niedziela, 20 kwietnia 2014

Nasz posmoleński Kościół



 O politycznej instrumentalizacji katastrofy samo­lotu, w którym 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleń­skiem śmierć poniosło 96 osób, napisano wiele. Po­łączona zgrozą i żałobą nasza wspólnota szybko się przemieniła w zwalczające się obozy. Jedni głosili, że był to zamach (sztuczna mgła, wybuch bomby na po­kładzie), inni, że do katastrofy doprowadziły liczne zaniedbania - ani celowe, ani zbrodnicze. Dla zwo­lenników teorii zamachu żadne eksperckie diagno­zy nie są dostatecznie wiarygodne. Mordercą będzie dla nich Donald Tusk albo Władimir Putin, albo obaj razem. Ale druga strona długo lansowała tezę o wymuszeniu na pilotach przez Lecha Kaczyńskiego lub jego otoczenie decyzji o lądowaniu mimo niesprzyjających warunków. To też było nieprzyzwoite.
Linia podziału dziwnie się pokrywa z linią dzielącą zwolenni­ków PiS-u i Platformy. A sporom o fakty towarzyszy spór o upa­miętnienie ofiar katastrofy. Rozpoczęty wojną o krzyż przed Pałacem Prezydenckim i pochowanie pary prezydenckiej na Wawelu, toczy się do dziś, o pomnik prezydenta Kaczyńskie­go w Dębicy (obok 17 dębów upamiętniających ofiary Katynia) i pomnik gen. Andrzeja Błasika (obecnego/nieobecnego w kok- picie samolotu w chwili podejmowania próby tragicznego lądo­wania), przede wszystkim zaś o upamiętnienie Lecha Kaczyń­skiego w stolicy.
W dziele upamiętniania nie mogło zabraknąć Kościoła. Kolej­ne rocznice katastrofy były okazją do wystąpień duchownych. W pierwszą, w marcu 2011 r., Rada Stała Episkopatu wzywała wiernych słowami św. Jakuba: „Bracia, nie oczerniajcie jeden drugiego!” (Jk 4, 11). „Niech ta katastrofa - pisali biskupi - umoc­ni wzajemne więzi w naszej Ojczyźnie, Europie i świecie. Niech świadomość tej wspólnoty pozwoli nam zespolić serca, ideały i czyny, by nasz świat stawał się coraz bardziej ludzki”.
Biskupi nie mówili o ofiarach katastrofy jako męczennikach, ale podkreślali, że dzięki niej „prawda o ludobójstwie tysięcy bezbronnych jeńców polskich dotarła do świadomości świata”.
Nie zabrakło jednak wystąpień w nieco innym duchu. W kate­drze warszawskiej (15 sierpnia 2013 r.) o. Aleksander Jacyniak SJ mówił o tajemniczej „obfitości zgonów” osób, które związa­ne były z katastrofą smoleńską, i dowodził, że oficjalne wersje ich śmierci nie są wiarygodne. Ten wątek oczywi­ście podchwyciły „Nasz Dziennik” i „Gazeta Polska Codziennie”. Mszą św. rozpoczynano lub kończo­no manifestacje, takie jak Marsz Smoleński w Czę­stochowie pod hasłem „Żądamy prawdy o Smoleń­sku”.
Także niektórzy biskupi angażowali się w „woj­nę smoleńską”. W trzecią rocznicę katastrofy w ka­tedrze warszawskiej bp Józef Zawitkowski stawiał dramatyczne pytania: „Dowiemy się kiedyś prawdy o Katy­niu, o Smoleńsku? Nie pytajcie bezbożnych, kto zabił Prezy­denta. Specjalnością czarnych aniołów jest kłamstwo i niszcze­nie miłości”. Tenże biskup, poświęcając pomnik prezydenta Kaczyńskiego i jego małżonki w Radomiu (18 czerwca 2013 r.), katastrofę powiązał przyczynowo z wcześniejszymi atakami na prezydenta: „to nie mgła, to nie nawigacja, to nie brzoza. Wyście wcześniej nas zabili. »Odstrzelimy ich, kaczorów«, mówiliście, »kartoflane nosy«, mówiliście na nas. Ziemia smoleńska będzie pamiętać i będzie wyrzutem sumienia”.
Według sondaży CBOS od czerwca 2010 r. krytyków Kościoła przybyło o 10 pkt. proc., chwalących ubyło także o 10 pkt. proc. Przyczyny tej gwałtownej zmiany ocen Kościoła wybitna socjolożka, dyrektor CBOS dr hab. Mirosława Grabowska upatrywa­ła w nadmiernym zaangażowaniu wielu biskupów w kampanię wyborczą Jarosława Kaczyńskiego oraz w zachowanie Kościoła w sprawie krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Jej zdaniem „za­uważalna była, łagodnie mówiąc, dysharmonia, gdy Kościół nie potrafił przemówić jednym głosem, a różni biskupi mieli różne poglądy na to, co robić”.
Nie muszę dodawać, że promujące teorię o zamachu Radio Maryja stało po stronie obrońców krzyża na Krakowskim Przed­mieściu.
Mimo wysiłków takich ludzi Kościoła jak kardynał Kazimierz Nycz, który konsekwentnie stara się pozostawać poza sporami i o smoleńskiej katastrofie zawsze mówi w perspektywie religij­nej, podział w naszym Kościele istnieje. Nie dotyczy on prawd wiary ani stosunku do kościelnej dyscypliny, jest podziałem po­litycznym, między zwolennikami PiS-u i jego przeciwnikami. A może tylko słuchaczami Radia Maryja i resztą.

 KS. Adam Boniecki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz