wtorek, 11 marca 2014

Idzie Kaczyński przez wieś



KRYSTYNA NASZKOWSKA


PiS woła do rolników: nie głosujecie na ludowców, oni niszczą polską wieś, jedynym obrońcą chłopskich spraw jest Prawo i Sprawiedliwość

Pretekst dało samo PSL. Na początku stycznia szef ludowców w liście do - Jarosława Kaczyń­skiego wezwał PiS do wystąpienia z europarlamentarnej frakcji konserwatystów, bo bry­tyjski premier Cameron negatywnie ocenił polskich imigrantów.
Riposta była natychmiastowa. „Panie premierze, ktoś mu­si wam to powiedzieć - zdradziliście interesy polskiej wsi. Zgo­dziliście się na poniżające i deprecjonujące warunki WPR dla polskich rolników” - napisał prezes PiS do Janusza Piechociń­skiego. WPR to unij na Wspólna Polityka Rolna. Potem było już tylko ciekawiej.
W 140. rocznicę urodzin Wincentego Witosa, 19 stycznia, po­litycy PiS zjechali gromadnie do Wierzchosławic. Kaczyński, ku zdumieniu historyków, przedstawił swoją partię jako naturalnego kontynuatora polityki legendarnego przywódcy PSL, a politykom innych partii zarzucił, że próbują zawłaszczyć dla siebie historię ruchu ludowego. - Do tradycji Wincentego Wi­tosa, do tradycji ruchu ludowego odwołują się różne siły - ostrze­gał Kaczyński. - Także tutaj, w Wierzchosławicach, pojawili się politycy partii, która od sześciu łat współrządzi naszym krajem”.
PSL zamurowało.
PiS nie po raz pierwszy wybrało się do Wierzchosławic. Kie­dy zbliżają się wybory, partia Kaczyńskiego rusza na poszuki­wanie korzeni. A ponieważ korzenie ma króciutkie, podkrada je innym. Sięganie po Witosa nie jest przypadkowe - symbol czterokrotnego premiera II RP wciąż działa na wyobraźnię elektoratu wiejskiego, a to o tych wyborców PiS stoczy naj­większy bój w kampanii europarlamentamej, samorządowej oraz do Sejmu i Senatu.

•••

Przesłanie PiS sprowadza się do dwóch haseł: PSL nic nie robi dla rolników; jedynym obrońcą wsi jest PiS.
Jak jest naprawdę?
Kiedy wstępowaliśmy do Unii, dzięki niemal rejtanowskięj postawie szefa PSL Jarosława Kalinowskiego (wicepremiera i ministra rolnictwa w koalicji z SLD) rolnicy dostali w pierwszym roku dwa razy większe dopłaty i znacznie wyższe limity produkcji mleka, niż planowała Komisja Europejska. PiS miał do naszego przystąpienia do Unii stosunek mocno sceptyczny i zdawał się nie widzieć, jaką szansą dla rolników jest integracja.
Za to kiedy rządził PiS, rolnicy mogli usłyszeć, że premier Kaczyński uważa dotacje Brukseli dla rolnictwa za zbyt hojne. I warto je uszczuplić na finansowanie europejskiej armii. A dzien­nikarze pisali, że w trakcie negocjacji reformy rynku cukru mi­nister rolnictwa Krzysztof Jurgiel poszedł spać, zamiast wal­czyć o jak najlepsze warunki dla naszych cukrowników. Tyle historii.
Teraz PiS twierdzi, że w najbliższych siedmiu latach polska wieś dostanie mniej niż w latach 2007-13, bo współrządzące kra­jem PSL „olało” negocjacje z Unią. „PiS zabiegało o 42 mld eu­ro, o naprawdę dużą sumę, znacznie większą niż w poprzed­nich siedmiu łatach. Doszło do tego, że nie tylko otrzymamy nie więcej niż wtedy, ale w liczbach bezwzględnych mniej ” - wy­liczał w Wierzchosławicach Kaczyński.
Prawda jest nie do podważenia - pieniędzy będzie więcej.
W rezultacie wywalczonego w Brukseli budżetu na wieś i rolnictwo do 2020 r. popłynąć ma 42,4 mld euro, czyli o 3,5 mld więcej niż w poprzednich siedmiu latach. I to w sytuacji, kiedy wszystkie kraje poza Polską dostały na rolnictwo mniej. Po jednej stronie mamy słowa PiS, po drugiej liczby.

•••

„Co się dzieje z polską ziemią? - pytał prezes. - Istnieje niebez­pieczeństwo, że przyjdzie taki czas, kiedy ta ziemia w wielkiej ilości - a może kiedyś i w całości - nie będzie polska. Nie ma obro­ny polskiej ziemi, która jest dzisiaj w najwyższym stopniu za­grożona”. W programie rolnym PiS stwierdza: „Ziemi i rolni­ków nam ubywa. PiS zapewni ochronę polskiej ziemi rolnej przed jej masowym wykupywaniem. Taki wykup już trwa”.
Oczywiście to PSL nie broni polskiej ziemi. Pozwala na jej przejmowanie przez cudzoziemców, czego dowodem mają być protesty rolników na Pomorzu. Minister rolnictwa i szef Agen­cji Nieruchomości Rolnych zwrócili się do ABW i CBA o zba­danie, czy istotnie cudzoziemcy przez podstawione osoby wy­kupują ziemię rolną. Niczego takiego nie stwierdzono. ANR sprzedała ok. 2,2 min hektarów, z czego cudzoziemcy nabyli 2,2 tys., czyli 04 proc.
Polityków PiS to pewnie nie dziwi, bo organa ścigania pod rządami PO-PSL nie są wiarygodne. „Pod naszymi rządami oszuści okradający rolników nie będą bezkarni. Aparat pań­stwowy, w tym zwłaszcza prokuratura w naszej wizji państwa podległa rządowi, zapewni skuteczne ściganie oszustów i od­bieranie im tego, co rolnikom ukradli” - czytamy w programie rolnym partii Kaczyńskiego.
Na początku roku pojawił się problem z tradycyjnym wę­dzeniem wędlin. Bruksela uznała, że wydziela się zbyt dużo substancji smolistych, które są rakotwórcze. Trzeba albo zmie­nić urządzenia wędzalnicze, albo zaprzestać tego procesu.
PiS znów zaatakowało. To z winy PSL nasi wędliniarze od września nie będą mogli wędzić tradycyjnie. Faktycznie, Mi­nisterstwo Rolnictwa zapomniało o małych firmach, a to one mogą mieć problem (duże zakłady mięsne od dawna spełnia­ją wymogi). Ale dyskusja nad unijnym rozporządzeniem ru­szyła w roku 2005, a negocjacje toczyły przez cały rok 2006, kiedy już rządziło PiS. To wtedy inne państwa negocjowały w Bruk­seli dopuszczalne poziomy substancji smolistych na podsta­wie wyników badań prowadzonych w swoich krajach. Polska nie negocjowała, bo dopiero teraz zakłady badają poziom sub­stancji smolistych w swoich wędlinach.

•••

Pisowskim tezom o niszczeniu wsi przez PSL zaprzecza sama wieś. To, jak się zmieniła od wejścia do Unii.
Na maleńkie Podkarpacie, zresztą bastion PiS, w ostatnich siedmiu latach trafiło 7 mld zł - na zakup maszyn, tworzenie miejsc pracy w rolnictwie, na przemysł spożywczy. Te pienią­dze widać, zmieniają 'wygląd wsi. ale też mentalność mieszkańców i ich nastawienie do Unii. Markowa koło Łańcuta, któ­ra w referendum była przeciwko integracji, dziś jest najbardziej towarową gminą na Podkarpaciu. Trudno tu kupić kawałek zie­mi rolnej, bo rolnicy chcą powiększać gospodarstwa i dokupują ziemię, jeśli tylko pojawia się szansa.
Są gminy, jak Zarzecze kolo Przeworska, które od wejścia do Unii zmieniły się nie do poznania-jest wodociąg, kanaliza­cja, powstała nowa szkoła i hala sportowa. A ostatnio za unijne pieniądze samorząd odrestaurował zabytkowy dworek i park. Odbywaj ą się tam gminne spotkania i imprezy kulturalne.
W ostatnich siedmiu latach dzięki pieniądzom, jakie płyną za pośrednictwem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, powstało na wsi ok. 40 tys. miejsc pracy. Są nowe sklepy, warsztaty, lokale gastronomiczne, firmy świadczące usługi turystyczne, komunalne, budowlane, informatyczne itd.
Mieszkanka wsi na Lubelszczyźnie dostała 300 tys. Zł dotacji na utworzenie trzech miejsc pracy. Otworzyła cukiernię, ku­piła maszyny i zatrudniła trzy osoby. W innej wsi krawcowa też dostała taką dotację w ramach tworzenia mikro przedsiębiorstw - w swoim domu wydzieliła pomieszczenie na zakład krawiecki, kupiła potrzebne maszyny, zatrudniła dwie osoby. Szyją dla mieszkańców okolicznych wsi. To się dzieje.
Przed referendum rolnicy słyszeli z ambon, że wejście do Unii oznaczać będzie upadek kultury ludowej, utratę języka, wynarodowienie. Tymczasem kultura ludowa rozkwita. Ak­tywizują się koła gospodyń wiejskich, powstają muzyczne i ta­neczne zespoły ludowe, mnożą się konkursy i przeglądy potraw regionalnych. Z funduszy unijnych remontuje się wiejskie ryneczki, odnawia świetlice, domy kultury, układa chodniki. Jedna wieś uczy się od drugiej.

•••

PSL ma rozbudowane struktury w prawie każdej gminie i po­wiecie. Teoretycznie powinno bez trudu pokonać PiS. Ale w prze­ciwieństwie do partii Kaczyńskiego nie ma sztabu wyborcze­go na niemal każdej plebanii.
I to jest chyba największa tajemnica sukcesu PiS na wsi. Im bardziej rolnicza gmina, tym na ogół większa frekwencja, bo tym więcej starszych osób idzie do urn. A starsi słuchają tego, co radzi im ksiądz z ambony. Mieszkańcy zwykle głosują po niedzielnej mszy. A proboszczowie nie lubią PSL, bo ta partia nigdy nie była klerykalna. Nawet. Witos miał problemy ze swo­im biskupem. W nowej Polsce Kościół najpierw wzywał do głosowania na OKP, potem na AWS, a od pojawienia się PiS na par­tię Kaczyńskiego. Na PSL nigdy. Swoje dokłada też Radio Ma­ryja. W Wrerzchosławicach przy Jarosławie Kaczyńskim sie­dział biskup diecezji tarnowskiej Andrzej Jeż.
Wyborcy nami nie głosują na konkretnego kandydata Głosują na szyld. Najboleśniej przekonał się o tym były polityk PiS z Podkar­pacia Mieczysław Janowski. W2004r. dostał się do europarlamentu z listy PiS.  dawało mu się, że dobrze pełnił funkcję, wobec PiS był lojalny, przyjaźnił się z proboszczami i wójtami. Ale w następnych eurowyborach prezes Kaczyński wysłał na Podkarpacie nikomu wówczas nieznanego Tomasza Porębę.
PSL postanowiło wykorzystać popularność Janowskiego i jego układy z Kościołem i wystawiło go na swoich listach. I Ja­nowski przegrał sromotnie z młodym Porębą.
Przez lata PiS gadał elektorat PSL. Najgorzej było w2005 r., kiedy ludowcy zmagali się z ucieczką elektoratu nie tylko do PiS. Do LPR odchodzili najbardziej konserwatywni i patriotycznie nastawieni wyborcy, do Samoobrony najbardziej lewicowi. Po dwóch latach PiS zjadł przystawki i przejął ich elektoraty.
Wydaje się jednak, że najgorsze PSL ma już za sobą. Bo wieś się zmienia na lepsze, mieszkańcy to widzą i czują. I chcąc nie chcąc, łączą to z PSL, które od lat współrządzi krajem. Koalicja z Platformą nieźle ludowcom zrobiła.
Nie da się też ukryć, że Stronnictwo znalazło niespodzie­wanie sprzymierzeńca w Bronisławie Komorowskim. Prezy­dent obnażył koniunkturalną miłość PiS do Witosa.
Kiedy Witos w1932 roku został zesłany do Brześcia za zdra­dę stanu, odebrano mu Order Orła Białego. W nowej Polsce PSL starało się o zwrot insygniów Orła Białego rodzinie Wito­sa. Lech Kaczyński tego nie zrobił, zrobił to dopiero Bronisław Komorowski.
To prezydent, który od dwóch lat II listopada patronuje mar­szowi z okazji odzyskania niepodległości i kończy ten marsz przy pomniku Witosa. PiS z zasady w tym marszu nie ma, więc nie ma go też przy pomniku.
I to Komorowski jest pierwszym prezydentem, który bie­rze udział w Zaduszkach Witosowych, czyli 2 listopada razem z ludowcami chodzi na grób Witosa.
W poprzednich wyborach do europarlamentu ludowcy zdobyli cztery mandaty. Teraz liczą, że uda im się poprawić ten wynik, bo rolnicy nie wierzą już w strachy głoszone przez PiS. Ale mogą się przeliczyć. Kiedy np. Rosja zamyka grani­ce dla polskiego mięsa, partia władzy dostaje od wyborców czerwoną kartkę. A PiS może spokojnie zarzucić ministro­wi rolnictwa, że poszedł spać, zamiast ratować naszych pro­ducentów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz