piątek, 16 września 2011

PIS PARTIA PRZEGRANYCH!

Kolejny przegrany proces działacza PIS, Zbigniewa Ziobro o zniesławienie konkurenta politycznego potwierdza skłonności liderów tej partii do budowania własnego image kosztem pomawiania konkurentów politycznych o różne przewiny i nieprawości.

Trzeba przypomnieć, że w ostatnich dwóch miesiącach miały miejsce przegrane procesy o pomówienia:

  • Jarosława Kaczyńskiego – wyrok z 7 lipca nakazujący przeprosić wydawnictwo Agora za porównanie "GW" do "Trybuny Ludu z 1953 r." (organu KC PZPR w okresie stalinizmu), oraz twierdzenia, że Agora jest "pod kontrolą postkomunistycznej oligarchii" i "ma związki finansowe z układem oligarchicznym".
    Sąd stwierdził, że Kaczyński nawet nie podjął próby dowiedzenia swoich twierdzeń.
  • Prawa i Sprawiedliwości – wyrok z 24 sierpnia orzekający, że PiS musi publicznie sprostować wszystko, co posłowie tej partii mówili złego o kampanii informacyjnej Platformy "Polska w budowie".
  • Jarosława Kaczyńskiego – wyrok z 8 sierpnia.Sąd stwierdził, że Jarosław Kaczyński ma zaprzestać rozpowszechniania informacji, że PSL lub część posłów ugrupowania głosowało za legalizacją miękkich narkotyków. Dodatkowo na antenie TVP Info w ciągu 48 godzin, w godzinach od 12 do 14 ma być wystosowane sprostowania na całym ekranie odczytane wolno i wyraźnie o treści: Jarosław Kaczyński oświadcza, że jego wypowiedź, że PSL lub część jego posłów głosowało ws. miękkich narkotyków, żeby zalegalizować ich użytkowanie, jest nieprawdziwe.
  • Zbigniewa Ziobro – wyrok z 17 września – Sąd zdecydował, że Zbigniew Ziobro musi przeprosić Grzegorza Schetynę za nazwanie go „człowiekiem, który odpowiada za ciemne sprawki i nadużycie wobec opozycji”. Przeprosiny ma wyemitować Radio ZET i Radio Maryja. Ponadto Ziobro musi wpłacić 20 tys zł. na konto fundacji „Kogo?”.

Należy jeszcze dodać, że w ubiegłej kampanii prezydenckiej Jarosław Kaczyński musiał oficjalnie przeprosić Bronisława Komorowskiego za wypowiedzi sugerujące, że jako kandydat PO na prezydenta jest zwolennikiem prywatyzacji szpitali.

W świetle tylu przegranych procesów liderów PIS o pomówienia śmiało można powiedzieć, że Prawo i Sprawiedliwość jest partią przegranych.

Trzeba zapytać: Czy w sytuacji kiedy liderzy partii stosujący w walce politycznej pomówienia szkalujące politycznych konkurentów mają predyspozycje moralne do ubiegania się o zdobycie władzy w państwie?

Odpowiedź może być tylko jedna.

NIE MAJĄ!

LINK

wtorek, 13 września 2011

Smoleńsk. Zapis śmierci, Michał Krzymowski, Marcin Dzierżanowski

Adam Bielan i Michał Kamiński - odradzali prezydentowi wyjazd do Katynia, bo zostanie skrytykowany przez media, że "pcha się" tam trzy dni po premierze. Na to, by nie rezygnować z wizyty w Smoleńsku miał naciskać przede wszystkim Jarosław Kaczyński, bo cała kampania wyborcza jego brata miała opierać się potem na motywie nowoczesnego patriotyzmu i pamięci.

Z książki:Michał Krzymowski, Marcin Dzierżanowski, Smoleńsk. Zapis śmierci, The Facto, Warszawa 2011

sobota, 10 września 2011

Kontek: 7 kłamstw o rządzie PO-PSL

Pewien profesor, jest dumny, że porównał Tuska do Gierka. Nic nie szkodzi, że to analogia z gruntu fałszywa. Ważne, co podkreśla jej autor, że się "przebiła". Takich półprawd, czyli po prostu całych kłamstw, krąży wokół nas więcej - pisze Tomasz Kontek, publicysta Faktu.


Jest kampania wyborcza, politycy kłamią więc na potęgę. A im łgarstwo bardziej bezczelne, tym łatwiej trafia do wyborców. Najłatwiej oczywiście kłamać opozycji, która z niecnego procederu tłumaczy się jak dzieci: „A oni się przedrzeźniają...”.

Żadna międzynarodowa agenda nie prowadzi jeszcze takiego rankingu, ale w ośmieszaniu instytucji własnego państwa zajmowalibyśmy z pewnością czołowe miejsca na świecie. Przykład idzie z góry, czyli od jaśnie oświeconych. Pewien aktywny nad wyraz profesor, którego nazwiska nawet nie warto wymieniać, jest dumny, że zdobył się na porównanie Tuska do Gierka. Nic nie szkodzi, że to analogia z gruntu fałszywa. Ważne, co podkreśla jej autor, że się „przebiła”. Takich półprawd, czyli po prostu całych kłamstw, krąży wokół nas więcej.

Kłamstwo pierwsze: państwo przestało działać

Teza ta, w sytuacji stabilizacji niespotykanej w historii współczesnej Polski (tej po 1918 roku), jest wyjątkowo bezczelna. A jednak żywotna. Kłamców, którzy ją powtarzają, trudno zliczyć. Jaka jest prawda? Bez większych turbulencji rządzi pełną kadencję ta sama koalicja z tym samym premierem. Wymiana – z powodów losowych – na stanowisku prezydenta, przebiegła sprawnie i bez nadzwyczajnych zawirowań. Już słyszę ten ryk: „To Ruscy do spółki z Tuskiem zabili nam prezydenta [o, przepraszam: Prezydenta]! Nawet jeśli ta niedorzeczna hipoteza byłaby prawdziwa, co można zarzucić wyborom prezydenckim, które wyłoniły następcę zmarłego? Do tego podatki zbierane są sprawnie, pensje i świadczenia wypłacane u czas, u granic wróg się nie czai, a bandyci siedzą w więzieniach. Czego więcej chcieć, by uznać, że MAMY działające państwo? Wiem wiem... Kaczyńskiego u władzy.

Kłamstwo drugie: mamy państwo, ale quasitotalitarne

Nic to, że zwolennikami tej tezy są ci sami, którzy twierdzą jednocześnie: „państwa nie ma”. Da się to wyjaśnić. I to nawet na gruncie logiki. ICH państwa nie ma, nie może więc działać. To państwo, które jest, nie jest ICH, nie jest więc demokratyczne, ale quasitotalitarne właśnie. Proste? Stratą czasu jest wyjaśnianie, co oznacza termin „quasitotalitarny”. Im mniej wiemy, tym bardziej się przecież boimy. Wspomniany profesor może więc pleść, że straszono jego żonę, bo on krytykował rządzących. Kto straszył? „Ja nie powiem kto”, bo „takich rzeczy się nie mówi”. Ze strachu przed siepaczami? Boi się, więc startuje w wyborach? Ci źli rządzący już wcześniej ponoć próbowali go przekupić. Kto konkretnie? „Ja tego nie powiem” – znów odpowiada na to oczywiste przecież pytanie. Tak... To „tylko” insynuacja czy zwyczajne kłamstwo? Quasitotalitaryzm to brzmi dumnie!

Kłamstwo trzecie: żyjemy w kondominium

Kolejny trudny termin, którym można mieszać ludziom w głowach. Niech tam sobie „jakiś” Sikorski powtarza, że żyjemy w najlepszym polskim państwie, jedynym jakie mamy. Jesteśmy jednak nie tylko pokornymi sługusami Berlina i Moskwy, które współpracują ponad naszymi głowami, ale i odgrywamy się za to na słabszych, czyli na braciach Litwinach... Marzy nam się Polska od morza do morza, zbrojna po zęby i wybranka Boga (czy ktoś jeszcze pamięta tego poetę)? Może i kiedyś taka będzie, skoro już przecież była. A Bóg z pewnością kocha swoje głupkowate dzieci. Trzeba Mu jednak pomóc i te kilka, kilkanaście, a może i kilkadziesiąt lat ciężko pracować, by los, który przytomnie kupiliśmy na loterii, w końcu przyniósł główną wygraną. Jest i inne wyjście. Hajże na Moskala! Klęska murowana. Ale za to ci, którzy przeżyją, z podniesioną głową będą mogli rozpamiętywać bohaterskie czyny.

Kłamstwo czwarte: gsopodarka zaraz zrobi bęc

Kto by tam wierzył Rostowskiemu? To przecież, jak już słyszeliśmy, ledwo bakalarz, na ekonomii zna się więc od niego lepiej byle pętak z PiS. Że co? Że statystyki, że wśród państw zagrożonych bankructwem w instytucjach finansowych mówi się o Włoszech czy Hiszpanii, a o Polsce nie? Nie damy sobie zamydlić oczu! Jest źle, bardzo źle. Tak źle, że tylko Joanna d'Arc polskiej ekonomii, może doprowadzić nas do raju, w którym przecież – za jej przyczyną – już raz byliśmy. Kiedy? Jak to?! W czasach, gdy Polska mlekiem i miodem płynęła. Teraz już nie będzie eksperymentów z jakimiś tam Marcinkiewiczami. Zyta d'Arc Gilowska zapewni od razu koronację Prezesowi. Co nas wówczas czeka? Przyszły monarcha milczy. Król to wszak król i gdzie tam nam, kmiotom oceniać jego zamiary. A jeszcze twierdzić, że kłamie?

Kłamstwo piąte: młodzi to stracone pokolenie

Jak żyć?! Mieć dwadzieścia lat i nie mieć mieszkania, samochodu, ulubionego klubu z używkami i pensji, która pozwala brać kredyty na to wszystko? Rozczulili mnie „młodzi z SLD”, którzy nie chcą pozostać bez rodzin, wykształcenia i pracy (w tej właśnie kolejności). A co im przeszkadza? Gzić się na kocią łapę mogą, ale żenić się i płodzić dzieci, by być rodziną, już nie? A uczyć się? Nigdy nie było tak łatwo. Tylko chcieć. Pracować? No tak... Żeby mieć pracę, trzeba coś umieć. Prawo do pracy mają wszyscy, ale nie wszyscy do takiej, jakiej by chcieli. Jeśli w to nie wierzą, niech pogadają ze „starymi”. Za komuny to było... Moi rodzice „dostali” na przykład mieszkanie w spółdzielni. Po dwudziestu latach oczekiwania. Tak, mieszkanie powinno być prawem, a nie towarem. I wysoka pensja za pracę na umowę, która może być rozwiązana wyłącznie, gdy znajdzie się robotę lepiej płatną. Taki kit wciska młodym „lewica”.

Kłamstwo szóste: umrzeć musimy zdrowo

Chorować nie jest zdrowo. Bo widział kto szpital, którym rządzi Kopacz? Brud, smród i ubóstwo. I widocznie tym głupkowatym dziennikarzom znudziło się o tym pisać (albo quasitotalitaryzm zrobił z nimi porządek...), bo jakoś tzw. służba zdrowia nie wywołuje już takich emocji jak kiedyś. Lekarze nie strajkują. Pielęgniarki narzekają, ale jakby ciszej. Rzeczywiście, coś ta Kopacz musiała nabroić, skoro taka cisza jest nad tą trumną. A może nie stać nas, by chorować, dlatego żyjemy coraz dłużej? Państwo nie chce płacić za nasze leczenie, więc robimy to sami? To skandal? To nie róbmy tego. I zdychajmy pod płotem. Jeśli coraz więcej sami wydajemy na zdrowie, to znaczy, że je mamy. A do tego zmądrzeliśmy i zrozumieliśmy, co w życiu jest ważne. Szlachetne zdrowie, ten tylko się dowie itd. Może w szkołach już tego „nie przerabiają”?

Kłamstwo siódme: autostrad nie dożyjemy

Świat się skończy, jeśli na piłkarskie Euro nie będzie mógł do nas przyjechać autostradami. Bo komu by przecież się chciało odwiedzać swój pępek (jesteśmy przecież pępkiem świata!), gdy nie kopią na nim piłki? A tubylcy? Niemal każdy ma auto, ale przecież już dziś chciałby pruć do roboty ze dwie setki na godzinę. I jeszcze, żeby korków w miastach nie było. Drożyzna z tą benzyną... Jest najtańsza w Europie? Ale za droga. Wystarczy pogonić Tuska i Grabarczyka (tego rzeczywiście warto) i marzenia się spełnią. Kaczyński w trymiga zagoni Chińczyków do roboty. Jego namiestnikiem nie będzie już Polaczek (musi odpokutować za zdradę), który – gdyby był ministrem choć rok dłużej – zostawiłby Polskę „zdrogowaną”, a nawet i „skoleizowaną”. Przecież ponoć te budujące się z lewa i z prawa drogi, obwodnice, a nawet i autostrady, to jego zasługa.

I takich bajań słuchamy codziennie. Jest źle, a opozycja wie, co zrobić, by na pstryk było dobrze. Czy rząd PO i PSL jest dobry? Może i ledwie średni. Z rozbrajającą szczerością sam przyznaje, że „nie wszystko” mu się udało. Ale pcha jakoś ten wózek. Łgarstwa, że wszystko psuje, bo ma złą wolę, albo po prostu jego ministrowie z premierem na czele nic nie potrafią, między bajki trzeba włożyć. Opozycji zaś warto przypomnieć, że im kto głośniej krzyczy, tym ma mniej do powiedzenia. Czego i państwu nie życzę.


LINK

czwartek, 8 września 2011

Nowotwór źrenicy

1. Źdźbło:

PiS twierdzi, że pozew złożony w trybie wyborczym, jest oznaką tchórzostwa PO, która otrzymałą od nich – PiSu – szansę na rzeczową publiczną rozmowę, ale nie potrafi z niej skorzystać.

Belka:

PiS odrzucił zaproszenie Platformy do publicznej telewizyjnej debaty, która miała na celu ustalenie faktów i rzeczową dyskusję na temat najbliższej przyszłości Polski. Tłumaczył to w sposób tak zawiły, że nawet salonowe pisowskie pittbule nie są w stanie poprzeć uzasadnień Kaczyńskiego i wymyślają swoje.

2. Źdźbło:

PiS twierdzi, że PO chwali się nie swoimi osiągnięciami.

Belka:

Swego czasu, kiedy PiS był u władzy, nawet LPR funkcjonował w sposób bardziej efektywny. Słynne i łatwe do odnalezienia na youtube jest wystąpienie, który punkt po punkcie zmiażdzył raport Kurskiego. Kurski w swym wystąpieniu chwalił się rzekomo pisowskimi sukcesami, podczas gdy żaden z nich pisu udziałem nie był. Co więcej, partia Kaczyńskiego od dawna podtrzymuje mit, jakoby obniżyła podatki za swych rządów. A tymczasem nie dość, że do takiego działania potrzeba większości sejmowej – czyli co najwyżej sejm obniżył podatki – to jeszcze projekt ustawy złożył klub Platformy Obywatelskiej.

3. Źdźbło:

PiS co chwilę urąga minister Kopacz i narzeka na polską służbę zdrowia.

Belka:

Za rządów PiS mieliśmy największy kryzys w służbie zdrowia od '89. Wszyscy pamiętamy słynne namiotowe miasteczka, zagłuszanie telefonów pielęgniarek i usuwanie ich siłą z sejmu. Wszyscy pamiętamy największy w historii strajk lekarzy, gdzie ponad połowa z nich wzięła bezpatne urlopy albo zwyczajnie odeszła z pracy i nie było komu leczyć ludzi.

4. Źdźbło:

PiS narzeka na stronniczość mediów w Polsce. Twierdzi, że są prorządowe, co stanowi poważny gwałt na polskiej demokracji.

Belka:

Kaczyński i spółka ignorują zupełnie fakt, że za ich rządów (a także później, do czasu, kiedy zarządy TVP i PR zostały wyczyszczony przez pisowskich funkcjonariuszy) Telewizja Publiczna i Polskie Radio były nadawcami pisowskimi i zwalniano w nich dziennikarzy, którzy się temu sprzeciwiali – np. Wiktora Batera czy Dobrosława Rodziewicza. Każdy prezes każdego publicznego nadawcy miał nadanie od Kaczyńskiego. Niejaka Patrycja Kotecka zarabiała ogromne pieniądze za cenzurę informacji wypluwanych przez TVP. W TVP pojawiłą się z nadania Leha Kaczyńskiego i Ziobry. Szybko awansowała: z szeregowego pracownika Agencji, na jej wicedyrektora Reporterzy "Wiadomości" opowiadali, że Kotecka blokując jakąś informację argumentowała, że ... może to zaszkodzić PiS. Przez nią pracę w "Wiadomościach" straciło wielu dziennikarzy, prezenterów i wydawców. Wystarczyło, że zakwestionowali jej decyzje dotyczące cenzurowania informacji. Pisowski prezes - Urbański zawsze jej bronił. Nawet wtedy, gdy jeden z reporterów - Łukasz Słapek - ujawnił, że przed wyborami w 2007 r. proponowała mu wysokie honorarium za przygotowanie materiału uderzającego w PO, czyli głównego konkurenta PiS (Kotecka wytoczyła Słapkowi proces, ale zeznający świadkowie potwierdzają słowa Słapka).
Osobną zupełnie sprawą jest casus Pospieszalskiego, któremu nie przedłużono umowy na autorski program Warto Rozmawiać. Pisowska banda z miejsca rzuciła się do boku o demokrację i wolność słowa. Trwało to do czasu, kiedy okazało się, że Pospieszalski najzwyczajniej w świecie zażądał od TVP takich pieniędzy, że zarząd TVP go pogonił. Również zarzuty o łamanie etyki dziennikarskiej, jakoś na pisowskich mudżahedinach wrażenia nie robiły.

5. Źdźbło:

PiS pieni się nad stanem polskiej gospodarki. Zarzucają, że PKB maleje, dług publiczny rośnie.

Belka:
Co rzecz jasna jest bzdurą. PKB rośnie, tylko w mniejszym tempie, niż za PiS. Przy czym politycy tej ostatniej partii doskonale widzą (tylko najzwyczajniej w świecie kłamią), że rządzili w czasach europejskiej prosperity. Dług publiczny rósł bardzo szybko mimo wzrostku PKB i braku jakichkolwiek inwestycji. Platforma rządzi w czasie kryzysu, a Polska jest jedynym europejskim krajem, którego PKB wciąż rośnie. Dług publiczny skoczył, co jest jednak zrozumiałe przy niższym wzroście PKB i wielu wydatkach. Warto jednak zaznaczyć, że na tle Europy nasz dług publiczny bynajmniej nie jest tragiczny. Dużo gorzej jest w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii, Portugalii czy irandii. Że o Włochach i Grecji nie wspomnę – tam dług publiczny przekracza 100 (a w przypadku Grecjii nawet 125) procent PKB. My zaś jesteśmy na poziomie Holandii, Hiszpanii, Finlandii i Austrii.

6. Źdźbło:

Z najnowszych: Lud pisowski zarzuca Klichowi autopromocję z pomocą Katastrofy Smoleńskiej.

Belka:

Od kwietnia 2010 PiS na Smoleńsku odbudował swoją siłę. Wykorzystują tę niewątpliwą tragedią na niemal każdej płaszczyźnie swojej działalności. I wprawdziw twierdzą, że Smoleńska dla własnych potrzeb nie zawłąszczają, to jednak najwyraźniej niektórzy mają prawo się wypadkiem promować, a inni nie.

7. Źdźbło:

PiS zarzuca rządowi indolencję w działaniach infrastrukturalnych.

Belka:

Obecnie powstaje 77 nowych dworców kolejowych. Ponad 2000 km nowych/remontowanych szyn i również 2000 km nowych/remontowanych dróg. Wobec działań pisu stanowi to progres około tysiąca procent w przypadku dróg. O szynach i dworcach nie wspominam, bo trudno się odnieść do zera.

8. Źdźbło:

PiS zarzuca rządowi agresję wobec opozycji i używanie języka nienawiści.

Belka:

A tymczasem insytuty badań agresji w mediach nie pozostawiają złudzeń. Kaczyński i PiS każdego roku zaliczają ponad 2 razy więcej agresywnych wypowiedzi niż wszystkie pozostałe ugrupowania razem wzięte. Prócz tego PiS przy każdej okazji uprawia samogwałt, twierdząc, że rząd i samorządy wykorzystuje resorty siłowe (policja, straż miejska) do zwalczania opozycji, podczas gdy to oni sami powołali za wielkie pieniądze CBA, których w pierwszych latach funkcjonowania używano do szukania, a wręcz wymuszania haków nie tylko na rywalach politycznych (Sawicka), ale nawet na własnych, z jakichś powodów niewygodnych ludziach (Lipiec).

9. Źdźbło:

PiS zarzuca PO manipulowanie i oszukiwanie opinii publicznej.

Belka:

A tymczasem doskonale ma się poseł Kurski, który nie tylko nazwał swój elektorat „ciemnym ludem”, ale też – w zgodzie z retoryką samogwałtu – wyreżyserował rzekome pobicie Cugier-Kotki i słynną, ale zupełnie nieprawdziwą aferę billboardową. Dla władzy wszystko.

10. Źdźbło:

PiS twierdzi, że PO poprowadziłą szereg działań niekorzystnych dla Polski (np. Rurociąg Północny) a w kraju panuje drożyzna (cukier, benzyna)

Belka:

A tymczasem okazuje się, że benzyna, która dziś jst bardzo dorga, ma w sobie o 7% mniej podatków niż za czasów PiS, a cena baryłki tego surowca na światowym rynku podrożała o ponad 100%. Drogi cukier to wynik indolencji Jurgla. To on odpowiadał za negocjacje z Unią dotyczące limitów w produkcji cukru. Wcześniej mieliśmy dużą nadwyżkę. Po popisach pisowskiego niedojdy mamy spory niedobór, co w połączeniu z cenami surowców i ogólnoświatową sytuacją na rynku, a także paniką wywołaną przez czarnowidztwo Kaczyńskiego, musiało zaowocować podwyżkami. A Nord Stream? Nie tylko powstał w wyniku permanentnej polityki antyrosyjskiej Kaczyńskiego, ale przede wszystkim za rządów PiS odbył się szereg paneli dyskusyjnych pomiędzy inwestorami, na których polski rząd mógł zgłaszać swoje uwagi. Ale PiS żadnych nie zgłosił.

To tylko kilka przykładów. Można je mnożyć i mnożyć. Postępujący nowotwór źrenicy zabija zdolność percypowania rzeczywistości przez PiS. I tacy ludzie chcą nami rządzić. Jesteśmy na to gotowi? Przypuszczam, że wątpię.

LINK

Czy Kaczyński jest jeszcze?

Czy ktoś, kto niemal codziennie się kompromituje, kto nieustannie dostarcza mediom tandetnej rozrywki, kto złą polszczyzną obraża lepszych od siebie, a siebie ustawia na wyżynach intelektu w istocie będącym na mniej niż średnim poziomie, kto daje nieustanne dowody, że nie rozumie pojęcia moralność, a moralność chrześcijańska jest mu w ogóle obca, czy ktoś tak głupio zarozumiały i arogancki – czy ktoś taki jest jeszcze politykiem?

Wszystko, czego się tknie rozpada się w pył.W brudzie i niesławie.

Z pełnych butnej ignorancji wypowiedzi zostaje ich kwintesencja – KŁAMSTWO.

Dlaczego Kaczyński nieustająco kłamie?

Bo inaczej nie umie. Bo prawda jest dla niego największym wrogiem, ponieważ obnaża jego intelekt, życiorys, całą fałszywą legendę, jaką zbudował wokół siebie, swojego brata i reszty rodziny.

Kolejne kłamstwo Kaczyńskiego przed sądem w trybie wyborczym. Jak w 2007 roku. Jak w 2010 roku. Tym razem skargę wnosi pomówiony PSL. Kolejny raz sąd będzie nakazywać Kaczyńskiemu prostowanie kłamstw, zakazywać ich rozpowszechniania i kolejny raz jego zwolennicy nic z tego nie pojmą, bo przyzwyczaili się i zaakceptowali fakt, że kłamstwo w PiS jest prawem i sprawiedliwością, bez kłamstwa nie ma PiS.

Kaczyński jest zawodowym posłem, na garnuszku sejmu (sowita pensja plus poselska dieta) niezatrudnionym nigdzie indziej i niewykazującym w swoim oświadczeniu majątkowym z tego roku, żadnych innych dochodów, nawet jako szef PiS. I jest jedynym posłem, który przyznaje sobie prawo do łamania prawa. On, prawnik, nic to, że z komunistycznym doktoratem – ale jednak prawnik. Wielokrotnie dający dowody swojej ignorancji prawnej lub lekceważenia prawa i stawiania się ponad nim. Kiedyś, gdy chroniła go pozycja brata i sporo odpowiedzialności za decyzje Jarosława można było zwalić na Lecha – mógł sobie pozwolić na wmawianie Polakom nie tylko własnej i brata genialności, ale i jakości ludzi, którymi się wraz z bratem otaczali.

Dzisiaj, spadają maski i jakość ta okazuje się żałosną bezczelnością, kompromitującą bylejakością, niekompetencją, niewiedzą, smętnym dowodem poczucia, ze wszystko można, gdy ma się władzę.

Anna Fotyga może uważać treść opublikowanych przez WikiLeaks depesz dyplomatycznych USA za komplement – ale każdy dyplomata na jej miejscu spaliłby się ze wstydu.

Teraz widać, że towarzyszenie Antoniemu Macierewiczowi podczas wyprawy do Stanów nie wiązało się z jej możliwościami z czasów, gdy była ministrem Spraw zagranicznych rządu Kaczyńskiego, bo jak widać, nikt jej w Stanach nie traktował poważnie podczas sprawowania przez nią urzędu,. Tym bardziej nie ma żadnego znaczenia politycznego ani dyplomatycznego jako osoba prywatna. Zatem pojechała z Macierewiczem wyłącznie po to, by olśnić ogłupianą od dawna Polonię, wyciągnąć trochę kasy, oraz pozostawić wrażenie na co głupszych Polakach w Ameryce, jaki to ich zaszczyt kopnął.

Dzisiaj Fotyga – to już nikt. Nie obroniła swojej fałszywej, narzuconej Polakom przez Kaczyńskich, pozycji.

Obroniła za to swoją pozycję i dwadzieścia parę tysięcy złotych miesięcznego wynagrodzenia Zyta Gilowska, oświadczając, że nie zamierza rozjechać ministra Rostowskiego dla przyjemności szeregowego posła Kaczyńskiego, zwłaszcza, gdy usłyszała, że jako pisowska hulajnoga może się rozbić raczej na peowskim czołgu. Czołg okazał się człowiekiem prawa, bowiem minister Rostowski oświadczył, że podebatuje z hulajnogą Gilowską, jeśli zrezygnuje ona z zasiadania w Radzie Polityki Pieniężnej – bo on ręki do łamania prawa nie przyłoży.

Najwidoczniej również inni prawnicy wypowiedzieli się w tej kwestii na tyle jasno, że kluseczki i teczki Kaczyńskiego okazały się niewystarczającym argumentem, by profesor Gilowska uznała, że opłaca jej się skórka za wyprawkę.

Kaczyńskiemu sypie się cała kampania – wszystkie argumenty okazują się strzałem Panu Bogu w okno, na dodatek pistolecik się zacina.

„Wielka nadzieja białych” ekonomista Rybiński, pozornie niezwiązany z PiS, posuwa się do wydumanych kłamstw, bez dowodów, w odniesieniu do otoczenia premiera, równocześnie wyrażając wolę spotkania się z premierem, by mu przekazać to, co dawno powinien przekazać prokuratorowi – oczywiście jeśli mówi prawdę. Powtórzenie tandetnej prowokacji Mariusza Kamińskiego wobec premiera Tuska, wzbudza jedynie śmiech.

Śmiech wzbudza poseł PiS wychwalający Łukaszenkę i uznający wyższość demokracji Białorusi nad demokracją w Polsce – dopełnia tylko żałosnego obrazka zer, których jedyną formą „istnienia białka”, jest bełkotanie powtarzanych po swoim prezesie bredni i kłamstw.

Obserwując kampanię wyborczą PiS – czyli coś czego nie ma, coś, co nie istnieje w żadnym pozytywnym sensie, coś, co jest jedynie negacją wszystkiego i wszystkich – pytam: czy ten Kaczyński jeszcze jest?

LINK

wtorek, 6 września 2011

Ludwik Dorn eunuchem?

Zdaniem Ludwika Dorna, prezes PiS jest "mentalnie i intelektualnie zafascynowany Donaldem Tuskiem".

"Zdaniem Dorna, obecny zespół kierowniczy PiS przypomina sułtana otoczonego przez dwór eunuchów. Jarosław Kaczyński stworzył krąg zaufanych. By do niego trafić, trzeba zdać test na bycie łatwym, a potem jeszcze łatwiejszym - dodał w wywiadzie dla "Dziennika".

LINK