czwartek, 16 stycznia 2014

Jak Kaczyński rzeczywistość zaklina



AGATA KONDZINSKA

Pełna sprzeczności i niedopo­wiedzeń jest retoryka Jarosława Kaczyńskiego.
Zamiast konkretnych liczb prezes PiS woli wyrażenia nacechowane emo­cjonalnie. Łatwiej na nie łowić poten­cjalnego wyborcę. Stąd opowieść o „wielkiej biedzie w Polsce”, i to dzień po rezygnacji jego rzecznika Adama Hofmana z partyjnych funkcji, bo służ­by zaczęły sprawdzać, kto pożyczył posłowi 100 tys. zł i czemu ten nie za­płacił od tego podatku.
Jako ojca wielkiej biedy w Polsce Kaczyński wskazywał Donalda Tuska - w dniu. gdy tabloidy pokazały zdję­cia 37-letniego emeryta, posła PiS, któ­ry zamyślony nad losem ojczyzny spo­wodował stłuczkę, jadąc porsche cay­enne. Nie swoim, narzeczonej. Zamiłowanie do porsche zostało mu z CBA, gdzie pod przykrywką bogatego biznesmena jeździł modelami Cayenne oraz Carrera.
Lubi Jarosław Kaczyński mówić tak. by nie powiedzieć nic, ale zasiać strach. „Czy nie jest tak, że różne ze­wnętrzne siły mają wpływy zbyt wiel­kie i niemożliwe do tolerowania przez prawdziwie niepodległy naród?” - py­tał retorycznie na Marszu Wolności, Solidarności i Niepodległości w32. rocz­nicę wprowadzenia stanu wojennego.
Tymczasem kilka dni wcześniej w Kijowie wspiera] Ukraińców w ich proeuropejskich dążeniach. Choć przed rokiem kwestionował w tygo­dniku „Uważam Rze” zapisy traktatu z Lizbony podpisanym przez jego bra­ta. Wieszczył: - Unia polityczna będzie po prostu potężną niemiecką Rzeszą, w granicach największych w historii. Dla Polski to żaden interes.
Na euromajdan pchnęła prezesa Kaczyńskiego zapewne jego niechęć do Rosji. Ale i tu nie sposób nie pa­miętać jego słynnego wystąpienia „Do przyjaciół Rosjan”.
J podczas marszu 13 grudnia mówił: „Mamy dziś dwa języki - ludzie co in­nego mówią w domu. a co innego pu­blicznie. Jak w PRL!”. W domyśle - lu­dzie boją się mówić o swym uwielbie­niu dla PiS.
Znów nic bardziej mylnego. Dwa miesiące temu Ewa Dałkowska mó­wiła w „Gazecie Wyborczej” o swojej sympatii wobec prezesa i jego partii. Miesiąc temu Maria Wiernikowska otwarcie opowiadała, dlaczego głosu­je na PiS. Politycy tej partii też nie są pomijani w codziennym relacjono­waniu rzeczywistości.
Wytacza Jarosław Kaczyński cięż­kie działa, ale kule w płot trafiają, gdy się żali: „Są w Polsce ludzie, o których nie można napisać książki, o których nie można napisać, co naprawdę w życiu robili, nie można napisać ich życiory­sów. Byłyby dziesiątki życiorysów Do­nalda Tuska, byłoby o czym pisać, gdy­byśmy byli wolnym pod tym względem krajem”. Jest w tej wypowiedzi speku­lacja, że szef rządu ukrywa coś hanieb­nego przed nami. I że nie ma odważne­go, któryby tę przeszłość zbadał.
Pamiętam, jaką odwagą wykazał się Jarosław Kaczyński, badając prze­szłość kanclerz Niemiec, gdy w swej książce napisał „Nie sądzę, żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności. Nie bę­dę jednak tego przeświadczenia roz­wijał - zostawiam to politykom i hi­storykom”. Ale nie przypominam so­bie, by z powodów powszechnie pa­nującej w kraju cenzury, jak próbuje nam wmówić, książkę wydało pod­ziemne wydawnictwo.
Zalecam więc słuchanie prezesa ze zrozumieniem. I w zgodzie z faktami. Bo niezmienna jest tylko retoryka sze­fa PiS.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz