sobota, 21 lutego 2015

BajkoPiSarze



Nasza PiS-owska prawica jest impotentna, jeśli idzie o tworzenie sensownego programu i zdo­bywanie władzy. Jest natomiast wybitnie płodna w dziedzinie kreowania mitów.
Ufundowana na micie zdradliwej i sko­rumpowanej III RP partia PiS produku­je mity w liczbie pokaźnej. To nie jest jej działalność okazyjna, lecz jej istota. Pro­dukowane są mity wielkie i małe, które ra­zem tworzą zestaw wierzeń PiS-owskiego elektoratu.
Zacznijmy od mitu najnowszego, małe­go, ale typowego. Oto w czasie konwencji przeprowadzonej w „iście” amerykań­skim stylu Andrzej Duda okazał się kan­dydatem w „iście” amerykańskim stylu, który imponuje dynamiką, mówi bez kart­ki i błyszczy intelektem. PiS-owcy i PiS-owscy propagandyści ogłosili światu, że występ Dudy był nieprawdopodobny, re­welacyjny, fantastyczny.
Tak oto narodził się Dudy mit założyciel­ski, który z rzeczywistością, jak każdy mit, nie ma wiele wspólnego. Duda zaprezen­tował bowiem populizm w wersji wrzodakowo-lepperowskiej, opowiadał dyrdymały o tym, czego to nie zrobi jako prezydent (pomoże górnikom, rolnikom oraz wszyst­kim innym), słowem nie zająknął się o tym, co stanowi istotę uprawnień prezydenta, czyli o sprawach zagranicznych i kwestiach bezpieczeństwa. Kreował się natomiast na dziedzica Lecha Kaczyńskiego, co było urocze, biorąc pod uwagę całkowitą klęskę prezydentury tego patrona. Czyli według kryteriów realnych - katastrofa. Ale według mitycznych - wielki sukces.
Mit Dudy to oczywiście drobiazg na tle równie fałszywych, ale o wiele groźniej­szych PiS-owskich mitów. Mamy więc mit o skażonej PRL-em III RP i jej niezupełnie służących niepodległości rządach, z wy­jątkiem oczywiście rządów dwóch - Jana Olszewskiego, który walczył i przegrał z lustracją, oraz Jarosława Kaczyńskiego, który walczył i przegrał z układem. Więk­szość politycznych mitów to mity „zwycię­skie”, nasza prawica ponosi jednak zwykle klęski, którymi następnie się żywi, nie dzi­wota więc, że większość jej mitów to mity „przegrane”.
Najbardziej kuriozalne PiS-owskie mity dotyczą prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Mają z prawdą mniej więcej tyle wspólne­go co baśnie z tysiąca i jednej nocy. Sły­szymy bowiem o wybitnej prezydenturze, choć w Polsce i za granicą była ona raczej przedmiotem kpin. Słyszymy o prezyden­cie, który potrafił dać Polsce bezpieczeństwo energetycz­ne poprzez zakup elektro­wni w Możejkach, choć była to chyba najgłupsza inwesty­cja minionego ćwierćwiecza.
Słyszymy o prezydencie, któ­ry wspiera! w Polsce dialog, choć akurat za jego czasów zapanował w Polsce mono­log, a dialog został całkowi­cie wyparty przez konflikt.
Słyszymy o prezydencie pro­wadzącym aktywną politykę zagraniczną, choć pamięta­my, jak zbojkotował spotka­nie z przywódcami dwóch najważniejszych państw Unii Europejskiej, bo marginal­ne niemieckie pismo „obraziło mamę”. Sły­szymy o prezydencie, który powstrzymał w Gruzji rosyjskie czołgi, choć rola prezy­denta w tamtych wydarzeniach ograniczyła się do występu na wiecu w Tbilisi. Słyszy­my o prezydencie, który postawił się Rosja­nom, choć jego pozy i dąsy ani nie robiły wrażenia, ani nie odnosiły skutku. W koń­cu mamy mit najważniejszy i ostateczny - wybitny prezydent tak zalazł za skórę Ro­sjanom, że ci go zabili. Dowody? Jakie do­ wody, mit ich nie potrzebuje, 011 się karmi wiarą, a nie faktami. Śmierć, by miała sens, musi być męczeńska, a skoro była męczeń­ska, to męczeńskie i wyjątkowe musiało być także życie.
Mity dotyczące Lecha Kaczyńskiego są równie kłamliwe, co nieetyczne. Towarzy­szy im bowiem szantaż moralny. Nie wy­pada przecież źle mówić o człowieku, który zginął tragicznie. A jednak widząc cud nad trumną, milczeć trudno.
Trudno milczeć przede wszystkim dlate­go, że choć mity te po części są tworzone na potrzeby serc odbiorców, ich twórcom przyświecają cyniczne cele polityczne. Naj­krócej rzecz ujmując: otumanić i ogłupić, by tym łatwiej ste­rować i manipulować. Praw­da jest niczym, mit wszystkim. Nie jest ważne, co się stało, ważne, co ludzie myślą, że się stało. Prawda jest ukatrupiana, fałsz staje się mitem, idiotyzm zamienia się w wiarę, a iluzja w pseudorzeczywistość. Mity szybko zaczynają żyć własnym życiem, ułatwiając też życie ich twórcom i konsumentom. Po co traktować publikę poważ­nie, skoro można jej zafundo­wać farmazony - ciemny lud to kupi. Po cóż poddawać rzeczywistość kry­tycznej analizie, skoro można łyknąć mit. Tak jest łatwiej. Zycie w świecie mitologii potrafi być całkiem wygodne.
Mit fantastycznego i „iście” amerykań­skiego kandydata Dudy na „iście” amery­kańskiej konwencji PiS jest oczywiście tak głupi, że aż niegroźny. Nie należy jednak lekceważyć ani tego mitu, ani innych, któ­rymi główna partia opozycyjna raczyć nas będzie w sezonie wyborczym. Wszystkie one razem mogą bowiem sprawić, że mi­tem stanie się w Polsce normalność.

Tomasz Lis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz