środa, 30 lipca 2014

W cieniu Belwederu

Kliknij zdjęcie  żeby powiększyć
O swoich przodkach Bronisław Komorowski opowiadał chętnie. Jednak o rodzinie prezydenta wiadomo wciąż niewiele.

ANNA GIELEWSKA

Zaczynamy cykl poświęcony rodzinnym klanom czołowych polskich polityków.
Komorowscy należą do najbardziej tajemniczych. Choć zbliża się koniec pierwszej kadencji prezydenta, jego pięciorgu dzieciom wciąż skutecznie udaje się unikać rozgłosu. W dużej rodzinie Komorowskich nie ma celebrytów, zdjęć na portalach plotkarskich, afer. Nawet pierwsza dama pozostaje w cie­niu, oszczędnie udziela wywiadów prasie kolorowej.
To świadoma strategia całej rodziny. Wiedzą o niej krewni i przyjaciele, którzy w tej sprawie od lat wykazują się ogromną powściągliwością. - Komorowscy od po­czątku prosili, żeby nie rozmawiać z mediami o dzieciach. Do każdego, kto złamałby tę zasadę, mieliby ogromne pretensje - przy­znaje jeden ze znajomych rodziny.
Co innego dzieje i tradycje przodków.
O tym sam Komorowski rozmawiał zawsze chętnie. W gabinecie prezydenta jego bliscy znajomi słuchają opowieści i aneg­dot z przeszłości. Na ścianie wisi galeria rodzinnych fotografii. Inne ważne miejsca w Belwederze to zrekonstruowany gabinet marszałka Józefa Piłsudskiego i stryszek z myśliwskimi trofeami.

PŁYTA ZACHODNIA
Rodzina matki Komorowskiego, Jadwigi, pochodziła z Pomorza. Jej matka, chowana w pruskim zaborze, była skrajnie antyniemiecka. U dzieci i wnuków do końca życia tępiła niemieckie wyrazy, stukając je przy tym naparstkiem w czoło: - Podejdź, Bronek... Chodź bliżej! Słyszałam ciebie w radiu. Ty powiedziałeś: Westerplatte. A trzeba mówić: Płyta Zachodnia - opi­sywał strofowanie przez babcię polityk.
Jadwiga Komorowska, matka prezy­denta, dziś mieszka w Gdańsku razem z jego młodszą siostrą. Przez lata pracowała naukowo w PAN, zrobiła doktorat z nauk humanistycznych. W czasie wojny była łączniczką AK w Wilnie, później należała do „Solidarności”. Dziś pisze wspomnienia. Rzadko udziela się publicznie, choć - jak przyznają znajomi rodziny - jest cały czas na bieżąco. - Broniu, było bardzo dobrze - takie telefony od matki Komorowski odbiera po każdym swoim wystąpieniu. Wysyła mu też SMS-y.
- Powodowała, że chodziłem po ziemi - przyznawał Komorowski, opowiadając o swojej młodości.
Podczas kampanii prezydenckiej Jadwiga Komorowska udzieliła wywiadu „Gazecie Wyborczej”. Opowiadała o swoim życiu w PRL. - Mąż pracował we Wrocławiu w Centrali Rybnej jako ekonomista. Ja jako świetliczanka w Domu Matki i Dziecka. Wyrzucili mnie stamtąd po kontroli „Try­buny Ludu” gdy okazało się, że prowadzony przeze mnie chór nie potrafi zaśpiewać „Międzynarodówki”.
Komorowscy w 1957 r. przenieśli się do Józefowa pod Otwockiem. To zarówno we wspomnieniach matki Komorowskiego, jak i jego samego był najtrudniejszy okres: - Pokój w baraku, 9 mkw. Przerobiony z kuchni, więc stał tam nieczynny piec i le­dwo mieściły się dwa łóżka. Było tak zimno, że dzieci spały w futerkach. W jednym spał mąż z Bronkiem, a w drugim ja z Marysią i kilkumiesięczną Halinką. Jeden sąsiad to był milicjant alkoholik. Jak się upił, kładł się na tory, trzeba go było ratować. Za ścianą pani Olesia, prostytutka. Libacje prawie co noc.
Oprócz nielicznych wywiadów Jadwiga Komorowska wystąpiła też w spocie (przy rodzinnym stole) i na ostatnim wiecu w prezydenckiej kampanii w 2010 r. w Sopocie.
- Ale akurat kiedy mówiłam, telewizja przerwała transmisję. W tym samym czasie Jarosław Kaczyński mówił rzeczy oburzają­ce - opisywała dziennikarzom „GW”.

DZIADUNIO
Ojciec Komorowskiego, Zygmunt, pre­zydentury syna nie doczekał, zmarł na raka w 1992 r. - Był żołnierzem wyklętym. Walczył z Sowietami, cudem uniknął rozstrzelania przez NKWD. Po wojnie, by ukryć swoją przeszłość, musiał zmienić nazwisko - opowiadał Komorowski w „ Super Expressie”, w święto żołnierzy wyklętych dwa lata temu. Do amnestii w 1947 r. figurował więc jako Górski.
Kiedy rodzina Komorowskich trafiła do Warszawy, pracował naukowo jako profesor uniwersytetu, afrykanista (choć nie zrobił nigdy matury. Na uczelnię trafił ze sfał­szowanymi w partyzantce dokumentami). Po przełomie 1989 r. Tadeusz Mazowiecki namawiał go, by został ambasadorem w Paryżu lub Maroku (znał francuski), ale Zygmunt Komorowski ostatecznie wybrał placówkę dyplomatyczną w Bukareszcie. To on zaszczepił w synu tradycję patriotyczną, opozycyjną i fascynację Piłsudskim, którą sam odziedziczył po swoim ojcu.
Bo „Dziadunio” Juliusz Komorowski był także bardzo ważną postacią dla Komorow­skiego. Jednemu ze znajomych polityk PO opowiedział anegdotę, jak to w latach 60. szedł z dziadkiem ulicą Chmielną. Spotkali orkiestrę. Juliusz Komorowski dał muzykom pieniądze i poprosił: Zagrajcie mi „Pierwszą brygadę”! - Panie pułkowniku, zagramy, ale w bramie i po cichu. I zagrali.
Dziadek Komorowskiego był więź­niem bolszewickim, potem żołnierzem AK. Ostatnim właścicielem rodzinnego majątku Kowaliszki na Litwie, z gałęzi Komorowskich herbu Dołęga. Wokół praw do herbu i tytułów hrabiowskich Bronisława Komorowskiego toczył się zresztą w kampanii w 2010 r. spór. On sam szczycił się bowiem pochodzeniem z rodziny hrabiów Komorowskich herbu Korczak. Jednak Marek Minakowski, badacz genealogii, przekonywał, że to uzurpacja, bo „przodkowie Bronisława Komorowskiego wyłudzili od zaborców tytuł hrabiowski na podstawie sfałszowanych dokumentów”. Herb Korczak zniknął wówczas ze strony internetowej kandydata na prezydenta.
Tak czy inaczej, Juliusz Komorowski przekazywał wnukowi rodowe tradycje. Na czele z polowaniem. - Od niego do­stałem pierwszą dubeltówkę - opowiadał Komorowski.

DALEKO OD PUDELKA
Dziś myśliwym jest też jego starszy syn Tadeusz. Przez lata razem jeździli na polo­wania. Znajomi rodziny powtarzają historię z Puszczy Kampinoskiej, kiedy to przyszły prezydent polował na dzika. - W pewnej chwili Bronek strzela i zwierzę pada. Bronek podchodzi, ale wtedy dzik się na niego rzu­ca. Tadzik nie traci jednak zimnej krwi i do niego strzela - relacjonuje jeden z naszych rozmówców.
Kończy się na poharatanej nodze Ko­morowskiego, którą zszywa miejscowy weterynarz. - Synowi zawdzięczam życie - chwali się potem z dumą Komorowski.
Tadeusz Komorowski, prawnik i socjolog, pracuje w kancelarii Gowin i wspólnicy.
- Ale to nie ma nic wspólnego z Jarkiem Gowinem - zaznacza od razu jeden z jego znajomych. Przekonuje, że kancelaria obsługuje sektor prywatny. Zajmuje się sprawami dotyczącymi nieruchomości czy elektrowni wodnych. Najstarszy syn prezydenta figuruje też w KRS jako prokurent w spółce Maddy Investments. Czym zajmuje się ta firma? W lokalnej „Gazecie Mazowieckiej” można znaleźć na przykład opis sporu między spółką Maddy a Energetyką Ursus sp. z o.o. dotyczącego oczyszczalni i budynków biurowych na terenie dzielnicy.
Tadeusz, tak jak pozostałe dzieci Bro­nisława i Anny Komorowskich, był zwią­zany z Przymierzem Rodzin. - To są dzieci wychowane na społeczników, kompletnie obcy jest im świat czerwonych dywanów, „pudelków” itd. - podkreśla jeden ze znajomych rodziny. W rodzinie hołduje się katolickim, konserwatywnym wartościom.
O tym, co robią wszystkie dzieci pre­zydenckiej pary, „Wprost” pisał ponad rok temu. Córki pracują dla organizacji pozarzą­dowych. Najstarsza, Zofia, od lat pracuje w „Stoczni”, organizacji pozarządowej zajmującej się m.in. badaniem problemów społecznych, np. bezdomności. Fundacja robiła projekty m.in. dla ministerstwa pracy, NBP i Rzecznika Praw Obywatelskich. W kolorowej prasie i internecie próżno szukać jej zdjęć czy wypowiedzi. Stocznia, którą Komorowska współtworzyła, zwią­zana jest z Polsko-Amerykańską Fundacją Wolności. - Absolutnie zamierzamy (i moje rodzeństwo, i ja) wytrwać w postanowieniu, aby na temat „bycia dzieckiem polityka”, pracy naszego ojca i naszego życia nie wypowiadać się w mediach. Nie widzimy powodów, by zmieniać te postanowienia, dlatego zmuszona jestem odmówić - od­pisała Zofia Komorowska na moją prośbę - rozmowę.
Młodsza córka, Maria, przez lata była wychowawczynią w Przymierzu Rodzin. Sama ma dwóch synów. Wnuki pary pre­zydenckiej występują zresztą w mediach częściej niż ich rodzice. Czy to w czasie obchodów Dnia Dziecka w Belwederze, czy podczas życzeń na Dzień Babci i Dzień Dziadka - kiedy to prezydenckiej parze towarzyszyła bujająca się na koniku Hania (córka Tadeusza).
Młodszy syn Komorowskich, Piotr, na­ukowo zajmuje się marketingiem politycz­nym, robi nawet w tej dziedzinie doktorat. W kampaniach ojca jednak nie występował. Poza tym jest wiceprezesem spółki Funfotos (dystrybutor kabin fotograficznych). Bywa widywany w kancelarii Krzysztofa Króla, wieloletniego znajomego rodziny.
Podobnie jak ojciec zgłębia też losy swoich przodków. Napisał wstęp do książki „Eugeniusz Romer - z dziej ów Polaków na Litwie”. Razem z ojcem pojawił się na jej promocji w maju na Zamku Królewskim. To wydarzenie relacjonował na swoim blogu Olgierd Łukaszewicz: „Poprosiłem o wspól­ną fotografię na tle Zamku Królewskiego. Była wśród gości i Maja Komorowska. Publiczność zaproszona przez dyrektora zamku Andrzeja Rottermunda to potom­kowie rodzin polskich związanych z Litwą, a niektórych z nich można dziś spotkać na ulicach Żoliborza. Inni potomkowie przy­jechali z Brukseli, Kanady”.
Piotr Komorowski dekadę temu miał ciężki wypadek - na skrzyżowaniu Mar­szałkowskiej i Świętokrzyskiej potrącił go samochód znanego biznesmena. To był jeden z najtrudniejszym momentów w rodzinie Komorowskich.
Piotr i Elżbieta, najmłodsza córka Ko­morowskich, po wygranej ojca w 2010 r. zamieszkali z rodzicami w Belwederze. Komorowski lubi powtarzać, że Ela to „równolatka wolnej Polski”. Marian Piłka, niegdyś bliski znajomy Komorowskich, po latach podkreśla: - Nasze drogi zaczęły się rozchodzić w latach 90. Dziś Komorow­skiego jako człowieka i polityka oceniam krytycznie, jego wybory moralne są dla mnie rozczarowaniem. Ale dzieci wychowali super.
To w ogromnej mierze zasługa Anny Komorowskiej, żony prezydenta. Jej silny charakter i pryncypialność od lat podkreśla­ją wszyscy znajomi rodziny. Nie mają wąt­pliwości, że to ona zarządza małżeństwem. Mimo początkowej rezerwy wobec pomysłu kandydowania męża wzięła udział w kam­panii prezydenckiej. Jako pierwsza dama zbiera dobre opinie, w Belwederze po kilku miesiącach czuła się już jak ryba w wodzie. W jednym z wywiadów w prasie kolorowej stwierdziła, że to „nie jest zła praca”.

BARWNI KUZYNI I KUZYNKI
Krewną Komorowskiego jest aktorka Maja Komorowska, córka brata ojca obecnego prezydenta. Komorowski wspominał, jak w dzieciństwie bywał w domu rodziców kuzynki: „Trafiało się do zupełnie innego świata - trochę ziemiańskiego, a trochę artystycznego, pełnego starych mebli”. W innym miejscu opowiadał, jak rodzina reagowała na aktorskie plany Mai Komorowskiej: „Nie zawsze budziły w rodzinie zachwyty i podziw, aktorka kojarzyła się raczej z komediantką niż z muzą i sztuką przez duże S”. Potem jednak, opisuje Komo­rowski, jego kuzynka „stała się niekwestio­nowaną, wielką dumą familii, wszystkich ciotek i wujów, którzy przeżywali jej sukcesy jako ogólnorodzinne”. A w czasie kampanii wspierała Bronisława, wchodząc do jego komitetu honorowego.
Inną z ciekawych krewnych Komo­rowskiego jest ciotka Maria Korniłłowicz, wnuczka Henryka Sienkiewicza. Zeznawała ona na procesie Komorowskiego, którego za udział w niepodległościowej manifestacji sądził sędzia Andrzej Kryże, późniejszy wiceminister sprawiedliwości w rządach PiS. - Nagle do sędziego Kryże podeszła Medzia, to znaczy Maria Korniłłowiczówna, i mówi na głos: „Panie sędzio, gdyby mój dziadek żył, byłby z Bronka bardzo dumny”. A jej dziadkiem był Henryk Sienkiewicz - opo­wiadała Jadwiga Komorowska w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. To zaś oznacza, że Komorowskiego łączy dalekie pokrewień­stwo także z szefem MSW, Bartłomiejem Sienkiewiczem, prawnukiem autora Trylogii.
Inna ciotka Komorowskiego, Helena Wołłowicz, uratowała w powstaniu war­szawskim ojca braci Kaczyńskich, Rajmun­da. Była sanitariuszką. Prezydent doszukał się nawet wspólnych przodków z belgijską księżną Matyldą, żoną księcia Filipa, następcy tronu. Jej matka to hrabina Anna Komorowska z Polski. Roz­mowy o tych korzeniach to już stały element spotkań prezydenckiej pary z księżną Belgii.
W rodzinie Komorowskich żywe jest przekazywanie opowieści i anegdot o przod­kach. Prezydent podobno zapisuje je także w wierszykach dla wnuków. Ma je podobno jednak wydać dopiero po zakończeniu prezydentury.

KORZYSTAŁAM Z KSIĄŻEK: WIKTORA ŚWIETLIKA - „BRONISŁAW KOMOROWSKI. PIERWSZA NIEZALEŻNA BIOGRAFIA” MARII WĄGROWSKIEf - „PRAWĄ STRONĄ
ŻYCIE, POLITYKA, ANEGDOTA”, JANUSZA PALIKOTA
„KULISY PLATFORMY".

1 komentarz: