sobota, 16 lutego 2013

Prezydencki lot do Katynia w 2007 r. też mógł skończyć się tragedią Katyń 2007

Kiedy mówi się, że w 2010 r. polskie państwo nie zatroszczyło się o bezpieczeństwo prezydenta i elity swego kraju, warto przyjrzeć się temu, jak o to samo zadbano podczas wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu we wrześniu 2007 r., za rządów PiS.

Rekonstruujemy tę wizytę na podstawie udostępnionych nam dokumentów i raportów Kancelarii Prezydenta, MSZ, BOR, NIK i innych instytucji.
Zapewne na decyzję o wizycie wpłynęła ówczesna sytuacja polityczna. Po wybuchu tzw. afery gruntowej rozpadła się koalicja PiS, LPR i Samoobrony. Wszystkie partie, łącznie z PiS, doszły do wniosku, że nie da się rządzić bez sejmowej większości i 7 września Sejm przyjął uchwałę o skróceniu kadencji, a prezydent zarządził na 21 października przyspieszone wybory.
Zaledwie sześciotygodniowy okres kampanii wyborczej wymagał szczególnej aktywności w pozyskiwaniu elektoratu. Wielkich politycznych emocji nie budziła już kwestia lustracji, dlatego PiS postawiło na kartę historyczną, a ściślej, na nierozwiązaną do dziś w polsko-rosyjskich stosunkach sprawę Katynia. Andrzej Wajda akurat kończył film „Katyń”, którego premierę zaplanowano na 17 września, w rocznicę sowieckiej agresji na Polskę w 1939 r. Minister obrony Aleksander Szczygło ogłosił, że podczas rocznicowych uroczystości wszyscy żołnierze i funkcjonariusze zamordowani w Katyniu i w innych miejscach kaźni w 1940 r. zostaną pośmiertnie awansowani. Zdecydowano też, że prezydent pojedzie do Katynia i złoży wieńce na mogiłach polskich oficerów. Wizytę zaplanowano na 17 września, z napiętym programem, tak aby Lech Kaczyński zdążył wrócić do Warszawy na premierę filmu Wajdy.
W Archiwum Kancelarii Prezydenta RP, w teczce z dokumentami dotyczącymi jej przygotowania i przebiegu, pierwszym dokumentem jest list z 30 sierpnia 2007 r. wysłany przez Mariusza Handzlika, dyrektora prezydenckiego Biura Spraw Zagranicznych, do Jerzego Bahra, ambasadora RP w Moskwie. Handzlik poinformował Bahra o planowanej wizycie prezydenta w Katyniu i o tym, że zaproszono tam również prezydenta Rosji Władimira Putina, o czym 29 sierpnia ambasadora Rosji w Warszawie poinformował szef Gabinetu Prezydenta Maciej Łopiński.

Przy organizacji wizyty bardzo liczył się czas. Mimo to jeszcze 4 września nie była uzgodniona treść noty naszej ambasady notyfikującej wizytę prezydenta w Katyniu. W przesłanym do centrali MSZ projekcie noty czytamy: „Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Federacji Rosyjskiej przesyła wyrazy szacunku Ministerstwu Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej i ma zaszczyt poinformować, iż Prezydent Polski, Pan Lech Kaczyński, wyraził życzenie odwiedzenia wraz z Małżonką, Panią Marią Kaczyńską, w dniu 17 września bieżącego roku memorialnego kompleksu w Katyniu. Prezydent Polski chciałby oddać cześć rosyjskim i polskim ofiarom represji, na rosyjskiej części memorialnego kompleksu i na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu. W programie wizyty strona polska chciałaby także umieścić krótkie zwiedzanie miasta Smoleńsk. Strona polska, mając na względzie nadanie symbolicznego znaczenia pobytowi prezydenta RP z małżonką w Katyniu, byłaby bardzo wdzięczna za rozważenie przez stronę rosyjską możliwości udziału Prezydenta FR Pana Władimira Putina wraz z Małżonką w uroczystościach na polskiej i rosyjskiej części memorialnego kompleksu w Katyniu (...)”.

Byłaby to pierwsza wizyta prezydenta Kaczyńskiego w Rosji, z którą Polska miała wtedy szczególnie napięte stosunki. W 2004 r. wstąpiliśmy do Unii, krytykowaliśmy politykę Rosji w Czeczenii, wsparliśmy rewolucję róż w Gruzji i pomarańczową na Ukrainie, a IPN prowadził katyńskie śledztwo. Rosja po wygranych przez PiS wyborach ogłosiła embargo na dostawy mięsa z Polski i podpisała z Niemcami umowę o budowie Gazociągu Północnego omijającego nasz kraj. My z kolei zablokowaliśmy negocjacje nowej umowy handlowej między Unią a Rosją. Oficjalne wzajemne stosunki prawie ustały, choć minister Siergiej Ławrow przysyłał na urodziny kwiaty naszej minister spraw zagranicznych Annie Fotydze, a wiosną 2007 r. na otwarcie Domu Polskiego w Sankt Petersburgu pojechała prezydentowa Maria Kaczyńska, gdzie spotkała się z Ludmiłą Putinową.
Putin w Katyniu się nie pojawił. Reprezentował go Gieorgij Połtawczenko, przedstawiciel prezydenta FR w Centralnym Okręgu Federalnym, któremu towarzyszył Władimir Titow, wiceminister spraw zagranicznych od spraw polskich („wśród 8 zastępców Ławrowa jest nr 7” – tak nasza ambasada określiła rangę tego urzędnika) oraz miejscowy gubernator.

Rosjanie wizytę prezydenta Kaczyńskiego w 2007 r., podobnie jak wizytę w 2010 r. zakończoną katastrofą, traktowali jako nieoficjalną, co przyznał ambasador Jerzy Bahr w rozmowie z Teresą Torańską na łamach „GW”. Były one organizowane „z pominięciem stosowanych w takich przypadkach norm protokolarnych”. Pytany, co oznaczają te słowa, ambasador Bahr mówi, że wizytom przedstawicieli polskich władz w Rosji nie towarzyszył entuzjazm ze strony gospodarzy.
– O terminach wyjazdów do Katynia powiadamiano nas bardzo późno – wspomina. – A przecież zgodnie ze sztuką dyplomacji, najpierw z drugą stroną powinno się rozmawiać o tym, czy ona chce o czymś w ogóle rozmawiać, a tym bardziej się spotykać. Rosjanie długo nie mogli pojąć, dlaczego my zapraszamy ich prezydenta w miejsce, w którym to on jest gospodarzem. Taki tryb załatwiania wizyty władzom rosyjskim nie odpowiadał i stąd ich brak większego zainteresowania. A bez placetu z Moskwy nic nie zrobią władze lokalne ani służby.

W archiwum Kancelarii nie ma dokumentu, z którego by wynikało, kto przygotował wstępny program wizyty i zaproponował skład towarzyszącej prezydentowi delegacji. W teczce znajdziemy kopie zaproszeń do Pałacu Prezydenckiego, gdzie między 31 sierpnia a 14 września kilka razy spotkali się m.in.: szef BOR, dowódca Garnizonu Warszawa, dyrektorzy i wiceministrowie z MSZ, z Ministerstwa Kultury i sekretarz Rady Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa. Nie ma jakichkolwiek protokołów z tych spotkań.
Organizatorom wyjazdu prezydenta Kaczyńskiego w 2010 r. zarzuca się, że pismo notyfikujące ów wyjazd przekazali Rosjanom dopiero 16 marca (czyli 25 dni przed wylotem do Katynia), co miało wpływ na jego przygotowanie. W 2007 r., kiedy wszystkimi ważnymi urzędami i służbami kierowali ludzie PiS, podobnej noty nasi wysocy urzędnicy nie mieli uzgodnionej jeszcze 13 dni przed wylotem do Katynia.
Wygląda na to, że rosyjskie władze z uwagi na nieoficjalny charakter tej wizyty mało aktywnie angażowały się w pomoc przy jej organizacji. 6 września Ambasada RP zwraca się do dyr. Handzlika o pilne wystąpienie poprzez nasze MSZ o zgodę na lądowanie 10 września na lotnisku w Smoleńsku samolotu specjalnego, którym przyleci nasza grupa rekonesansowa przygotowująca wizytę. Na tym lotnisku do 2009 r. stacjonował pułk samolotów transportowych i lądowanie samolotów cywilnych było tam możliwe po uzyskaniu zgody rosyjskiego ministerstwa obrony. Ambasada prosi o podanie listy członków załogi i numerów paszportów wszystkich członków ekipy.
Nazajutrz Kancelaria zwraca się do ambasadora Władimira Grinina w Warszawie z prośbą o wizy dla 12 członków tej ekipy, a po paru godzinach dyr. Handzlik śle do ambasady w Moskwie pismo z nadrukiem NATYCHMIAST, informujące, że ekipa przygotowawcza nie poleci samolotem specjalnym do Smoleńska, a rejsowym do Moskwy i trzeba jej zorganizować noclegi i transport do Smoleńska. Z zachowanych dokumentów nie wynika, dlaczego nasz samolot w Smoleńsku nie lądował. Czy Rosjanie nie udzielili

CAŁÓŚĆ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz