czwartek, 3 kwietnia 2014

Między impotencją a infantylizmem



Putina można pokonać. Potrzebna jest kombinacja sankcji politycznych, presji ekonomicznej i racjonalnej dyplomacji.
Władimir Putin dał Ameryce, Europie, naszej władzy i opozycji szansę na wydoroślenie. Nasza władza wydoroślała szybko, Zachód dorośleje bardzo powoli. Natomiast nasza opozycja z PiS na czele wydaje się skazana na infantylizm.
W sprawie Ukrainy polski rząd musi się poruszać po wybitnie wąskiej ścieżce. Z jednej strony Zachód, który na drastyczne złamanie prawa międzynarodowego przez Rosję zareagował niemrawo. Z drugiej PiS-owska opozycja wrzeszcząca: „a nie mówiliśmy”, bo oni przecież wiedzieli, a jakby mogli, toby Ruskom pokazali. Rząd chciałby ostrzejszych sankcji wobec Rosji nałożonych przez Unię, ale nie może być tu za bardzo w awangardzie. Bo szybko mogłoby się okazać, że dla rosyjskiej propagandy ekstremistami są już nie tylko partia Swoboda i Tiahnybok, ale także Tusk i Sikorski. Rząd chciałby więc sankcji ostrzejszych, ale musi kalkulować, bo retorsje uderzyłyby głównie w naszą gospodarkę, co oczywiście skwapliwie wykorzystałoby PiS.

Tusk i Sikorski popierają aspiracje Ukraińców i ekipę premiera Jaceniuka, ale nie mogą jej popierać bezwarunkowo, bo takie carte blanche mogłoby nas skazywać na płacenie rachunków za ewentualny triumf ukraińskiej skrajnej prawicy, która może być beneficjentem i rosyjskiej agresji, i trudności gospodarczych na Ukrainie. Między impotencją Zachodu a indolencją rozkrzyczanego PiS, między moralną słusznością a niezbędną kalkulacją, między łączonymi z Ukrainą nadziejami a związanymi z nią uzasadnionymi obawami – mniej więcej tędy przebiega owa wąska ścieżka.
Zachodni politycy mówią, że pomylili się, uznając agresywnego niedźwiedzia za misia zdolnego do realnego partnerstwa. Szef szwedzkiej dyplomacji, Carl Bildt, przyznaje, że kiedy z ministrem Sikorskim startowali z programem Partnerstwa Wschodniego, wyczuwali gotowość Moskwy do uczestnictwa w czymś na kształt partnerstwa dla modernizacji. Przebudzenie okazało się rzeczywiście bolesne.
A przecież trzeba było słuchać PiS, które oczywiście wiedziało, że reset w stosunkach z Rosją jest mrzonką. Wybitni eksperci PiS od polityki wschodniej abstrahują od tego, że prezydentem był wtedy Dmitrij Miedwiediew i zdawało się, że jest zdeterminowany, by Rosji nadać inny kierunek rozwoju. Radykalna zmiana w Rosji nastąpiła wtedy, gdy prezydentem znowu został Putin. Zachodni politycy przyznają, że nie zareagowali odpowiednio jeszcze w zeszłym roku, gdy Rosja zaczęła wprowadzać blokadę dla importu ukraińskich towarów. A trzeba było słuchać PiS. Przecież prezes Kaczyński, widząc rosnącą arogancję niedźwiedzia, proponował odebranie Ukrainie meczów Euro 2012. To z pewnością ułatwiłoby jej marsz na Zachód.
PiS-owcy i PiS-owscy akolici są groteskowi, wynosząc pod niebiosa Kaczyńskich i dezawuując Tuska oraz Sikorskiego. Pan Kochan, doradca prezesa, twierdzi na przykład, że były prezydent osiągnął wielki sukces, organizując wyjazd kilku prezydentów do Tbilisi, a Tusk podobnych sukcesów nie ma. Pewnie. Podpisanie umowy stowarzyszeniowej między Ukrainą a Unią to przecież klęska. Ale PiS-owski Kissinger, Kochan, idzie dalej. „Pamiętamy, jak się Tusk przechadzał po sopockim molo z Putinem... jako polityk Tusk był naiwny i nieodpowiedzialny”. Oczywiście, Kaczyńscy z takim Putinem patriotycznie nigdy by się nie spotkali, a jakby już z nim wylądowali na molo, toby go z molo zrzucili i problemu z Ukrainą by nie było.
Można oczywiście zdrowo się roześmiać na słowa pana Brudzińskiego perorującego, że Kaczyński jest wielkim mężem stanu, a Tusk z Sikorskim to chłopcy w krótkich majtkach. Czy z Hofmana bredzącego, że Sikorski podał tlen Janukowyczowi. Można, ale właśnie te brednie współtworzą kontekst, w którym nasz rząd działa. A przecież wielki mąż stanu z PiS mógłby pokazać, jak się działa skutecznie. Na początek proponuję telefony do Orbána, by przestał się podlizywać Putinowi, i do Camerona, by pogonił z Londynu Abramowicza. Inni z Kaczyńskim w Europie rozmawiać nie chcą, ale ci dwaj sojusznicy PiS wielkiego męża stanu z Żoliborza na pewno posłuchają.
Putina można pokonać. Wymaga to jednak determinacji i cierpliwości. Rozsądnej kombinacji sankcji politycznych, presji ekonomicznej i racjonalnej dyplomacji. A nie gromkich okrzyków trzecioligowych polityków z partii będącej w marginalnej frakcji w Parlamencie Europejskim.
Putin nie potrafi dać Rosji modernizacji, daje więc Rosjanom uniesienia i szowinizm. Akurat to niektórym nad Wisłą powinno się podobać. Tradycja, autokratyzm, rządy mocnej ręki, oj, gdyby niektórzy w Warszawie mieli jeszcze narzędzia Putina...
Na Zachodzie wciąż niestety jest wielu pogrobowców Daladiera i Chamberlaina. W Polsce wciąż niestety jest wielu pogrobowców Mościckiego i Rydza-Śmigłego, że my ani guzika, a jakby coś, to do Zaleszczyk. Ich przynajmniej internowali. Nie każdy miał w życiu tyle szczęścia.
Tomasz Lis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz