poniedziałek, 15 września 2014

Znikający cel




Wojciech Szacki

Wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej zepchnął PiS do defensywy i ujawnił jego słabości. Partia Kaczyńskiego szuka nowego paliwa.

Opozycja ma duże trudności z narzuceniem jakiegokolwiek tematu, gdy po siedmiu latach ustępuje premier i tworzy się nowy rząd. Może mieć tylko nadzieję, że w Platformie dojdzie do wojny o schedę po Tusku, a Ewę Kopacz przerośnie stano­wisko, które wkrótce zajmie.
Układ sił zmienił się radykalnie. Zamiast zużytego rządzeniem, tracącego w sonda­żach i ugodzonego aferą taśmową Tuska, PiS będzie miało przeciwko sobie „prezy­denta Europy” oraz nową panią premier, która zacznie urzędowanie z kredytem zaufania. A także najpopularniejszego polskiego polityka Bronisława Komorow­skiego, który wkrótce, w związku z nad­chodzącą kampanią prezydencką, w natu­ralny sposób stanie się twarzą Platformy.
Jak pokazał pierwszy po wyborze Tu­ska sondaż Millward Brown dla TVN, Platforma odrobiła w nim większość strat do PiS z wakacji i przegrywała tylko jednym punktem - 31 do 32 proc. W ko­lejnym, TNS, już wyszła na prowadzenie (34 do 28 proc. po raz pierwszy od roku). Sukces premiera najwyraźniej zachę­cił do powrotu część byłych wyborców Platformy, których demobilizacja była głównym celem PiS. Kaczyński nie ma bowiem wielu własnych rezerw, dąży ra­czej do obniżenia frekwencji w środowi­skach, które wspierały dotąd Platformę.
Wyszedł przy tym na jaw kompromitujący brak rozeznania PiS w sprawach mię­dzynarodowych i jego słabiutka pozycja w Unii, w tym zwłaszcza podrzędna rola w sojuszu z brytyjskimi konserwatystami. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron nie uprzedził Kaczyńskiego o zbliżającym się awansie Tuska i swoim poparciu dla jego kandydatury. - To tak, jakby szefem Rady Europejskiej miał zostać Jarosław Kaczyński, a kanclerz Angela Merkel ukry­wała to przed Donaldem Tuskiem - żartuje były polityk PiS.

PiS pogubione
Co ciekawe, PiS lekceważyło wszystkie sygnały świadczące o tym, że Tusk odej­dzie z polskiej polityki, a takowe były.
- Już wiosną 2012 r. zaczęły się rozmowy Merkel z Cameronem w tej sprawie, wie­działem o tym od brytyjskich europosłów - wspomina dziś polityk prawicy.
A PiS spało. I to do samego końca; jesz­cze parę dni przed szczytem Unii euro- poseł Ryszard Czarnecki o szansach Tu­ska mówił „mrzonki”. - PiS zmarnowało okazję, by już wcześniej atakować Tuska za chęć ewakuacji do Brukseli, podważać jego decyzje jako służące jego osobistym ambicjom, a nie polskiej racji stanu. To byłoby niewygodne dla Platformy, a teraz Kaczyński miałby poręczny argument - uważa rozmówca POLITYKI.
O braku strategii PiS świadczą chaotycz­ne reakcje na decyzję przywódców Unii. „PO będzie boleśnie odczuwać brak Donal­da Tuska, który swoim talentem do kłama­nia wyprowadzał ją kilkakrotnie z opresji. Pozostali jego koledzy już nie są tak utalentowani w tym fachu, to raczej grono drob­nych złodziejaszków” - powiedział portalo­wi wPolityce.pl senator Grzegorz Bierecki. A Marek Król w swej rubryce, nomen omen „Mózg z wody” w propisowskim tygodniku „wSieci”, zauważył, że „nikt nie zauważy zamiany belgijskiego błazna na klau­na impotenta".
Kaczyński też dał wyraz swej niepew­ności: „Gdyby tej decyzji nie było, mieli­byśmy prawdopodobnie proces lekkiego wzmacniania się naszej pozycji i słabnięcia Platformy. W tej chwili to zostało zatrzy­mane, pytanie na jak długo. Zakładamy, że na krótko, że dobre dla nas trendy po­wrócą, ale z odpowiedzią trzeba pocze­kać” - powiedział szef PiS wPolityce.pl. Prezes w tej kwestii zresztą meandrował - zaczynał od żartów świadczących, że nie traktował serio szans Tuska, by zakończyć na gratulacjach.
Wszystkie te cytaty są świadectwem zaskoczenia i frustracji PiS, a nie przemy­ślanego planu. Wynika to po trosze z bała­ganu i napięć w partii. Po okresie względnego spokoju sytuacja się zaognia. Jednym z frontów jest konflikt rzecznika partii Ada­ma Hofmana z szefem struktur Joachimem Brudzińskim. Hofman nie wszedł do szta­bu kampanii samorządowej, co jest decyzją dziwaczną, zważywszy, że to on panuje nad strategią medialną par di. Z kolei formalny zastępca Hofmana, czyli związany z Bru­dzińskim Marcin Mastalerek, w biurze rzecznika ma niewiele do powiedzenia.
- Tak się nie da pracować. Albo niech Hof­man i wejdzie do sztabu, albo niech Masta­lerek przejmie kontrolę nad biurem - uważa obserwujący to z boku polityk prawicy.
Wciąż kruche i potencjalnie konflikto­genne jest porozumienie z Solidarną Pol­ską i Polską Razem. Przedłużają się rozmo­wy w sprawie podziału miejsc na listach w wyborach samorządowych, sytuacji nie poprawia brak premii w sondażach. Go- win wsparł kandydatów PiS w wyborach uzupełniających do Senatu, Ziobro nie. Podobno nie dostał zaproszenia.
- PiS nie dba o to, by zjednoczenie ist­niało w mediach, wszystko było przy­gotowywane na chybcika. Na kongresie zjednoczeniowym ani Gowin, ani Ziobro nie zostali dopuszczeni do głosu - przy­pomina rozmówca POLITYKI.

Samo się nie wygra
Kto wie, czy potencjalnie najgroźniejsze nie jest dla PiS odejście z funkcji polityka, którego córka jest znana znacznie bardziej niż on sam. Stanisław Kostrzewski, prywat­nie ojciec „perfekcyjnej pani domu” Mał­gorzaty Rozenek, sam był przez lata per­fekcyjnym skarbnikiem PiS. "Wyrobił sobie taką pozycję, że mógł sprzeczać się z pre­zesem, a gdy nie mógł postawić na swoim - groził odejściem.
Tym razem kolejna dymisja została niespodziewanie przyjęta, a kandydatką na jego następcę jest Beata Szydło, z wy­kształcenia etnografka. Ma odpowiadać za rozliczenie najtrudniejszej ze wszyst­kich kampanii - samorządowej, w której startują tysiące kandydatów, a każda wpła­cona i wypłacona złotówka musi znaleźć się w odpowiedniej rubryce. Błędy grożą odrzuceniem sprawozdania finansowego przez Państwową Komisję Wyborczą i ode­braniem subwencji na trzy lata.-A to byłby koniec marzeń PiS. Jego potęga w dużym stopniu opiera się na przewadze finanso­wej nad innymi prawicowymi partiami. Kampania właśnie się zaczęła, Beata Szydło musi wskoczyć do pędzącego TGV- uważa rozmówca POLITYKI.
PiS czekają teraz kluczowe miesiące. Po trudnych dla partii - minimalnie przegranych - wyborach do europarlamentu kampania samorządowa miała wygrać się sama. Kaczyński zlikwido­wał przecież prawicową konkurencję, a PiS wyraźnie prowadził w sondażach, gdy Tusk borykał się z aferą podsłucho­wą. Ale po sukcesie premiera w Brukseli
nastroje na prawicy siadły. - Są nawet głosy, że czekają nas trzy porażki: samo­rządowa, prezydencka i parlamentarna. Zdobędziemy samodzielną większość tylko w dwóch sejmikach, podkarpackim i małopolskim, walczymy o Lubelszczy­znę i Podlasie. I to by było na tyle, chyba że potwierdzą się plotki o sojuszu z SLD w dwóch, trzech sejmikach. Ale i tak PO utrzyma władzę iu większości woje­wództw -twierdzi polityk prawicy.
To wynik wyborów do sejmików 16 listo­pada zdecyduje, kto będzie mógł ogłosić się wygranym kampanii. Rezultat może być jednak niejednoznaczny - np. przy niewiel­kim zwycięstwie PiS w skali kraju Platforma może podkreślać, że wygrała w większej liczbie województw. Albo że - dzięki ko­alicjom z PSL i SLD - rządzi w większości sejmików. Będzie też mogła się pochwalić kilkoma sukcesami w wielkich miastach: w Warszawie wygra zapewne Hanna Gronkiewicz-Waltz, w Łodzi Hanna Zdanowska, w Gdańsku Paweł Adamowicz, a we Wro­cławiu sojusznik PO Rafał Dutkiewicz. PiS może na to odpowiedzieć triumfem w Radomiu - to bodaj największe miasto, w którym szansę na wygraną ma kandydat tej partii. Z kolei na szczeblu gminnym tra­dycyjnie najsilniejsze będzie PSL. Krótko mówiąc, politykom PiS trudno będzie ogłosić zwycięstwo, na które czekają już dziewięć długich lat.
O ile kampania samorządowa dla PiS będzie po prostu trudna, a wynik praw­dopodobnie bliski remisu, o tyle majowe wybory prezydenckie to już prawdziwy koszmar. Nie słychać nawet urzędowe­go optymizmu. - Przegramy - polityk z władz partii, pytany o kampanię pre­zydencką, jest lakoniczny.
Co więcej, PiS wciąż nie przedstawiło kandydata, nieoficjalnie słychać, że zro­bi to dopiero w listopadzie lub grudniu. Zostawi to mało czasu na jego wypro­mowanie i ogranicza szanse kandyda­tów „profesorskich”, którzy są zupełnie nierozpoznawalni dla ogółu wyborców. Jest zatem coraz bardziej prawdopodob­ne, że partia wystawi po prostu któregoś ze swoich polityków. Być może po jakiejś formie prawyborów, o których w wywia­dzie dla „wSieci” wspomniał Czarnecki.
-Ryszard intensywnie się promuje, chęt­nie by wystartował. Duże szanse miałby też łubiany w partii Janusz Wojciechowski, który odbiłby ludowcom elektorat wiejski, co zaprocentowałoby później w wyborach do Sejmu - mówi czołowy polityk PiS.
Istnieje też teoria kolportowana przez środowisko „Gazety Polskiej”, że tak na­prawdę rzucona przez Czarneckiego idea prawyborów miała służyć wylansowaniu Biereckiego - jednego z najbogatszych polskich polityków, współtwórcę SKOK, który bywa wymieniany jako następca samego Kaczyńskiego, ale na razie bra­kuje mu jeszcze rozpoznawalności.
Polityk PiS: - Moim zdaniem prezes nie wie, co robić. Jest świadom, że Piotr Gliński nie nadaje się na kandydata, bo po dwóch przegranych misjach tworze­nia rządu byłby wyśmiewany jako „prezy­dent techniczny”, ale pewnie mu to kiedyś obiecał i nie wie, jak się z tego wycofać.
Ale jeszcze przed kampanią prezydenc­ką PiS potrzebuje, jak się to dziś mówi, „narracji" w sprawie odejścia Tuska.
- PiS musi rozbroić argumenty Platfor­my, że ta nominacja posłuży Polsce. Ona przecież nic nie zmieni, nie wprowadzi zmian instytucjonalnych, które likwi­dowałyby układy. Platforma przez lata tylko wzmocniła system, który blokuje kariery zdolnym ludziom: na uczelniach, w szpitalach, korporacjach. Polacy milszą to wreszcie dostrzec, wtedy PiS wygra. Je­śli zaś teraz zwycięży poczucie fałszywej dumy i PO wygra wybory samorządowe, to w PiS mogą zacząć się problemy - uważa socjolog Andrzej Zybertowicz, niedoszły europoseł PiS.
Awans Tuska może sprawić PiS duże kłopoty w przyszłorocznej kampanii parlamentarnej. Strategia PO sama się narzuca: prezydent Europy potrzebuje wsparcia ze strony obliczalnego polskie­go rządu; zwycięstwo PiS grozi konflik­tem politycznym na skalę całej Unii. Par­tii Kaczyńskiego trudno będzie rozbroić te argumenty, gdy ma w szeregach takich eurosceptyków jak posłanka Krystyna Pawłowicz modląca się o rozpad Unii.

Nie pytać o buty
Kaczyński ma też kłopot z atakowa­niem kobiet, a gdy już je zaatakuje, to za­pada zwykle głucha cisza. Kiedyś, pytany o Joannę Kluzik-Rostkowską i Elżbietę Jakubiak, odparł: „Proszę mnie nie pytać o buty”, a odejście Elżbiety Bieńkowskiej do Komisji Europejskiej skomentował: „Nie wiem, czym kieruje się Donald Tusk, chcąc akurat panią Bieńkowską mieć przy sobie, ale nie będę w tę sprawę wchodził”.
Dlatego pewne poczucie rezygna­cji widoczne u polityków PiS nie dziwi.
- Mamy mieszane uczucia. Pocieszamy się, że Kopacz to nie ten rozmiar kapelusza co Tusk, i wierzymy w sukces w wyborach parlamentarnych w 2015 r. Ale przy prezy­dencie Komorowskim niewiele będziemy mogli zdziałać, poza tym spodziewamy się, że uderzy w nas kryzys gospodarczy. No i wybory prezydenckie w 2020 r. też już są raczej rozstrzygnięte na naszą niekorzyść - przewiduje poseł PiS.
Partia Kaczyńskiego, jak się wydaje, ma teraz raczej nadzieję niż plan. Że Broni­sław Komorowski postawi się Kopacz. Że zaatakuje Schetyna. Że Kopacz się wyłoży. Ale jeśli PiS przegra kolejne trzy kampanie, to wstrząsy są nieuniknione. Bo gdyby okazało się, że Platforma radzi sobie bez Tuska, to czemu PiS miałoby nie poradzić sobie bez Kaczyńskiego?

1 komentarz:

  1. cyt:"Bo gdyby okazało się, że Platforma radzi sobie bez Tuska, to czemu PiS miałoby nie poradzić sobie bez Kaczyńskiego? "...Właśnie odsunięty tak ale się rozwali:))))

    OdpowiedzUsuń