poniedziałek, 23 lutego 2015

Pierwszy milion Jarosława K.



Dla Jarosława Kaczyńskiego polityka jest wszystkim. Nie zamierza ustąpić aż do 2027.
Polityka to przecież świetny biznes.

Jarosław Polskę Zbaw w politykę wdepnął trochę już jako studenciak. Wiecował w 1968 roku podczas tzw. wydarzeń marcowych. Miał być pro­kuratorem, ale nie rozpoczął aplika­cji. Potem był KOR, a od 1977 roku - redakcja opozycyjnego „Głosu”. Jarkiem i resztą zespołu kierowali wtedy Macierewicz z Michnikiem. Antek Michnika szybko wygryzł, zaś Jarek z Antkiem się dogadał. Parę lat wiódł żywot adiunkta w filii UW w Białymstoku. Awans społeczny zapewniła mu współpraca z „Soli­darnością” oraz w 1982 roku etat starszego bibliotekarza w stołecznej Bibliotece Uniwersyteckiej.
Na szerokie polityczne wody Ka­czor wypłynął po 1989 roku. Był na­czelnym „Tygodnika Solidarność”, Wałęsowym ministrem, senatorem, posłem. Polityczne układy umożliwi­ły Kaczej kamaryli z Porozumienia Centrum obłowić się na części ma­jątku RSW „Prasa-Książka-Ruch”, a zrobiono to za pomocą tzw. Fundacji Prasowej „Solidarność”. Kaczor krytykował spółki nomenklaturowe, ale założył własną - „Telegraf”. Pożywił się tru­chłem po PZPR. W roli sępa wystą­piła też świeżo założona partia PC. To był dla Kaczora i jego kompanów


interes życia.
Dawne Prasowe Zakłady Gra­ficzne w Warszawie przy ul. No­wogrodzkiej 84/86, ul. Srebrnej 14 oraz siedzibę „Ekspresu Wieczor­nego” przy Alejach Jerozolimskich 125/127 schrupali jak świeże bu­łeczki. Miała wówczas miejsce nad­zwyczajna koincydencja zdarzeń bardzo korzystnych dla przyszłych PiS-iorów. Kaczor był współzało­życielem wspomnianej fundacji. Ta nadzwyczajnie wzbogaciła się dzię­ki kasie od państwowego wtedy banku BPH, który był uzależniony od łaskawości nowej, solidarnościo­wej władzy. Za ogromny bankowy szmal fundacja wzięła „Ekspres” wraz z nieruchomościami. Kaczor już był w ogródku.
Po czterech miesiącach Sejm klepnął ustawę o budownictwie mieszkaniowym. Na jej podstawie Kacza fundacja zyskała prawo wie­czystego użytkowania gruntu. Cał­kiem przypadkowo projekt ustawy przygotował kumpel Kaczyńskiego, wiceprezes PC i minister budow­nictwa Adam Glapinski. Funda­cja wkrótce zawarła z kierowanymi przez kompanów Kaczora spółka­mi dziwne umowy. Efekt tych ma­chinacji streściła prezydent War­szawy  Hanna Gronkiewicz-Waltz w zawiadomieniu do prokuratury. Jej zdaniem doszło do „nieodpłatne­go przejęcia budynków bez przetar­gu. Uwłaszczenie to nie byłoby moż­liwe bez złożenia nieprawdziwego oświadczenia przez przedstawiciela Skarbu Państwa, że nieruchomości te nie są obciążone na rzecz osób trzecich”. Przy okazji wykiwano bo­wiem nie tylko Skarb Państwa, ale też byłych właścicieli, którzy stra­cili ten majątek na mocy dekretu Bieruta.
W 1993 roku prokuratura po­stawiła Kaczyńskiemu zarzut nie­legalnego finansowania jego partii „Porozumienie Centrum”. Na po­czątku 2010 roku śledztwo osta­tecznie umorzono. Kaczor wreszcie przywitał się z gąską. O tym zassa­niu państwowego majątku pisali­śmy w „FiM”. Nie zajęła się tym przekrętem żadna sejmowa komi­sja śledcza, a wielu Polaków nadal żyje w przeświadczeniu o kryształo­wej uczciwości Jarosława K. Jeden z dziennikarzy w 1992 roku nagrał Kaczyńskiego, kiedy ten wyjaśniał proceder swemu partyjnemu akty­wowi: „Gdybyśmy przyjęli zało­żenia czysto moralne, obyśmy nigdy niczego nie mieli”. Ponoć każdy biznesmen wie, że

pierwszy milion trzeba ukraść...
A po pierwszym będą następne. Z tych milionów najwięcej korzyści mają totumfaccy Kaczora oraz ich wódz. Fundacja pączkuje w różne spółki. Między innymi „Interpoligrafię”, „Air Link”, „Celsę”, „Srebrną”, „Srebrną-Media”, „Słowo Niezależ­ne”, „Forum” i in. Także fundacje: „Solidarna Wieś”, „Nowe Państwo”. Każda dostaje kawałek wcześniej ukradzionego ,pardon, kupionego tor­tu z „Fundacji Prasowej”. W kwitach fundacji znajdziemy m.in. nazwisko arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. W każdej wysoko opłacany zarząd i rada nadzorcza. Obecnie jedyny ro­dzaj biznesu przynoszącego tym spół­kom zyski to wynajem budynków po byłej RSW. Prawie wszystkie inicja­tywy wydawnicze - a było ich sporo - poległy z kretesem. Na razie tak samo skończyły się plany budowy luksuso­wego osiedla pod nazwą „Srebrna Do­lina” - niby-leśniczówek dla krezusów na działce w Puszczy Augustowskiej.
Od czasów uwłaszczenia się na trupie RSW przejęty majątek służy Kaczorowi i jego kompanom. Na koniec 2013 roku wartość środków trwałych spółki „Srebrna” (w tym budynku i gruntu) wyniosła prawie 21 min. Przez rok wartość jej udzia­łów w sześciu innych spółkach wzro­sła z ok. 711 tys. do prawie 2,2 min zł. W tymże roku zarząd i rada nad­zorcza „Srebrnej” skasowali łącz­nie prawie 600 tys. złotych. Mimo ogromnych kosztów zyski wciąż są widoczne.
„Srebrny układ” PiS-u działa wy­śmienicie. To on w praktyce zapew­nia Kaczyńskiemu nieodwołalne przywództwo partii. Poprzez sieć po­wiązań i zależności to Kaczor - a nie partia - kontroluje „srebrny biznes”. Żyje jak wódz bananowej republiki. W latach 2010-2013 tylko na osobistą ochronę wodza wydano aż 3,4 min zł. W 2013 r. - aż 1,8 min zł. Po medial­nej krytyce tej rozrzutności te wydatki są już mniejsze. Ale dziwnym trafem jedynym sąsiadem Kaczora została jego spółka „Srebrna”. Nie wiadomo, po co wynajmuje ona na warszaw­skim Żoliborzu aż dwa domy obok domu Kaczyńskiego. Przy wejściu na posesję, w wartowni z weneckim lu­strem, czuwają komandosi z Kaczej ochrony - „GROM Group”...
Fundacja „Nowe Państwo” w grudniu 2010 r. przekształciła się w „Instytut imienia Lecha Kaczyń­skiego”. To polityczna „czapa” ka­czego biznesu. W ramach polityczno-biznesowej maszynerii w części korzystającej z państwowych dotacji dla PiS-u, przerabia się

biznes ze srebrnego na złoty.
Jedna z Kaczych spółek planuje budowę wysokiego na 138 metrów 36-piętrowego wieżowca. W ścisłym centrum stolicy, nieopodal Ronda Zawiszy - na rogu Srebrnej 16 i ul. Towarowej. I niegdysiejszy majątek byłej RSW. Kaczorowi przydałby się przychylny prezydent Warszawy. Na razie plan zagospodarowania prze­strzennego zezwala na budowę bu­dynku o wysokości tylko 60 metrów. Jest już zgoda na rozbiórkę obec­nej budowli. PiS-iory chcą aportem z nieruchomości wejść do spółki z dużym inwestorem. Po postawieniu biurowca odsprzedać mu całość lub część udziałów. To ma być żyła złota. Już zawiązana została przez cypryj­ską spółkę „Madujamo Group” Ltd. z Limassol spółka córka „Warsaw Srebrna Tower”. Jedyny jej przed­miot działania to kupno i sprzedaż nieruchomości.
Na razie w partyjnej kasie PiS- -u jest „zaledwie” dwadzieścia parę milionów. To mało, bo na promo­wanie Dudy potrzeba przynajmniej 18. Potem będą kosztowne wybory parlamentarne. Kacza partia ma od lat cztery rachunki bankowe i jedno subkonto w PKO BP. Wzięła z tego banku 20 milionów kredytu. Bez problemu, bo co roku dostaje ponad 16,5 min złotych państwowej sub­wencji. Tylko na odsetkach zarobi prawie 1,17 min.
Biznesowe plany może pokrzy­żować wpadka z użyczeniem par­tyjnego lokalu na biznesowe nego­cjacje pomiędzy spółką „Srebrna” a deweloperską firmą „Metropol”, od której PiS wynajmuje lokal na sie­dzibę. W styczniu 2015 r. ujawnił to „Newsweek”. Jeśli to prawda, ozna­czałoby to naruszenie ustawy o par­tiach politycznych. PKW cofnęłaby PiS-owi roczną subwencję z budżetu państwa. Najśmieszniejsze jest to, że PiS-owcy pokłócili się z „Metropolem” o podziemny garaż wart kilkaset tysięcy złotych. Mogą przez niego stra­cić grubo ponad 16,5 miliona złotych z budżetu państwa. W zamian PiS zy­skałby najdroższy na świecie garaż. To dosyć celna puenta Kaczych biznesów - miliony wyrzucone w błoto.

ANDRZEJ KROPEK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz