sobota, 31 sierpnia 2013

Prawy hipster, brat leminga



Piwo na placyku pije w piąteczek (w niedzielę jest msza święta).
Brodę zapuszcza, wkłada kaszkiet (na pielgrzymki chodził, zanim zaczęły być cool).
Odpocznie przed modnym klubem na leżaku (poczyta Platona, papieskie encykliki).
Powie, że jest młody, piękny (prawicowy).
Przejął właśnie kwartalnik „Fronda”.
Hipster Prawica (prawicowi dziennikarze, głównie z „Gazety Polskiej Codziennie”, profil Hipster Prawicy na Facebooku - prawie 10 tysięcy fanów - prowadzą od roku) porozmawiać z „dziennikarzem prasy mainstreamowej” przychodzi na placyk w czterech osobach:
Samuel Pereira, 25 lat, skończył historię i był rzecznikiem Solidarnych 2010.
Dawid Wildstein, 29 lat, jest synem Bronisława Wildsteina i wiceszefem publicystyki w „GPC”.
Mateusz Matyszkowicz, 32 lata, pracował w korporacji, tłumaczył św. Tomasza z Akwinu, a teraz będzie naczelnym „Frondy”.
Wojciech Mucha, 30 lat, stażował w IPN-ie, był gniazdowym Cracovii i naganiaczem klubu ze striptizem.

Moda: bosko, nie jak Lenin

„W Hipster Prawica wiemy, gdzie chodzić, jak się ubierać i jak zachowywać. Wiemy, jak korzystać z tego, co daje nam miasto i współczesna kultura. I pozostajemy prawicowcami” (z listu do braci lemingów).
-    To jak się mam ubrać? - pytam.
Mucha: Schludnie.
Wildstein: Bosko.
Matyszkowicz: Po swojemu, a nie cudzemu
Pereira: Z klasą, a nie przesadnie i niechlujnie.
-    A pójść potem gdzie?
Wildstein: Tam, gdzie jest konkretnie.
Pereira: Gdzie my, czyli różnie. Nie tam,
gdzie nudno i zbyt lewicowo.
-    Zachowywać się jak?
Matyszkowicz: Jak bohater romansu rycerskiego.
Pereira: Uczciwie, z empatią. Odpowiedzią jest dekalog.
Matyszkowicz: Jak nie-Lenin. Łazić i gadać. Dużo gadać. Pić dobrą kawę. Czytać Ewangelię. Czytać klasyków filozofii i dobrą prozę. Tyrmanda, Bobkowskiego, Józefa Mackiewicza. Słuchać Purcella, ostrego rocka i disco polo.
Wildstein: Czytać Biblię, oglądać filmy dokumentalne o dinozaurach.
Pereira: Słuchać muzyki, która pobudza do dobrych rzeczy. Jeśli coś jest „bestsellerem”, to może dlatego, że jest jak niezdrowa cola, którą wszyscy piją.
Mucha: Wszystko czytać, oglądać, wnioski wyciągać. Od wywiadu rzeki z Urbanem, przez „Obłęd 44”, do „Wieży komunistów”.
-    A czego nie czytać?
Wildstein: Mnie ostatnio wkurwia dekonstrukcja.
Matyszkowicz: Kulturowych ciotek nie można słuchać.
-    Patrzeć na autorytety?
Wildstein: Moi to Lebenstein i oficer Stubb z „Moby Dicka”. Chciał się napić z białym wielorybem, a to coś, przyznasz?
Matyszkowicz: Moja żona, moje dzieci, moi rodzice, polonistka.
Mucha: Andrzej Gwiazda powiedział, że w 1980 roku wygrali dlatego, że jeszcze nie mieli autorytetów, które mogłyby zdradzić. A potem przegrali, bo zamiast myśleć, poszli ślepo za autorytetami. Zgadzam się, myślenie ma przyszłość.
Pereira: Nie lubię opierać się na autorytecie polityków, wolę na wartościach. Z nieżyjących wymieniłbym Lecha Kaczyńskiego i Antonio Salazara. A prywatnie - C.S. Lewis, Edith Piaf. I biblijny Hiob.

Placyk: mikro-Polska z tęczą

Placyk - warszawski plac Zbawiciela - to miejsce spotkań warszawskich hipsterów. Hipster Prawica Mateusz Matyszkowicz uwiążą też, że placyk jest jak mikroskopijna Polska. Placyk też przecież - jak Polska - głęboko siedzi w PRL-u (odbudowano go socrealistycznie).
Wildstein: Ale obok jest Corso, knajpa, gdzie chadza Marek Nowakowski. Dalej modniasta Warszawska i lewicowy Plan B. A pod arkadami zbierają się żule, popijają piwko.
Matyszkowicz: Cała Polska tu jest i cały polski spór. Tradycja i nowoczesność. Nad placem góruje kościół, a przed kościołem, na samym środku, zainstalowana jest tęcza, która wielu - także na prawicy - kojarz)' się z ruchem gejowskim.
Pereira: Kiedy byłem dzieckiem, nie kojarzyła mi się z homosiami, tylko z przepięknym zjawiskiem przyrodniczym i z biblijnym symbolem Przymierza. W tęczy rozbijają się wszystkie kolory. Dlaczego mamy ją oddawać?
-    Podoba się wam, że jest podpalana?
Wildstein: Artystka nie rozumie, że to
prawdziwa społeczna interakcja, i teraz tęcza ma być ognioodporna. Ale dlaczego palenie tęczy ma być mniej fajne niż jej dzikie adorowanie?
Pereira: Bardziej podobało mi się, jak ktoś przypiął do niej cytat o tęczy z Pisma Świętego-
Matyszkowicz: Przychodzisz więc i wybierasz: pijesz piwo z żulikiem czy z Markiem Nowakowskim.
-    A z lewakiem z Planu B?
Wildstein: Zdarzało się często, jeśli lewak miał ochotę. Plac Zbawiciela to terytorium neutralne, łączy nas. Wpadają znajomi, lewicowi też. Taki plac jest w każdym mieście. Nie jesteśmy aż tak różni. Wyglądamy podobnie, łączy nas całe nasze pokolenie, doświadczenie emigracyjne. Sam byłem rok w Anglii, Wojtek Mucha w Irlandii.
Mucha: Na Wyspach Kanaryjskich smażyłem jaja w szkockim barze i byłem naganiaczem do klubu ze striptizem. W Irlandii myłem gary i sprzątałem zaplecze Chińczykom, nocowałem na podłodze.
- A co was różni od lewaków?
Mucha: Nic. Wydaje ci się, że różni, bo w Warszawce wszystkim się wydaje, że Polska jest tylko tutaj. Pod Starym Sączem, w Puławach ludzie są wolni od problemów ideolo, mają poważniejsze.
Matyszkowicz: Różnica między prawicą i lewicą nie ma dla nas tak silnego znaczenia jak dla starszego pokolenia. Jest wyborem idei. Przez to spory są ostrzejsze, ale też większy
Z listu do lemingów: Lemingto dla chrześcijanina brat, o którego starać się trzeba i warto.

PO pasożytuje na lemingu i go oszukuje

potencjał do rozmowy. W końcu wychowaliśmy się na tych samych placach zabaw. Choć wiele różnic się wyostrzyło, stosunek do religii, norm obyczajowych.
Pereira: To już jest inna perspektywa, nie mamy łańcucha homo sovieticus. Oczywiście teoretycznie, bo może być młody, a duchowo myśleć jak sowiecki niewolnik.
Matyszkowicz: Nasi koledzy lewicowi hipsterzy nie są naszymi wrogami. Jeżeli zalety nam na walce, to z tymi, co wyżej w hierarchii. Z kolegą lemingiem możemy napić się pepsi.
Wildstein: Lemingi okropnie uwikłane są w sytuację ekonomiczną. Kojarzą mi się z chłopami w XIX wieku. Nie mają własności, tylko kredyt uzależniony od wahań walutowych.
- Macie kredyt?
Matyszkowicz: Tak, mam rodzinę i dom na kredyt. Przez to bardzo dobrze rozumiem grupę nazywaną lemingami, bierzemy ich w obronę.
Mucha: Nie mam i mam się dobrze.
Pereira: Odpowiedź może być utyta przeciwko mnie.
Wildstein: Nie mam kredytu. Da się bez niego żyć. Znaczy wiesz, czasem tęsknię i śnię, ale jeszcze związku mi to nie rozwaliło. Część prawicy mówi, że lemingi to zdrajcy ojczyzny. Ale jak ten leming może w takiej sytuacji utożsamiać się z Polską? Dopóki nie zrozumiemy tragiczności sytuacji leminga - a nie zrozumiemy, odrzucając go - będziemy zachowywać się jak szlachta krzycząca do chłopów: hajda na barykady, idziecie z nami! A chłopi na to: a takiego! Dlatego też napisaliśmy list „Do Braci Lemingów”.

Leming: chrześcijanina brat

Z listu do lemingów:
„Leming chciałby żyć po Bożemu, mieć rodzinę i dzieci. Wiele leminżyc zostałoby chętnie w domu, a wielu lemingów pozostałoby przy jednej partnerce.
Leming to dla chrześcijanina brat, o którego starać się trzeba i warto. PO pasożytuje na lemingu i go oszukuje.
Przy naszym kawiarnianym stoliku jest dla was dużo miejsca. Kochamy cię, lemingu”.
Mucha: Sam byłem lemingiem i wiem, jak leming funkcjonuje. Myślałem kalkami, które mi podsuwała telewizja. Gdy usłyszałem o „taśmach Beger”, podskoczyłem z radości, że kończy się IV RP. Śmiałem się z potarganych sznurówek i mlaskania Jarosława Kaczyńskiego. Na szczęście to uleczalne. Lemingi są po każdej stronie, jak ten, który na festiwalu Woodstock zaatakował Grzegorza Miecugowa. Na studia, kulturoznawstwo, poszedłem późno, ale w końcu spotkałem ludzi, którzy mi powiedzieli: sprawdź, z kogo się wyśmiewasz. Okazało się, że straszny Macierewicz był jednym z założycieli KOR-u, a Jan Olszewski to nie „ROPuch”, tylko obrońca więźniów politycznych. Powiedzieli mi też: poczytaj wypowiedzi ludzi, których uważasz za autorytety, bo ich pewnie nigdy też nie czytałeś. Byłem bardzo zaskoczony, gdy okazało się, że to Jacek Kuroń w latach 80. nawoływał do zbrojnego powstania. Pracę licencjacką napisałem o recepcji twórczości Józefa Mackiewicza. Na studiach poznałem historyków IPN, poszedłem tam na staż. Nigdy wcześniej nie miałem też w ręku „Gazety Polskiej” i nagle okazało się, że da się ją czytać. Że istnieje świat równoległy. Do redakcji przyjechałem w zasadzie znikąd, choć z błogosławieństwem mojego profesora Andrzeja Waśki. Oprócz niego nikt mnie nie znał. Katarzyna Hejke na rozmowie o pracę pytała, kim jestem. No, jestem z Krakowa. „Dobra, siadaj, pisz”.
- Byłeś gniazdowym, organizującym doping, na trybunie Cracovii. Można być kibicem ultrasem i lemingiem?
Mucha: Miło to wspominam. Lemingiem łatwo jest być w każdej sytuaqi. Nie przeszkadzało to w niczym, ale oświecenie pomogło. To my na „Pasach” wywiesiliśmy wojenne flagi Gruzji w sierpniu 2008, potem było poparcie dla Serbii czy udzielanie korepetycji dzieciakom z młyna. Ja z historii, a kolega Dominik z geografii.
Wildstein: Mój ojciec nie narzucał się światopoglądowo. Byłem prawicowy, ale moje środowisko było lewicowe, a przynajmniej bonvivanckie. Zmieniły mnie studia na UW. Poznałem filozofię opartą na judaizmie i chrześcijaństwie. Zafascynował mnie ment krzepnięcia doktryny katolickiej. Żeby było zabawnie, zawdzięczam to w pewnej mierze profesor Magdalenie Środzie, którą zresztą jako nauczycielkę zawsze ceniłem. Dała mi kiedyś lekturę: „Panie Dawidzie - to jest bardzo groźny autor, Leo Strauss, ale może niech go pan przeczyta”. Przeczytałem i się zaczęło. Bez transcendencji, odniesienia do rzeczy wiecznych, która najlepiej wyrażana jest w katolicyzmie albo w judaizmie, daleko nie zajedziemy, skończymy się. Kiedy byłem młodszy, podniecała mnie radykalna dekonstrukcja. Ale po odkryciu wielowymiarowości religii, głębi refleksji metafizycznej, ten pęd do de-konstrukcji wydaje mi się intelektualnie nędzny. Jak czytam niektóre awantury związane z pierwszymi soborami, to mam wrażenie, że Hegel pojawił się dobre 1700 lat przed Heglem i został wtedy już dobrze skrytykowany. A potem wydarzyła się druga rzecz, która całkiem mnie przekonała - Smoleńsk i to, co działo się pod krzyżem... No tak, prawica znów zaczęła  o Smoleńsku, co?
Pereira: Tata pracował jako korespondent agencji prasowej Portugalii w Polsce, mama zajmuje się romanistyką i filozofią. Uwielbiałem dyskutować z ojcem i mamą na tematy religijne. Reprezentowałem stronę lemingową. Zresztą w 2005 roku byłem wyborcą Platformy. Dlaczego? Dałem się nabrać na to wszystko. Ale rozmawiałem z rodzicami, kłóciłem się, zacząłem sam dochodzić do niektórych rzeczy. Zamiast matematyką zainteresowałem się historią i poszedłem na studia historyczne.
Po Smoleńsku dołączyłem do Solidarnych 2010, widziałem, że państwo zawiodło, i to jest ten moment, że nie mogą zawieść obywatele.
Matyszkowicz: Ja nie głosowałem na Platformę, ale oceniałem ją cieplej. Wyrosłem w konserwatywnej rodzinie, ale też dopiero na studiach zacząłem dostrzegać ideologiczne starcia. Wokół religii, kwestii istnienia Boga, chrześcijaństwa. Powiedziałem: opowiem się. Moimi profesorami na studiach byli profesor Legutko i profesor Hartman. Obu po ludzku bardzo lubię. Ale musiałem odpowiedzieć na pytanie: z kim jestem? Odpowiedziałem: jestem z profesorem Legutką.
O byciu konserwatystą świadczą życiowc wybory - założenie rodziny albo niezałożenie, ale konserwatywne spożytkowanie tej postawy, pójście do zakonu, do seminarium, zmienianie żony, zdradzanie. Ja założyłem rodzinę.
-    Jak nie będę zdradzał żony, to zostanę konserwatystą?
Matyszkowicz: Znam konserwatystów z trzecią żoną i lewaków z dziesiątym dzieckiem. Są tacy. Ale rozmawiamy o pewnych prawidłowościach. Założenie rodziny powoduje zwykle wzmocnienie postaw konserwatywnych. Co nie oznacza, że zawsze. Są natomiast pewne zasady, które towarzyszą naszym wyborom - wierność, nierozerwalność małżeństwa, brak akceptacji dla seksu pozamałżeńskiego. W ogóle to lepiej byłoby mówić o dobrych wyborach, a nie wyborach konserwatywnych czy lewicowych. Pochodzę z Żywca i mam doświadczenie Galicji, czyli lubienia miejsca, w którym się mieszka. Teraz polubiłem plac Zbawiciela. Mieszkam z żoną pod Warszawą, pod puszczą. Piękne miejsce i niedrogie.

Obciach: za dużo agentów

- Co na prawicy jest obciachowe?
Pereira: Najbardziej kompleksy. Może czasem ubiór. Choć nie czuję się kreatorem mody, by oceniać. Mówi się też o obciachowej prawicowej sztuce. Że jak pomnik, to nie taki. Że jak obraz, to kiczowaty, jak ten z tupolewem w kościele na Dewajtis w Warszawie. Dla mnie ten obraz był skandalizujący, ale może miał swoich odbiorców^? Ja chciałbym, żeby Smoleńsk czy temat wiary przedstawiali także znani artyści mainstreamu, ale tego nie robią. Więc to po prawej stronie musi być ta nad aktywność w obrazach, w klipach, a przez ilość to traci na jakości. Ob dachowa na prawicy są cechy. Jak na przykład zbytnia pompatyczność. Ale czasami rzeczy są pompatyczne i muszą być pompatyczne.
-    Czego ruszać nie wolno?
Pereira: Nie trzeba mówić, jakie sfery naszego życia zasługują na szacunek i powagę. Nawet osioł, wschodząc ze św. Antonim z Lizbony do kościoła, wiedział, że należy przyklęknąć przed hostią.
-    Radio Maryja? Chrystus w Świebodzinie?
Pereira: Radia słuchałem kiedyś, by wyrobić sobie zdanie i - jak zawsze - wyszło, że te ataki są grubo przesadzone. Teraz w ogóle mało radia słucham. Jeśli ktoś dzięki Radiu Maryja więcej się modli - wspaniale. Chrystus Król jest w Lizbonie i w Brazylii, wszyscy są zachwyceni. Chrystus w Świebodzinie też bardzo ładnie wygląda.
Matyszkowicz: I obraz, i Chrystus w Świebodzinie odsłaniają niezaspokojone potrzeby dużej części społeczeństwa. Nie odnajduje się ona we współczesnej sztuce, próbuje tworzyć własną. Szanuję tych, którzy słuchają Radia Maryja. Sam nie słucham.
Pereira: Obciachowa na prawicy jest jeszcze wyższość nad drugim człowiekiem - „bo ja znam jedyną sztuczną prawdę, kto inny jest zły”, czasami zbyt proste postrzeganie rzeczywistości. Ja mam świadomość, że w Polsce po transformacji pozostały tysiące agentów. Ale daleko mi do tego, żeby każdego, kto ma inne poglądy, agentem nazywać. Musiałby mnie przekonać. Kiedy na każdego wołasz agent, to potem słowo „agent” przestaje mieć znaczenie, jest wykpiwane. Obciachowość jest też po stronie tej prawicy, która chce się przypodobać salonowi. Umizgi, podlizywanie się są bardzo żenujące. Nie chcę podawać nazwisk, bo one na tym budują swoją pozycję: krytykuje mnie ktoś z „Gazety Polskiej”, więc nie jestem aż tak prawicowy. To bez sensu. Nie wolno mylić poczucia piękna, estetyki, Masy i walki z naszymi prawicowymi wadami z żałosną próbą przypodobania się silniejszym. Taka postawa to nie światopogląd centrowy, to się nazywa brak kręgosłupa.
Matyszkowicz: Nie wiem, czemu mielibyśmy walczyć z obciachowością prawicy. Na pewno chcemy pokazać, że nam w takim miejscu jak placyk też jest dobrze.
Wildstein: Nie przyszliśmy na placyk, żeby być mniej obciachowi. Byliśmy tu już wcześniej. I nie pytaj, dlaczego prawica jest obciachowa, nie odpowiem. Musisz zapytać, dlaczego prawica jest zajebista.
-    No to dlaczego?
Matyszkowicz: Bo jest niezależna. Nie lubię słowa „niepokorna”. Pokora jest cnotą.
Wildstein: Odnosi się do tego, co naprawdę trwałe. Żeby w sytuacji mód i zmiennego świata znaleźć sposób na oparcie się temu, co nas zalewa. Jak nie masz punktu stałego, to dzisiaj pijesz coca-colę, jutro pepsi, a pojutrze będziesz pił yerba mate - i to staje się istotą twojego życia. A my, owszem, pijemy pepsi, colę i yerbę, ale niezależnie od wszystkiego. Bo inne sprawy są stałe i najważniejsze: Kościół, pielgrzymka i szemrana knajpa. Gilbert K. Chesterton, pisarz konserwatywny, napisał, a ja to lubię, że wielkim konformistą jest rewolucjonista. Bo rewolucjonista w imię idei dowolnie będzie szatkował rzeczywistość i nie będzie to dla niego nic trwałego. A prawdziwy konserwatysta ma swój ulubiony pub i wystarczy, że zmienią mu trochę ławkę, a już zaczyna się buntować i palić.
-    Chwyciłbyś ławkę i palił?
Wildstein: Gdyby mi chciano Warszawkę zamknąć.

Hipster: pustka wypełniona prawicą

Pereira: Dostaje się nam czasem od prawej strony, narodowców. Mówią, że jakieś pedały z prawicy. Hipsterzy, lamusy, cioty. Trudno. My nie musimy udowadniać naszej męskości i heteroseksualności. Tu nie chodzi o to tylko, żeby robić sektę ludzi ubranych podobnie i pojawiających w tym samym miejscu. Przychodzą na plac ludzie, którzy chcą się poczuć fajnie, cool i turboodlotowo. Póki forma nie przerasta treści, nie ma w tym nic złego. Nie zmieniliśmy ubioru, wyglądu, żeby się tu dostosować. Tak się ubieramy, tak spędzamy czas. Tak samo należymy do tego miejsca. W towarzystwie, które teoretycznie jest nam obce, chcemy się czuć jak u siebie. To, co nas łączy z tamtymi hipsterami, to otwartość na rozmowe. Nazwę wymyślił Dawid. Dla żartu trochę, ale niektórzy zaczęli się do niej poczuwać.
Wildstein: „Hipster” jest w Polsce pustym słowem, które można wziąć i sobie dowolnie wypełnić. Więc wzięliśmy i wypełniliśmy prawicą. Okazało się, że wielu ludziom było to potrzebne. Odnaleźli się, ucieszyli.
Pereira: Może bardziej czują się prawicowcami niż hipsterami, ale było dla nich istotne pokazanie, że prawicowiec może być nowoczesny.
-    Czyli jaki? W modnych spodniach, ze smartfonem?
Pereira: Bycie nowoczesnym dotyczy formy zewnętrznej, ale i sposobu myślenia. Obecnie najnowocześniejszym sposobem myślenia jest myślenie konserwatywne. Panuje jednak przekonanie, że prawicowiec nie może być nowoczesny. My nie czujemy się obciachowa, nie wstydzimy się. Najbardziej denerwuje mnie argument ad psychuszkam. Masz inne poglądy
-    jesteś nienormalny.
-    A jak „nie jesteś patriotą, to jesteś powierzchownym materialistą”.
Pereira: Bycie patriotą to bycie szczęśliwym. Jeśli ktoś nie jest patriotą, to wiele traci.
Matyszkowicz: I nie szanuje tych, którzy dali mu życie.
Pereira: Ja nie uważam, że klasyczny wyborca SLD czy PO jest nie normalny. Mam różnych znajomych i nie wszyscy się ze mną zgadzają. Okazywało się, że rozmowa o poglądach kończyła się pokpiwaniem: „Dziwny jesteś”. Mnie to nie rusza, mam grubą skórę. Pod namiotem Solidarnych poznałem, co to hejterstwo. Warto jednak to uczucie poniżenia odkręcać.
W każdym człowieku jest potrzeba, by czuć się komfortowo w przekonaniach. A w tym momencie to prawicowiec uważany jest za gorszego. Po części to prawica za sztuką i modą nie nadąża, a po części moda jest kształtowana przez lewicę czy liberałów. Dlatego że sztuka jest formą wyzwolenia, za taką się uważa. No i: na ile prawica ją odpuściła, bo się zajęła sprawami wyższymi? Ale warto się postarać, powalczyć. Estetyka też jest ważna. Ja też lubię czuć, że dobrze wyglądam, choć czy mi się to udaje, każdy niech sobie oceni sam. Nie jestem modelem, więc nie jest to dla mnie najważniejsze.
-    Co jest jeszcze modne na prawicy?
Pereira: Narzekanie na prawicę. Korwiniści narzekają na Korwina (jak on psuje sprawę). Pisowcy narzekają, że Kaczor okropny (ale i tak na niego zagłosuję). Narodowcy... nie, akurat oni są na fali. Wbrew pozorom jesteśmy samokrytyczni.
Jest mnóstwo sporów. Ostatnio modny o program ekonomiczny, czy powinien być bardziej socjalny, czy bardziej liberalny.
Jeśli chodzi o kulturę, to lubimy trochę spadające gwiazdy z mainstreamu (jak ostatnio Dorotę Masłowską). Na prawicy jest moda na Wolskiego, na hiphopowców, którzy mówią o powstaniu, o Żołnierzach Wyklętych, Wołyniu. Na bohaterów takich jak rotmistrz Pilecki i jak Pyjas. Kiedyś z Dawidem chcieliśmy zrobić koszulki, które skopiowałyby Che Guevary dla naszych polskich bohaterów: Pilecki, Pyjas, Przemyk, Popiełuszko, Siwiec. Choć Siwiec radykalny, katolicy odrzucają samobójstwo, ale nam odpowiadał. Bo koszulki światopoglądowe jeszcze niedawno były na prawicy bardzo słabe. Jak się jakąś kupowało, to bardziej służyła jako piżama. Tak jak niektórzy zakładają Che Guevarę, nie będąc zaangażowanymi lewicowcami, mogliby zakładać Przemyka czy księdza Popiełuszkę.
-    W Polsce Platformy, kraju „prawie totalitarnym”, gdzie „był zamach na prezydenta”
-    nie głupio w takich okolicznościach spokojnie na placyku przy kawie siedzieć?
Pereira: Nie uważam, że Polska jest Platformy, tak jak nie uważałbym, że Polska jest PiS-u. Pewnie jest jakoś przejęta i trzeba mówić, co jest źle. Ale żyje mi się dobrze, bo podobają mi się ludzie, ich cechy. „Jakie to polskie”, mówi się o tym, co jest złe. Nawet po prawej stronie, patriotycznej: jakie to polskie, żremy się ze sobą. Nieprawda, wszyscy się tak żrą na świecie.
  Wróciłem właśnie z Portugalii, tam na plakatach politycy nazywają się złodziejami
i kłamcami. Polityka jest ważna, ale ludzie, rodzinne więzy, rozmowa - ważniejsze. Jakikolwiek by był rząd Platformy, powinniśmy optymistycznie podchodzić do życia. Jakbym nerwy z życia dziennikarskiego i publicznego przenosił na życie prywatne, to zrujnowałbym małżeństwo i stał się człowiekiem zgryźliwym. Ale owszem, są ludzie, którzy za bardzo biorą życie publiczne do siebie. Nie lubię porównywać PRL-u do rządów Platformy, ale i wtedy było ciężko, a ludzie się uśmiechali. No i my się uśmiechamy, na placu kawę pijemy.

ŻRÓDŁO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz