środa, 9 października 2013

Hofman na włosku

Warszawskie referendum to dla Adama Hofmana być albo nie być.
Jeśli PiS przegra, partia zażąda jego głowy A prezes nie będzie go bronić.

MICHAŁ KRZYMOWSKI

Dom pielgrzyma Amicus przy
parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu to dla szefa Prawa i Sprawiedliwości miejsce szczególne. Za komuny Jarosław Kaczyński przychodził do tutejszego kościoła na msze odprawiane przez księdza Jerzego Popiełuszkę, a dziewięć miesięcy temu żegnał tu matkę - w domu pielgrzyma odbyła się stypa po jej pogrzebie.
Litera W i afera centymetrowa
Czwartek, około godziny 19. Na parkingu przed kościołem św. Stanisława Kostki stoją autokary, którymi zwieziono posłów. PiS ostatnio upatrzyło sobie dom pielgrzyma jako miejsce wyjazdowych posiedzeń klubu. Trwa dyscyplinujące przemówienie prezesa na temat wykorzystania litery W w kampanii referendalnej.
- Wiem, że budzi to kontrowersje także wewnątrz partii, bo przychodziły do mnie w tej sprawie różne osoby, ale nie wycofamy się z tej strategii. Proszę, żeby z nią nie polemizować, tylko ją realizować - mówi Kaczyński. Posłowie nie mają wątpliwości: broniąc kampanii, prezes tak naprawdę broni jej autora Adama Hofmana, który jakby przeczuwając, że stanie się tematem wieczoru, nie pojawił się na Żoliborzu. W sali są tylko jego współpracownicy.
Słuchają prezesa, robią notatki.
Głos zabiera Zbigniew Dolata, partyjny rywal Hofmana w okręgu konińskim.
- W moim regionie do partii przyjęto byłego funkcjonariusza ORMO, a kierownictwo okręgu powierzyło mu funkcję pełnomocnika komitetu terenowego. Czy
tacy ludzie powinni być w PiS? - pyta.
Nazwisko Hofmana nie pada, ale dla wszystkich jest jasne, że awansowanie ormowca to jego sprawka. Rozumie to też prezes, który za dwa dni ma wizytować Tarek, jedno z miast okręgu konińskiego. - Jeśli zobaczę tego ormowca w sali, to przerwę spotkanie i wyjdę. Dla takich ludzi nie ma miejsca w naszych szeregach
-    mówi twardo.
Po Dolacie do dyskusji zapisuje się Jan Dziedziczak, były rzecznik rządu Jarosława Kaczyńskiego i bliski współpracownik Adama Bielana. Wiadomo, że będzie o Hofmanie.
- Polityka medialna klubu jest zła. Mamy 137 posłów, w tym wiele merytorycznych osób, profesorów, a do mediów chodzi zaledwie kilku ludzi. Poza tym nie może być tak, że największym obciążeniem wizerunkowym partii jest nasz rzecznik.
-    Dziedziczak lekko się miesza. Mówiąc o aferze centymetrowej, ma na myśli wybryki Hofmana, który podczas kampanii na Podkarpaciu opowiadał pracownicom
biura PiS o długości swojego przyrodzenia. - To nawet księża i zakonnicy się od nas odwracają. Ostatnio rozmawiałem z kilkoma. Coraz bardziej skłaniają się w stronę Gowina - dodaje Dziedziczak. 
  Wreszcie głos zabiera Kaczyński. - Nasi profesorowie zostaną wykorzystani, jak dojdziemy do władzy. Ale czy poradziliby sobie w ostrych dyskusjach? Tam jest przecież pięciu na jednego. Czterech polityków i dziennikarz przeciw posłowi PiS.
Jako dowódca wolę mieć wojsko rozpite, ale bitne niż grzeczne i ostrożne - mówi.
Posłowie są zaskoczeni. Nie dość, że prezes spostponował profesorów i pod-szczypał Dziedziczaka, zdeklarowanego abstynenta, to jeszcze rozgrzeszy! pijaństwo Hofmana.
Pytam jednego z posłów sympatyzujących z rzecznikiem partii o wrażenia z ostatniej wizyty w Amicusie: - Dziedziczak się przeliczył, myślał, że ludzie przyłączą się do grillowania Hofmana, a tak się nie stało. Kiedy mówił o aferze centymetrowej, prezes patrzył na niego z pobłażaniem. Znam miny szefa, więc wiem, co mówię.
Cielęce oczy spin doktora
- To znaczy, że winy Hofmana zostały wybaczone? - zwracam się do członka komitetu politycznego PiS, zaufanego
-    Adam dostał parasol ochronny do referendum. Jeśli będzie sukces, winy zostaną mu odpuszczone.
-    A jeśli przegracie?
- Wtedy ludzie zażądają rozliczeń. Czyjaś głowa będzie musiała spaść. Nagle okaże się, że W wymyślone przez Hofmana jednak zaszkodziło, że za partią cały czas ciągnie się sprawa jego popisów na Podkarpaciu...
-    Ale przecież sam pan powiedział, że prezes Kaczyński położył na szali tej kampanii własny autorytet, więc może jednak...
- a pamięta pan wybory parlamentarne w 2011roku? W ostatnim tygodniu kampanii najbardziej zaszkodziły nam wypowiedzi na temat Angeli Merkel i to,
że prezesa poniosły nerwy. A wie pan, jaka dziś obowiązuje wersja? Że przegraliśmy, bo Platforma wypuściła spot straszący ludźmi spod krzyża i kibolami.
Szafot dla Hofmana został już nawet ustawiony. Na ostatnim posiedzeniu komitetu politycznego PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że wybryki z Podkarpacia zostaną „wyjaśnione w postępowaniu dyscyplinarnym”. Na czas po referendum przełożono też posiedzenie
rady politycznej, która wybierze nowy komitet polityczny partii. Hofman dziś w nim jest, ale czy będzie, jeśli PiS przegra?
Poseł PiS: - Po wyborach na Podkarpaciu atmosfera wokół Hofmana zrobiła się fatalna. Prezes, co tu dużo mówić, jest pruderyjny i rozmowy z kobietami o długości członka musiały go zniesmaczyć. A w sprawie tego incydentu interweniowali też duchowni związani z Toruniem. Podobno padł nawet postulat: „Panie prezesie, tego człowieka nie można dłużej żyrować”.
Pozycji Hofmana z pewnością nie poprawił też opublikowany przez „Super Express” sondaż Homo Homini. Wynika z niego, że aż 34 proc. respondentów widzi w rzeczniku PiS następcę Kaczyńskiego. 
Badanie było jednak tendencyjne, bo uwzględniono w nim tylko Piotra Glińskiego, Beatę Szydło, Joachima Brudzińskiego i Adama Lipińskiego, a Antoniego Macierewicza i Mariusza Kamińskiego już nie.
Część polityków PiS mówi, że publikacja tego badania to nie przypadek i przypomina historię podobnego sondażu, który w 2009 r. zamówiła „Gazeta Wyborcza”. Wyszło wówczas, że gdyby na czele PiS stał Zbigniew Ziobro, to notowania partii skoczyłyby o siedem procent. Wynik poszedł w świat i się zaczęło. Najpierw Ziobro
dostał od Mariusza Błaszczaka zakaz występów w mediach. Kiedy poszedł na skargę do Kaczyńskiego, dowiedział się, że powinien zabierać głos tylko na temat śledztw trwających w jego sprawie. Potem biuro klubu parlamentarnego zaczęło mu robić problemy za zwoływanie konferencji prasowych w Sejmie, a na koniec usłyszał od prezesa: - Pana chód jest zbyt pewny. Powinien pan go zmienić, bo źle to wygląda.
Ludzie Ziobry mówili wówczas, że sondaż został zainspirowany przez jego głównego przeciwnika w partii Adama Bielana, który był blisko prezesa i dobrze znał jego czułe punkty. Dziś podobne hipotezy snuje Hofman wraz ze swoimi współpracownikami. - Od czasu taśm z Podkarpacia Bielan nie wychodzi z telewizji. Dziennikarze go pytają, czy wraca do PiS, a on robi cielęce oczy i mówi, że bardzo by chciał, że żałuje za grzechy, ale przecież to nie od niego zależy. Sondaż to na pewno jego robota. Pominięcie Macierewicza i Kamińskiego pokazuje, że komuś zależało na tym, żeby to Hofman został nowym delfinem - mówi jeden z posłów. Jeśli prezes zareaguje na ten sondaż tak jak w przypadku badań dotyczących Ziobry, to w partii rozpocznie się proces powolnej, ale metodycznej marginalizacji obecnego rzecznika PiS. A wtedy Bielan może wskoczyć na miejsce Hofmana. W PiS i jego okolicach nie ma innego równie utalentowanego spin doktora.
Przepraszam to za mato
Dwa dni po wycieku taśm z Podkarpacia zebranie z pracownikami biura klubu PiS.
- Proszę, żeby od tej zgłaszać wszystkie przypadki spoufalania się posłów - zarządza szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Kilka godzin później zostaje zwołane posiedzenie klubu parlamentarnego. Hofmana nie ma, ale dyskusja na jego temat trwa w najlepsze. Do głosu zapisało się z dziesięć osób, wszyscy w tej samej sprawie: „Zachowanie naszego rzecznika było niedopuszczalne”, „Na Podkarpaciu zdeklasowaliśmy rywali, a wszyscy i tak mówią o Hofmanie”, „Czy nasz rzecznik w ogóle autoryzował wywiad prezesa dla »Rzeczpospolitej«, który ukazał się w czasie Forum Ekonomicznego w Krynicy? Czy może był zbyt zajęty innymi sprawami?”. Wreszcie dyskusje przerywa Błaszczak. - To, co się stało, nie jest winą pracowników biura klubu. To posłowie muszą skończyć fraternizowanie się z nimi
- mówi. Nazwisko Hofmana nie pada, ale jak na Błaszczaka, który zawsze trzyma się z daleko od partyjnych konfliktów, to i tak odważna deklaracja.
Dwa dni później dochodzi do kolejnego posiedzenia klubu. Tym razem Hofman się zjawia. Pod koniec spotkania prosi o głos i przeprasza posłów. Odpowiada mu milczenie, tylko z tylnego rzędu ktoś krzyczy: - To za mało!
Mówi poseł PiS: - Lista osób, które chciałyby zmiany rzecznika partii, jest długa. Są na niej politycy rywalizujący z nim o miejsce w najważniejszych programach telewizyjnych. Posłowie, których biuro prasowe całkowicie powycinało z mediów. Ludzie sympatyzujący z Bielanem, starzy działacze zazdrośni o dostęp do prezesa.
Jednym z głównych antagonistów Hofmana jest rzecznik klubowej dyscypliny PiS Marek Suski. Wzajemna niechęć trwa od 2007 roku, gdy Suski, rozliczając Hofmana z sejmowych nieobecności, kazał mu przedstawić zaświadczenie
o pogrzebie babci. Kiedy Hofman je przyniósł, Suski powiedział, że to mało i zażądał pisma przewodniego. Czas zemsty nadszedł dwa i pół roku temu. Hofman został rzecznikiem partii i nałożył na Suskiego zakaz występów w mediach. Te relacje mają też drugie dno: Suski zabiega
o powrót do partii Bielana, który zatrudnia jego ludzi w swoim biurze poselskim. Jeśli PiS poniesie porażkę w referendum, Suski z pewnością chętnie się zajmie postępowaniem dyscyplinarnym wobec Hofmana.
Zwolennikiem powrotu Bielana jest także europoseł Ryszard Czarnecki. On z kolei ma dług wdzięczności wobec dawnego spin doktora, który w 2008 r. wprowadził go do PiS. W partii nie jest też tajemnicą, że rywalizuje z Hofmanem o występy w mediach i dostęp do prezesa. Dziś na dworze Kaczyńskiego mają podobną pozycję i są dla siebie przeciwwagą: pomysły Hofmana prezes omawia z Czarneckim, a o kontakty Czarneckiego z Adamem Bielanem i Michałem Kamińskim wypytuje Hofmana.
  Jeden ze starych działaczy PiS: - Rysiek przebył długą drogę. Pamiętam, że jeszcze w 2008 r. wystawał pod drzwiami szefa godzinami. Zdarzało się, że widząc jego i szeregowych pracowników biura, prezes spoglądał na tych drugich i mówił: „Panowie, zapraszam”.
Czarnecki się tym nie zrażał, był cierpliwy. Siedział długo, aż wyrąbał sobie obecną pozycję. Dziś jest częstym gościem Kaczyńskiego. Jednym z jego sojuszników w PiS jest Błaszczak, który także ma nie najlepsze relacje z Hofmanem. Głównie dlatego, że został wypchnięty z „Siódmego dnia tygodnia” w Radiu Zet i „Kawy na ławę” w TVN 24 - Czarnecki i Błaszczak grają przeciw Hofmanowi razem. Rysiu to stary lis. Wie, że w Sejmie najluźniejsze są poniedziałki, bo wszyscy posłowie siedzą w swoich okręgach. Dlatego rano przyjeżdża na Wiejską, wkłada głowę do gabinetu Błaszczaka i pyta: „Co słychać?”. Jak nic, to wchodzi. Czasem jeszcze zaprasza Mariusza na obiad na mieście. Jest europosłem, więc stać go - opowiada jeden z polityków PiS.
Na wynik warszawskiego referendum z niecierpliwością czekają też pozostali współpracownicy Kaczyńskiego: Joachim Brudziński, Stanisław Kostrzewski i Marek Kuchciński. Jeśli będzie niekorzystny, przyjdą po Hofmana. W tej sytuacji prezes nie będzie go bronić.

 



ŹRÓDŁO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz