wtorek, 5 sierpnia 2014

Siła rodziny



Gdyby nie katastrofa smoleńska, ród kaczyńskich mógłby odegrać w Polsce taką rolę jak rodzina Kennedych w USA.

CEZARY ŁAZAREWICZ

Choć wokół nich było mnóstwo ludzi, to Jarek miał zaufanie tylko do Lecha, a Lech tylko do Jarka - opowiadał przed laty poseł Porozumienia Centrum Józef Orzeł, opisując niezwykłą relację między braćmi bliźniakami, z których jeden za kilka lat został prezydentem, drugi premierem.
„Twierdzenie, że porozumiewają się bez słów, jest płytkie i banalne. Gdy Lecha boli ząb, trzeba borować Jarka. Gdy Jarek ma kłopoty w rządzie, Lech przerywa istotną wizytę zagraniczną” - tak tę zależność opi­sywał Jacek Merkel, który współpracował z braćmi w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy.

KORZENIE
O pradziadkach Lecha i Jarosława Kaczyń­skich wiadomo tylko, że służyli w carskiej armii. Dziadek ich matki, Marii Kaczyń­skiej z domu Jasiewicz, był rosyjskim pułkownikiem, ale w czasie rewolucji 1917 r. przeszedł, jak twierdzi Jarosław, na stronę polską. Zginął gdzieś w zawierusze porewolucyjnej. Jego synowie służyli już w polskiej armii, walcząc w 1920 r. z Ro­sjanami.
Podobne korzenie ma dziadek ojca, Rajmunda Kaczyńskiego. Był oficerem carskiej armii i walczył pod koniec XIX w. w wojnie turecko-rosyjskiej.
Przed drugą wojną światową rodzina Kaczyńskich mieszkała w Baranowiczach (obecnie Białoruś). Dziadek prezesa PiS był tam kolejarzem, ojciec kończył liceum matematyczno-fizyczne. Brat i siostra Rajmunda umarli jeszcze przed wojną.
Po wkroczeniu Rosjan do Baranowicz rodzina Kaczyńskich w obawie przed zsyłką na Syberię uciekła do Warszawy. Tutaj 18-letniemu Rajmundowi zaproponował przystąpienie do konspiracyjnego oddziału jego szkolny kolega Jerzy Fiedler.
Fiedler, jeden z najbliższych przyjaciół Rajmunda, ma dziś 92 lata i od lat 50. mieszka w Australii. Z powodu różnicy czasu najlepiej do niego dzwonić koło północy. Mówi, że z ojcem prezydenta poznał się w Baranowiczach, a potem, już w Warszawie, chodził z nim do Państwowej Wyższej Szkoły Maszyn im. Wawelberga i Rothwande’a (wydział mechaniczny Rajmund ukończył w 1943 r.).
- Lubił się kłócić, narzucać swoją wolę, bo uważał, że on ma zawsze rację - mówi Fiedler. - Nie był zły, ale miał taki cha­rakter.
W konspiracji Kaczyński przybrał pseu­donim Irka i 1 sierpnia 1944 r. poprowadził swoją drużynę na jednostkę kawalerii SS, stacjonującą na Torze Wyścigów Konnych.
Niemcy odstrzelili mu kciuka prawej ręki. Bardzo krwawił, więc przekazał dowo­dzenie i wycofał się za mur wyścigów. Za poprowadzenie tego szturmu dostanie później Krzyż Walecznych.
Virtuti Militari dostał z kolei za osłania­nie akcji odwrotu oddziałów powstańczych kanałami, jak opowiadał w jednym z wy­wiadów Jarosław.
Z ręką na temblaku walczył do kapi­tulacji Mokotowa. Trafił do obozu w Pia­secznie.
Fiedler: - Spotkałem się tam z Raj­mundem. „Ja do Niemiec nie jadę - po­wiedział. - Słuchajcie, ja stąd wyjadę tą furmanką, która zbiera trupy po mieście”.
I rzeczywiście położył się na niej, kazał przykryć trupami i wyjechał. Niemcy tego nie zauważyli. Gdyby go znaleźli, toby go rozstrzelali.

U TEŚCIA JASIEWICZA
Po wojnie Rajmund studiował do 1947 r. na Politechnice Łódzkiej. „Był jednym z tych, którzy w czerwcu 1945 r. utworzyli Koło Lotnicze, stawiające sobie za główny cel »przypięcie studentom skrzydeł« przez zorganizowanie latania na szybowcach” - zapamiętał jego kolega inż. Ryszard Witkowski.
Po studiach wrócił do Warszawy i tu spotkał na balu karnawałowym w 1948 r. przyszłą żonę, pięć lat od niego młodszą Jadwigę Jasiewicz, studentkę polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Jeszcze w tym samym roku wezmą ślub, a w 1949 r. z tego związku narodzą się bliźniacy - Lech i Jarosław. Rajmund po ślubie zamieszkał z żoną przy ulicy Suzina na Żoliborzu. Mieszkanie należało do teścia, Aleksandra Jasiewicza, inży­niera, który z matką Jadwigi osiedlił się na Żoliborzu jeszcze przed wojną. Ojciec bliźniaków dość szybko załatwił rodzinie mieszkanie przy ulicy Lisa-Kuli. Umówił się z właścicielem, że wyremontuje zruj­nowaną kamienicę w zamian za wynajęcie 80-metrowego lokalu. Metraż gigantyczny jak na standardy powojennej, zburzonej Warszawy.
Jarosław z rodzicami będzie tam mieszkał aż do końca lat 90. ubiegłego wieku.

Z DALA OD POLITYKI
Jadwiga całe życie zawodowe z krótką przerwą na pracę w szkole spędziła w In­stytucie Badań Literackich, do którego trafiła w 1953 r. Tam przygotowała swoje monumentalne dzieło, czyli monografię Leona Kruczkowskiego, pisarza, dramatur­ga i komunisty. WIBL blisko współpraco­wała z polonistą Janem Józefem Lipskim, później jednym z założycieli Komitetu Obrony Robotników.
Z kolei Rajmund od 1958 r. aż do emery­tury, na którą przeszedł w 1987 r., pracował na Politechnice Warszawskiej w Instytucie Techniki Cieplnej.
Wbrew rozpowszechnionemu mitowi rodzice bliźniaków trzymali się z dala od polityki, zachowując równy dystans zarówno wobec PZPR, jak i opozycji. W ten sposób skutecznie dostosowali się do nowych czasów. Nie wierzgali ani nie kontestowali.
„Żadnych deklaracji politycznych Rajmunda nie pamiętam” - napisał w e-mailu do mnie jego przyjaciel z czasów studiów Ryszard Witkowski. „Jak większość z nas trzymał się z daleka od lewicowych struktur, które na uczelni powstawały.
O represjach nic mi nie wiadomo. Ja wylądowałem w piwnicy powiatowego UB dopiero w lutym 1949. Rajmund »się nawrócił«, ale zrobił to, jak wielu, dla ka­riery”. Dzięki temu podstawowa organizacja partyjna na politechnice mogła w kolejnych opiniach wystawianych inż. Kaczyńskiemu pisać, że wykazuje się on postawą moralną i społeczną bez zarzutu. To zaufanie po­zwalało mu już w latach 60. brać udział w ministerialnych wyjazdach na Zachód: do Anglii, Belgii, Holandii, RFN, Włoch, a nawet Libii.
- Po wojnie on miał dość konspiracji. Wiedział, że to niebezpieczna zabawa - mówi Jerzy Fiedler, który odwiedzał przyjaciela, gdy przyjeżdżał do Polski.
W 1968 r. ojciec braci zapisał się też do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, peerelowskiej organizacji kombatanckiej, do której oprócz bohaterów z wojny należeli również funkcjonariusze UB i utrwalacze władzy ludowej. Czym się Rajmund Kaczyński zajmował w ZBoWiD? Trudno to ustalić, bo Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, który przejął archiwa ZBoWiD, odmawia udostępnienia jakichkolwiek informacji bez zgody Jarosława Kaczyńskiego. W la­tach 70. Rajmund za swoje zaangażowanie społeczne został odznaczony przez Radę Państwa PRL Złotym Krzyżem Zasługi.

MAMA - PUNKT ODNIESIENIA
W latach 60. na Żoliborzu w mieszka­niach dawnych walterowców - Jacka Kuronia i Seweryna Blumsztajna - rodzi się KOR-owska opozycja. Ale ani Lecha, ani Jarosława to nie pociąga. Jarek roz­czytuje się wtedy w endeckim ideologu Romanie Dmowskim. „Gdybym wtedy spotkał młodych narodowców, związek mógłby być silniejszy” - mówił Jarosław autorom książki „O dwóch takich... Alfabet braci Kaczyńskich”. Dopiero w następnej dekadzie dzięki Janowi Józefowi Lipskiemu zbliży się do KOR i zacznie działać w opo­zycji.
- Jak pamiętam, to zawsze się z ojcem kłócili - mówi Fiedler. - Ojciec ich rugał, a oni się na nim odgrywali. W zgodzie z ojcem rzadko byli. Tak było, gdy byli dziećmi i jak byli młodzieńcami.
Dlatego to nie ojciec, lecz matka Jadwiga od wczesnych lat 60. jest dla nich punk­tem odniesienia, centrum wszechświata i ostateczną wyrocznią. „Miałem pewne trudności w kontaktach z ojcem - przy­znawał Lech. - Ojciec całe dnie spędzał w pracy i miał mniejszy wpływ na moje życie”.
Jarosław twierdził zaś, że konspiracyjne opowieści mamy bardziej przemawiały do niego i robiły na nim większe wrażenie. Chociaż w powstaniu nie wzięła jednak udziału, bo nie było jej wtedy w Warszawie, w hucznych obchodach rocznicy 2004 r., odbywających się pod patronatem pre­zydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego, rolę bohaterki odgrywała raczej Jadwiga niż Rajmund, który podczas walk został odznaczony Virtuti Militari.
Ojciec przyszłego premiera i prezydenta zmarł w 2005 r., jeszcze przed zwycię­stwem PiS, ale próżno byłoby szukać o nim jakichkolwiek informacji w gazetach.
- Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego wokół matki, która nie brała nawet udziału w powstaniu, bracia stwo­rzyli legendę wojenną, a o ojcu zupełnie zapomnieli? - mówi P., koleżanka pani Jadwigi z IBL.- W tej rodzinie zawsze więcej mówiło się o powstańczych zasłu­gach siostry Jadzi, Ireny, i jej męża, wujka Stanisława Miedzy-Tomaszewskiego, niż o ojcu. Po śmierci Rajmunda jego kolega ze studiów zamieścił list na dziennikar­skim portalu Studio Opinii: „Rajmund
Kaczyński, kompletnie przemilczany w mediach i przez swoich synów, nie był człowiekiem, którego musieliby się oni wstydzić”.

OFENSYWA KUZYNÓW
Wujkowie Tomaszewscy z Saskiej Kępy to najbliższa rodzina Lecha i Jarosława. Irena Tomaszewska z domu Jasiewicz to starsza siostra ich matki Jadwigi i jednocześnie druga żona Stanisława Miedzy-Tomaszewskiego, plastyka i AK-owca. W czasie okupacji udało mu się uciec z Pawiaka, dzięki czemu ocalił życie. To on był ojcem chrzestnym Lecha Kaczyńskiego. I on w latach 60. ubiegłego wieku znalazł ogło­szenie, że poszukuje się bliźniaków do filmu na podstawie książki Makuszyńskiego. Sprawił więc, że po premierze „O dwóch takich, co ukradli księżyc” o bliźniakach Kaczyńskich zrobiło się głośno.
Synem Ireny i Stanisława jest Jan Maria Tomaszewski, z którym bracia znali się od dzieciństwa. Kilka lat temu, gdy koń­czyły się rządy PiS w Polsce, dziennikarze „Dziennika” wytropili, że brat cioteczny premiera i prezydenta, z zawodu plastyk, dzięki koneksjom rodzinnym zatrudniony był w kilku instytucjach powiązanych z PiS. Jednocześnie pracował w warszawskich wodociągach, Orlenie i Telewizji Polskiej, gdzie zatrudnił go prezes Andrzej Urbań­ski. Zaraz potem Urbański, wcześniej szef  kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, został zawieszony na stanowisku prezesa TVP. We wszystkich firmach Tomaszew­ski miał wysokie zarobki, ale nie bardzo wiadomo, czym się zajmował, bo rzadko przychodził do pracy. Obecnie pracuje w dziale rozrywki TVP.
Inny kuzyn Jarosława Kaczyńskiego też trafił na intratne stanowisko po zwycięstwie PiS. Były dyrektor Lasów Państwowych Konrad Tomaszewski został szefem gabinetu politycznego Jana Szyszki w Ministerstwie Środowiska, mimo że był wówczas oskarżony w sprawie karnej. Jego brat Grzegorz jest zaś prezesem spółki Forum, która wydaje „Gazetę Polską Co­dziennie”.

NASTĘPNA GENERACJA
- Jako córka prezydenta, osoba młoda - inteligentna, ma potężny potencjał wyborczy - mówił o córce Lecha i Marii Kaczyńskich były spin doktor PiS Michał Kamiński. - Tylko czy ona tego chce?
- Trzymam się z dala od polityki - od­powiada od lat na wszelkie propozycje Marta Kaczyńska. Po śmierci Lecha i Marii Kaczyńskich w katastrofie smoleńskiej nie ma więc raczej szans na kontynuowanie politycznego zaangażowania przez kolejne pokolenie Kaczyńskich. Kolejnego klanu Kennedych w wydaniu polskim nie będzie.
Marta nigdy się polityką nie intereso­wała. Gdy ojciec w 1995 r. po raz pierwszy startował w wyborach prezydenckich, ona miała zaledwie 15 lat. - Polityka ją nuży - mówiła wtedy o córce Maria Kaczyńska, a Marta dodawała: - Za młoda jestem, by mieć sprecyzowane poglądy polityczne. Raz sama się zaangażowałam, wzięłam udział w manifestacji antyfutrzarskiej.
W 2005 r. otarła się o wielką politykę, wspierając ojca w kolejnej kampanii. Trafiła wtedy na billboard z córka Ewą i ówcze­snym mężem Piotrem Smuniewskim, z którym się rozwiodła zaraz po wyborach. Ambicje polityczne miał za to drugi mąż Kaczyńskiej, Marcin Dubienecki, syn post­komunistycznego aparatczyka, któremu marzyła się kariera w PiS. Ale te ambicje skutecznie powstrzymał stryj Marty.
Zamiast polityki Marta wybrała karierę zawodową. W 2005 r. rozpoczęła aplikację adwokacką w zaprzyjaźnionej z ojcem kancelarii prawnej Głuchowski Jedliński Rodziewicz Zwara i Partnerzy. Na kilka miesięcy przed katastrofą smoleńską Marta zdała wszystkie egzaminy adwokackie, ale pracy jako adwokatka nie rozpoczęła. Zajmuje się wychowywaniem dzieci. „Marta ma wiele cech Leszka, w tym sensie, że jest dobra, chętna do pracy” - pisał o niej wuj w książce „Polska naszych marzeń”. „Mam wrażenie, że po śmierci rodziców jest bardziej melancholijna, gdzieś głęboko ma w sobie smutek”.

ŹRÓDŁO

1 komentarz:

  1. Wiele wiem ale jeszcze się dowiedziałam .Dla mnie krętacze i tyle!!

    OdpowiedzUsuń