czwartek, 8 maja 2014

Zrobimy burdel z Parlamentu europejskiego



MARIUSZ STANISZEWSKI: Podoba się panu tęcza na placu Zbawiciela?
JANUSZ KORWIN-MIKKE: A co mnie ona obchodzi?

Ten gejowski symbol powinien tam zostać?
W ogóle się tym nie zajmuję.

Wiele razy mówił pan, że jest przeciwny propa­gandzie gejowskiej.
Tyle że organizacje gejowskie twier­dzą, że tęcza nie ma z nimi nic wspólnego. Oczywiście wiem, że jak zwykle kłamią.

Jest to więc gejowska propaganda.
Ale od palenia nic się nie zmieni. To tylko dla nich reklama. Zdaje pan sobie sprawę, że gdy Kościół zaatakował książkę pana Dana Browna, tylko przysporzył mu czytelników Z „tęczą" jest podobnie.

Spalenie budki strażniczej w rosyjskiej ambasa­dzie też się panu nie podobało?
Nie.


Dlaczego?
Bo nie zajmuję się podpalaniem.

Jednak chce pan podpalić ten system polityczny.
System się niszczy poprzez niszcze­nie praw, a nie przez podpalenie budek strażniczych. Trzeba zniszczyć przepisy. Kilka tygodni temu Gunter Verheugen powiedział, że są w Europie siły prawico­we, które chcą zniszczyć 60 lat dorobku wspólnotowego. Dokładnie to chcemy zrobić - w całości i totalnie ten dorobek „wyrezać”, a twórców tej różowej zgnilizny wytarzać w smole i pierzu, a następnie przegonić ulicami Brukseli. Przynajmniej publika będzie miała trochę śmiechu.

Ogień się panu nie podoba, ale przeganianie polityków wytarzanych w smole i pierzu już tak.
Bo chcę obalenia tej dyktatury.

Parlamentu Europejskiego pan nie podpali?
Nie. Sprzedamy go i zrobimy tam burdel. Budynek Komisji Europejskiej świetnie się do tego nadaje.

Zwykle jest tak, że małe partie - takie jak pańska - mają niezłe notowania, gdy daleko do wyborów. Im bliżej głosowania, tym silniejsi stają się najwięksi.
Jest dokładnie odwrotnie. Wcześniej dawano nam pół procent albo jeden. Teraz mamy pięć, a w wyborach zdobędziemy przynajmniej 12 proc.

Dwanaście?
To łatwo policzyć. Jeśli 3 proc. naszych zwolenników, czyli połowa tego, co jest
notowane, pójdzie na wybory, to przy fre­kwencji na poziomie 24 proc. daje to jedną ósmą, czyli 12,5 proc.

Po drodze była jednak kanonizacja Jana Pawła II, co - według analityków - powinno być premią dla Prawa i Sprawiedliwości.
To totalni kretyni, którzy mówili, że po 10 kwietnia również notowania PiS zaczną rosnąć. Tymczasem spadły.

Wzrosły.
Spadły.

Uważa pan, że przypomnienie nauki Jana Pawła II nie zmieni nastawienia wyborców?
Niech pan będzie poważny. Nikt przecież tego nie czyta. To tylko rytuał. Tak jak za ko­muny nikt nie czytał Marksa. Trudno było znaleźć komunistę, który znał jego bredze­nia. Było to tylko wąskie grono kapłanów.

Jednak istnieje coś takiego jak pokolenie JPII?
Nie widziałem nigdzie tego pokolenia.

Jednego jego przedstawiciela widzi pan przed sobą.
Możliwe - jeśli coś takiego jak „pokolenie" istnieje. Ja się nie czuję pokoleniem Piusa XII.

Może dlatego, że nie był Polakiem.
„A mówią, że pod słońcem Twoim nie masz Greczyna ani Żyda”...

Przypomnienie nauki Jana Pawła II jest dla pana niebezpieczne.
Dlaczego? Jan Paweł II wyciągnął prze­cież Kościół z ogromnej zapaści, w jaką wciągnęli go Jan XXII i Paweł VI. Niestety, Benedykt XVI nie pociągnął tego dalej.

Był przeciwny karze śmierci.
Ależ skąd! Papież podpisał Katechizm Kościoła katolickiego, w którym jest napi­sane, że władza świecka ma prawo karania śmiercią w sprawach najwyższej wagi.

Był przeciwnikiem narkotyków.
Nie potępiał nikogo za to, że bierze narkotyki.

Jednak nie był zwolennikiem legalizacji narko­tyków.
Zna pan jakąś jego wypowiedź na ten temat?

Wiele uwagi poświęcał godności człowieka...
To jest właśnie godność człowieka. Dawanie człowiekowi wyboru jest właśnie przejawem godności. Jeśli uważa pan, że godność polega na zamykaniu człowieka w klatce, odebraniu mu wyboru, to nie zna pan znaczenia słów w języku polskim.

Skutki używania narkotyków...
... alkoholu też.

Papież nie był zwolennikiem picia alkoholu.
Jego pontyfikat nie wpłynął jednak na spożycie alkoholu w Polsce.

Był zwolennikiem demokracji.
Nie. Modlimy się o Chrystusa Króla i Królestwo Boże na ziemi, a nie o Chrystu­sa prezydenta.

Modlimy się też o poszanowanie praw człowie­ka, a ich gwarantem jest demokracja.
Nie, demokracja jest łamaniem praw człowieka. To jest tyrania większości, czyli jedna z najgorszych. Jak mówił Benjamin Franklin, demokracja polega na tym, że dwa wilki i owca głosują nad tym, co zjeść na śniadanie. A liberalizm polega na tym, że uzbrojona w pistolet owca kwestionuje wynik tego głosowania.

Tam, gdzie panowała dyktatura, papież doma­gał się wolnych wyborów i końca prześladowań.
A nie domagał się zakończenia prze­śladowań dokonywanych przez demokra­cję? Ile osób w Polsce siedzi obecnie bez wyroków?

Z powodów politycznych?
Również.

Na przykład?
Na przykład za to, że mówili, iż nie lubią Żydów albo homosiów.

Kto za to siedzi?
Nawet siedzi człowiek, który powiedział, że w Auschwitz zginęło nie 6 min Żydów, ale milion. Pan Dariusz Ratajczak został wy­rzucony z pracy, zaszczuty i zmarł z głodu.

Oficjalnie popełnił samobójstwo.
Nie, zmarł z głodu.

W samochodzie.
Tak. Przed supermarketem. Nie miał ani grosika przy duszy.

A kto trafił za kratki z powodów politycznych?
Nie pamiętam nazwisk, ale wiele osób siedzi. A na Zachodzie całe tłumy. Nawet pan David Irving na dwa lata trafił do więzienia...

Za kwestionowanie Holokaustu.
Jeśli ktoś kwestionuje, że Czyngis-chan spalił Samarkandę, to nie idzie siedzieć.

Pan jest zwolennikiem praworządności. Jeśli więc obowiązuje takie prawo, to trzeba go przestrzegać.
Za komuny też obowiązywało prawo i za drukowanie ulotek szedłem za kratki bez protestu. Na swoim blogu codziennie wpisywałem, że zginęło nie 6 min Żydów, ale 5 999 999,5 999 998... i przez dwa lata zmniejszałem tę liczbę codziennie o jeden. Też więc kwestionowałem liczbę ofiar, ale nikt się tym nie zainteresował.

Jest pan rozczarowany, że nie pociągnięto pana do odpowiedzialności?
Tak Nawiasem mówiąc, jeśli ktoś po­wie, że zginęło nie 6 min, ale 7 min Żydów, to też kwestionuje liczbę ofiar.

jeśli notowania pana partii utrzymają się do wy­borów parlamentarnych i wejdzie pan da Sejmu...
Znacznie wzrosną.
Kto będzie naturalnym sojusznikiem?
To bez znaczenia, bo wszystkie partie uważamy za bandy złodziei. Pytanie tylko, u której bandy więcej wytargujemy. Odda­my im wszystkie ministerstwa, niech krad­ną, ale niech zmieniają ustawy na lepsze.

Bliżej panu do Kaczyńskiego czy do Tuska?
Te partie nie mają żadnego programu, więc to nie ma znaczenia.

Nie. Ludzie przechodzą z jednej do drugiej. Widział pan, co się działo na Ukra­inie. Obaj polecieli wspierać antypolską, niemiecką agenturę.

Banderowców.

Nie, niemiecki agent. On akurat otwar­cie mówił, że jeździ do Berlina po pienią­dze i dobre rady.

Dlaczego Rosję? Trzeba było przywrócić legalnie wybranego prezydenta Wiktora Janukowycza. Dopóki on rządził, dopóty nie było problemów z Rosją. One się zaczę­ły, gdy został obalony. Tak czy nie?

Tak samo od kilkunastu lat słyszę, że następuje oddawanie Białorusi Rosji.

Oczywiście, że nie. Jego Ekscelencja Alek­sander Łukaszenko nigdy nie odda stanowi­ska, bo chce być u siebie numerem jeden.

Nie musi oddawać stanowiska, by być podporządkowanym.
Żaden dyktator nie lubi być podporząd­kowany komuś innemu. Na tym polega dyktatura.

Wiele krajów zależy od obcych pieniędzy i jakoś żyją. My na przykład bierzemy z Unii Europejskiej znacznie więcej.

Jeśli więc Janukowycz wzywa na pomoc rosyj­skie jednostki, to jest ciągle legalnym prezydentem Ukrainy?
W1939 r. prezydent Polski uciekł z kraju i wezwał na pomoc Francuzów oraz Anglików. To nie znaczy, że przestał być legalnym prezydentem.

To prawda, JE Janukowycz jest tchó­rzem, który uciekł, zostawiając swoich ludzi. Nie mam dla niego słów potępienia. On powinien był wziąć swoje wojska i stłumić bunt na Majdanie. Nie zrobił tego, bo jest tchórzem.

Chciałbym, żeby agenci Zachodu nie zabijali ludzi na Majdanie. Wie pan, że protestujący na Majdanie brali po 20 doi. dziennie?

Może, nie mam na to dowodów. Wi­działem jednak, jak niewielka, niezależna rosyjska telewizja znalazła na Majdanie identyczne ulotki jak te, jakie były roz­dawane na placu Tahrir w Kairze. Tylko oczywiście przetłumaczone. Niech pan sobie odpowie na pytanie, skąd tam się wzięły.

Oczywiście, to z pewnością czysty przypadek

Dla Polski lepiej była, gdy w Kijowie rządził podporządkowany Moskwie Janukowycz?
Nie był podporządkowany, skoro rozmawiał z Unią Europejską na temat stowarzyszenia.

Tak rozmawiał, że się wycofał.
No, między innymi pod wpływem rosyjskich nacisków się wycofał, ale serio rozmawiał i zrezygnował dopiero, gdy UE zażądała, by Ukraina olała legalny wyrok sądu w sprawie pani Tymoszenko. Proszę nie powtarzać, że był podporządkowany. To jest niebywałe, jak silna jest ta propagan­da. Jest jeszcze gorzej niż za komuny, gdy mówiono, że Tito był psem łańcuchowym imperializmu. Mam nad panem tę przewa­gę, że pamiętam PRL i tamtejsze kłamstwa. Teraz pan powtarza te same frazy.

Nie, tylko to nie była polityka jagielloń­ska. W wyniku działalności tak zwanych, tfu, polskich polityków mamy na wschodniej granicy ludzi, którzy podobnie jak Niemcy mają wobec nas roszczenia terytorialne. Za poparcie takiego rozwiązania PiS powinien wyrzucić z partii Jarosława Kaczyńskiego. Tak przynajmniej zrobiłaby partia, która poważnie myśli o suwerenności kraju.

Za chwilę pan powie, że nie ma Ukrainy bez Janukowycza.

Nie, chcę tylko powiedzieć, że było to słabe państwo zżerane przez mafię, ale to mnie nie obchodzi, bo moim celem nie jest dobro Ukraińców, ale Polaków. W naszym interesie jest trzymanie Rosji jak najda­lej. A jeśli ona połknie jeszcze kawałek wschodniej Ukrainy, to będzie bliżej.

Taka zwasalizowana Ukraina oznaczałaby w rzeczywistości, że Rosja byłaby jeszcze bliżej.
Znowu przedstawia pan błędne prze­słanki. Czy Ukraina brała pieniądze od UE? Brała. Była więc tak samo zwasalizowana wobec Brukseli jak wobec Moskwy. Czy Polska bierze pieniądze z Brukseli? Bierze. Jest więc tak samo zwasalizowana.

A jaka to różnica? Pan zakłada, że jak Kali komuś ukraść krowę, to dobrze, a jak Kalemu ukraść, to źle. Sprzeciwiam się rela­tywizmowi moralnemu, który pan stosuje.

To pan stosuje. Mówi pan, że rozjechanie czoł­gami protestujących na Majdanie byłoby w porząd­ku, ale wspieranie ich już nie.
Pytanie, którzy ludzie nie chcą jakiego jarzma. Na Krymie mieliśmy do czynienia z tym, że 90 proc. mieszkańców chciało zrzucić jarzmo ukraińskie. Żaden z was, sprzedajnych dziennikarzy, o tym nie mówi. Ci ludzie nie chcieli, by zmuszano ich do mówienia po ukraińsku. My się obu­rzamy, że polskiej mniejszości zakazuje się używać języka polskiego, ale popieramy taki zakaz dla Rosjan na Krymie.

W każdym kraju istnieje język urzędowy...
... czyli większość narzuca wolę mniej­szości. Na tym polega demokracja.

Szanując prawa mniejszości, każde państwa domaga się posługiwania językiem narodowym. Niemcy mogą w Polsce mówić i nazywać miejsco­wości w swoim języku, ale edukacja prowadzona jest po polsku. Oczywiście z dodatkowym niemiec­kim. Tego samego domagały się władze w Kijowie.
Albo ja zwariowałem, albo pan.

Ja nie. Władze w Kijowie domagały się, by mniejszość rosyjska uznała, że głównym językiem na Ukrainie jest ukraiński.
Na Krymie była to jednak zdecydowana większość ludności. To jest sytuacja taka jak w Generalnej Guberni, gdzie językiem urzędowym był niemiecki.

Czyli Ukraińcy najechali Rosję i odebrali jej Krym?
Nie, Chruszczów im go podarował na czas, gdy byli w Związku Sowieckim. Jednak wtedy mieszkańcom Krymu nie kazano mówić po ukraińsku...

Czyli nie ma paraleli z Generalną Gubernią?
Wtedy jej nie było. Teraz jest Ci ludzie chcieli się wydobyć spod okupacji ukraiń­skiej. Spod obcej kultury i obcego języka. Proszę zwrócić uwagę, że Tatarzy chcieli głosować za pozostaniem na Ukrainie, ale w końcu zagłosowali za przyłączeniem do Rosji. Zrobili tak dlatego, że przed głoso­waniem usłyszeli, iż język tatarski będzie oficjalnym na Krymie. I rzeczywiście, JE Władimir Putin dotrzymał obietnicy, a ponadto oficjalnie potępił wysiedlenie Ta­tarów z Krymu i nazwał to ludobójstwem.

Gesty Putina to zręczny chwyt. A pana teza, że wszyscy Tatarzy głosowali za przyłączeniem do Rosji, jest śmiała. Większość, zdaje się, nie głosowała.
To niemożliwe, bo przy 86-procentowej frekwencji musieli głosować za Rosją. Przypominam, że Rada Najwyższa Tatarów przyjechała na Krym namawiać, by głoso­wali za przyłączeniem. Oni wytargowali u JE Władimira Putina, że język tatarski będzie drugim na Krymie.

Pan by uwierzył Putinowi? Wcześniej to władze na Kremlu ich stamtąd wyrzuciły.
Ale to chyba nie był pan Putin?

To on jednak mówi, że rozpad Związku Sowiec­kiego był największą klęską XX w.
I to mnie martwi. To zupełna aberracja, która jest wynikiem... demokracji. W Rosji jest wielu zwolenników ZSRS i on się musi im przypodobać - bo zagłosowaliby na pana Ziuganowa...

A może on tak myśli?
Nie. Ten człowiek kilka lat temu na własnych nogach poszedł do domu śp. Aleksandra Sołżenicyna, wręczył mu medal i dziękował za obalenie komunizmu.

Czyli pana zdaniem Jarosław Kaczyński, popie­rając obecne władze w Kijowie...
... złamał polską rację stanu. W naszym interesie jest „samostijna” i antyrosyjska Ukraina.

I właśnie teraz jest antyrosyjska.
Po zagarnięciu Krymu tak jest, ale obawiam się, że nastąpi rozbiór tego kraju i Rosja się do nas zbliży Oczywiście, jeśli na zachodzie Ukrainy powstanie wściekle antyrosyjskie państwo, to będę się bardzo cieszył.

Czyli założenia polskiej polityki są spełnione?
Jeśli powstałaby taka sytuacja, to tak, ale obawiam się, że scenariusz będzie inny. Wybitny socjalista, towarzysz Adolf Hitler, tak przez zbrojenia i budowę autostrad zadłużył państwo niemieckie, że 1 stycznia 1940 r. musiałby przestać płacić zobowią­zania. Proszę sobie przypomnieć, że trzy lata temu pan Rostowski zwrócił uwagę, iż grozi nam wojna. A w listopadzie 2 011 r. udzielił wywiadu „Frankfurter Allgemeine Zeitung" w którym potwierdził, że wojna jest jedynym sposobem uniknięcia kompro­mitacji, jaką jest bankructwo. To właśnie dlatego Unia i USA prą do wojny w Rosją.

Unia nie ma dziś armii gotowej do walki.
Ale Stany mają.

Chce pan powiedzieć, że Zachód zaostrza sytu­ację na Ukrainie, by utopić tam swoje długi.
Głównie dotyczy to Stanów. Waszyngton robi wszystko, by sprowokować pana Putina.

Pan to mówi poważnie?
Bardzo poważnie. A jak pan wytłuma­czy to, że amerykańskie okręty pływają po Morzu Czarnym, a do Polski przyleciały amerykańskie samoloty?

Tych samolotów jest jednak mało.
Jeden wystarczy, by zrzucić bombę atomową.

Polska kiedyś odzyska wrak tupolewa?
To nie ma żadnego znaczenia.

Nie można zamknąć śledztwa bez zbadania wraku.
Można, poza tym on już był wiele razy badany. Próbki były brane, a po tylu latach to już bez znaczenia.

To nasza własność. Jednak do czego on jest nam potrzebny? Do postawienia pomnika.

Pan jest przeciwny pomnikowi?
Jestem „za”, ale nie w centrum. Jest koło lotniska, przy 17 Stycznia, na osi z pomni­kiem Żwirki i Wigury, piękne rondo, na którym mógłby stanąć wielki pomnik.

Dla Lecha Kaczyńskiego?
Dla 96 ofiar katastrofy.

Dlaczego nie w Śródmieściu?
To miałby być duży pomnik

Dlaczego jednak nie w centrum, skoro są tu pomnik i rondo prezydenta Francji?
Monument by się tam nie zmieścił. Chy­ba żeby usunąć Mickiewicza... A poza tym: był to BARDZO zły prezydent

Lech Kaczyński był jednym z niewielu polskich polityków, który prowadził samodzielną politykę.
Jeśli za taką uznaje pan podpisanie trak­tatu lizbońskiego i wykonywanie poleceń Waszyngtonu... To była zresztą polityka szarpania za wąsy jednocześnie Rosji i Niemiec. To kretynizm, bo nawiązywało to do polityki dwóch wrogów, która już raz doprowadziła nas do kompletnej klęski. Świętej pamięci Józef Beck też „prowadził samodzielną politykę zagraniczną". Jeszcze bardziej kretyńską, niż śp. Lech Kaczyński.

To dlaczego chce pan postawić mu pomnik?
Nie jemu, ale wszystkim ofiarom. Powodem jest katastrofa, przyzna pan, że niecodzienna. Jednak moja ocena Lecha Kaczyńskiego się nie zmienia - był jednym z najgorszych polskich prezydentów.

Gorszym od Wałęsy?
Wałęsa mimo tego, że był agentem...

Wytoczy panu proces.
Nie wytoczy, bo to przecież oczywiste, że był agentem. Mimo tego był jednak samodzielny. Upił na przykład śp. Borysa Jelcyna i wymógł na nim zgodę na wystą­pienie Polski z Układu Warszawskiego. Miał przebłyski zdrowego rozsądku, taki chłopek-roztropek. Natomiast Lech Ka­czyński miał po prostu złą wizję Polski. On był dość skrajnym socjalistą. Proszę sobie przeczytać jego pracę doktorską!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz