sobota, 25 stycznia 2014

Sąd nad Macierewiczem



Komisja śledcza w sprawie raportu Macierewicza o likwidacji WSI? Tego chce Twój Ruch, a Platforma nie mówi „nie”. Szykują się polityczne igrzyska ze służbami specjalnymi w tle.


Sprawa wraca po niemal do­kładnie siedmiu latach od ujawnienia słynnego raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Prokuratura w ostatnich dniach umorzyła śledztwo w sprawie publikacji sprzed lat. Nie będzie występować o uchylenie immunitetu Anto­niemu Macierewiczowi, nie będzie stawiać mu zarzutów za ujawnienie danych wywia­dowczych. W tej sytuacji sprawę w swoje ręce wzięli politycy. Ugrupowanie Janusza Palikota chce, by Macierewiczem zajęła się komisja śledcza, Platforma nie wyklucza, że pomysł poprze. Decyzja ma zapaść w tym tygodniu. Raport wzbudzał wielkie emocje, jeszcze zanim powstał. W 2005 i 2006 r. obóz braci Kaczyńskich stawiał tezę, że WSI oplotły państwo szarą siecią powiązań. Diagnoza mówiła, że w pajęczy­nie są najważniejsi dziennikarze, najbogatsi przedsiębiorcy i kluczowi politycy. Tezę miał udokumentować i pokazać Polakom właśnie Macierewicz. Likwidator WSI
był mistrzem autopromoqi, podgrzewał atmosferę, dawał do zrozumienia, że jego raport wstrząśnie Polską. Tak się jednak nie stało. Raport był zawodem dla ówczesnego PiS - owskiego obozu władzy. Był ciekawą lekturą, ale absolutnie nie udowadniał tezy, że wojsko sterowało biznesem, polityką i mediami. Nie było też w nim wielkich nazwisk, a dowody w wielu przypadkach były kruche. Za to w dokumencie roiło się od błędów. Macierewicz napisał również aneks do raportu, którego tematem są wpływy WSI w gospodarce. Dokument jest tajny. Nie opublikował go prezydent Lech Kaczyński. Nie zdecydował się na to również Bronisław Komorowski, który ma być jednym z bohaterów aneksu. O sprawie Macierewicza i komisji śledczej mówią we „Wprost”: płk Aleksander Makowski, „zły charakter” z raportu, prof. Andrzej Zybertowicz, ekspert komisji Macierewicza, i Andrzej Rozenek z Twojego Ruchu, który postuluje
powołanie wspomnianej komisji śledczej.





Na rzecz obcego wywiad
 
Ujawniając światu, że jestem agentem polskiego wywiadu, Antoni Macierewicz działał na rzecz obcego wywiadu,
W rozumieniu prawa jest to zbrodnia.

ALEKSANDER MAKOWSKI

W lutym 2007r. Antoni Macierewicz, wówczas wiceminister obrony i szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, ujawnił światu, że jestem agentem polskiego wywiadu cywilnego i wojskowego. Zrobił to w raporcie z likwidacji WSI, którego był autorem, przynajmniej oficjalnie.
Każdy urzędnik tego szczebla ma usta­wowy obowiązek szczególnej ochrony tożsamości agentów wywiadu i szczegółów ich operacji. Wynika to z przepisów prawa polskiego, a zwłaszcza ustawy o ochronie informacji niejawnych.
Art. 130 par. 2 Kodeksu karnego stwierdza wprost: „Kto, biorąc udział w obcym wywia­dzie albo działając na jego rzecz, udziela temu wywiadowi wiadomości, których przekazanie może wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 3 lat’! Przestępstwo to w rozumieniu kodeksowym jest zbrodnią, więc jego okres przedawnienia wynosi 20 lat.
Działanie Macierewicza w kontekście raportu nie ma sobie równych w dziejach nowożytnych służb specjalnych. Nie ma przecież przypadku, by urzędujący wicemini­ster obrony i szef kontrwywiadu wojskowego w oficjalnym, państwowym dokumencie ujawniał agentów własnego państwa.
Parę lat temu amerykański żołnierz, szeregowy Manning, ujawnił portalowi WikiLeaks wielką liczbę tajnych informacji rządu USA. Do końca życia nie wyjdzie za to z więzienia, choć jakościowo informacje ujawnione przez Antoniego Macierewicza były wrażliwsze, gdyż dotyczyły toczących się aktualnie operacji wywiadowczych i czynnych agentów.
Niedawno analityk amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego Edward Snow­den ujawnił mechanizmy funkcjonowania wywiadu elektronicznego USA. Gdyby nie schronił się w Rosji, przypuszczalnie także nie wyszedłby przez wiele lat z amerykańskiego więzienia. John Sawers, szef brytyjskiego wy­wiadu MI 6, to, co ujawnił Snowden, określił jako niezwykle szkodliwe. - Nasze operacje zostały narażone na ogromne ryzyko. Jest oczywiste, że nasi przeciwnicy z radości zacierają ręce. Al-Kaida świętuje - oświadczył.
To samo można powiedzieć o działaniach Macierewicza.

NA RZECZ TALIBÓW
Wielu powie, że niezależnie od tego, jak szkodliwych działań dopuścił się Antoni Macierewicz, zapewne nie został przez obce służby zwerbowany. Tyle że według Systemu Informacji Prawnej Lex (Lex Omega) „działanie na rzecz obcego wy­wiadu” oznacza wszelkie formy aktywnej współpracy z obcym wywiadem, które nie przybierają jeszcze postaci funkcjonowania w jego strukturach organizacyjnych, dającej się określić jako „branie w nim udziału”. Co to oznacza? Że działanie na rzecz obcego wywiadu nie wymaga więzi organizacyj­nej łączącej sprawcę z obcym wywiadem. Z punktu widzenia znamion przestępstwa ważne jest jedynie udzielenie określonych informacji na rzecz obcego wywiadu.
Chodzi o takie wiadomości, które mogą być wykorzystane przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej, a więc umożliwiać zagrożenie lub naruszenie jej interesów zewnętrznych lub wewnętrznych, a ze względu na zawarty w nich zasób wiedzy mogą być przydatne obcemu wywiadowi. Z kolei „udzielanie wiadomości” oznacza wszelkie sposoby i formy przekazywania informacji obcemu wywiadowi i może mieć charakter jednora­zowy lub wielokrotny, powtarzalny.
Przyjrzyjmy się temu, co zrobił An­toni Macierewicz. W latach 2002-2006, w ramach globalnej wojny z terroryzmem Siły Zbrojne RP prowadziły w Afganistanie
operację wywiadowczą wymierzoną zarówno w ówcześnie panujący tam reżim talibów, jak i w struktury organizacji terrorystycznej Al-Kaida. Nie ma wątpliwości, że ujawnienie wywiadowi talibów i Al-Kaidy tej operacji wywiadowczej oraz biorących w niej udział agentów i żołnierzy WSI obiektywnie mogło wyrządzić szkodę Polsce. Informacje zawarte w rozdziale 12. raportu zatytułowanym „Operacja »Zen«” a także w Aneksie 24. raportu, mogły być bardzo przydatne wywiadowi Al-Kaidy, a ich upublicznienie stanowiło zagrożenie lub naruszenie naszych interesów zewnętrznych lub wewnętrznych.
Żeby zatem ocenić, czy Macierewicz naruszył wspomniany przepis, trzeba od­powiedzieć na zasadnicze pytanie: czy obce wywiady mogły wejść w posiadanie wiedzy zawartej w raporcie? W tym m.in. zdobyć informacje ujawniające mnie jako agenta wywiadu cywilnego i wojskowego RP.

BUSZUJĄCY W INTERNECIE
Gdy parę lat temu pozwałem ministra obrony za to, że umieszczając mnie w raporcie, na­ruszono moje dobra osobiste, reprezentująca go radca prawna Prokuratorii Generalnej łaskawa była wygłosić oryginalną tezę, że skoro przeciętny nakład Monitora Polskiego, w którym raport opublikowano, wynosił ok. 13,2 tys. egz., to krąg osób, które mogły się z nim zapoznać, był najprawdopodobniej niewielki.
Sąd Okręgowy, a następnie Sąd Apelacyjny w Warszawie nie zgodziły się z tą argumen­tacją. W uzasadnieniu korzystnego dla mnie wyroku obie instancje orzekły, że to zaprze­czanie bezspornym faktom. Bo publikacja się ukazała, była dostępna w internecie, fakt powstania raportu był znany opinii publicz­nej, w dodatku toczyły się procesy sądowe o ochronę dóbr osobistych związanych z tą publikacją. Później wyszło zresztą jeszcze na jaw, że Antoni Macierewicz, chcąc roz­powszechnić swoje „dzieło” na cały świat, nakazał przetłumaczenie raportu także na język angielski i zamieszczenie również tej wersji językowej w sieci. Oznacza to, że obce wywiady mogły z łatwością się dowiedzieć, że ja, Aleksander Makowski, byłem agen­tem wywiadu cywilnego i wojskowego oraz prowadziłem w Afganistanie operacje wywia­dowcze skierowane przeciwko terrorystom.
Mógł się zatem o tym dowiedzieć także wywiad Al-Kaidy. Wywiad amerykański wielokrotnie potwierdzał, że Al-Kaida umie buszować w internecie i że ma ona rozbudowane aktywa wywiadowcze w największej diasporze afgańskiej w Europie, która znajduje się w Niemczech. M.in. dzięki temu doskonale wie, co się dzieje w Europie, zwłaszcza gdy rzecz jej dotyczy. Lekturą raportu mógł się też rozkoszować wywiad rosyjski, tym bardziej że w maju 2007 r. dokument został w całości zamieszczony na rosyjskim portalu specjalizującym się w tematyce służb specjal­nych. Doczekał się 800 wejść na dobę. Nieźle!

WYBITNY SPECJALISTA
Sceptyk powie: ale przecież Macierewicz, publikując raport, nie miał na celu wzmac­niania Al-Kaidy. Prawnie jego główny cel nie ma to żadnego znaczenia. Art. 9 par. 1 Kodeksu karnego bowiem stwierdza: „Czyn zabroniony popełniony jest umyślnie, jeżeli sprawca ma zamiar jego popełnienia, to jest chce go popełnić, albo przewidując możliwość jego popełnienia, na to się godzi”
Otóż Antoni Macierewicz sam siebie określa mianem wybitnego specjalisty od służb specjalnych. Niewątpliwie nim jest, skoro został szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Wie doskonale, co to jest agent, gdyż całe życie poszukiwał agentów, gdzie tylko się dało. Wie również, co to jest tajemnica państwowa, gdyż jako minister spraw wewnętrznych, wiceminister obrony narodowej i szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego musiał się podpisywać pod stosownymi dokumentami, że rozumie to pojęcie. Wie wreszcie, jak działają obce wywiady, bo Służba Kontrwywiadu, którą kierował, ma za zadanie - jak sama nazwa wskazuje - je zwalczać. Skoro więc ujawnił mnie jako agenta polskiego wywiadu oraz poinformował o operacjach wywiadowczych, nad którymi pochylałem się w Afganistanie, musiał „przewidywać” i „godzić się” na popełnienie wspomnianego przestępstwa.
W dodatku ujawniając mnie jako agen­ta, Macierewicz działał bezprawnie, gdyż brak było do tego jakichkolwiek podstaw prawnych. Na takie działanie nie pozwalają
przecież ani przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego, ani ustawa o służbie funkcjonariuszy SKW oraz SWW, będącej podstawą sporządzenia raportu.
W mojej ocenie, ujawniając mnie jako agenta, popełnił co najmniej trzy przestęp­stwa: działał na rzecz obcego wywiadu, ujaw­nił tajemnicę państwową i nadużył funkcji.

WINNA BEZ KARY
W grudniu ub.r. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie umorzyła postępowanie zwią­zane z jego osobą, stwierdzając, że choć były wiceszef MON nabroił, nie można go ukarać. Powód? Nie był funkcjonariuszem publicz­nym. W dodatku raport nie był dokumentem urzędowym w sensie prawa karnego. Jedno i drugie jest nieprawdą.
Zarówno w czasie sporządzania, jak i publikacji raportu Antoni Macierewicz był jednocześnie: szefem Komisji Weryfikacyjnej WSI, pełnomocnikiem ds. organizacji SKW, a od października 2006 r. - także jej szefem, zapewniając obsługę techniczną oraz admi­nistracyjną Komisji Weryfikacyjnej, ale też dostarczając materiały operacyjne z zasobów WSI niezbędne do jej pracy. W tamtym okresie był też wiceministrem obrony. To oznacza, że funkcjonariuszem publicznym był 24 godziny na dobę i siedem dni w tygodniu. Gdy dłubał sobie przy raporcie, nie przestawał nim być, tym bardziej że stanowisko szefa SKW i wiceministra obrony były mu do tego grzebania niezbędne, bo dzięki nim nadzo­rował likwidowane WSI. Jako szef Komisji Weryfikacyjnej działał zresztą za pieniądze MON i jako część tego resortu. Warto dodać, że w licznych procesach związanych z raportem Macierewicz sam potwierdza, że w tej roli działał jako funkcjonariusz publiczny.
To, że sam raport jest dokumentem w ro­zumieniu prawa karnego, udowadniała na 30
stronach ta sama Prokuratura Apelacyjna 21 grudnia 2012 r. Kwestia statusu raportu była też przedmiotem rozważań Sądu Najwyższego w wyroku z 12 lutego 2010 r. Sąd ten uznał wtedy, iż raport przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej jest dokumentem urzędowym, gdyż został sporządzony przez powołany do tego organ władzy publicznej.

KONFABULACJE
Sąd potwierdził, że w sprawie operacji „Zen” Antoni Macierewicz w raporcie kła­mał, konfabulował i wprowadzał w błąd na potęgę. Stwierdził też, że „powód (czyli ja) w toku postępowania skutecznie podważył informacje zawarte w raporcie na swój temat”. Sęk w tym, że największe szkody obecny wiceprezes PiS wyrządził nie mnie czy innym osobom pomówionym w raporcie, lecz państwu polskiemu i jego służbom specjalnym. Praca w wywiadzie opiera się przede wszystkim na werbowaniu agentów, bo przecież nie stać nas na rozbudowany wywiad elektroniczny. Zresztą dobrze uplasowany agent w newralgicznym obiekcie daje więcej korzyści niż wywiad elektroniczny. Jednak wartościowy agent to specyficzny typ czło­wieka. Współpracując z obcym wywiadem, wie, że popełnia w swoim kraju najcięższą zbrodnię - zdradza tajemnicę i potencjalnie naraża się na największe kary. Dlatego sprawą priorytetową dla niego jest własne bezpie­czeństwo, które agentowi zapewnia wywiad, z którym współpracuje. Najcenniejsi agenci współpracują wyłącznie z wywiadami, co do których są pewni, że mogą na nich polegać jak na Zawiszy.
Działalność Antoniego Macierewicza skutecznie wykreśliła polskie służby wywia­dowcze z listy takich wywiadów na pokolenia. Który naprawdę wartościowy agent zdecyduje się na współpracę ze służbami państwa, które ujawnia agentów swojego wywiadu i przechodzi nad tym do porządku dziennego?
Umarzając postępowanie w sprawie Macierewicza, Prokuratura Apelacyjna w Warszawie i nadzorująca ją Prokuratura Generalna puszczają w świat sygnał: w Polsce wolno ujawniać agentów wywiadu, czynnych oficerów wywiadu i podawać szczegóły prowadzonych przez nich operacji. Bezkarnie.
Z największym zainteresowaniem sy­gnał ten odbiorą obecni i potencjalni agenci polskich służb wywiadowczych, służby wywiadowcze sojuszników, a także wrogów. Każdy z adresatów zinterpretuje ten sygnał na swój sposób i wyciągnie z niego wnioski. W żadnych wypadku nie będą to wnioski korzystne dla bezpieczeństwa państwa polskiego.


ALEKSANDER MAKOWSKI I „ZEN”
Makowski to pułkownik wywiadu i jedna z jego legend. Wychowany w Londynie i Wa­szyngtonie stypendysta Harvardu i doktor prawa, absolwent szkoły wywiadu w Kiejkutach. Mimo negatywnej weryfikacji w 1990 r. nadal brał udział w misjach wywiadu cywilnego. Po ataku Al-Kaidy na Amerykę zaczął współpracę z WSI. Makowski, który posiadał bardzo dobre kontakty w Afganistanie, miał pomóc w zapewnieniu bezpie­czeństwa polskim żołnierzom. Jego nazwisko i misja, którą wykonywał w Afganistanie, zostały ujawnione w raporcie Macierewicza. Raport stwierdzał, że w ramach operacji »Zen« Makowski organizował osłonę żołnierzy w Afganistanie, ale dopuścił się przy tym mistyfikacji. Sugerował bowiem m.in. możliwość ujęcia Osamy bin Ladena.
„W sprawie »Zen« służby, działając na zlecenie hochsztaplera, okradały państwo pol­skie i były gotowe narazić je na kompromitację”. Według raportu WSI chciały wyłudzić od NATO wielomilionową nagrodę za rzekomą eliminację terrorystów.
W zeszłym tygodniu do księgarń trafiła książka Makowskiego „Zawód: szpieg”, napisana wspólnie z Michałem Majewskim i Pawłem Reszką.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz