czwartek, 2 października 2014

Bóg Bydgoszcz i Tereska



Dzieci w zerówce wciąż się uczą religii z jej podręcznika. Środowisko radiomaryjne się oburza: to farbowana katoliczka. A w Sejmie nawet partyjni koledzy mają problem z rozpoznaniem Teresy Piotrowskiej.

ANNA GIELEWSKA

Nowa minister spraw wewnętrz­nych Teresa Piotrowska wbiega na posiedzenie rządu. Odbiera telefon. - Moja sylwetka? Prze­cież wszystko już wiadomo. Nie mam nic więcej do powiedzenia. W resorcie zajmującym się bezpieczeństwem nie jest wskazana nadmierna aktywność medialna składają mi gratulacje - śmieje się Toma­szak-Zesiuk. - Ustaliłyśmy więc z Teresą, że będę się uśmiechać i mówić „dziękuję” Piotrowska właśnie się przesiadła z posel­skich ław do rządowego tramwaju. I od razu zajęła miejsce w pierwszym rzędzie, blisko swojej przyjaciółki, premier Ewy Kopacz. Jej nazwisko pojawiło się w środę, dzień przed tym, zanim Kopacz udała się do prezydenta Bronisława Komorowskiego z listą nowych ministrów. Sama Piotrowska przyznawała, że została tego dnia w trybie pilnym wezwana do Warszawy. W gabinecie przyjaciółki usłyszała, że ma zastąpić Bartłomieja Sienkiewicza. - Od razu zapadła decyzja, że służby specjalne wracają do kancelarii premiera. Ona by sobie z tym na pewno nie poradziła, szefowie służb mieliby dopiero - przekonuje.
W Sejmie jednak wiedzą o niej bardzo mało, choć Piotrowska jest posłanką Platfor­my od 2001 r. Do tego stopnia, że gratulacje z okazji nominacji na fotel szefa MSW wielu polityków złożyło... innej posłance PO, Irenie Tomaszak-Zesiuk, podobnej nieco do Piotrowskiej. Za nią też w pierwszej chwili ruszyły telewizyjne kamery. - Dziennikarze chcą mnie nagrywać, politycy opozycji
ubaw - mówi nam polityk znający kulisy rządowych negocjacji. Pisaliśmy o tym przed tygodniem - kilka dni temu Kopacz wydała rozporządzenie, zgodnie z którym nadzór nad służbami specjalnymi przejął szef KPRM Jacek Cichocki (był wcześniej koordynato­rem). To oznacza także, że duża część reformy służb, którą szykował Sienkiewicz, pójdzie teraz do kosza.

RODZINA Z MAMUSIĄ I TATUSIEM
W latach 80. należała do Paxu. Zanim trafiła na dobre do polityki, uczyła religii. Napisała nawet podręcznik „Bóg naszym Ojcem” ćwi­czenia do katechezy dla dzieci. Książka - już czwarte wydanie - wciąż jest w sprzedaży. W podręczniku można znaleźć na przykład definicję rodziny: „Z mamusią, tatusiem, siostrą i bratem tworzymy RODZINĘ. Rodzice troszczą się o nas. To oni pierwsi przyprowadzili nas do Pana Jezusa w dniu naszego Chrztu Świętego. Od tego momentu Pan Jezus jest naszym Przyjacielem”
W początkach lat 90. Piotrowska zwią­zała się z ZChN. - Pamiętam, że jako prezes ZChN przyjechałem do Bydgoszczy. Tam szef regionu Grzegorz Schreiber przedstawił mi młodą stażem członkinię, Teresę Piotrowską. Wpatrywała się jak w obrazek, bo przyjazd prezesa robił na niej wrażenie - wspomina Ryszard Czarnecki, dziś wiceprzewodniczący europarlamentu z PiS.
Jakie miała wtedy poglądy? - Takie jak partia, ale jeszcze bardziej - twierdzi.
Została radną. Przy przetasowaniu we władzach Rady Miasta Bydgoszczy Piotrow­ska weszła do zarządu. Pod koniec lat 90. została wojewodą bydgoskim. - Wielu czołowych polityków AWS było już posłami, nikt nie miał pomysłu, kto może zostać wojewodą - opowiada jeden z działaczy ZChN. W lokalnej gazecie pojawił się wtedy tekst Michała Nowakowskiego, wtedy dziennika­rza, że będzie to Piotrowska. Już wkrótce No­wakowski okaże się kluczową postacią w jej politycznej karierze. Ona zostaje wojewodą, on - dyrektorem jej gabinetu. - Był takim jej spin doktorem na tamte czasy - opowiada je­den z lokalnych działaczy. - Wymyślał różne akcje, np. „Zapięć dwunasta” kiedy pojechali z budzikami do Warszawy w sprawie reformy samorządowej.
Ostatecznie została przyjęta koncepcja województwa kujawsko-pomorskiego. - Jako wojewoda scaliłam trzy województwa w jedno - podkreśla swoje zasługi Piotrowska.
- Zgasiła światło - kwituje Czarnecki.
- Pan Czarnecki głupoty teraz opowia­da. Nagle nie wie, czy mam kompetencje, a w czasach AWS pisali pisma do Buzka, żeby na mnie postawił. Ja z księżyca nie spadłam.

AUTOKARY PEŁNE EMERYTÓW
Kiedy powstają PO i PiS, dawni ZChN-owcy się dzielą. - Ona by pasowała wszędzie, bo jest bezbarwna, nie miała nigdy wyrazistych poglądów - uważa Zbigniew Girzyński, poseł PiS z Torunia.
To Nowakowski (zmarł trzy lata temu) zrobił z Piotrowskiej polityka. - Miał na nią ogromny wpływ - zgodnie powtarzają nie tylko lokalni politycy. Stał także za jej zwycięstwem w pierwszych wewnętrznych wyborach w Platformie. Był 2001 r., partia dopiero się tworzyła, we wszystkich okręgach przeprowadzała prawybory. W Bydgoszczy głównymi kandydatami byli Andrzej Brat­kowski, popierany przez Tuska, i właśnie Piotrowska, wspierana przez Jana Rokitę i Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe. Nowakowski był już wtedy także bliskim współpracownikiem Rokity.
Żeby wygrać, współpracownicy Piotrow­skiej sprowadzili autobusy pełne „delega­tów”, głównie emerytów i pensjonariuszy domów opieki. Lokalna „Gazeta Wyborcza” pisała wtedy: „Przeważały kobiety w wieku 60 -70 lat. Zwartymi grupami maszerowały do amfiteatru, gdzie czekali już na nich ludzie byłej wojewodziny. - Goście pani Piotrowskiej, proszę przechodzić na prawo - komen­derował przez megafon jej współpracownik”
Co ciekawe, podobny manewr wyko­nała wcześniej Ewa Kopacz, gdy zostawała szefową Unii Wolności w Radomiu. Tyle że w autokarach przywiozła pielęgniarki.
Piotrowska została przewodniczącą kujawsko-pomorskiej PO. To już prosta droga do Sejmu. Pierwszy dzień w hotelu sejmowym wspomina w książce „Razem znaczy lepiej” wywiadzie rzece z Nowakow­skim: „Wstałam wcześnie rano, chciałam kupić gazety. Wychodzę na korytarz, patrzę i prawie się przewróciłam - z sąsiedniego pokoju wyszedł Andrzej Lepper w dresie i z ręcznikiem”.
Przez kilkanaście lat posłowania niczym specjalnym się nie wyróżniła, może oprócz tego, że w 2004 r. protestowała przeciw zakupom nowych kserokopiarek do Sejmu. Na Wiejskiej zaprzyjaźniła się z Kopacz i z Krystyną Skowrońską, razem chodzą na kawę do sejmowej Hawełki. Z posłem Szymonem Giżynskim z PiS znała się jeszcze z czasów Paxu, potem oboje byli wojewodami. - Kiedy w 2001 r. dostaliśmy się do Sejmu, Piotrowska z Bydgoszczy, ja z Częstochowy, przywitaliśmy się i od razu umówiliśmy na kawę. Do dziś nie udało się jej wypić - uśmiecha się ironicznie Giżyński.
W kolejnej kadencji w ławach poselskich siedziała na pograniczu PO i PiS, obok muzealników. - Często żartowaliśmy. Przy którejś takiej wymianie zdań ona się strasznie zdenerwowała. Wtedy zrozumiałem, że jest fanatyczką Platformy - opowiada Paweł Kowal, były poseł PiS.
Podobnie jak Kopacz, Piotrowska bywa bardzo emocjonalna. - Na posiedzeniach komisji jak PO przegrała jakieś głosowanie, ona potrafiła się obrazić, wstać i trzasnąć drzwiami - opowiada jeden z posłów z Ko­misji ds. Kontroli Państwowej.
Polityk PO: - Dwa miesiące kogoś kocha, jest super, a potem kolejne dwa nienawidzi i traktuje jak największego wroga.
Jest 2004 r., eurowybory. Do Bydgoszczy przyjeżdża Nelli Rokita, żeby wesprzeć jedną z kandydatek, swoją współpracownicę. Przychodzi do biura Piotrowskiej na placu Wolności i przykleja dwa plakaty. - Wściekła Piotrowska [popierała innego kandydata - red.] pozrywała natychmiast te plakaty, wyrzuciła do kosza, a Nelli, delikatnie mó­wiąc, wyprosiła za drzwi - wspomina jeden z działaczy.
Dwa lata później poseł Paweł Olszewski pozbawił Piotrowską wpływów w Byd­goszczy, a Tomasz Lenz z Torunia - władzy w całym regionie. - To już stare dzieje, od dłuższego czasu z Teresą bardzo dobrze współpracujemy - mówi Olszewski. Wtedy Piotrowska miała jednak potworne pretensje, a z Lenzem wojuje do dziś. Czy jej wejście do MSW toruński poseł, zaliczany do trzonu spółdzielni, traktuje jako policzek? - No­minację dla Teresy Piotrowskiej uważam za wyróżnienie dla regionu, a szczególnie Bydgoszczy - oświadcza Lenz.

OKRES PRZEDEMERYTALNY
Politycy PiS, zwłaszcza związani ze środo­wiskiem Radia Maryja, od lat wytykają byłej katechetce zdradę nauki Kościoła. „Nasz Dziennik” w 2012 r. opublikował tekst o „misji kanonicznej według Piotrowskiej” uznając, że opowiada się ona „przeciwko życiu, małżeństwu i ewangelizacji za pośred­nictwem środków społecznego przekazu” (chodziło m.in. o głosowania w sprawie ochrony życia, definicji małżeństwa czy kon­troli KRRiT, gdy odmówiła Telewizji Trwam miejsca na multipleksie). „Nie może polityk katolik mówić, że wielkim zaszczytem jest posiadanie misji kanonicznej, a w praktyce życia temu kompletnie zaprzeczać” - grzmiał redemptorysta o. Zdzisław Klafka na łamach „Naszego Dziennika” Teraz za te same gło­sowania zaatakowała Piotrowską Krystyna Pawłowicz z PiS.
Piotrowska głosuje zawsze tak, jak cała Platforma. Nie wyłamuje się, nie była nawet nigdy związana z frakcją konserwatystów w PO, nie chodziła na spotkania tej grupy. Wolała zawsze sejmowy gabinet Kopacz.
W książce „Razem znaczy lepiej” ujaw­niła nieco swoich poglądów. O marszach równości: „W ogóle ich nie rozumiem, bo nie rozumiem, że można wyjść na ulicę i de­monstrować swoją seksualność’.' Parytety dla kobiet? „Absolutna bzdura. Jeśli kobieta chce być politykiem, to jest. [...] Gdybyśmy je mie­li wprowadzić, trzeba by robić polowania na kobiety, żeby je zmuszać do kandydowania”.
Andrzej Person: - Teresa? Cicha, mieszka skromnie, zakochana w Ciechocinku, gdzie często ją widuję na deptaku.
Zresztą razem z Kopacz, która od lat odwiedza przyjaciółkę, także w Bydgoszczy.
To miała być ostatnia kadencja Piotrow­skiej w Sejmie. Już trzy lata temu publicz­nie zapowiadała, że zamierza przejść na emeryturę. A teraz? - Nie wiem jak będzie. Zobaczymy - twierdzi.
W resorcie Sienkiewicz przywitał ja kwia­tami. I wszystko ma zostać po staremu. - Za­łożenie jest takie: nic nie zepsuć, jak najmniej zmieniać - przyznaje polityk znający kulisy nominacji. Prawą ręką Piotrowskiej będzie obecny wiceminister Grzegorz Karpiński, który nadzoruje policję.
- A czy komendant główny policji ma się czego obawiać? - dopytuję nową minister.
- Zastałam dobrze zorganizowany urząd, żadnych zmian nie będzie.
Na razie do resortu wróciła rzeczniczka Małgorzata Woźniak, a szefem gabinetu Piotrowskiej został Jakub Gołąb, współ­pracownik Ewy Kopacz z Kancelarii Sejmu.
- Boją się pani w resorcie? - pytam.
Chyba tak - śmieje się Piotrowska. - A kto najbardziej? - Straż pożarna w Toruniu. Że przeniosę komendę wojewódzką do Bydgoszczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz