wtorek, 19 sierpnia 2014

Od PRL do IV RP



Wojskowe Służby Informacyjne były przedstawiane jako wielka scentralizowana organizacja przestępcza. Z tego opisu w przedłożonym w lutym 2007 r. raporcie Macierewicza pozostało niewiele.

CEZARY BIELAKOWSKI

Czym były Wojskowe Służby Informacyjne? Według raportu Antoniego Macierewicza zli­kwidowane w 2006 r. WSI zo­stały zaplanowane na początku lat 80. Wtedy to została określona doktry­na, że wojskowe służby w celu finansowania się oraz utrzymywania sieci agentury na terytorium wroga mają pozyskiwać pie­niądze z przestępczej działalności. Decyzją gen. Czesława Kiszczaka miała się tym zająć nowa formacja - Wojskowa Służba Wewnętrzna, której priorytetowym zada­niem było utworzenie dla realizacji tego celu sieci zagranicznych spółek. Czas zimnej wojny wyznaczał inne reguły gry. Dla bloku komunistycznego realnym wrogiem był Zachód. Przestępstwa popełniane na jego terytorium były naturalnym, akceptowa­nym sposobem walki z nim.

Po upadku PRL bez weryfikacji, bez więk­szych ingerencji, w tym samym składzie kadrowym WSW została przekształcona w WSI. Z doktryną, przyzwyczajeniami i dorobkiem z czasów komunistycznych.
Do wolnej Polski przeszły - bez żadnych przeszkód i weryfikacji - kadry o dużym potencjale zagrożenia infiltracją ze strony służb specjalnych ZSRR, potem Rosji. To zagrożenie było szczególnie silne w latach przełomu, kiedy KGB i GRU, przewidując, a później kontrolując upadek systemu, na pewno nasiliły operacje werbunkowe wobec polskich oficerów szkolonych na uczelniach i kursach w ZSRR i bloku komunistycznym. Jeszcze w ramach bratniej współpracy.
Teoretycznie to był potężny atut wojskowych służb. Po przystąpieniu Polski do NATO stare kontakty ze służbami sowiecki­mi można było - jak to się mówi w żargonie służb - odwracać, czyli pozyskiwać dla swoich nowych celów. Pytanie, czy polska kadra oficerska wojskowych służb była do tego mentalnie i politycznie gotowa.
Według raportu Sowieci mieli dużą swobodę w infiltrowaniu polskiego wojska, w tym wojskowych służb. Nasza armia strukturalnie i naturalnie była podpo­rządkowana hegemonowi bloku komuni­stycznego. Na stronie 25 raportu czytamy, że w Zarządzie II Sztabu Generalnego i w WSW sowieckie służby miały swoje przedstawicielstwa, w których umieszczani byli rezydenci GRU i KGB. Mieli oni swo­bodny dostęp do wszelkich zasobów służb polskich. Żadna nowość, obszernie o tym opowiadał płk Ryszard Kukliński.
I nie będzie pewnie odbiegało od prawdy stwierdzenie - cytowane w raporcie - że w WSI (po połączeniu w 1991 r. WSW i Zarządu II SG) istotne znaczenie miała grupa oficerów, którzy przeszli szkolenie w ZSRR.

2.
Ostatnie jednostki radzieckie stacjonu­jące w Polsce opuściły nasz kraj w 1993 r. W strukturach tych jednostek byli ofice­rowie i KGB, i GRU. Raport Macierewicza zawiera stwierdzenie, że w tym czasie obie te formacje intensywnie pozyskiwały agenturę i operacyjnie zbierały informa­cje o polskich obywatelach. Głównym celem tych działań miało być stworzenie tzw. agentury zamrożonej, która mogłaby być uruchomiona przez sowieckie lub już postsowieckie służby w przyszłości.
WSI nigdy nie podjęły kompleksowego rozpracowania operacyjnego oficerów i żołnierzy, którzy przeszli szkolenia w ZSRR. Raport przypomina, że dopiero w drugiej połowie lat 90. rozpoczęto taką kontrolę pod kryptonimem „Gwiazda”, co spowodowało zwolnienie się ze służby niektórych osób przeszkolonych przez KGB i GRU. Ale poza tym efekty kontroli, we­dług raportu, były mizerne. „W stosunku do trzech osób Oddział Bezpieczeństwa Inspektoratu WSI dysponuje informa­cjami świadczącymi o tym, iż stanowili obiekt zainteresowania radzieckich służb specjalnych”. Raport wskazuje, że dopiero w styczniu 1998 r. szef Oddziału Bezpieczeństwa wskazał w „Notatce dot. zagrożeń i powiązań wojskowych służb specjalnych PRL-ZSRR”, że istnieje potrzeba przeprowadzenia działań ope­racyjno-osłonowych zmierzających do ustalenia, czy kadra powiązana ze Wscho­dem gwarantuje zachowanie tajemnicy. Według tej notatki WSI nie dysponowały dokładną liczbą oficerów, którzy przeszli takie szkolenia. Oddział Bezpieczeństwa zaniżał tę liczbę i nie wykazywał wszyst­kich znanych sobie uczestników kursów. Według wewnętrznych informacji WSI oceniano, że w ośrodkach służb specjal­nych oraz akademiach wojskowych ZSRR i innych krajów bloku komunistycznego przeszkolono około 300 oficerów z WSW i Zarządu II SG, którzy pełnili służbę w WSI w chwili jej powstania. Dalej raport stwierdza, że w 1998 r. służbę pełniła jeszcze ponad połowa z nich - czyli 153 oficerów - i zdecydowana większość z nich (ok. 75 proc.) zajmowała eksponowane i kierownicze stanowiska. Przy czym te statystyki mogą być mocno zaniżone. Raport, powołując się na analizy prze­prowadzone przez komisję weryfikacyjną, stwierdza, że WSI świadomie sprzyjały ukrywaniu związków własnych żołnierzy i oficerów ze służbami komunistycznymi.

3.
Czy tak zbudowana służba, oparta w znacz­nej mierze na kadrach z minionej epoki, czyli ludziach już nie najmłodszych, mogła gwarantować sukcesy w pracy wywiadow­czej na szczególnie wrażliwym odcinku wschodnim? Koronny zarzut wobec WSI - taki, że przez cały czas swojego istnienia nie zatrzymały ani jednego rosyjskiego szpiega - mógłby być w zasadzie wystar­czającym powodem decyzji o likwidacji tej formacji. Nawet gdyby pominąć inne nieprawidłowości czy wręcz działalność przestępczą z udziałem osób wywodzących się ze struktur WSI.
Zresztą ocena wielu konkretnych przedsięwzięć gospodarczych inicjowanych przez oficerów WSI nie jest możliwa bez wglądu w tajne akta tych spraw. Bo z natury służb specjalnych wynika ich sposób działania - żeby złapać przestępcę, trzeba go uda­wać. A budowanie legend temu służących to czasami lata konsekwentnej pracy. Na przykład na rynku handlu bronią. Nie dziwi też, że służby takie jak WSI dążyły do udziału w tym rynku, pozyskując nieofi­cjalne środki na finansowanie działalności operacyjnej. Zapewne wszystkie wywiady świata to robią. Dopóki nie zostaną złapane za rękę. A nasze służby były przez lata do tego zobowiązane.
W służbach cywilnych problem spuścizny i zagrożeń postsowieckich rozwiązano radykalnie. W miejsce Służby Bezpieczeństwa powstał od zera Urząd Ochrony Państwa. Też zresztą kilka lat później zlikwidowany i przekształcony w Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ale z powodów zgoła odmiennych. Choć trzeba przyznać, że też w aurze rozliczeń z działalnością postsowieckich służb i ich agentury.
Likwidacja albo głęboka reorganizacja WSI była nieunikniona. To była kwestia czasu. Dzieła dokonały partia i rząd, który miał to wpisane w swój program. I między innymi dlatego PiS wygrało wybory. WSI były przedstawiane jako wielka scentra­lizowana organizacja przestępcza. Z tego opisu po sporządzeniu raportu zostało niewiele. Nawet prof. Andrzej Zybertowicz przyznał, że nie udało się szczegółowo udokumentować istnienia sieci, której działania koordynowaliby konkretnie wskazani ludzie WSI.
Oddzielną kwestią jest sprawa, jak ta operacja została przeprowadzona. Sama lektura raportu i innych dokumentów wystarcza do stwierdzenia, że stało się to w wielkim pośpiechu. Likwidacja była decyzją polityczną. Raport musiał ją szybko uzasadnić. A przy okazji polskie służby wojskowe zostały odsłonięte i na lata rozmontowane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz