wtorek, 18 listopada 2014

ADAM HOFMAN NIE PĘKA



Choć było ich czterech, to zawsze rządził ten najmłodszy. Dlaczego? Bo miał najmniej skrupułów.

MICHAŁ KRZYMOWSKI
Zaczęło się od głupstwa. „Fakt” opisał drugorzędny incydent w samolocie tanich linii Ryanair. Czwórka młodych polityków PiS z żona­mi poleciała do Madrytu. Podczas lotu pili własny alkohol i posprzeczali się ze stewardesami.
Po paru dniach historia zaczęła jednak żyć własnym życiem. Im głębiej dzienni­karze do niej sięgali, tym więcej kompro­mitujących faktów wychodziło na jaw. Okazało się, że dla trzech posłów - Adama Hofmana, Mariusza Kamińskiego i Ada­ma Rogackiego - był to wyjazd służbowy. Najpierw kupili bilety na lot Ryanairem, a potem pobrali w Sejmie zaliczkę na znacznie kosztowniejszą podróż samo­chodami. Gdy się okazało, że są sejmowy­mi rekordzistami - według deklaracji mieli zjeździć pół Europy, od Rzymu po Londyn - ktoś sprawdził, że Kamiński i Rogacki w swoich oświadczeniach majątkowych nawet nie wykazują samochodów. Pojawi­ło się też pytanie: jak to możliwe, że Hof­man był w Londynie i Strasburgu, skoro w tym samym czasie głosował w Sejmie i występował w radiu?
Polityk PiS, który do tej pory zwalczał Hofmana: - Od lat zabiegałem o ukró­cenie jego wpływów. Robiłem wszystko, żeby odsunąć go od prezesa i pozbawić funkcji rzecznika prasowego, ale dziś jest mi go żal. "Jakiego końca kariery mu nie życzyłem.

Ciuchy, restauracje, samochody
W PiS mówiono o nich różnie: hofmanowcy, frakcja bankietowa, młodzi. Jest, a właściwie było ich czterech.
Najstarszy z nich to Dawid Jackiewicz, 41-letni europoseł, który jako jedyny pole­ciał do Madrytu za swoje. W partii mówią, że razem z żoną świętował tam rocznicę ślubu (sam Jackiewicz nie odpowiedział na nasze pytanie w tej sprawie). Ma politycz­ne doświadczenie, był wiceprezydentem Wrocławia i wiceministrem skarbu. Mimo że cała awantura zaczęła się od jego żony, która najgłośniej gardłowała w Ryanairze, to nie bronił zbytnio kolegów. W głosowa­niu nad wyrzuceniem ich z PiS nie wziął udziału. Poprosił tylko, by pamiętać o ich zasługach dla partii i nie dołączać się do medialnego linczu, bo „paparazzi i tak sto­ją już pod przedszkolami ich dzieci”.
W Sejmie dał się poznać jako poseł rze­czowy i pracowity, ale niezbyt przebojowy.
Jak przystało na syna dżudoki jest postaw­ny i budzi szacunek. Na czole ma szpecą­cą bliznę. Nad jego karierą ciąży tragiczna historia sprzed lat: na przystanku autobu­sowym pchnął pijanego mężczyznę, który zaczepiał jego żonę i synka. Człowiek ude­rzył głową w krawężnik i zmarł.
Adam Rogacki, 38 lat. Zanim został po­słem, prowadził kancelarię brokerską. Jest prawnikiem, więc koniec posłowania nie byłby dla niego życiową tragedią. Wielkiej kariery pewnie i tak by nie zrobił. Cichy, skromny i gapowaty, zawsze krok za kole­gami. Najmniej znany z całej grupy. Syn byłego wojewody kujawsko-pomorskiego z czasów AWS, ma troje dzieci. W Sejmie zajmował się cyfryzacją.
Mariusz Kamiński. W poprzedniej ka­dencji był rzecznikiem prasowym klubu PiS, a dziś aktywnie się udziela w komisji obrony narodowej. Od niedawna jest dok­torem nauk prawnych. Kiedyś opowiadał w tabloidzie, że jego ciężarnej żonie ode­szły wody, a dwa lata temu wziął rozwód i związał się z byłą pracownicą klubu PiS Iloną Klejnowską. Oboje przeszli podob­ną drogę. On przyjechał do Warszawy z Białegostoku i w przeszłości należał do Młodzieży Wszechpolskiej, ZChN i Przy­mierza Prawicy. Ona pochodzi z Żuro­mina, a do pracy w Sejmie przyszła jako studentka Wyższej Szkoły Kultury Spo­łecznej i Medialnej ojca Tadeusza Ry­dzyka. Posłowie wspominają, że była wystraszona i wyglądała jak szara myszka. W stolicy szybko wsiąkła w nowe otocze­nie, imponował jej warszawski styl ży­cia. W ciągu kilku lat płochliwa studentka z Żuromina zmieniła się w dziewczynę z plakatu - została wytypowana do kam­panii billbordowej z udziałem „aniołków Kaczyńskiego”. Dziś prowadzi blog o mo­dzie. To z nią Kamiński poleciał do Ma­drytu. Jak twierdzą posłowie z delegacji do Rady Europy, nie był to pierwszy wspólny wypad tej pary.
Adam Hofman, 34 lata, w tej kadencji tylko raz przemawiał z mównicy sejmo­wej. Ma opinię lenia i cynika, ale z talenta­mi. Komu oddać przysługę, z kim wypić, a kogo kopnąć w kostkę - w tych sprawach mylił się rzadko. W partii odgrywał rolę złego policjanta i mówił to, czego preze­sowi powiedzieć nie wypadało. Robił to z przyjemnością, ale też dostarczał tym rozrywki Kaczyńskiemu. Był przydatny, lecz i tak miał pójść w odstawkę. W par­tii mówią, że zlecenie na niego dostał jego następca i były uczeń Marcin Mastalerek. Dowodzi tego nominacja dla Andrze­ja Dudy na kandydata do prezydentury, którą planowano od tygodni. Hofman nie trawił Dudy i nie mógłby kierować jego kampanią.
Były rzecznik PiS jako dziecko zbie­rał puszki po zagranicznych piwach, któ­re tata, zawodowy kierowca, przywoził mu z Zachodu. Dziś gustuje w dobrych wi­nach, cygarach i dobrym espresso. W PiS od lat się głowiono, skąd Adam ma na to wszystko: drogie ciuchy, restauracje, sa­mochody. Jego styl raził partyjnych ko­legów i zaciekawiał warszawski światek. Wśród stołecznych biznesmenów znana jest historia, jak jeden z przedsiębiorców - człowiek zamożny, ale oszczędny - wy­brał się do salonu Burberry na pl. Trzech Krzyży. Podczas gdy jego żona nieśmiało oglądała apaszki i szaliki, do sklepu wpadł młody mężczyzna i kazał sobie podawać płaszcze - każdy za ponad sześć tysięcy złotych. Po kilku minutach przymierzania zdecydował się na model w kolorze brą­zowym. Zapłacił i pognał dalej. Tym czło­wiekiem był Hofman.

Szedł na chama
Adam Hofman jest najmłodszy z całej czwórki, a jednak to on zawsze uchodził za lidera grupy. Choć Jackiewicz górował nad nim dorobkiem politycznym (Hof­man kiedyś był nawet jego asystentem), Rogacki - biznesowym, a Kamiński - na­ukowym. Co sprawiło, że starsi i bardziej utytułowani koledzy tak łatwo mu się podporządkowali ?
Znajomy: - Hofman ma predyspozy­cje przywódcze. Nie boi się podejmować szybkich decyzji i ma silną psychikę. Jeśli ktoś myśli, że Adam siedzi teraz w domu i pije z rozpaczy albo popada w stany de­presyjne jak Zbigniew Chlebowski po afe­rze hazardowej, to jest w błędzie. Nie, on nie pęka.
Polityk PiS: - Adam jest władczy. Jako rzecznik PiS zakazywał chodzić do me­diów tym, których nie lubi. Robił to w upokarzający sposób. Członkowi komi­tetu politycznego w wieku swojego ojca potrafił zakazać występu w Superstacji. Kiedy ktoś miał do niego pretensje, mówił wprost: „Nie będziesz chodził do telewizji, bo jak raz cię puściłem, to nawet mnie nie broniłeś”.
Członek władz partii: - Poza tym z ca­łej trójki był najbliżej prezesa i stąd wyni­kała jego siła. Szedł na chama, wpychał się na spotkania, przynosił pomysły. Inni nie mieli tej siły przebicia.
Były współpracownik: - Przywódz­two w tej grupie ukształtowało się w spo­sób naturalny. Maniek [Kamiński - przyp. red.] ma najsłabszy charakter z całej czwórki. Łatwo się załamuje i ma skłon­ność do znikania, gdy pojawiają się kło­poty. Hofman jako samiec alfa szybko to wyczuł i traktował go na zasadzie „podaj, przynieś, pozamiataj”. Rogacki od zawsze był zapatrzony w Hofmana. Dawid to siła spokoju, ale na lidera się nie nadawał. Po­trafił tygodniami nie odbierać telefonu, brakowało mu pewności siebie. On też puścił Adama przodem.

Główny problem? Brak poglądów
Jako lider grupy znajomych czy małej frak­cji Hofman się sprawdzał, ale jako polityk miał też oczywiste braki. Tym największym był brak poglądów. Dla niego polityka za­wsze była grą o władzę. Jeden z działa­czy wrocławskiej Platformy opowiada, że w 2003 r. Hofman, wówczas początku­jący działacz PiS, sondował u niego swo­je szanse na przejście do PO. Nie chodziło mu o kwestie programowe, ale o możli­wość zrobienia kariery. Hofman miał się wówczas skarżyć, że PiS jest partią zdomi­nowaną przez starszych działaczy, w któ­rej młodym trudno się przebić. Transfer ostatecznie nie doszedł do skutku, bo Plat­forma nie wyraziła zainteresowania obie­cującym studentem politologii.
O tym, że Hofman nie ma rozezna­nia w sprawach programowych, kilka lat później przekonał się też ówczesny po­seł PiS Paweł Poncyljusz, który w 2008 r. wpadł na desperacki pomysł. Wymyślił, że przejdzie się po co rozsądniejszych posłach PiS i każdemu zada jedno pyta­nie: „Gdybyś miał czarodziejską różdżkę i mógł przeprowadzić przez Sejm jedną ustawę, to co byś wybrał?”. Potem zbierze wszystkie pomysły i zaniesie je na Nowo­grodzką. Jeśli prezes da zielone światło, to będzie można rozpocząć prace nad ca­łym pakietem projektów.
Poncyljusz wytypował kilkunastu po­słów do swojej ankiety. Rozmowy na po­czątku szły dobrze. Posłanki Elżbieta Rafalska i Joanna Kluzik-Rostkowska wy­brały sobie kwestie z dziedziny spraw społecznych, była wicepremier Graży­na Gęsicka chciała się zająć funduszami unijnymi, a Jackiewicz planował uporząd­kowanie sektora spółek skarbu państwa. Pierwsza zaskakująca odpowiedź padła w rozmowie z młodym Kamińskim, który zgłosił coś, czym do tej pory nigdy się nie zajmował. - Jesteś pewien? Przecież to nie twoja działka - zdziwił się Poncyljusz. - No, tak, ale z sondaży wynika, że to byłoby do­bre - odparł Kamiński. - Ja nie pytam, co wynika z sondaży, tylko co chciałbyś zro­bić ty? - Tb przyjmijmy, że moja propozy­cja jest właśnie taka.
Poncyljusz zanotował i poszedł do Hof­mana. Gdy wyjaśnił mu, w czym rzecz, do­stał odpowiedź nieufną i obcesową: - A po co ci to wiedzieć? Nic ci nie powiem. Jak będę miał jakiś pomysł, to sam zgłoszę go prezesowi.
Znajomy Hofmana: - To cały Adam. Ja­ckiewicz i Kamiński może i mieli coś do zaoferowania, ale nie potrafili tego wyko­rzystać, bo za darmo oddali Poncyljuszowi. A Hofman zawsze kierował się polityczną kalkulacją.

Żyje ten, kto nie wierzy we własną śmierć
Hofman zawsze myślał tymi kategoriami. Był bezwzględny. Podczas gdy inni mie­li skrupuły, on zwodził i odwracał sojusze. I w sumie trzeba przyznać, że do niedawna ta taktyka przynosiła mu korzyści. Kluczo­wy bylrok2010 -to wtedy grupa Hofmana osiągnęła szczyt swoich możliwości.
Zaraz po przegranej kampanii prezy­denckiej Kaczyńskiego w partii doszło do rozłamu, w wyniku którego powstała PJN. Secesjoniści od razu przystąpili do roz­mów z hofmanowcami, w których widzieli
naturalnych sprzymierzeńców. Jackiewicz postawił sprawę jasno. Powiedział, że zo­staje, bo ma na utrzymaniu rodzinę, i nie może ryzykować. Negocjacje w imieniu reszty przejął Hofman. Do pierwszego spotkania doszło na kortach tenisowych Warszawianki. Hofman sprawiał ważenie chętnego, ale poprosił o czas do namysłu. Obiecał, że da odpowiedź po powrocie ze służbowego wyjazdu na Tajwan.
Rozstrzygające spotkanie odbyło się ty­dzień później w mieszkaniu Hofmana na warszawskim Mokotowie - oprócz pośred­nika przysłanego przez PJN uczestniczył w nim jeszcze młody Kamiński. Rozmo­wa się nie kleiła. Negocjator nie dostał od­powiedzi odmownej, ale miał poczucie, że jest zwodzony - zamiast omawiać wspól­ne plany, gospodarz bawił się pilotem i opowiadał o zielonej herbacie przywie­zionej z delegacji. Spotkanie ostatecznie zakończył serwis informacyjny TVN 24, w którym podano, że grupa młodych po­słów PiS - z kontekstu wynikało, że chodzi - czwórkę hofmanowców - dzień wcześ­niej spotkała się z prezesem Kaczyńskim - zadeklarowała lojalność. Zszokowany człowiek z PJN wstał i wyszedł. Na od- chodne rzucił tylko: - Panowie, trzeba było od razu powiedzieć, żebym włączył sobie telewizor, nie marnowalibyśmy czasu.
Przeciągając celowo te rozmowy, Hof­man upiekł kilka pieczeni na jednym og­niu. Znał wszystkie plany rozłamowców, dzielił się nimi z Kaczyńskim i podbijał swoją cenę. A zostając w PiS, oczyścił sobie przedpole, z którego w jednej chwili znik­nęli mu dwaj główni rywale, czyli Michał Kamiński i Adam Bielan. Ta taktyka przy­niosła mu wymierną korzyść: zaraz po roz­łamie awansowano go na rzecznika partii.
Po aferze madryckiej Hofman spadł ze szczytu na dno. Jeden z jego znajomych opowiada, że gdy w ostatnich latach w kło­poty wpadali kolejni politycy Platformy, jak Mirosław Drzewiecki czy Sławomir Nowak, Adam zawsze powtarzał: - W po­lityce naprawdę umiera tylko ten, kto sam godzi się ze śmiercią.
Tym razem przekonanie o własnej nie­śmiertelności może nie wystarczyć. Po usunięciu z partii i wszczęciu śledztwa przez prokuraturę hofmanowcom trudno będzie się podnieść.

ŹRÓDŁO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz