piątek, 7 listopada 2014

Profesor od narkotyków



Breaking Bad po polsku, czyli jak spokojny naukowiec z Kielc stal się stawny od Wiednia po Nottingham jako król amfetaminy.

WOJCIECH CIEŚLA

To był zabawny news. W mar­cu na chwilę ożywił kolumny lokalnych brytyjskich gazet: w Grantham, miasteczku położonym mię­dzy Birmingham a Nottingham, sąd skazał 6l-letniego mężczyznę z Polski, dyplomo­wanego chemika. Wpadł razem z labora­torium do produkcji amfetaminy. „Polish Breaking Bad” - skojarzyły gazety. Ame­rykański serial „Breaking Bad” opowia­da historię chorego na raka nauczyciela chemii, którego nie stać na kurację, więc produkuje amfetaminę na dużą skalę.
Historia Ryszarda Jakubczyka jest znacznie barwniejsza: to opowieść o mi­łośniku Bacha i Telemanna, który sprze­dał talent bandytom. Opowieść pełna przemocy, brudnych interesów i trupów.

Uprzejmie donoszę do CBS
Do dziś nie wiadomo, kto go wsypał po raz pierwszy. Jest 12 grudnia 2000 r., wto­rek, zapada zmrok. Nadkomisarz Mirosław Kowalski z XIII Wydziału CBŚ w Kiel­cach myślami jest już w domu, ale przed wyjściem z pracy odbiera telefon. Następ­nego dnia rano pisze pospieszną notat­kę: „Otrzymałem wiadomość przekazaną przez mężczyznę - z wypowiedzi wynikało, iż był to głos młodego człowieka - z której wynika, że Ryszard Jakubczyk, zwany też Profesorem, zajmuje się produkcją i roz­prowadzaniem narkotyków. W nocy z 12 na 13 grudnia będzie wytwarzał amfetaminę”.
Anonim podaje trzy adresy, pod którymi „Profesor” produkuje narkotyki.
Kilka godzin przed rozmową nadkomi­sarza z anonimem inny funkcjonariusz CBS dostaje podobny telefon: młody męż­czyzna dorzuca informacje o wspólni­kach „Profesora” braciach Winiarskich. „Informujący nie wymienił miejscowości.
w której odbywa się produkcja, mimo mo­jej dociekliwości” - notuje z żalem oficer.
13 grudnia w CBS w Kielcach ma więc dwa donosy. Nazwiska i miejsca. Rzadka gratka.

Narkotyki pod krzyżykiem
Agenci CBŚ po całych Kielcach i okoli­cy szukają Ryszarda Jakubczyka. Na razie bez skutku. Odnajdują za to jego wielkiego pick-upa, chevroleta suburbana. Policyjny pies dostaje kręćka, gdy znajduje na pace ślady narkotyków.
Policjanci z informacji od sąsiadów i po­licyjnych kapusiów układają obraz czło­wieka, którego szukają: 47-letni inteligent, miłośnik szachów, Bacha i Telemanna. Wykładowca chemii, który zerwał z Wyż­szą Szkołą Pedagogiczną. Ma mistrzowskie tytuły w brydżu. Na czarno-białym zdjęciu jest w okularach w grubych oprawkach, ma brodę i lekko przetłuszczone włosy.
Zdjęcie to pozostałość po sprawie kar­nej. Wyrok z połowy lat 80. już jest zatarty, ale agentom zapalają się lampki alarmo­we. Ruszają do wsi Bliżyn, 40 kilome­trów od Kielc, do wspólników „Profesora”, braci Winiarskich.
Dom jest parterowy i szpetny. Na zabło­conym podwórzu szopa, wewnątrz labora­torium do produkcji amfetaminy i ecstasy: beczki z chemikaliami, wagi, mikroskop. Sprzęt mocno używany, ale sprawny. W domu, w pokoju z drewnianym krzyży­kiem na ścianie, pryzma rurek i kolb.
Eugeniusz Winiarski (brat przebywa akurat poza domem) jest zaskoczony ak­cją. Na chemii się nie zna, ma za sobą je­dynie podstawówkę. Laboratorium należy do brata. Z tym że ostatnio brat podnaj­mował je jakiemuś Michałowi, który tylko przywoził kanistry i wywoził.

Meskalina? Dowidzenia
Agenci tego samego dnia odnajdują „Pro­fesora” w kawalerce w jednym z bloków. W ciasnej szafie stoi maszyna do produkcji tabletek. „Profesor”, szpakowaty, w niebie­skiej koszuli, z kajdankami na przegubach, spokojnie obserwuje rewizję. Odmawia zeznań. Nie ma przy sobie narkotyków.
Policjanci są w kropce. Mówi jeden z kieleckich prokuratorów: - To były rozsy­pane klocki. „Profesor” wie, że nic na nie­go nie mamy. Milczy. Mamy sprzęt, ale nie wiemy, czego się chwycić.
CBS ustala, że w latach 70., gdy „Profe­sor” był asystentem na uczelni, interesował się wytwarzaniem meskaliny, substan­cji odurzającej. Uważał, że można ją uzy­skiwać taniej, niż robił to uczony Ernst Spath w 1919 roku. Na uczelni usłyszał, że o takich eksperymentach w PRL może zapomnieć. Odszedł, kiedy zwierzchni­cy zabronili mu robić doktorat na UJ. Miał opinię niewiarygodnie zdolnego.
W latach 80. odzyskiwał chałupniczą metodą srebro z blach przemysłowych. Wpadł. Dostał dwa lata, wyszedł w roku 1986 na mocy amnestii. W wolnej Polsce zajął się biznesem. Oficjalnie administruje placem w Kielcach i handluje chemią.
- Kiedy „Profesor” zdecydował się przejść na ciemną stronę mocy? I dla­czego? - zastanawia się kielecki śledczy.
- Podobno chciał zapewnić dobry start dziecku. Chłopak w latach 90. dostał się na SGH, zdolny jak ojciec, robił dwa fakulte­ty. Jakubczyk wszedł wtedy w półświatek.
Wśród znajomych z poprzedniego życia „Profesor” uważanyjest za spokojnego na­ukowca: „Alkoholu nie nadużywa. Posiada opinię pozytywną w otoczeniu sąsiedzkim”. Najbliżsi przyjaciele i wspólnicy „Profeso­ra” to też chemicy. Lubiani. Zdolni.
Radomsko-kielecka inteligencja. Z Robertem Winiarskim, byłym chemi­kiem z Polskiej Akademii Nauk, spędzają czas na słuchaniu muzyki. Obaj namięt­nie grają w szachy. Michał S., kolejny zna­jomy, wykłada chemię na politechnice. To on jest tajemniczym człowiekiem, który po zajęciach na uczelni do fabryki amfetami­ny w szopie przywozi i wywozi kanistry.
CBS zdobywa dowody, że z fabryką am­fetaminy związana jest cała trójka: „Profe­sor”, Winiarski i Michał S. W laboratorium zachowały się odciski dwóch pierwszych.
Mocny dowód. Odcisków trzeciego, Michała S., nie ma. A może są, ale nie ma ich z czym porównać, bo właściciel odcisków od kilku miesięcy nie żyje.
Kielecki prokurator: - Dla bezpieczeń­stwa i higieny pracy któryś z policjantów sprawdził, jednak umarł. A umarł, by tak rzec, ciekawie. W eksplozji.

Pompa jak bomba
- Tamara, Otwórz!
W marcu 1999 r., wieczorem Tamara S. słyszy walenie do drzwi. Otwiera. „Profe­sor” z jakimś mężczyzną wnoszą jej męża, Michała, kładą na tapczanie. - Wyglą­dał strasznie, praktycznie nie miał twarzy - opowie kobieta w prokuraturze. - Jedna krwawa masa. Jakubczyk mówi, że zdarzył się wypadek. S. umiera w szpitalu. Do dziś nie wiadomo, co właściwie się stało.
Oficjalnie wykładowca politechniki w Ra­domiu dorabiał w prywatnej firmie, miał do czynienia z chemikaliami. A więc wy­padek w pracy? Sęk w tym, że Tamara wie, że rodzina utrzymuje się dzięki zleceniom od „Profesora”. - Mąż od 1998 r. dostawał zwitki banknotów - opowie na procesie.
- Kombinowali razem. Raz to 3 tysięcy dolarów, raz 7 tysięcy. Mnóstwo pieniędzy.
Kobieta zapamięta, że mąż boi się pom­py próżniowej, którą zainstalował mu „Pro­fesor”: - Mówił, że jest źle zamontowana.
„Profesor” ma inną wersję: - Był nie­ostrożny. Przydarzały mu się małe wybuchy.
Śledczy z Kielc: - Jest niemal pewne, że S. zginął z powodu wybuchu w fabryczce amfetaminy „Profesora”. Ale nie ma na to dowodów. „Profesor” zapewnia, że nic nie wie o wypadku. A rannego S. przywiózł, bo ktoś go o to poprosił. CBS zatrzymuje Roberta Winiarskiego. Ten rozkłada ręce: amfetaminę zna jedynie z książek i telewi­zji. Laboratorium? To był interes S.
Policjanci znajdują akta starej sprawy. Wynika z niej, że wokół „Profesora” od dawna ściele się trup i że zna się z szefem gangu z Pruszkowa.
Na początku lat 90. „Profesor” robi in­teresy z Wojciechem D., byłym kabarecia­rzem. Bandyci z Radomia proponują im, żeby przerzucili z Rosji na Zachód 300 kg rogów suhaka, azjatyckiego zwierzęcia, któ­rego poroże uważane jest za afrodyzjak. To­war jest wzięty w komis, ale nie udaje się go sprzedać. Po jakimś czasie bandyci za­czynają się domagać pieniędzy - 10 tys. doi. D. z „Profesorem” próbują się wykpić ofer­tą: w ramach barteru wyprodukują amfeta­minę.
W knajpie w Radomiu spotykają się z ówczesnym bossem mafii z Pruszkowa, „Barabaszem”. Z rozmowy nic nie wyni­ka. „Profesor” wykręca się od płacenia. Jego wspólnik Wojciech D. pewnego dnia nad ranem dzwoni do znajomego: - Wiedzia­łeś, że życie ludzkie warte jest 10 tys. doi.? Nie mam już swojego Wojtusia, Kubusia ani Marysi.
Ktoś w nocy podpalił jego mieszkanie. W płomieniach zginęli żona i synowie.
W areszcie „Profesor” jest spokojny. To będzie prosty i szybki proces. Dwa, góra trzy lata w zawieszeniu.
Ale ma pecha. W grudniu 2000 r., kie­dy CBS dostaje donosy na „Profesora” w Wiedniu policja robi kontrolowany za­kup 30 tys. tabletek ecstasy. Za kratki wę­drują sprzedawcy i pośrednicy, wśród nich 6l-letni rezydent austriacki Wojciech Papi­na i 68-letni Bogdan Szpicmacher. Papina, były wspólnik Jeremiasza Barańskiego, ps. Baranina, bossa mafii w Wiedniu, zeznaje chętnie: tabledd wyprodukował jego znajo­my z Polski, niejaki „Profesor”. Znają się od czterech lat, spotykali się w Wiedniu i w Ru­munii. „Profesor” doradzał, jak z legalne­go środka, safrolu, wyprodukować ecstasy. Papina zorganizował mu przerzut z Rumu­nii odczynników do produkcji amfetaminy i ecstasy. Produkcja ruszyła w 1999 r.
Prokurator z Kielc: - Daty się zgadza­ły. W czasie, o którym opowiada Papina, Jakubczyk rozkręcił interes w szopie. Mu­siał mieć odczynniki i pieniądze. Miał je od wiedeńskiej mafii, która czerpała korzy­ści z handlu narkotykami. Papina był za­fascynowany jego wiedzą. „Profesor” na oko potrafił ocenić jakość próbek BMK [komponent amfetaminy - przyp. red.].

Emigrant zarobkowy
Na procesie żaden z oskarżonych nie przy­znaje się do winy. „Profesor” utrzymuje, że nie bywał w szopie (policyjny pies od­najdzie jego zapach na krześle, a technicy - odciski palców na naczyniach). Podob­nie Winiarski. Na sali wywiązuje się na­ukowa dyskusja: czy piperonal i izosafrol są niezbędne do syntezy metamfetaminy? Czy syntezę amfetaminy przeprowadza się me­todą Leuckarta? Wyrok: dziewięć lat dla „Profesora”, sześć dla Winiarskiego.
„Profesor” wyszedł kilka lat temu. Wy­jechał do Anglii. Jego związek się roz­padł. Syn mieszka w Warszawie, wykłada na SGH. Sprawa fabryki amfetaminy powędrowała do archiwum.
Zimą 2012 roku o dokumenty w sprawie „Profesora” proszą śledczy w Wielkiej Bry­tanii. Zatrzymują go i paru jego polskich współpracowników. W nowym laborato­rium produkował nawet 40 kg amfetaminy w dwa dni. Towar wart jakieś 4 min funtów, amfetamina najlepszej jakości. Nie wiado­mo, kto zbudował laboratorium, pewne jest, że „Profesor” nie mógł tego zrobić sam.
W Wielkiej Brytanii policja zaczęła go śledzić na podstawie anonimowego dono­su. W marcu został skazany na dziewięć lat.
Nigdy nie odpowiedział za to, że dzięki jego zdolnościom bandyci mogli urucho­mić w całej Europie sieć laboratoriów pro­dukujących ecstasy i tabletki UFO.

ŹRÓDŁO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz