sobota, 4 stycznia 2014

Kociak prezesa Kaczyńskiego.



MAREK KOCHAN, MEDIALNY TRENER JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO, TO NAJDROŻSZY CZŁOWIEK W BRANŻY. ZA JEGO SZKOLENIA DLA PREZESA I WIERCHUSZKI PIS PARTIA PŁACI SETKAMI TYSIĘCY ZŁOTYCH.

ANDRZEJ STANKIEWICZ, PIOTR ŚMIŁOWICZ

Kamera jest skierowana wprost na Kaczyńskiego. Prezes PiS ma na sobie starannie dobrany garni­tur i niezłe buty, niesforne zazwy­czaj włosy są starannie ułożone. Medialny trener Kaczyńskiego zza kamery udaje dziennikarza, pewnie z wrogiej telewizji, bo nieustannie prowokuje. Chodzi o to, żeby na na­graniu uwiecznić momenty, kiedy lidera PiS ponoszą emocje i traci nad sobą kontrolę. Usiądą nad tym potem we dwóch, żeby omówić błę­dy, które popełnił Kaczyński.
Liderowi PiS trudno jednak wykrzesać z siebie emocje, które wzbierają w nim podczas prawdzi­wych rozmów z dziennikarzami - co kończy się kolejnymi wpadkami i przegrywanymi taśmowo wybora­mi. Bo Kaczyński nie potrafi uznać tego trenera za wroga. Za bardzo go polubił. Może już nawet jest od nie­go trochę uzależniony?

Technik od manipulacji
Marek Kochan nie lubi rozgłosu.

W tej branży dyskrecja to podsta­wa. Na pierwszy rzut oka jest ty­pem pisarza intelektualisty. Młody, niedawno przekroczył czterdziest­kę, ma na swoim koncie powieści, opowiadania i dramaty. Pisanie go naprawdę kręci - zaraz biegnie na spotkanie z reżyserem, który chce wystawić jego sztukę!
Jednak ów pisarski entuzjazm to tylko jedna z twarzy Kochana. Od kilku lat w ścisłej tajemnicy Kochan prowadzi szkolenia medialne dla Ja­rosława Kaczyńskiego. Uczy go zachowania przed kamerą, gestów, re­torycznych sztuczek. Buduje lidera, który ma wreszcie przełamać swo­ją polityczna impotencję i powrócić do władzy. Jest jak dewizowy tre­ner wynajęty po to, aby wywalczyć awans do ekstraklasy.
Bo Kochan to nie tylko pisarz. To jeden z najlepszych w kraju speców od technik manipulacyjnych, mistrz perswazji i kreowania publiczne­go wizerunku - to jego druga twarz. Uczy retoryki w Instytucie Dzien­nikarstwa Uniwersytetu Warszaw­skiego i lubuje się w testowaniu swoich sztuczek na nieświadomych niczego studentach.
- Jestem aktywny jako eks­pert na rynku: doradzam i prowa­dzę szkolenia, głównie dla biznesu.
Zdarza mi się pracować dla polity­ków, lecz to drobny ułamek mojej aktywności. Od dekady większość czasu poświęcam na pisanie i pra­cę na uniwersytecie - przekonuje Kochan.
Jest kilka stałych wątków w je­go pisarstwie. Współczesne relacje międzyludzkie w dużych miastach, odmierzane promocjami w hiper­marketach. Kryzys męskości i no­woczesne stosunki męsko-damskie. Sporo dosadnej erotyki, w której fa­ceci są kociakami swoich dam. Na pierwszy rzut oka nic z tego nie pa­suje do PiS. Jednak wbrew pozo­rom Kochan i PiS pasują do siebie jak ulał. - Cenię pana Jarosława Ka­czyńskiego zarówno za przenikliwe diagnozy polityczne, jak i za oso­bisty urok oraz poczucie humoru - deklaruje Kochan.
- Czyli pan z nim pracuje?
- Nie mam nic do powiedzenia na ten temat.

„Drażni końcówką języka wiązadeł- ko myśliwskie Kociaka, ach, jakie to przyjemne, ach, ach, ach, wzdycha Kociak, chyba już tego nie wytrzy­ma, wtedy Marylka przerywa, rób jeszcze, jeszcze, on skamle, Marylka nie, teraz szampana, mówi, bym się napiła, jest w barku, przynieś, kie­liszki, wiesz gdzie, on oddycha głę­boko, ona wraca, nalewa mu i sobie, mniam, mniam, takie zimne picie na czczo, bąbelki ich kołyszą, da­lej, jeszcze, łapie Kociak Marylkę za kłąb włosów na potylicy, ona wyry­wa mu się, odbiega w kąt sypialni, staje na czworakach, dupką kręci, wabi, nuże, Kociaku, jazda dosiądź mnie, dżygicie”.

Z Kochanem rozmawiamy w czwartek. Mówi o prorosyjskich powiązaniach ludzi z prezydenckie­go Biura Bezpieczeństwa Narodo­wego. O posłance Platformy Mał­gorzacie Kidawie-Błońskiej, która chce zwalczania mowy nienawiści, ale uznaje, że wystąpienia jej kolegi partyjnego Stefana Niesiołowskie­go mową nienawiści nie są. Dzień
później Jarosław Kaczyński jest na Uniwersytecie Zielonogórskim.
- Już pani Kidawa-Błońska nam to dobrze wytłumaczyła. Nienawiści w mowie Niesiołowskiego nie ma, jest w tym, co mówi PiS - mówi.
I jeszcze: - W Biurze Bezpieczeń­stwa Narodowego powstał doku­ment, w którym czarno na białym stoi, że to Rosja jest gwarantem na­szego bezpieczeństwa.

Trener dla zaufanych
Nasi rozmówcy z otoczenia Kaczyńskiego uważają, że on i Kochan nawzajem się inspirują, przejmują swoje argumenty, upodabnia się ich język. - Kaczyński lubi takich ludzi jak Kochan, bo nie ma ich w swoim otoczeniu zbyt wielu. Inteligentny, oczytany, można z nim porozmawiać o historii, filozofii czy literaturze - opowiada jeden z posłów, których Kochan szkolił na polecenie Kaczyńskiego.
Bo prezes PiS dzieli się Kocha­nem z najbliższymi ludźmi. Według naszych szacunków przeszkolonych przez Kochana zostało 20-30 po­słów i europosłów PiS. – Chodziło
o wyszkolenie twarzy telewizyjnych PiS - tłumaczy skarbnik partii Sta­nisław Kostrzewski. Przed Smo­leńskiem planowano, że Kochan pomoże Lechowi Kaczyńskiemu w reelekcji.
Prezes PiS zaangażował Kocha­na także do najtrudniejszej misji ostatnich miesięcy - wniosku o po­wołanie prof. Piotra Glińskiego na „technicznego premiera”. Prof. Piotr Gliński potwierdza, że miał szkole­nia z Markiem Kochanem - w su­mie trwały przez kilka dni. - Obaj nie mieliśmy zbyt wiele czasu - za­znacza. Z naszych informacji wyni­ka jednak, że powód był inny: pano­wie nie przypadli sobie do gustu.
Wszystkie projekty Kochana dla PiS są przeprowadzane za pośred­nictwem firmy Bogdan Szczesiak Studio PR. Firma działała początko­wo pod szyldem Studio BMJ Szko­ła Macieja Orłosia, bo była założona przez Szczesiaka i popularnego pre­zentera „Teleexpressu”.
Szczesiak to były aktor, zna­ny z epizodycznych ról w takich filmach i serialach, jak: „Rozmo­wy kontrolowane”, „Człowiek z...”, „Modrzejewska”, „Zmiennicy”, „Ekstradycja” czy z „Out of Reach” - kręconego w Polsce filmu z gwiazdorem kina akcji Stevenem Seagalem, gdzie zagrał rosyjskiego konsula. - Mam jak najlepsze zda­nie o umiejętnościach zawodowych Marka, ale mówienie o szczegółach byłoby zdradzaniem tajemnic zawo­dowych - oświadczył nam Szcze­siak. Według naszych rozmówców zdarza im się pracować w duecie.
- Kochan zajmuje się bardziej ję­zykiem i sztuczkami retorycznymi, a Szczesiak elementami aktorskimi wystąpień - tłumaczy polityk szko­lony przez obu trenerów.
O pieniądzach, które Studio PR zarobiło na PiS w ostatnich latach, krążą legendy, że to miliony. Mo­że być w tym dużo prawdy. Według ustaleń „Wprost” w sprawozdaniu finansowym za 2012 r., które partia Kaczyńskiego wyśle za kilka miesię­cy do Państwowej Komisji Wybor­czej, znajdą się co najmniej trzy fak­tury za szkolenia prowadzone przez Kochana. Tylko za półtora miesią­ca pracy - od początku sierpnia do połowy września - PiS zapłacił mu ponad 214 tys. zł! To honorarium za - jak mówi się w partii - „Projekt Gliński”.
Przy takich stawkach Kochan może sobie pozwolić na tworzenie nieszablonowej literatury.

„Wysunął żolądź i delikatnie po­smarował czubek członka. Nie moż­na było dać tego zbyt wiele. W ma­łej ilości maść przynosiła lekkie uwrażliwienie, które ułatwiało erek­cję, wywołując ją przy najlżejszym dotyku. Gdyby maści było więcej, po paru godzinach członek zacząłby go palić jak polany wrzątkiem (...). Był zawodowcem. I dlatego musiał być stuprocentowo pewny swojej skuteczności. Co by było, gdyby mu nie stanął?”.

Kochan przeszedł długą polityczną drogę - od Adama Michnika do Ja­rosława Kaczyńskiego. Jeszcze jako student publikował w tworzącej się w 1989 r. „Gazecie Wyborczej”.
Dziś nie zostawia na swoim daw­nym środowisku suchej nitki. - Od lat dużo czytam, analizuję media i rzeczywistość, rozmyślam. I ewo­luuję. Na początku drugiej połowy lat 90. zacząłem odchodzić od do­minującego, obowiązującego spo­sobu myślenia na temat polskiej transformacji - mówi.
Politycy prawicy pamiętają, że Kochan po raz pierwszy zaczął się pojawiać w Sejmie w czasach rzą­dów Akcji Wyborczej Solidarność, czyli pod koniec lat 90. - Oferował szkolenia, ale wtedy marketing po­lityczny dopiero raczkował i nie by­ło zbyt wielu chętnych - wspomi­na były poseł AWS. W latach 90. Kochan działał też na rynku badań marketingowych, był współwłaści­cielem firmy ARC Rynek i Opinia.
Przy PiS Kochan pojawił się na przełomie 2008 i 2009 r., kiedy partia rozpaczliwie szukała sposo­bu na zmianę wizerunku i powrót do władzy. Wówczas po raz pierw­szy Jarosław Kaczyński przeszedł swoją popularną potem metamorfo­zę i zaczął pozować na miłego star­szego pana. To właśnie Kochan był zwolennikiem zmiany wizerunku. Od tego czasu był przy Kaczyńskim praktycznie zawsze, gdy prezes PiS łagodniał. - Nadmierne wyostrzanie retoryki może powodować utratę elektoratu - mówi nam.
Według informacji „Wprost” Ko­chan pracował przy kampanii pre­zydenckiej Kaczyńskiego w 2010 r.
- Wraz ze Szczesiakiem zaprezen­towali badania, z których wynikało, że Jarosław nie powinien poruszać tematu Smoleńska, że powinien trzymać się daleko od Rydzyka i być koncyliacyjny. I on się dostosował
- opowiada członek sztabu. To rów­nież Kochan miał przygotowywać Kaczyńskiego do pierwszej debaty z Bronisławem Komorowskim - tej, która zakończyła się zwycięstwem Komorowskiego. Do drugiej debaty Kaczyńskiego przygotowywał już in­ny zespół - przede wszystkim Jacek Kurski, a także Adam Bielan i Mi­chał Kamiński. Lider PiS wypadł le­piej, a Kochan po debacie wystąpił w TVN 24 jako niezależny ekspert.
Kochan testuje na Kaczyńskim tzw. taktykę Gandhiego - lider PiS ma emanować spokojem, nie wda­wać się w ostre spory, a wtedy lu­dzie zobaczą w nim siłę i rację. Ty­le że pod tym względem praca dla PiS to pasmo zawodowych porażek Kochana. Bo ilekroć „treser” wtło­czy Kaczyńskiego do marketingowej klatki, lider PiS prędzej czy później się uwalnia, kąsając przy tym na prawo i lewo.

„Dobrze, możesz sobie obwiązać pa­skiem. Kociak patrzy pytająco. Jak koń ogon, tłumaczy Helenka. Ko­ciak oplata przyrodzenie pętlą pa­ska, resztę owija sobie wokół bioder
i zawiązuje na mały ciasny supeł, po czym, ponaglany gestem, znów za­czyna podrygiwać. Mimo wszystko, a może właśnie dlatego bardziej, je­go męskość sztywnieje, napina się, kiwa”.

Kochan ma duże literackie am­bicje. Za dramat „Argo” dostał w 2006 r. nagrodę publiczności na międzynarodowym festiwalu w Heidelbergu. Inny jego dramat „Holyfood” został wyróżniony pod­czas IV Tygodnia Sztuk Odważ­nych. Napisał też opowiadanie do zbioru tekstów o chorych na AIDS „Trafieni”. Ostatni sukces to wydany rok temu zbiór opowiadań
o stolicy„Mówi Warszawa”, do któ­rego zaprosił 21 autorów o rozma­itej politycznej i światopoglądowej proweniencji. Najbardziej znaną je­go prozą jest jednak zbiór opowia­dań „Plac zabaw” poświęcony rela­cjom damsko-męskim.

„Monti, najpierw Monti, niech pan ją zamknie w łazience, bo bę­dzie gryzła, szepcze właścicielka suczki, wkładając Kociakowi rękę w spodnie. Kociak zamyka Mon­ti w łazience, potem słychać stam­tąd jej popiskiwania. Pani Monti też piszczy, mówi: aj, aj, aj, trzymając się słupa w sypialni Kociaka, pa­trzą oboje w lustro na drzwiach sza­fy, pani Monti opiera o słup głowę, chwyta stojącego za nią Kociaka za pośladki, wbija w nie dłonie z długi­mi, ostrymi paznokciami”.

Donald Tusk, czyli kapitan Żbik
W swoich książkach Kochan nie pi­sze o polityce. Ale rozmowa z nim to wykład ideologii PiS z intelektu­alną i naukową podbudową. - Po­grzeb prezydenta Lecha Kaczyńskie­go był dla mnie ważnym momentem. W Krakowie zrozumiałem, jak wiele łączy mnie ze wszystkimi ludźmi, którzy tam przyjechali z całej Polski, bo tak jak ja czuli taką wewnętrzną potrzebę. Ostatecznie wyparowały mi z głowy trujące postkolonialne opary, które wdychałem od 1989 r. - mówi.
Na prawicowych forach zasłynął swoimi występami w programach TVN 24, gdzie wykłócał się z publi­cystami tej stacji o Kaczyńskiego
- Tuska. - Tak zwane elity III RP są w pewnej części uwikłane w komu­nizm - mówi Kochan. - Ci, którzy dogadywali się z Kiszczakiem i Ja­ruzelskim w Magdalence, w pew­nym sensie nadal są u władzy. Nie udało się zlustrować wymiaru spra­wiedliwości, mediów, świata nauki. Za te zaniedbania płacimy wysoką cenę. Utrudnia to zbudowanie do­brego polskiego państwa: efektyw­nego i etycznego.
O rządach Platformy mówi po­dobnie jak Kaczyński: - Żyjemy w czasach zbiorowej hipnozy. Wia­domo, że coś było na wraku tupolewa, ale mamy być pewni, że za­machu nie było. Istnieje wiele przesłanek przemawiających za tym, że tak zwany terrorysta Bru­non K. to ustawka wygenerowana przez władzę lub ABW, ale mamy się go naprawdę bać. Media do­konują masowego prania mózgów. Część ludzi jest na to odpornych, większość - najwyraźniej nie.
i podobnie jak Kaczyński sugeru­je, że ma tajną wiedzę na temat za­kładania PO przez służby specjalne. Twierdzi, że posiadł ją, kiedy roz­pracowywał techniki manipulacyj­ne zastosowane w przedwyborczym komiksie PO w 2001 r. Napisał na ten temat esej, w którym porów­nał go do popularnych w PRL pro­pagandowych komiksów o dziel­nym milicjancie kapitanie Żbiku.
W swojej twórczości Kochan lubi sięgać po efektowne porównania.

„Na chwilę opuściła wzrok i ujrza­ła kociakowego kutasa, naprężone­go, sterczącego jak rakieta SS-20 z głowicą nuklearną, pomalowaną na czerwono, skojarzenie było pora­żająco trafne, kąt nachylenia prawie taki sam”.

Nasi rozmówcy uważają, że Ko­chan przestał już być chłodnym profesjonalistą szkolącym Kaczyń­skiego. Stał się jego wyznawcą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz