wtorek, 4 marca 2014

Polskie konklawe (Wprost)



W zbliżających się wyborach przewodniczącego episkopatu duże szanse ma abp Wacław Depo. Czy przyjaciel o. Rydzyka pokieruje polskim Kościołem?

MARCIN DZIERŻANOWSKI

Wejście Telewizji Trwam na mulipleks porównał do odzyskania przez Polskę wolności. Organizowane przez PiS marsze obrony Radia Maryja to dla niego „dowód, że sumienia ludzi są przebudzone prawdą”. Jako pierwszy hierarcha wsparł „Krucjatę różańcową za Ojczyznę”, która miała za - mienić Polskę w „drugie Węgry” (od akcji oficjalnie odciął się kard. Kazimierz Nycz). Zaprzyjaźniony z o. Tadeuszem Rydzykiem, stosunkowo mało znany abp Wacław De­po jest dziś jednym z najpoważniejszych kandydatów na nowego przewodniczącego Episkopatu Polski.
- Jeśli wygra, polski Kościół przez następne lata będzie miał twarz o. Rydzyka - mówi z nieukrywanym niepokojem ksiądz blisko związany z episkopatem.

UKŁADANKA O. RYDZYKA
Wybory odbędą się w Warszawie 12 i13 mar­ca. Zgodnie ze statutem obecny przewod­niczący abp Józef Michalik kandydować na trzecią kadencję już nie może. Tym razem, inaczej niż pięć i dziesięć lat temu, wśród biskupów nie ma wyraźnych liderów. A to oznacza, że wynik może się rozstrzygnąć w ostatniej chwili. Przed wyborami nie ogłasza się kandydatur, nie ma też oficjalnej kampanii wyborczej. Jednak walki już trwają. Frakcja „radiomaryjna” coraz bardziej lansuje kandydaturę metropolity częstochowskiego abp. Wacława Depy.
- Analizując podziały wśród hierarchów, dziennikarze mówią najczęściej o walce konserwatystów z liberałami. Ale patrzenie na konferencję biskupów jak na partię to błąd - mówi nasz informator z kręgu sekretariatu episkopatu. I zaznacza, że wybory w tym gremium kierują się zupełnie inną logiką.
- Owszem, poszczególni biskupi biorą pod uwagę poglądy, ale nie mniejszą rolę odgry­wają układy towarzyskie. Czasami ważne jest, kogo się lubi, u kogo bywa na uroczy­stościach, z rozmawia, a nawet przy siedzi na sali obrad episkopatu. Żartowano nawet, że dotychczasowy przewodniczący abp Michalik swą popularność zawdzięczał głównie temu, że do wszystkich zagadywał. I coś w tym jest - dodaje.
Metropolita częstochowski ma szanse z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, podobne jak on poglądy ma wielu polskich hierarchów. Kto wie, czy nie większość. W dodatku jako biskup częstochowski czę­sto gościu siebie ważne postacie polskiego Kościoła. Choć opinia publiczna prawie go nie zna, wśród biskupów jest wyjątkowo
popularny. Zawdzięcza to m.in. o. Tade­uszowi Rydzykowi, z którym się przyjaźni i w którego radiu jest częstym gościem. - Na jego ingres do katedry częstochowskiej przy­jechało 56 biskupów, a mszę koncelebrowało 400 księży! To był absolutny ewenement - zauważa jeden z księży z archidiecezji częstochowskiej. Telewizja Trwam przepro­wadziła transmisję na żywo z uroczystości, na której ważnym gościem był o. Tadeusz Rydzyk.
Nic dziwnego, bo abp Depo może się stać ważnym elementem układanki ojca Rydzyka. Jest tajemnicą poliszynela, że do pełni szczęścia toruńskiemu redemptoryście od lat brakuje ważnego hierarchy, który miałby przełożenie na Watykan. Twórca Radia Maryja długo liczył na to, że będzie nim abp Stanisław Wielgus, który miał być warszawskim metropolitą, a w przyszłości też zapewne otrzymać kapelusz kardynalski.
Afera lustracyjna pokrzyżowała te plany. Później o. Rydzyk długo stawiał na Sławoja Leszka Głodzia, ale ostatnio gdański arcy­biskup nie ma zbyt dobrych notowań. Nic dziwnego, że redemptorysta zdecydował się postawić na abp. Depę.

KRÓTKA LISTA
„Swój” przewodniczący episkopatu za­pewniłby o. Rydzykowi spełnienie ambicji, nawet jeśli formalnie, zgodnie ze statutem konferencji biskupów, nie ma on zbyt wielkich kompetencji. Przede wszystkim koordynuje prace episkopatu, przewodzi obradom plenarnym konferencji biskupów, często reprezentuje też Kościół w mediach i na uroczystościach kościelnych. Jego wypo­wiedzi siłą rzeczy są więc odbierane jako głos wszystkich biskupów. Mimo to, mówienie, że przewodniczący episkopatu „rządzi Ko­ściołem'; jest przesadą - tak naprawdę każdy biskup podlega bezpośrednio papieżowi.
Pod pewnymi względami wybory przy­pominają małe konklawe. W marcowych weźmie udział ok. 130 biskupów: wszyscy diecezjalni, pomocniczy oraz sekretarz episkopatu bp Wojciech Polak. W gronie tym zabraknie biskupów emerytowanych, tak ważnych dla polskiego Kościoła, jak kardynałowie Franciszek Macharski i Henryk Gulbinowicz czy prymas Henryk Muszyński. Zgodnie ze statutem prawo zgłaszania kandy­datur i głosowania mają i biskupi diecezjalni, i pomocniczy, ale głosować można tylko na tych pierwszych. Czyli w sumie na 43 osoby (bo abp Michalik wybrany już być nie może).
W praktyce lista kandydatów jest krótsza, wkrótce bowiem wiek emerytalny osiągnie kilku ważnych hierarchów, w tym kard. Stanisław Dziwisz z Krakowa, prymas Józef Kowalczyk z Gniezna i abp Henryk Hoser z warszawskiej Pragi. Ze stawki de facto wypadł też abp Sławoj Leszek Głódź, po tym jak media (w tym „Wprost”) oskarżyły go o finansowe nadużycia, nadużywanie funkcji oraz obronę księdza oskarżonego o molestowanie nastolatki.
Kandydatury zgłasza się na piśmie, w pierwszej turze wybrany zostaje biskup, który uzyska 50 proc. Głosów plus jeden. Jeśli nikt takiego nie osiągnie, odbywa się druga tura. W jej trakcie można głosować jedynie na tych biskupów, którzy poprzednio dostali przynajmniej jeden głos. Jeśli i to głosowanie nie przyniesie rezultatu, odbywa się trzecia tura, w której biorą udział jedynie dwaj kandydaci, którzy wcześniej uzyskali najwięcej głosów. W osobnym głosowaniu wybiera się też wiceprzewodniczącego.
Za faworyta opcji otwartej uchodzi kard. Kazimierz Nycz. Jego niewątpliwym atu­tem jest to, że rezyduje w Warszawie, gdzie urzędują politycy i gdzie skupia się uwaga najważniejszych mediów. Zdaniem wielu to, że abp Michalik mieszkał w prowincjonalnym Przemyślu, negatywnie wpłynęło na prestiż pełnionego przez niego urzędu. Z drugiej jed­ynak strony wielu biskupom nie podoba się to, że metropolita warszawski dystansuje się od PiS i Smoleńska. Dlatego na giełdzie nazwisk wymienia się też metropolitę lubelskiego abp. Stanisława Budzika, uchodzącego za hierarchę stosunkowo otwartego, ale mniej „politycznego'! W grupie kościelnych konserwatystów szanse mają abp Wiktor Skworc z Katowic i abp Andrzej Dzięga ze Szczecina.

WSPANIAŁY CZŁOWIEK
Nie ma jednak wątpliwości, że to abp Depo jest lansowany na kandydata prawej strony. 61-letni biskup z Szydłowca święcenia uzy­skał w 1978 r. Przez lata pracował jako wykładowca radomskiego seminarium, w sierpniu 1990 r. został jego rektorem. Przez dziesięć lat miał kontakty z ośrodkami duszpasterskimi w Niemczech (m.in. w Surberg), dzięki czemu poznał osób z otoczenia Benedykta XVI. Właśnie na niemiecki pontyfikat przypadają najważniejsze awanse abp. Depy: w 2006 r. został mianowany biskupem diecezji zamojsko-lubaczowskiej, a pięć lat później częstochowskiej. W maju 2006 r. został współprzewodniczącym Rady Programowej Radia Maryja, a dwa miesiące później biskupi wybrali go na nowego przewodniczącego Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. środków społecznego przekazu. Rada uchodzi za jedną z najważniejszych i najbardziej prestiżowych w episkopacie. - Moim zadaniem będzie walka z fałszującą prawdę o Kościele kato­lickim czy o Ewangelii tendencją, która jest dziś zaszczepiana w umysłach ludzi - mówił wówczas.
Arcybiskup nigdy nie krył swoich kon­serwatywnych poglądów ani prawicowych sympatii politycznych. Powołując się na przykład Benedykta tłumaczył, że wizja
„Kościoła wojującego” dziś jest niemodna, ale prawdziwa. Jego zdaniem „wolność religijna jest dyskryminowana zarówno w wymiarze światowym, europejskim i polskim. ( ...) Dyskryminowanie Telewizji Trwam okazuje się bardzo niebezpieczne. Jest to przecież nadawca kościelny, a nie prywatny. Zablo­kowanie miejsca na cyfrowym multipleksie metodą finansową i ideologiczną jest prze­ciwko demokracji” - tłumaczył w wywiadzie udzielonym konserwatywnej „Niedzieli'!
Mimo pełnionej funkcji nie rozmawia z prasą niekatolicką. Tłumaczy, że „agresywność świeckich mediów przeciwnych Kościołowi i nauce Ewangelii Chrystusowej jest bardzo mocna i sugestywna”. Jest za to ulubieńcem mediów o. Rydzyka i wspo­mnianej już „Niedzieli”, która prześciga się w pisaniu na jego temat laurek. Jeden z artykułów dziennikarz tego pisma zaczął od słów: „Wspaniały człowiek - podkreślają wszyscy, z którymi rozmawiałem o Biskupie’! Naczelny „Niedzieli” pisał z kolei: „Dzięki takim pasterzom jak Arcybiskup Metropo­lita Częstochowski, człowiek ogromnego zawierzenia Matce Bożej, można myśleć o zjednoczeniu sił katolickich. Bo pasterz Kościoła częstochowskiego to bardzo ważny biskup, który klęcząc przed Cudownym Wizerunkiem Maryi, wyprasza potrzebne narodowi łaski, ale też dla wszystkich jest przykładem wiary i nadziei'!
Zdaniem naszego rozmówcy z kręgu epi­skopatu, choć abp Depo poglądy ma bardzo konserwatywne, z o. Rydzykiem nie można go jednak porównywać. - Po pierwsze, jest człowiekiem wyrobionym intelektualnie. Po drugie, w bezpośrednich relacjach robi dobre wrażenie. Nie ma jednak wątpliwości, że stojąc na czele episkopatu, wzmocni opcję toruńską - mówi nasz informator.

ODSTRZELANIE KANDYDATA
Dodaje, że biskupi, którzy dokonają wyboru przewodniczącego, mają świadomość wagi swej decyzji. Może ona bowiem zadecydować o kierunku, w którym w najbliższych latach
pójdzie polski Kościół. Wiadomo, że ideą papieża Franciszka jest bowiem ograniczenie kościelnego centralizmu i przekazanie wielu kompetencji Stolicy Apostolskiej na szczebel Kościołów krajowych. Papież nie chce, by wszystkie decyzje odnośnie do polskiego Kościoła zapadały w Rzymie, o czym biskupi mogli się przekonać podczas niedawnej sprawozdawczej wizyty w Watykanie.
- Papież cały czas dawał do zrozumienia, że spotyka się bardziej jako biskup Rzymu niż zwierzchnik Kościoła, z pełnym docenieniem odpowiedzialności biskupów lokalnych
- relacjonował spotkanie z Franciszkiem w „Tygodniku Powszechnym” emerytowany prymas abp Henryk Muszyński.
W tej sytuacji wielu uważa, że potrzebne jest znalezienie kandydata środka. Takie­go, który mógłby pogodzić zwolenników otwartego kard. Nycza i konserwatywnego abp. Depy. A przy okazji zagwarantować, że z punktu widzenia biskupów żadnego trzęsienia ziemi w polskim Kościele nie będzie. Jako kompromisowego kandydata najczęściej wymienia się metropolitę poznańskiego i dotychczasowego wiceprzewodniczącego episkopatu abp. Stanisława Gądeckiego.
- Ma duże doświadczenie, jest człowiekiem rozważnym, otwartym. Byłaby to też pewna konsekwencja: funkcję zastępcy przewodni­czącego pełnił przez dwie kadencje - chwalił go ostatnio emerytowany prymas Muszyński.
Paradoksalnie bowiem przeszkodą w wyborze abp. Depy może się okazać wojna ze świeckimi mediami, którą toczy od lat. Biskupi, którzy po aferach pedofilskich i zamieszaniu wokół gender nie mają ostat­nio najlepszej prasy, mogą się obawiać, że metropolita częstochowski jeszcze bardziej popsułby wizerunek Kościoła w Polsce. Wydaje się, że zaczynają to dostrzegać już nawet najwięksi zwolennicy arcybiskupa. „Być może życzliwość dla takich mediów jak choćby Telewizja Trwam jest »grzechem pierworodnym« księdza arcybiskupa” - pisał ostatnio należący do medialnego imperium o. Rydzyka „Nasz Dziennik”.
- „Liberalno-lewicowe media wyraźnie chcą »odstrzelić« tych kandydatów, z którymi im nie po drodze. Przyszedł czas na ks. abp. Wa­cława Depę, który - wbrew tezom głoszonym przez liberalno-lewicowe media - nie jest bez szans, aby stanąć na czele episkopatu. Dlatego, niestety, możemy się spodziewać kolejnych prób jego zdyskredytowania'!
Jedno jest pewne: niniejszy artykuł zostanie odebrany przez zwolenników abp. Depy jako potwierdzenie tej tezy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz