poniedziałek, 29 września 2014

Jestem ambasadorem Polski



Lubię Polaków i utożsamiam się z Polską, chociaż wiele rzeczy chciałbym w tym naszym społeczeństwie zmienić - mówi Sylwester Wardęga, najpopularniejszy showman polskiego YouTube.

Rozmawiała IZABELA SMOLIŃSKA

Zostałeś pierwszym viogerem RP.
Nie vlogerem! Vloger to gość, który siada przed kamerą i gada: „Byłem w H&M, ku­piłem spodnie, pokażę wam”. Albo: „O Putinie sądzę to i to”. Ja tego nie robię. Jestem showmanem. Twórcą internetowym.

Czyli przedstawiasz się...
Sylwester Wardęga. Król internetu.

A jednak.
Bo czuję się królem. Kiedy zaczynałem, nie miałem pojęcia, jak to zrobić, ale wiedzia­łem, że mi się uda. Pamiętam spotkanie z Kubą Jankowskim z programu „Matura to bzdura”. Ja miałem wtedy może ze 2 tys. subskrybentów. Oni - 100 tys. Niekryty Krytyk miał 500 tys. Powiedziałem mu:
„I tak kiedyś będę na pierwszym miejscu” - Pewnie pomyślał, że jestem strasznym głupkiem. A tu proszę.

I to był twój cel?
Zawsze. Mimo że początki były trudne. Przez pierwszy rok zebrałem 10, może 20 tys. subskrybentów. Ale się nie podda­wałem i na złość hejterom w drugim roku zrobiłem milion. Kolejny milion przyszedł w sześć miesięcy. I słupki ciągle rosną.

Teraz głównie za sprawą filmiku z psem przebranym za gigantycznego pająka. Ludzie rozpoznają cię na ulicy. W cią­gu 15 minut pozdrowiły cię trzy osoby, jedna poprosiła o zdjęcie.
Tylko że to nie za sprawą „Pająka”. Czasem mnie to wkurza. Jak zrobiłem „Spidermana” z którym przyszło 100 tys. widzów, media zaczęły pisać: „Wybił się na Spidermanie” Potem zrobiłem „Trenera policji”.
I znowu: „Wardęga wybił się na trenerze’. Tak jakby między tymi dwoma produkcjami nic nie było. I tak jakby nic nie było przed „Spidermanem”. Teraz to samo jest z „Pająkiem”. Pewnie niektórzy dziennika­rze sądzą, że mam na koncie tylko te trzy filmy. Tymczasem Wardęga wybił się na ciężkiej i systematycznej pracy.

Narzekasz, ale jako jeden z nielicz­nych masz naprawdę rozpoznawalne nazwisko.
I o to od początku zabiegałem. Doświad­czeni koledzy radzili mi, żebym wymyślił sobie jakąś chwytliwą nazwę. A ja, wie­rząc w siebie, mówiłem, że zrobię markę ze swojego nazwiska i inicjałów.

Lubisz siebie?
Wolałbym być wyższy. Ale lubię siebie za to, że mimo iż wielu ludzi pała do mnie nienawiścią, mimo iż wypisują w internecie, że gdyby mnie spotkali, to pier.. .by mnie w ryj, nie poddawałem się i konsekwentnie dążyłem do celu. Bo ostatnio miałem słaby okres i słabe produkcje.

Pojawiły się nawet głosy, że Wardędze skończyły się pomysły.
Zawsze jest ten tekst. I właśnie dlatego jestem taki dumny, że się nie poddałem. Ale szczerze mówiąc, przed filmikiem z pają­kiem zaczynałem się zastanawiać, czy nie straciłem wyczucia. Bo byłem przekonany, że hitem będzie film z policjantami uma­wiającymi się na seks. A tu tylko półtora miliona. Pomyślałem: „Kurde, może już się do tego nie nadaję?’.

Zacząłeś myśleć o planie awaryjnym?
Bardziej o tym, żeby tworzyć nowe kanały i poważniejsze treści.

No właśnie. Deklarację o spoważnie­niu złożyłeś na Forum Ekonomicznym w Krynicy. A dzień później wpuściłeś do sieci „Pająka”. To było zamierzone?
Powiedziałem w Krynicy, że moje pro­dukcje spoważnieją. To znaczy, że będą bardziej profesjonalne. Że będą robione lepiej. Już nie z ręki, kamerą za 500 zł, że będzie dynamiczny montaż. Będę się też starał robić więcej materiałów z prze­słaniem. I chcę stworzyć nowe kanały, np. sportowy, gdzie będę zachęcał do uprawiania sportu.

Czyli masz misję.
Można tak powiedzieć. Na początku chciałem przede wszystkim dawać lu­dziom uśmiech. Po „Pająku” dostałem listy z podziękowaniami z Anglii, Peru, Brazylii. I to jest megamiłe. Ale nie zawsze tak jest. Dlatego najbardziej cenię widzów lojalnych i stałych, którzy byli cały czas i nawet przy fali hejtu mówili: „Odczepcie się od Sylwestra. Ma teraz gorsze dni, ale nadejdą lepsze”. No i nadeszły.

A z nimi pieniądze.
Od kilku dni czytam mnóstwo spekulacji odnośnie do tego, ile zarobiłem na „Pają­ku”. Zaraz ludzie w ogóle nie będą chcieli ze mną rozmawiać, bo stwierdzą, że nic nie zrobiłem, nagrałem głupi filmik i proszę.

To ile zarobiłeś? Przy 20 mln odsłon szacowano, że między 30 a 500 tys. zł. Albo dobry samochód, albo mieszkanie.
OK, na YouTube się całkiem spoko zarabia, ale żeby zrobić „Pająka’, musiałem poży­czyć pieniądze od rodziców, bo ich fizycznie nie miałem. Bo inwestuję. Bo kupiłem kamery, wynająłem mieszkanie, żeby mieć magazyn na kostiumy, które nie mieściły się już w moim. Zakładam nowe kanały, to też wymaga wkładu. Do tej pory prak­tycznie wszystko robiłem sam, ale już nie jestem w stanie, muszę zatrudnić ekipę.
To kosztuje. Zobacz, mam puste kieszenie.

Ale dowód rejestracyjny w jednej jest.
Był jeszcze na długo przed „Pająkiem”.

I zaraz powiesz, że samochód jest po­życzony, 12-letni i z leasingu. Kupiłeś go z filmików?
W życiu! To bardziej skomplikowane. Takie wyliczenia byłyby OK, gdyby każdy film był obłożony reklamą, a nie jest. Połowę kasy bierze YouTube, część oddałem mojej sieci partnerskiej. To nie są takie kokosy, jak ludzie myślą. W internecie jest megadużo głupich statystyk, które nie wiadomo skąd się biorą. Akurat Polska ma jedne z najgorszych stawek reklamowych na świecie.

Jednak pozwalają ci się utrzymać.
Ale nie jest tak, że zrobiłem „Pająka” i na­gle, z dnia na dzień stałem się milionerem. To konsekwentna praca i dążenie do celu. Utrzymuję się w ten sposób od dwóch lat.

A pies? Dostał swoją działkę?
Kupiłem Chice zabawkę. Z radości zaczęła skakać na dwóch łapach i coś sobie zrobiła, więc wylądowaliśmy u weterynarza.

Troskliwy opiekun. Ale pojawiły się głosy, że znęcasz się nad psem.
O Jezu, strasznie się tego baliśmy. Były dwa oskarżenia: że się znęcam nad psem i że zawał serca.

O zawał chciałam zapytać cię za chwilę.
Muszę się w to chyba bardziej zagłębić, bo wszyscy mnie o to pytają. Zawsze wydawało mi się, że skok adrenaliny raczej pozytyw­nie działa na organizm. Zresztą przecież ja nigdy nie straszę osób starszych albo dzieci. Na tym to wszystko polega. Siedzę w krza­kach tak długo, aż jestem pewny, kto idzie. I dopiero wtedy wyskakuję.

A co ze znęcaniem się nad psem?
Ludzie zawsze wymyślają. Jak wrzuciłem na YouTube „Pająka’, to się trochę przestraszyłem, bo ktoś napisał, że zgłasza to do prokuratury. Na szczęście inni to zwalczyli.

Dla ciebie akurat takie zgłoszenia czy sprawy sądowe nie powinny być nowo­ścią. Masz zakaz wstępu na imprezy masowe, wyrok skazujący i sześć spraw w toku.
Takie tam zatargi z policją.

Jakoś tej policji nie lubisz. Co ty do niej masz?
Uważam, że duża część policji nadużywa władzy. Wkurza mnie to. Wyżywają się, jak wychodzą na ulice, bo na nich wyżywa się dyżurny. Są sfrustrowani i muszą komuś dokopać, żeby ratować swoje ego. Jak zaczy­nałem, to też jeden mnie chwycił za włosy i powiedział: „Bo cię wywieziemy i zlejemy. I nawet jak na nas nakablujesz, nikt ci nie uwierzy. Bo my to policja. Nam wierzą, nie tobie’. Ja wtedy byłem gówniarzem przebranym za Spidermana. I postanowiłem powojować. Skoro oni to robią, to ja też mogę. Nie podoba mi się, że policja czuje się uprawniona, żeby oceniać społeczeństwo i jego zachowania.

To nie policja, tylko państwo. Prawo, które obywatele zaakceptowali.
A ja się staram pokazać, że ci policjanci nie powinni móc decydować o tym, kto się zachował dobrze, a kto źle, bo sami się, cholera, nie potrafią zachować. Podchodzi do nich dziewczyna i mówi: „Chciałabym z panem uprawiać seks, bo lubię facetów w mundurach”. I on się z nią umawia.

I co w tym złego? Są dorośli, mogą robić, co chcą.
Ale on jest na służbie! Służba nie jest od umawiania się na randki! Ja dostałem wyrok za to, że zmarnowałem czas policji. Dwie minuty. I za te dwie minuty muszę zapłacić 1500 zł. No to ten policjant zmarnował trzy. To niech teraz on zapłaci Skarbowi Państwa, bo zamiast pilnować porządku, umawiał się na seks z moją koleżanką.

Czyli nie chodzi o moralność?
O prawo. Ale to nie jest tak, że nie lubię wszystkich policjantów czy że wszystkich tak samo oceniam. Pamiętam, jak mnie za­mknęli na dołek na 48. Byłem megagłodny, a nie miałem przy sobie żadnych pieniędzy , i jeden policjant kupił mi rogalika. Wiem, że to tylko ludzie. A ludzie są różni. Są po­licjanci fajni i są skur.. .ni. Naginają prawo, udają, zmuszają do zeznań, do przyznania się do winy. Wielu policjantów popiera moje akcje. Część pisze do mnie listy, w których po cichu przyznają, że są po mojej stronie.

Czyli o coś walczysz. O coś ci chodzi.
Czasem jest jakiś głębszy przekaz, ale nie zawsze. W „Pająku” nie ma go w ogóle.

Tak jak w filmie, w którym łapiesz przy­padkowe kobiety za piersi.
Totalna głupota. I przede wszystkim zły montaż.

Żałujesz?
Tak. Chodziło mi o coś zupełnie innego. To miała być akcja propagowania badań piersi, profilaktyki nowotworowej. Potem pomy­ślałem, że jak zmontuję to bardziej hardcorowo, będzie zabawniej. I nie wyszło.

Wyszło seksistowsko.
Że jestem zboczeńcem i nie szanuję kobiet.

To się nie mogło udać. U nas ludzie nie są przyzwyczajeni do takiego mówienia o poważnych sprawach.
No, mamy coś z tą mentalnością nie tak. Ale trudno też ludzi winić. Państwo nie daje ja­kichś wielkich perspektyw. Pochodzę z ma­łej miejscowości na północy Mazowsza, ma może 80 mieszkańców. Nawet sklepu tam nie ma. Nie ma nic. Na szczęście mam megabohaterską mamę. Spięła się, założyła firmę i dzięki niej miałem co jeść. Ale ludzie z mojego regionu nie mają alternatyw. Mogą najwyżej iść do pracy do fabryk LG w Mła­wie i stać przy taśmie za siedem złotych za godzinę.

I ty tej taśmy nie chciałeś?
Zależało mi na udowodnieniu sobie i ro­dzinie, że potrafię zrobić coś sam od zera.
To były takie megawybujałe marzenia. Głupota, zwłaszcza że ja jeszcze do tego by­łem bardzo nieśmiały. Oglądałem Remiego Gaillarda [francuski komik - red.] i pomy­ślałem, że też bym tak chciał. No i się udało. Teraz jesteśmy kumplami i kręcimy razem. Ale ludzie w ogóle we mnie nie wierzyli. Pukali się w czoło. No bo internet to przecież takie głupotki. Oszołom biega w stroju Spidermana. A dzisiaj widzą mnie w telewi­zji. No to Wardęga to już gość, wybił się.

I wydoroślał?
Nie mogę już tylko się bawić, jakoś to wszystko musi działać.

To może zajmiesz się polityką?
Kiedyś, być może. Tymczasem w ogóle się na niej nie znam. A nie chcę iść do Sejmu tylko po to, żeby pierdzieć w stołek. Ale jak już będę miał z 50 lat, jak nie będę mógł biegać, to kto wie?

I do której partii pójdziesz?
Swoją założę.

Po której stronie?
Muszę nad tym ostro pomyśleć, jeszcze nie wiem.

A gdyby dzisiaj przyszła do ciebie jakaś partia i powiedziała: „Chcemy cię”?
Nie zgodziłbym się. To jeszcze nie jest ten czas. Poza tym nie ma w Polsce żadnej partii, w którą wierzę całym sobą, która naprawdę może coś zmienić. Mam takie wrażenie, że nieważne, co by się robiło i kto rządzi, i tak dostaje hejty. Rządził Kaczyń­ski, ludzie go tak hejtowali, że nie mogłem oglądać internetowych obrazków. Rządzi Tusk, dostaje jeszcze większe hejty. Teraz wybierają nowego premiera. Zobaczymy, jakie pojawią się memy. Ten człowiek dostanie falę kopów na start, zanim jeszcze cokolwiek zrobi.

Spora część z nich sobie na to zasługuje.
Nie znam polityków. Nie rozmawiałem z żadnym. Wydaje mi się, że to, że jest, jak jest, nie jest tylko ich winą. Mamy takie społeczeństwo. Jak budują drogi, to każdy z budujących kradnie po cegle, żeby ją potem sprzedać na czarnym rynku. I to tak wszystko w Polsce idzie. Każdy kombinuje, więc polityk też. Po co ma się starać i potem wyjść na największego frajera? I tak wszyscy kombinują i kradną. To pokłosie komuni­zmu. I tak wszystkim zostało.

Takim mówieniem dajesz przyzwolenie, żeby ten stan rzeczy trwał.
To prawda. Tylko że jak podkablujesz robot­nika, który ukradnie dziesięć cegieł, jesteś kapusiem.

Może trzeba zacząć działać społecznie?
Robiłem jedną akcję dla bezdomnych na Bo­że Narodzenie. I raz z chłopakami z Abstrachuje TV wyremontowaliśmy salę w domu dziecka. Tylko to nie było spektakularne, więc nie przebiło się do mediów. Teraz chcę rozkręcić pomoc dla zwierząt. Już wcześniej o tym myślałem, a teraz, po sukcesie „Pają­ka’, którego by nie było bez Chiki, czuję się jeszcze bardziej do tego zobowiązany.

Będziesz wyprowadzał na spacer psy w schroniskach?
Zrobię taki samochód jak w „Głupim i głup­szym” i będę nim rozwoził karmę. Spróbuję pozyskać sponsorów, rozkręcę zbiórkę w in­ternecie, część będę kupował sam.

Wielu ludzi uważa, że jesteś pustym, tro­chę niedorosłym chłopakiem od zabawy. A tu proszę.
Staram się pamiętać, że jestem w tym miej­scu, w którym jestem, tylko dzięki ludziom. Więc od czasu do czasu muszę trochę po - móc, żeby to się jakoś zwróciło.

I dlatego przed momentem dałeś bez­domnemu dwa złote?
Tak.

A co, jeśli on je przepije?
Być może to zrobi. A może nie? Staram się wierzyć w dobro ludzi i ich intencje. Ostatnio dostałem mandat za parkowanie.
A obok mandatu za wycieraczką był jakiś kartonik. Odwinąłem go, a tam bilety par­kingowe i karteczka: „Kierowco, nie płać tego mandatu, tu są bilety na tę godzinę’. To pokazuje, że ludzie są dobrzy.

Ale kradną tę cegłę, kombinują.
OK, ale bez korzyści dla siebie. To była bezinteresowna pomoc. Wiele rzeczy ludzi wkurza, np. fotoradary. Wyskakuje ci nagle jakiś strażnik miejski z zarośli i strzela. Chciałem nawet zrobić o tym filmik, ale Remi już kiedyś zrobił. Zaraz w internecie pojawią się głosy, że po nim kopiuję.

Bardzo mocno się tymi komentarzami przejmujesz.
Bo jestem tylko człowiekiem! Jeżeli wszyscy cię wyzywają, to jest ci przykro, nieważne, jak by się było zdeterminowanym. Ja dzięki temu, że mam charakter taki, jaki mam, przekładam nienawiść w siłę. Jak czytam hejty, bo pojawiłem się na głównej stronie Joe Monster, to przekornie robię wszystko, żeby znaleźć się tam jeszcze raz. Lubię wk...ć ludzi. Tylko nie zróbmy z tego tytułu.

A stawiasz granice?
Nie wchodzę w kwestie religii. Mimo że miałem takie pomysły. I mimo że ludzie ciągle przysyłają swoje. Piszą: „Idź do kościoła, zrób to i to’. Ale Kościół, w Polsce szczegól­nie, jest nietykalny.

Boisz się katoataku?
Nie do końca. Przemyślałem to i uznałem, że może jest w tym trochę racji. Że skoro ludzie wierzą, to trzeba to uszanować.

A jednak zdecydowałeś się na sceny pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim. Trzeba odróżnić fanatyków od normalnych katolików. Krzyż był zawsze gwarantem dobrej sceny. Wystarczyło podejść w stroju Spidermana, stanąć i nic nie robić, a babcie zaczynały kopać. Tam nie chodzi o religię, ale o to, w co wierzą: zamach itd. Manipu­lują tym krzyżem. Niby chodzi o Boga, a tak naprawdę o politykę i nic więcej.

Wierzysz, że w polskiej polityce zmiany są w ogóle możliwe?
Tak, jeżeli znaleźliby się nieustępliwi ludzie, którzy zmieniliby cały system od samego dna, czyli od prostej pani z urzędu skarbowego, po premiera.

Tuska nie lubisz?
Nie znam go, więc nie chcę go osądzać. Może i jest w porządku, tylko mu się nie udaje.

Jest nieskuteczny?
W tym kraju ciężko jest byś skutecznym, ciężko coś zmienić. Wydaje mi się, że na zmiany trzeba będzie czekać pokoleniami. Nie da się zrobić tak, że wejdzie nowa partia, zrobi rewolucję i bach!

A lubisz Polaków?
Tak. Część społeczeństwa jest zamknięta, niefajna, niepostępowa. Ale są też super ludzie. Nie różnimy się pod tym względem od innych narodów. Ja lubię ludzi otwar­tych, również na nowości, i tolerancyjnych.

To nie jest bardzo polskie. Przynajmniej nie ogólnopolskie.
Właśnie wiem. Raz wrzuciłem post o Conchicie Wurst, że w sumie to mi ona nie przeszkadza, i mi lajki na Facebooku zaczęły spadać. Ale lubię Polaków. Jestem i czuję się Polakiem. Teraz nawet czuję się takim trochę ambasadorem Polski na świat.

Co promujesz?
Pokazuję, że Polacy są wyluzowani, że nie jesteśmy Rosją.

Czyli?
Czyli że jak tu przyjedziesz, to nie wysiada pan z samochodu, bo zatrąbiłeś, i nie wyjmuje siekiery z bagażnika. Tylko że tu jest zabawnie i fajnie. I dostaję dużo komenta­rzy, że Polska to superkraj. Więc się cieszę.

A świadomość historyczna?
Wczoraj rozmawiałem z ludźmi z BBC. Opowiadałem im, że Warszawa odrodziła się niczym Feniks z popiołów. Bylibyśmy wielką potęgą, gdyby nie te czasy.

Jesteś patriotą?
Trochę może tak.

Konserwatystą?
Nie. Ja rozumiem, że trzeba zmieniać świat i nie można wiecznie mieć takiego podejścia, jakie np. ma Janusz Korwin-Mikke.

Który jest prorosyjski.
Ale nie można go skrytykować, bo jest też bardzo popularny w internecie.

I ty się tym oczywiście przejmujesz. Mówisz tylko to, co nie wzbudza kontro­wersji, żeby nie spadały lajki?
Wiem, że czasem trzeba się ugryźć w język.

To konformizm.
Trochę tak. Jakbym zaczął np. bronić homoseksualistów, od razu dostałbym w internecie baty. Więc wolę nie pisać.

A nie uważasz, że powinieneś? Jesteś znany, lubiany, powinieneś wpływać na to, żeby rosła tolerancja Polaków.
Dlatego nie szerzę nienawiści.

Wygodne minimum. Co będzie dalej?
Konsekwentny rozwój.

I współpraca z psem?
Z Chicą? Zobaczymy, bo jej teraz sodówa uderza do głowy.

A tobie?
Mnie? Nie. Ja wiem, że to jest tylko in­ternet. Że to są tylko głupie filmiki. Ja nie zmieniam świata, nie sprawiam, że nagle dzieci w Afryce mają dostęp do wody. Nawet jeżeli mówię, że będę pomagać zwierzętom, to wiem, że wspomogę tylko kilka schronisk. Więc nie mogę teraz stawać mówić, co to nie ja. Mogę się wozić jedynie w swojej branży i mówić, że jestem królem subskrybentów. I tak robię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz