środa, 15 stycznia 2014

Pis + Pis bis



Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin od dwóch lat są w kontakcie. Przez pośredników, osobiście, oficjalnie, poufnie. Cel jest jasny. Wspólny rząd
w 2015 roku.


Współpracownik Jarosława Gowina mówi pewnie: - Jarek w 2015 roku będzie wicepremierem w rządzie Kaczyńskiego. Mogę się założyć.
Do wspólnych rządów PiS i Polski Ra­zem droga jest jeszcze daleka - jedna par­tia musi najpierw wygrać wybory, a druga dostać się do Sejmu - ale Kaczyński i Go­win mają dobre relacje już teraz. Świadczy o tym historia ich kontaktów.

Grudzień 2011 roku. Gowin od miesiąca jest ministrem sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska. Jego pozycja w Platfor­mie nie jest jednak zbyt pewna, premier nie powierzył mu przecież teki z sympa­tii czy uznania. Minister ma być jedynie zderzakiem - jeśli mu się uda, to sukces pójdzie na konto Donalda Tuska, a jeśli powinie mu się noga, to zostanie zdjęty ze stanowiska.
Zaraz po wejściu do resortu (Gowin pró­buje się zabezpieczyć na wypadek poraż­ki. W tym celu zaczyna zabiegać o dobre relacje z Jarosławem Kaczyńskim i jego ludźmi. Na początek prosi o spotkanie z szefem klubu PiS Mariuszem Błaszczakiem. Błaszczak nie jest w PiS osobą decy­zyjną, więc rozmowa jest kurtuazyjna i ma charakter badawczy, ale pierwsze lody zo­stają przełamane.
Wrzesień 2012 roku. Ocieplanie sto­sunków z PiS trwa w najlepsze. Gowin w wywiadzie dla „Super Expressu” wy­znaje, że Kaczyński jest „jednym z dwóch najwybitniejszych polityków ostatniego dwudziestolecia”. W biurze PiS przy ul. No­wogrodzkiej słowa te zostają odnotowane z aprobatą. W efekcie dwa miesiące później dochodzi do oficjalnego spotkania Gowina z Kaczyńskim. Podczas konferencji obaj twierdzą, że rozmowa dotyczyła wyłącznie projektów ustaw przygotowanych przez re­sort, ale w otoczeniu obu polityków mało kto da temu wiarę. Tym bardziej że rów­nocześnie Gowin kontaktuje się z Piotrem
Glińskim, ówczesnym kandydatem PiS na premiera rządu technicznego.
Ich relacje są utrzymywane w tajemni­cy, bo moment jest newralgiczny. Zbliża się głosowanie w sprawie konstruktywne­go wotum nieufności, a politycy PiS cały czas rozpuszczają plotki, że w Platformie może dojść przy tej okazji do rozłamu. Gdyby informacja o tych kontaktach do­tarła do Tuska, minister mógłby pożegnać się ze stanowiskiem.
Jakie sprawy omawiają na tych spotka­niach Gowin i Gliński? Profesor, które­
go dziś o to pytam, odpowiada wykrętnie:
- Mieliśmy jakieś kontakty, ale nie mogę panu powiedzieć nic więcej. Znaliśmy się wcześniej i mieliśmy wspólnych zna­jomych, więc sądzę, że nie ma w tym nic dziwił ego, że rozmawialiśmy.

Lekceważenie
Czerwiec 2013 roku. Z PiS odchodzi po­seł Przemysław Wipler. Gowin, który jest z nim po słowie, ponownie kontaktuje się z prof. Glińskim. Prosi o przekazanie Kaczyńskiemu prośby o powstrzymanie ataków na Wiplera, który w przyszło­ści mógłby odegrać rolę pośrednika


między oboma politykami. Wobec swo­ich współpracowników prezes wyśmie­wa tę propozycję, a samego Gowina nazywa politykiem dziecinnym i niepo­ważnym. Mimo to prośba Gowina skut­kuje: komentując odejście Wiplera, posłowie PiS w większości zachowują się powściągliwie.
Lipiec. Atmosfera wokół Gowina gęst­nieje. Od dwóch miesięcy jest poza rzą­dem i właśnie zapowiedział walkę o przywództwo w PO. Na dokładkę „Ga­zeta Wyborcza” podała informację, że pod koniec czerwca doszło do osobistego spot­kania Gowina z Kaczyńskim. Były mi­nister sprawiedliwości zarzeka się, że to nieprawda, ale ludzie z otoczenia obu poli­tyków zgodnie przyznają, że rozmowa się odbyła. Rozbieżność dotyczy w zasadzie tylko jednego. Współpracownicy Gowina twierdzą, że to Kaczyński proponował mu start z list PiS, a ludzie Kaczyńskiego - że taki pomysł zgłosił sam Gowin.
Wrzesień. Na Forum Ekonomicz­nym w Krynicy dochodzi do kolejnej roz­mowy byłego ministra sprawiedliwości z prof. Glińskim. Kilka dni później Gowin opuszcza Platformę. Jego odejście staje się tematem jednej z rozmów w gabinecie prezesa PiS. Kaczyński w lekceważącym tonie wspomina ich ostatnie spotkanie, prawdopodobnie to z końca czerwca. Jak opowiada swoim współpracownikom, były minister sprawiedliwości już wtedy zadeklarował chęć opuszczenia PO. Miał też sondować go na okoliczność przyszłej współpracy. Pytał o możliwość wspólnych rządów po 2015 r. i o wybory do europarlamentu, w których zamierza wystartować z własnym ugrupowaniem. Chciał gwa­rancji - ciągnie prezes - że w razie po­rażki znajdzie się w PiS miejsce dla niego o kilku jego współpracowników. Opowieść Kaczyńskiego kończy drwiący uśmiech: - Dałem mu do zrozumienia, że chyba zwariował. Jak taki człowiek może chcieć kierować partią?
Mimo tych szyderstw Kaczyński posy­ła do Gowina umyślnego. Człowiek wypo­sażony w odpowiednie pełnomocnictwa składa byłemu ministrowi konkretną pro­pozycję: - Proszę nie wystawiać własnego komitetu w wyborach do europarlamentu, może pan kandydować z naszych list.
Pomysł jest sprytny, bo załatwia preze­sowi dwie sprawy. Po pierwsze, przyjęcie Gowina stanowiłoby dla PiS symbolicz­ne otwarcie na centrum, byłoby śluzą, którą w przyszłości mogliby przepływać rozczarowani wyborcy Donalda Tuska. Jeśli współpracę nawiązałby z nim jeden z niedawnych liderów PO, to znaczyło­by, że Kaczyński wcale nie jest trędowa­ty. Po drugie, Gowin rozwiązałby główny problem PiS dotyczący eurowyborów: jako lider małopolskiej listy stanowiłby silną konkurencję dla Zbigniewa Ziobry. Rozmowa w Sejmie toczy się w życzli­wej atmosferze, ale Gowin ostatecznie nie przyjmuje oferty PiS.

Kuszenie
W tym czasie ze swoją propozycją odzy­wa się Solidarna Polska. Ziobro w obawie przed wystawieniem przez Gowina od­dzielnej listy chce uciec do przodu. Wy­syła do byłego ministra sprawiedliwości dwóch emisariuszy: najpierw rzecznika klubu parlamentarnego SP Patryka Jakie­go, a potem jego szefa Arkadiusza Mu­larczyka, którzy proponują wspólną listę w wyborach do europarlamentu.
- Z naszej strony to był gest, nazwijmy to, dobrej woli - mówi dziś Mularczyk.
- Jak Gowin na to zareagował?
- Powiedział coś takiego: „Najpierw chcemy spróbować swoich sił, więc dajmy sobie czas do stycznia-lutego. Jeśli do tego czasu nasza inicjatywa nie chwyci, to mo­żemy wrócić do rozmów o wspólnej liście”.
Grudzień. Kaczyński zapytany przez dziennikarzy o szanse Polski Razem, no­wej partii byłego ministra sprawiedliwo­ści, odpowiada żartem: - Jarosław Gowin ma dwie zalety. Pierwsza to imię. Ładne. Druga - to, że jest wysoki i przystojny.
Trzy tygodnie później „Fakt” publiku­je wywiad z prezesem. Kaczyński mówi, że będąc w PO, szef Polski Razem „sporo nagrzeszył” i w związku z tym „potrzeb­ny jest żal, a nie pycha”. Przyznaje jed­nak, że mógłby „budować z nim nową Polskę”. Jak na Kaczyńskiego znanego z obsesji na punkcie przywództwa na pra­wicy to deklaracja niespotykana, wręcz pieszczotliwa.
Tymczasem Gowin i jego współpra­cownicy - Przemysław Wipler i Jacek Za- lek - zarzucają w Sejmie sieci na posłów7. Liczą, że na początku 2014 r. uda im się ściągnąć grupę kilkunastu osób i stworzyć klub parlamentarny.
Jeszcze na początku grudnia odbywa się jedna z takich prób. Gowin zaprasza na spodlanie w hotelu poselskim jednego z członków Solidarnej Polski. Gość pyta, czy Polska Razem nie mogłaby połączyć sił z partią Ziobry i wystawić jednej listy w wyborach do europarlamentu. Gowin odpowiada, że nie. - My dopiero zaczy­namy działalność, a wasze struktury są już rozbudowane i szybko zostalibyśmy zmarginalizowani. Poza tym nie chcę, by wizerunek naszej inicjatywy został zdo­minowany przez Beatę Kempę i Jacka Kurskiego - tłumaczy. Po czym zaczyna przekonywać swojego rozmówcę do roz­stania z Ziobrą.
Poseł Solidarnej Polski, który prosi o anonimowość, tak wspomina to spotka­nie: - Dokładnie pamiętam słowa, które padły wówczas z ust Gowina: „Rozma­wiałem z Kaczyńskim. Jak nie uda się nam dostać do europarlamentu, to nasi ludzie będą mogli kandydować w kolejnych wy­borach z list PiS”.
W tym czasie podobną rozmowę z Zalkiem odbywa inny poseł niezwiązany z Solidarną Polską. Argumenty, które w niej padają, brzmią jednak niemal identycznie.
- Jacek opowiadał mi o porozumieniu z Ka­czyńskim, mówił też, że sam odbywał w tej sprawie pewne rozmowy. Wierzę mu, bo wiem, że ma bardzo dobre relacje z posłem Jarosławem Zielińskim, bliskim współpra­cownikiem prezesa. Na czym miałoby po­legać to porozumienie? Oddzielna lista do europarlamentu, perspektywa wspólnej koalicji po 2015 r., a w razie niepowodzenia miękkie lądowanie w PiS - twierdzi poseł, który ostatecznie nie podjął jeszcze decyzji o przejściu do Polski Razem.
Wystawienie przez Gowina własnej li­sty w wyborach europejskich to dla Ka­czyńskiego niezła perspektywa. Polska Razem odbierze przecież glosy partii Zbi­gniewa Ziobry. Poza tym - mówi mi jeden z posłów PiS - prezes rekami Gowina chce rozebrać klub parlamentarny Solidar­nej Polski. Dzięki temu wykończy małą, ale upierdliwą konkurencję. I jeszcze nie będzie musiał z powrotem przyjmować zdrajców, którzy dwa lata temu zostawi­li go po przegranych wyborach. A czy nie obawia się Gowina? Nie. Najpierw go sku­si, potem wykorzysta, a na koniec zje. Kla­syka Kaczyńskiego.

Dzielenie
To, że ten scenariusz się już realizuje, po­twierdzają politycy Solidarnej Polski. Gowiń od kilku tygodni rozwala nam klub. Propozycję przejścia dostali miesiąc temu posłowie Górski i Szeliga, ofertę od dawna ma też Andrzej Dera. Podchody ro­biono też pod innych: Andrzeja Romanka, Edwarda Siarkę i Mieczysława Golbę - wymienia osoba z kierownictwa Solidar­nej Polski. Jak twierdzi, to efekt porozu­mienia Gowina z Kaczyńskim.
Gowin zaprzecza swoim kontaktom z prezesem PiS.
- Nie ma żadnego porozumienia między mną a Kaczyńskim, to bzdura - mówi.
- A kiedy ostatni raz pan z nim rozmawiał?
- Podczas oficjalnego spotkania, gdy jeszcze byłem ministrem i odbywałem spotkania z przedstawicielami wszystkich klubów.
W Sejmie w te zapewnienia mało kto wierzy. Jeden ze znajomych Gowina twier­dzi, że gdy kilka dni temu „Rzeczpospoli­ta” napisała o sondażu zamówionym przez Ziobrę, według którego wspólna lista SP i PR mogłaby liczyć na 13 proc. poparcia, zaczepił go zaniepokojony Jarosław Zie­liński, ten sam, który miał prowadzić roz­mowy z Żalkiem. - Dopytywał mnie, czy to możliwe, że Gowin ich oszukał i wró­cił do rozmów z Ziobrą - twierdzi mój roz­mówca.
O tym, że Gowin kontaktował się z Ka­czyńskim, słyszeli też posłowie, których kusili politycy Polski Razem. - To jasne, że były jakieś rozmowy między Gowinem a otoczeniem Kaczyńskiego - mówi poseł Siarka. - Ja też o tym słyszałem. Od kogo? Z różnych stron, także od ludzi z Polski Razem - dodaje Golba.
Kilka dni temu, ostatnie posiedzenie komitetu politycznego PiS.
Temat współpracy PiS z Gowinem na­brzmiał do tego stopnia, że na ostat­nim posiedzeniu komitetu politycznego PiS odniósł się do niego sam Kaczyński. Wyraźnie dał do zrozumienia, że o ile z Gowinem jeszcze mógłby budować nową Polskę, o tyle zjego partią już nie: - Wiem,
że zwolennicy współpracy z nimi są nawet na tej sali, ale dla mnie to przypadkowa zbieranina. Nie chcę mieć z tą kompromi­tacją nic wspólnego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz