynatora Duda zro­bił drugi wynik. Ale nie tylko dzięki temu. Gdy porówna się statystyki jego osiągnięć z wynikami deputowanych PiS, to okazuje się, że żaden z 19 europosłów, którzy zdo­byli mandaty dzięki poparciu Jarosława Kaczyńskiego, nie ma ani jednego sprawo­zdania na koncie. Zero. Nic.
Niektórzy ratują się funkcją kontrsprawozdawcy, lecz i to są pojedyncze przypad­ła (łącznie siedem). O ile więc nowicjusz Andrzej Duda został w europejskim peleto­nie liderem, o tyle we własnej drużynie wy­rósł niemal na herosa.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że wszyscy deputowani PiS grają na Dudę - mówi Ja­rosław Wałęsa i wyjaśnia, że sprawozdania są dzielone pomiędzy frakcje polityczne, te rozdzielają je między partie przynależą­ce do frakcji i dopiero wtedy wyznaczani są sprawozdawcy wśród parlamentarzystów. Duda zgarnął całą pulę PiS.
Warto dodać, że aktywność posła Dudy wzrosła po tym, jak został namaszczony przez prezesa Kaczyńskiego na kandydata PiS na prezydenta. Od tego czasu datowane są wszystkie raporty, którymi się zajmował. Podobnie rzecz ma się z aktywnością na posiedzeniach plenarnych. Zaczął zabie­rać głos dopiero w grudniu ubiegłego roku.
Gdy został kandydatem na prezydenta, zapytałam deputowanych w komisji ryn­ku wewnętrznego i ochrony konsumentów, do której oboje z Dudą należymy, czy wie­dzą, że mamy w swoim gronie kandyda­ta na prezydenta Polski? Pytali zdziwieni: „Duda? A który to Duda?” - opowiada europosłanka Róża Thun (PO).

Tajemnica sukcesu
Róża Thun dwukrotnie została uznana w minionej kadencji za najlepszego euro­posła. Jej sukcesem jest obniżenie kosztów rozmów telefonicznych i połączeń interne­towych w Europie, stworzenie wspólne­go systemu zabezpieczeń dla kupujących w intemecie czy zastąpienie w przetargach zasady najniższej ceny „ceną najbardziej ekonomicznie opłacalną”.
Pracuję nad raportami kilka miesię­cy, nierzadko rok. Trzeba się przeryć przez prawodawstwo 28 krajów, uwzględnić po­prawki grup politycznych, wypracować wspólne stanowisko. To jest mrówcza pra­ca - mówi Thun.
Raporty Andrzeja Dudy to najwyżej ośmiostronicowe dokumenty, w których oprócz strony tytułowej, spisu treści i ze­stawienia głosowań treść sprowadza się do dwóch akapitów: że Parlament Europejski akceptuje proponowane rozwiązanie oraz że zaleca jego wprowadzenie. Wszystkie kończy ta sama sentencja: „Wniosek ogra­nicza się do zwykłego ujednolicenia istnie­jących tekstów, bez zmiany co do istoty’.
- Tak naprawdę to są opinie dotyczące ujednolicenia tekstu prawa. Formułę przygotowuje sekretariat, a sprawozdawca składa jedynie podpis - przyznaje Tadeusz Zwiefka (PO), który pracuje z Dudą w komisji prawnej i sam ma na koncie kilka tego typu raportów, ale żadnego nie traktuje jako wizytówki swoich dokonań.
- Sprawozdania w komisji prawnej to formalność. Chwalić można się takimi, które wpływają na tworzenie lub zmianę wspólnotowego prawa.
Praca nad większością raportów Dudy zajęła od dnia wpłynięcia do zatwierdzenia trzy dni.

Cienie z palarni
Z Danutą Hubner (PO), jedną z najbar­dziej znanych europosłanek, Andrzej Duda pracuje w parlamentarnej delegacji ds. kontaktów z USA. - Mieliśmy dziś spotka­nie. Nie było nikogo z PiS. Czasami widu­ję prof. Krasnodębskiego, może i pan Duda siada gdzieś z tyłu, ale nie pamiętam, aby zabrał głos w dyskusji - mówi Hubner.
Nie zauważyłem jego aktywności w europarlamencie. Od paru tygodni widuję go za to dość często w telewizji i nie w bruk­selskich czy strasburskich okolicznościach dodaje Janusz Zemke (SLD), także nale­żący do delegacji ds. kontaktów z USA.
Były partyjny kolega Dudy i były eurodeputowany Marek Migalski napisał ostatnio złośliwie, że „będą musieli nowogrodzcy spin doktorzy wypić piwo przez siebie na­warzone i wyjaśnić elektoratowi, jak to jest, że »najlepszy« europosel totalnie zanie­dbuje swoją pracę w Brukseli”.
Duda mimo prowadzonej kampanii i objeżdżania Polski dudabusem nie wziął w europarlamencie urlopu. Ale też nikt od niego tego nie wymaga. Jak przyznają służ­by prasowe Parlamentu Europejskiego: „Wielu deputowanych czynnie uczestni­czy w życiu politycznym we własnym kraju i nikt nie oczekuje zawieszenia przez nich mandatu, nawet na czas prowadzonych kampanii”.
Problem Dudy nie polega na tym, że zniknął, bo prowadzi kampanię. Jego prob­lem, tak jak większości deputowanych PiS, polega na tym. że on tu nigdy nie zaistniał, angażując się w prace nad istotnymi akta­mi legislacyjnymi - mówi jeden z posłów.
Koledzy z PiS nie przysłuchują się nawet dyskusjom podczas debat, nie odnoszą się do tego, co mówią inni. Przychodzą na wy­znaczoną godzinę swojego wystąpienia, za­bierają głos i wychodzą. Częściej niż na sali obrad widzę ich w przeszklonej palarni na korytarzu. Dudę też tam najłatwiej spotkać.
W butach Ziobry
Prywatnie go lubię. Czasami rozmawia­my - przyznaje Tadeusz Zwiefka.
W prywatnej rozmowie wydaje się zrównoważonym, nieagresywnym człowie­kiem, ale gdy zabiera publicznie głos, sta­je się inną osobą - mówi Jarosław Wałęsa.
Mam do niego pretensje, że wykorzystu­je pracę w europarlamencie do atakowania Polski, do rozgrywania swoich partyjnych gierek. To jest działalność antypaństwowa.
Zachowuje się jak swego czasu Ziobro. Zabiera głos tylko po to, by oczernić własny kraj. Takie zachowania są tu źle widziane. Zdarzały się Wiochom za czasów Berlusconiego, ale wtedy też były przez większość bojkotowane - dodaje Róża Thun.
13 stycznia podczas debaty podsumowu­jącej decyzje szczytu UE Duda zaatakował PO i wywodzącego się z niej prezydenta Europy Donalda Tliska. Oskarżał o likwi­dację kopalń, „utratę tysięcy, dziesiątek ty­sięcy miejsc pracy, zniszczenie bytu tysięcy rodzin, utratę chleba, utratę godności, jaką dla ludzi stanowi praca”.
Zestawiono go wówczas z euroscepty­kiem Nigelem Farage’em, który podczas tej debaty nazwał Tuska „najnowszym polskim imigrantem, który zostając premierem, obie­cywał, że do kraju wrócą miliony emigran­tów, a tymczasem sam z niego wyjechał”.
Miesiąc później Duda oskarżył Unię i jej prezydenta o zgodę na „formułę jał­tańską” w sprawie Ukrainy. Dramatycznie pytał: „Gdzie jest pan przewodniczący Do­nald Tusk? Nie wolno, proszę państwa, po­zwalać na to, żebyśmy nie byli solidarnie reprezentowani”. Duda wie, że takie popu­listyczne wypowiedzi dobrze się sprzedają, że pokażą je telewizje. A kampania rozkręci się niemal sama. Do zwolenników PiS po­płynie jasny przekaz: oto człowiek, który walczy o nas w Brukseli. A że uprawia tyl­ko słowną szermierkę, to nie ma znaczenia.
Porównywanie do Ziobry jest o tyle uzasadnione, że Duda też jest postrzega­ny jako nadzieja prawicy. W odróżnieniu od Ziobry nie ma tak dużego elektoratu ne­gatywnego - ocenia dawny partyjny kolega Arkadiusz Mularczyk (SP), który w czasach rządów PiS wciągnął Dudę do polityki.
Inny były PiS-owiec jest w ocenie Dudy zdecydowanie ostrzejszy: - Szarże Ziobry wynikały z ideologicznego zaangażowania, a Duda to cynik. Gra, jak mu wygodnie, aby tylko odnieść największy zysk. Raz jest uśmiechniętym centroprawicowcem, a in­nym razem zachowuje się jak Ziobro, a na­wet jak Macierewicz.

W parze z Macierewiczem
Przed wyborami do europarlamentu An­toni Macierewicz przekonywał, że trzeba „bardzo dokładnie zdać sobie sprawę, kto ma wejść, a kto nie do Parlamentu Euro­pejskiego”, bo gender, bo zagłada rodziny, ho upadek wartości, a tym samym człowie­czeństwa. Duda deklarował wówczas, że kandyduje, by wypełnić wolę „naszego pa­pieża świętego o przypominaniu Europie o jej chrześcijańskich korzeniach”. Euro­pie, w której „lewackie wpływy wciskają się wszelkimi możliwymi dziurami. Gendero- we ideologie i propaganda homoseksualna”.
Jednym głosem z Macierewiczem mówił także w czasie wyborów samorządowych jesienią 2014 r. Macierewicz przedstawiał nagrania mające świadczyć o sfałszowaniu wyborów, a Duda z deputowanymi swo­jej partii domagał się debaty na ten temat w europarlamencie. „Do nieprawidłowo­ści doszło na szczeblu sejmików. Czyli na najwyższym poziomie. Dlaczego? Bo tam jest władza nad województwami, tam dzie­li się unijne pieniądze” - przekonywał, ale bezskutecznie. Europarlament odrzu­cił wniosek w sprawie „nieprawidłowości w wyborach samorządowych jako zagroże­niu dla demokracji w Polsce”.
Politycy PO pamiętają Dudzie, że po ka­tastrofie smoleńskiej to właśnie on był naj­bardziej radykalny, jeśli chodzi o pochówek prezydenta Kaczyńskiego na Wawelu. „Ci, którzy się temu sprzeciwiają, nie są patrio­tami” - mówił.
Ale czy dla elektoratu PiS ma znaczenie, kim naprawdę jest Andrzej Duda? Czy to radykał puszczający oko do Antoniego Ma­cierewicza i Tadeusza Rydzyka, czy nadzie­ja na reaktywację POPiS? Najlepszy polski eurodeputowany czy tylko beneficjent par­lamentarnych statystyk, na które pracują wszyscy koledzy z PiS?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz